TK, czyli Teraz Kto?

Mirosław Olszewski
Pierwszych sto dni w parlamencie to jedyny czas na przeprowadzenie zmian. Jeśli uda się zmontować koalicyjny gabinet, zaraz pojawia się problem - kto ma realizować podjęte decyzje.

Sławomir Kłosowski, lider PiS, nie chce już teraz ujawniać metod konsumowania zwycięstwa, a zwłaszcza nazwisk, które miałyby być rekomendowane przez partię na najwyższe stanowiska w regionie: - Nie popełnimy falstartu, zwłaszcza że czekają nas rozmowy koalicyjne z PO. Nie sposób dziś ocenić, kto wyjdzie z nich w charakterze zwycięzcy. Mogę powiedzieć jedynie tyle, że koledzy z partii pospieszyli się z wyznaczaniem Roberta Macierzyńskiego na wojewodę. Nic nie ujmując jego kompetencji, uważam, że taki sposób lansowania ewentualnego kandydata jest w tych dniach po prostu nie na miejscu.

Tomasz Garbowski, lider opolskiego SLD, obawia się w regionie scenariusza, który cztery lata temu ćwiczyli jego koledzy:
- Boję się by nie stało się tak, że oto kryteria partyjne zaczną decydować o obsadzie nie tylko ważnych stanowisk, ale i tych mniej znaczących. Mówię o tym dlatego, że moja partia boleśnie przekonała się, że taka polityka nie popłaca.
Do tej pory było tak, że każda z kolejnych ekip rządzących III RP deklarowała w zapowiedziach przedwyborczych absolutną chęć budowy w kraju apolitycznej służby cywilnej po to właśnie, by "uniknąć grzechów poprzedników" i nie uruchamiać mechanizmów czystki politycznej tam, gdzie ramiona partii sięgają. Jednak żadnej z ekip rządzących III RP nie udało się tej zbożnej zasady do końca wprowadzić w życie. Bowiem zapowiedzi zapowiedziami, ale po wyborach wchodzą w grę twarde realia. Bazy partyjne domagają się profitów w nagrodę za zaangażowanie, co w ludzkim języku oznacza - chcą posad.

Po kilku poprzednich wyborach mechanizm TKM dawał o sobie znać bez żadnych skrupułów. Swoimi zastępowano nawet sprzątaczki.
- Czegoś takiego na pewno nie będzie za czasów naszych rządów - obiecuje Leszek Korzeniowski. - Mówiliśmy w kampanii, że będziemy dbali o to, by państwo było uczciwe, a jego aparat kompetentny i sprawny. Nie może powtórzyć się sytuacja jak za czasów rządów SLD, gdy z przyczyn ideologicznych wyrzucano z pracy fachowców, zastępując ich często ludźmi miernymi, biernymi, ale wiernymi. A zwłaszcza zasłużonymi.
Korzeniowski wyklucza, by już teraz akceptowanym przez PO kandydatem na wojewodę miał być Robert Macierzyński.
- Nie neguję jego kompetencji, ale mówienie o tej kandydaturze już teraz jest przedwczesne.

Po niedzielnym zwycięstwie PiS i PO możemy jednak także u nas spodziewać się realizacji znanego od dawna scenariusza. Jakkolwiek silne byłyby osobowości liderów zwycięskich partii, nacisk na nich własnych aparatów partyjnych będzie przemożny.
W mediach pojawią się więc niebawem wypowiedzi w stylu: - Skoro nam naród w wolnych wyborach powierzył ster rządów, jak możemy zrealizować to pragnienie, nie mając ku temu narzędzi?

Na razie nie zanosi się na zmianę układu rzadzącego Opolszczyzną, tak jak to się zdarzyło po poprzednich wyborach do Sejmu, gdy lewica namówiła mniejszość do zmiany frontu i opuszczenia w sejmiku AWS.
Poseł Henryk Kroll, lider Mniejszości Niemieckiej: - Dopóki nie zobaczę ostatecznych wyników wyborów, nie będę ogłaszał żadnych politycznych planów. Mogę zadeklarować jedynie swój pogląd. A on jest taki, że koalicja rządząca Opolszczyzną, czyli Mniejszość Niemiecka i SLD, powinna przetrwać do wyborów samorządowych. Niezależnie od tego, czy Sojusz ma w tej chwili zszarganą opinię i niezależnie od tego, jak wyborcy ocenili jego kandydatów. Matematyka wskazuje, że innej koalicji nie można stworzyć.
Tomasz Garbowski jest uspokojony (SLD): - Słowa pana posła przyjmuję z wielkim szacunkiem, bo oznaczają one, że w najbliższej przyszłości możemy wspólnie sprawować władzę na Opolszczyźnie.

Zapowiedzi polityków traktujmy jednak z pewnym dystansem. Pewnie rychło się wyjaśni, że narzędziami do prowadzenia polityki są konkretne posady: od wojewody w dół i w dół, poczynając od marszałka. Tym bardziej, że sam marszałek województwa uzyskał bardzo marny wynik.
Sytuacja może być jeszcze bardziej skomplikowana.
Jeśli bowiem Mniejszość Niemiecka zdobędzie dwa mandaty, oznaczać to będzie rezygnację wicemarszałka sejmiku ze sprawowanej funkcji. To w połączeniu z utratą wpływów SLD sprawi, że dotychczasowy układ rządzący województwem straci sens.
Henryk Kroll: - Ani nie mamy w rękawie kandydata zastępczego, ani nie rozważamy takiej możliwości.
Sejmik z poprzedniego rozdania straci zatem rację bytu. Łatwo będzie dowieść, że w obecnym składzie nie reprezentuje on rzeczywistych sympatii i opcji politycznych.

Do najbliższych wyborów samorządowych możemy mieć zatem do czynienia ze swoistym paraliżem władzy. Prawodawcy będą mogli lansować zmiany przez nich pożądane, wspierając się w każdym spornym przypadku wolą wyborców, wykonawcy tych praw z kolei będą mogli uciekać się do zwykłej obstrukcji.
Dlaczego bowiem karpie miałyby wspierać pomysły zmierzające do przyspieszenia Wigilii?
Jest jeszcze inny scenariusz, który będzie można rozpatrywać po ostatecznych wynikach wyborów: Oto zwycięski PiS, partia w sporej mierze eurosceptyczna, nie zechce wejść w sojusz z Mniejszością Niemiecką - z natury euroentuzjastyczną - a to przy wzmocnieniu pozycji SLD pozycją jej lidera, Tomasza Garbowskiego, sprawi, że w przyszłym sejmiku, czyli parlamencie opolskim, koalicja MN-SLD przetrwa wzmocniona albo przez PSL, albo przez obrażoną na PiS część PO.
Jest to wprawdzie wszystko wróżenie z fusów, bo do wyborów samorządowych jeszcze jest trochę czasu, jednak pewien stan napięcia, jaki w sferach rządzących Opolszczyzną się pojawi, jest raczej nie do uniknięcia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska