Walka o Krzyż czy Walka Krzyżem? Majcherek i Terlikowski o sporze przed Pałacem Prezydenckim

Marek Dawidowicz (MoDo) / mmwarszawa.pl
Tablicę odsłonięto w czwartek 12.08, bez udziału członków rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej i najwyższych władz państwowych.
Tablicę odsłonięto w czwartek 12.08, bez udziału członków rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej i najwyższych władz państwowych. Marek Dawidowicz (MoDo) / mmwarszawa.pl
O opinię na temat tego co dzieje się pod pałacem zapytaliśmy prof. Janusza Majcherka i publicystę Tomasza Terlikowskiego.

Prof. Janusz Majcherek, filozof, socjolog i publicysta z Uniwersytetu Pedagogicznego w Krakowie

Na początku tzw. obrony krzyża przed Pałacem Prezydenckim ujawnił się samozwańczy ruch mający pewne cechy sekty, wykazujący symptomy nielojalności wobec Kościoła i jego zwierzchników. Jest to więc grupa rozłamowa. Z całą pewnością jakaś część tej grupy to są ludzie niezrównoważeni, o zaburzeniach emocjonalnych, o specyficznym typie emocjonalności i religijności.

Spotykamy takich ludzi nie tylko pod Pałacem Prezydenckim, są obecni przy różnych okazjach, bo przychodzą, by dać wyraz swoim frustracjom i nagromadzonym emocjom. Takich ludzi przyciąga każde społeczne zbiegowisko. Więc kiedy żałoba po pogrzebie ofiar smoleńskiej katastrofy minęła, żałobnicy się rozeszli, a ci ludzie pozostali.

Umieszczenie tablicy pamiątkowej na ścianie Pałacu Prezydenckiego uważam za posunięcie niezbyt udane. Miał to być kompromis, który będzie do przyjęcia dla obrońców krzyża, ale jak się okazuje - i czego można się było spodziewać - ich akurat nic nie zadowoli. Kompromis okazał się więc pozorny.

Awanturę mieliśmy, mamy i wygląda, że będziemy mieć. Dodatkowy kłopot wynika z okoliczności jej wmurowania - bez konsultacji z kimkolwiek, nie tylko z demonstrantami, także z rodzinami ofiar. Mam poważne obawy, że tablica, która miała zadowolić wszystkich, być może nie zadowoli w rzeczywistości nikogo.

Rozwiązanie tej konkretnej sprawy wygląda więc marnie. Walka wokół krzyża została w tym stopniu zinstrumentalizowana politycznie, że długo jeszcze będzie rozgrywana. Ale w jej tle rozgrywa się coś bardzo pozytywnego. Rozpoczęła się zasadnicza ustrojowa dyskusja na temat obecności religii w życiu publicznym, świeckości państwa i jego rozdziału od Kościoła.

Po 17 latach od podpisania konkordatu jest z pewnością czas na rewizję tego wszystkiego, cośmy tam zapisali i wypełniamy życiem. Ta dyskusja na temat kwestii ustrojowych jest bardzo ważna i - wierzę w to głęboko - przyniesie rezultaty.

Nawet jeśli dzisiaj ceną za to są także przepychanki zwolenników i przeciwników obecności krzyża w życiu publicznym czy obelżywe napisy pod adresem papieża, to te ekstremistyczne formy wyrażania poglądów tylko rozpoczynają dyskusję. W przyszłości prezentowane będą - po obu stronach - poglądy bardziej roztropne, umiarkowane i logiczne i to one ukształtują nowy typ relacji między państwem a Kościołem oraz model jego obecności w życiu publicznym.

Tomasz Terlikowski, dziennikarz, publicysta, działacz katolicki, redaktor naczelny portalu Fronda.pl

Jeśli patrzymy historycznie na początek sporu pod Pałacem Prezydenckim, to nie chodziło w tym konflikcie o krzyż. Chodziło o pamięć o prezydencie RP, o ofiarach tragedii i o to, co się wydarzyło w tym miejscu po 10 kwietnia.

Początkiem eskalacji konfliktu była wypowiedź Bronisława Komorowskiego na temat krzyża dla "Gazety Wyborczej". Uważam, że była to wypowiedź nieprzemyślana i nierozważna. Ale jednocześnie nie zgadzam się z zarzutami, że prezydent Komorowski jest zapaterystą. Bo to nieprawda. Podobnie jak nieprawdą jest, że ci, którzy bronią krzyża, są sektą.

W tę grę włączyli się w pewnym momencie ludzie, którzy nie chcą, by krzyż był obecny w życiu publicznym. Protest przeprowadzony przez nich kilka dni temu przed pałacem pokazał, że tym ludziom chodzi o usunięcie krzyża, nie o pamięć. Ludzie klęczący i modlący się zostali przez nich zaatakowani właśnie ze względu na krzyż.

W ścianę Pałacu Prezydenckiego wmurowano tablicę upamiętniającą ofiary. Tak się nie załatwia podobnych spraw, a już na pewno nie prowadzi dialogu. W taki sposób można, co najwyżej doprowadzić do kolejnego starcia. I obawiam się, że o to właśnie chodzi kancelarii prezydenta i samemu prezydentowi, który świetnie rozgrywa spory wokół krzyża, skutecznie ośmieszając obrońców krzyża i spychając do narożnika Prawo i Sprawiedliwość.

Skąd tak surowa ocena? Otóż jest jasne, że gdyby prezydent i jego sztab chcieli realnie upamiętnić Lecha Kaczyńskiego i pozostałe ofiary, a także zakończyć spór z Krakowskiego Przedmieścia, to powinien choć spróbować rozmawiać z przedstawicielami obrońców krzyża, ale również z Prawem i Sprawiedliwością czy z rodzinami ofiar.

Nic takiego jednak się nie stało. Zamiast tego poszedł przeciek, że tablica będzie, pani od zabytków natychmiast (wbrew wcześniejszym protestom) zatwierdziła lokalizację i już mamy tablicę. Co będzie dalej? Nietrudno zgadnąć. Protestujący, ale i PiS mocno ją skrytykują. A prezydent, wraz ze sprzyjającymi mu mediami, będzie ubolewał, że zrobił wszystko, co mógł, ale są fanatycy, oszołomy, szaleńcy, których nikt i nic nie jest w stanie zadowolić…

Część duchownych medialnych błyskawicznie podchwyci tę śpiewkę, posłowie PO będą mówić o sekcie (a i to będzie delikatne zdanie). Dym będzie więc trwał, przynosząc zyski PO, być może konsolidując część PiS, ale na pewno szkodząc Kościołowi, krzyżowi, Polsce i obrońcom, których coraz bardziej bezpardonowo atakuje się na Krakowskim Przedmieściu.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska