Ogromne składowisko ulokowane jest w odległości 150 metrów od najbliższych zabudowań Magnuszowic. Słomę zwożono tam od października ubiegłego roku, podczas trwających aż do grudnia zbiorów kukurydzy.
- Wtedy nikt nas nawet nie pytał o zgodę - mówi Maria Wachowska, sołtyska Magnuszowic. - A teraz nie wiemy już, co zrobić, żeby wreszcie wywieziono stąd to świństwo.
Hałdy słomy w wielu miejscach są mokre, a spod gnijących pryzm wypływa ciemna, cuchnąca ciecz. Mieszkańcom przeszkadza dochodzący ze składowiska fetor. Boją się też, że ścieki skażą wody gruntowe.
- Przecież wielu ludzi wciąż korzysta ze studni - mówi Maria Wachowska. - A co będzie, jeśli ta kiszonka przedostanie się do odległego o niecały kilometr ujęcia wody?
- Nie sposób żyć w takim smrodzie, a ta kiszonka cuchnie coraz bardziej, mimo że jeszcze jest mróz - dodają mieszkający w pobliżu Maria i Mieczysław Pasiekowie. - Jak przygrzeje słońce, smród stanie się nie do zniesienia.
Sprawą zajęły się zaalarmowane przez mieszkańców Magnuszowic władze gminy Niemodlin. Okazało się, że słoma jest surowcem do produkcji biopaliwa, tzw. pelletu, w zakładzie w Tułowicach. Zmagazynowana jest na terenie należącym do prywatnego właściciela z Oławy. Ten z kolei wydzierżawił go firmie gromadzącej słomę na zlecenie producenta pelletu.
- Wezwaliśmy właściciela terenu do natychmiastowego usunięcia bardzo uciążliwego dla mieszkańców składowiska - mówi Bartłomiej Kostrzewa, zastępca burmistrza Niemodlina. - Problem powinien zostać rozwiązany do końca marca.
Wtedy to bowiem wygasa umowa dzierżawy, która według posiadanych przez nas informacji nie będzie już przedłużona.
Wiele wskazuje jednak na to, że mieszkańcy Magnuszowic będą mogli odetchnąć świeżym powietrzem nie wcześniej niż w maju.
- Zgromadziliśmy tam około 4 tysięcy ton surowca do produkcji biopaliwa dla elektrowni - wyjaśnia Rafał Radziszewski, prezes katowickiej spółki, która w ubiegłym roku uruchomiła w Tułowicach fabrykę pelletów. - Nie przewieziemy teraz takiej masy słomy w inne miejsce, bo byłoby to ekonomicznie nieuzasadnione. Złożoną w Magnuszowicach słomę przerobimy nie wcześniej niż do końca maja.
Według Rafała Radziszewskiego nadająca się do produkcji słoma jest sucha, i nieuciążliwa dla ludzi ani środowiska.
- Mokre, gnijące hałdy nie należą do nas - przekonuje prezes. - Podejrzewamy, że zwiózł je tam, na własną rękę, współpracujący z nami przedsiębiorca. On też będzie musiał się ich pozbyć.
Do sprawy będziemy wracać i sprawdzimy, czy teren został uprzątnięty.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?