W Prószkowie Polacy i Niemcy mówili o prawach człowieka jednym głosem

Mariusz Jarzombek
Po południu wspólny spektakl dali polscy i niemieccy uczniowie, wieczorem dorośli artyści wystawili sztukę pt. "Dziennik Anny Frank".
Po południu wspólny spektakl dali polscy i niemieccy uczniowie, wieczorem dorośli artyści wystawili sztukę pt. "Dziennik Anny Frank". Mariusz Jarzombek
- Prawa człowieka są gwałcone w wielu krajach więc cały czas trzeba o tym przypominać - powiedziały uczennice prószkowskiego gimnazjum, które wystąpiły dziś w spektaklu razem ze swoimi koleżankami z Beindersheim. Wieczorem dorośli aktorzy z Niemiec wystawili tu spektakl pt. "Dziennik Anny Frank"

Młodzi i starsi goście z Nadrenii Palatynatu przyjechali do Prószkowa w ramach projektu poświęconego prawom człowieka realizowanego przez Polsko-Niemiecką Współpracę Młodzieży. Oprócz warsztatów teatralnych dla uczniów i wizyty w Oświęcimiu dorośli aktorzy

- Łączy nas trudna historia, my staramy się przez sztukę i współpracę zbliżać nasze narody - tłumaczył Herbert Huegenell, szef i założyciel Amatorskiej Grupy Teatralnej z Beindersheim, która odwiedziła Prószków już po raz piąty.

Jego zdaniem stosunki Niemiec np. z Francją miały czas się unormować, z Polską jego kraj przez wiele lat nie miał już tak łatwej drogi.

- Najlepiej poznawać się w działaniu, a nam wyszło to doskonale - przyznała Monika Chudalla, jedna z czwórki gimnazjalistek, które wzięły udział w polsko-niemieckim przedstawieniu młodzieżowym, jakie odbyło się w prószkowskim kościele ewangelickim. Wcześniej Monika razem z koleżankami i kolegami bawiła się w pochody po całym Prószkowie. Nie było w tej zabawie międzynarodowej konkurencji, bo polska i niemiecka ekipa zostały ze sobą pomieszane.

- Starsi koledzy mówili nam, że będzie fajnie i tak rzeczywiście było - przyznała Maria Forster, 16-letnia uczennica z Beindersheim, która oprócz przedstawiania o prawach człowieka zagrała tytułową Annę Frank. W jej odczuciu mimo krótkiego czasu na przygotowanie spektaklu współpracowało się z polskimi koleżankami bardzo dobrze. Podobnego zdania byli widzowie szkolnego przedstawienia, którzy nagrodzili artystów gromkimi brawami.

- Wychodzę z założenia, że znając jakiś język trudno strzelać do tych, którzy się nim posługują - wyjaśnia Huegenell, który za każdym razem zatrzymuje się ze swoją ekipą przy tablice z napisem Chrząszczyce. - Mnie po 12 wizytach w Polsce wymowa nazwy przychodzi już całkiem nieźle - żartuje reżyser.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska