Warto się oderwać

Anna Grudzka
Anna Grudzka
Rozmowa z Mariuszem Stachowiakiem,opolskim fotografem i podróżnikiem
Rozmowa z Mariuszem Stachowiakiem,opolskim fotografem i podróżnikiem Mariusz Stachowiak
Rozmowa z Mariuszem Stachowiakiem,opolskim fotografem i podróżnikiem

- 66 dni w podróży, Sri Lanka, Malezja, Tajlandia i Birma... A wszystko zaczęło się od jednej fotografii na pulpicie komputera?
- Tak. Zobaczyłem gdzieś zrobione na Sri Lance zdjęcie wędkarzy siedzących na kijach. Spodobało mi się i chciałem zrobić podobne w tym samym miejscu. Wrzuciłem, więc fotografię na pulpit komputera, aby codziennie patrzeć na to zdjęcie. Taki mam sposób. Chciałem kiedyś pewien obiektyw, to też go sobie "wrzuciłem na tapetę", a o pewnym czasie stałem się jego właścicielem. Na Sri Lance sfotografowanie wspomnianych wędkarzy było moim celem numer jeden. Drugim było spotkanie kobiet na plantacji herbaty, ale nie podczas zorganizowanej wycieczki. Chciałem to zrobić sam. Tak też się stało. Dotarłem tam na własną rękę. Potem - niesamowita historia - razem śpiewaliśmy, ja pomagałem nosić worki z herbatą, pokazywałem zdjęcia z Polski. Dzięki temu udało mi się zbudować wyjątkową relację, a potem zrobiłem im wyjątkowe zdjęcia. Kolejnym moim celem było uczestniczenie w sesjach zdjęciowych par ślubnych na Sri Lance, w Tajlandii, w Malezji. Dlatego jak tylko kupiłem bilet, zacząłem się kontaktować w miejscowymi fotografami, proponując im takie "łączone" sesje. Godzili się bardzo chętnie, a i pary cieszyły się, że zdjęcia robi im biały fotograf.

- I jak to wszystko wyglądało?
- Jak w bajce. Za każdym razem miałem wrażenie, że fotografuję parę z baśni "Tysiąca i jednej nocy". Byłem na plenerze, na który przyszło chyba z 10 osób, oprócz młodych jeszcze świadkowie i dzieci, wszyscy w kolorowych strojach. Innym razem w Malezji fotograf specjalnie ustawił nas tak, żebyśmy mogli wjechać na Kuala Lumpur Tower (wieża telewizyjna, wysokość 421 m - dop. aut.) i tam robić zdjęcia młodej parze.

Pojechałeś sam. Nie bałeś się?
- Bałem się, bo tylko głupcy się nie boją, ale nie był to typowy strach - raczej rodzaj czujności. Jej brak przypłaciłem w Bangkoku utratą laptopa. Czujność i pewność siebie to moim zdaniem recepta na bezpieczne podróżowanie. Ja pojechałem sam jeszcze z innych względów. Jestem w życiu singlem, poza tym podróżowanie w pojedynkę daje pewną swobodę. Nie muszę dorównywać do czyjegoś tempa ani na nikogo czekać. Cały czas byłem oczywiście w kontakcie z przyjaciółmi i rodziną w Polsce. W razie potrzeby pomagali mi, np. z tym skradzionym laptopem czy biletem powrotnym.

- Rozumiem, że bilet ci kupili, a laptop... przysłali?
- Jeśli chodzi o notebooka to właścicielka pensjonatu, w którym mieszkałem, tak przejęła się tą kradzieżą, że kupiła mi inny laptop. Rzecz w tym, że miał ustawiony język tajski, a za żadne skarby nie potrafiłem tego przestawić. Dopiero mój kolega Jacek, krok po kroku poinstruował mnie, w które okienka mam kliknąć, żeby na ekranie pojawiły się polskie znaki.

- Wielu ludzi podróżuje samotnie?
- Bardzo wielu. Tylko jakoś mało wśród nich Polaków, chyba że ja po prostu miałem pecha i ich nie spotkałem. Wyjątkiem była pani Renata, lat 52, "szefowa" jak ją nazywałem, z którą spotkałem na Sri Lance. Miejscowi nie potrafili pojąć, dlaczego przyjechałem sam. Ciągle pytali, gdzie moja żona, zwłaszcza, że pokazałem im zdjęcia bliskich i par młodych z Polski. Na początku wymyślałem różne pokrętne historie, aż w końcu powiedziałem, że... żona umarła. To ucięło wszelkie komentarze.

- Mówisz, że miałeś ze sobą zdjęcia bliskich. To jakiś twój patent?
- Dla mnie najważniejsze podczas podróżowania są relacje, jakie nawiązuję z ludźmi, których spotykam po drodze. Robię to przy pomocy uśmiechu, właśnie pokazywania zdjęć rodziny, Opola, polskich gór, morza.... No i w torbie mam ze sobą zawsze żołądkową "rudą", bo niezmiennie robi furorę, oraz paczkę papierosów "Mocnych" - choć sam zwolennikiem palenia nie jestem. Papierosy zabieram też w razie, gdyby potrzebna była gdzieś łapówka. Mam jednak taką zasadę, że nigdy nikogo pierwszy nie częstuję niczym. Nie chcę, żeby ludzie czuli, że próbuję ich przekupić dla zdjęcia. Kilka razy zdarzyło mi się, że ktoś chciał od mnie "one dolar" za foto, ale ja w coś takiego nie wchodzę.

- Ile kosztowała cię ta podróż. Azja jest chyba dość tania?
- Wykluczając np. Singapur i Japonię, jest naprawdę przystępna cenowo. Spanie z wyjątkiem Birmy, gdzie za noc płaci się około 30 dolarów, to wydatek 15-30 zł, obiad 3-5 zł, komunikacja też kosztuje grosze. Wyprawę można zorganizować z naprawdę z niskim budżetem. Całkowity koszt mojej podróży to niecałe 9 tysięcy, z czego ponad pięć wydałem na bilety. Przy czym pewno gdybym od razu kupił bilet tam i z powrotem zapłaciłbym mniej.

- A skąd pieniądze?
- To samo pytanie padło na spotkaniu z nieżyjącym już podróżnikiem Kacprem Ćwikło-Gotyckim, na którym kiedyś byłem. On powiedział, że trzeba każde 5 zł wrzucać do blaszanej skrzynki. I ja od tego czasu robię tak samo - konsekwentnie każdego dnia. Kiedy widzę "piątkę" to nawet będąc głodnym - jej nie wydam. Jestem uzależniony od prince polo orzechowego, ale nie kupię go w sytuacji, gdybym musiał rozmienić 5 zł.

- Białemu podróżuje się łatwiej czy trudniej po Azji?
- Chyba tak samo, jak miejscowym. Nigdy nie zdarzyło mi się, że ktoś chciał mnie oszukać, czasem może naciągnąć. Może to dlatego, że biały często jest kojarzony z pieniędzmi. Doświadczyłem tego, gdy jeden chłopak pomagał mi w poszukiwaniach hotelu po tym, jak w nocy znalazłem się w pewnej miejscowości. Woził mnie do samych najdroższych, może nie dlatego, że to był dla niego jakiś interes. Zwyczajnie uznał, że biały może spać tylko w takim miejscu. Raz dzięki temu, że jestem biały skorzystałem z hotelowego basenu. Wszedłem tam po prostu, jak gdyby nigdy nic, z ręcznikiem przewieszonym przez ramię. Nikt nawet nie zapytał, kim jestem. A co do naciągaczy to i na nich jest kilka sposobów. Po pierwsze udaje się, że się nie zna angielskiego i po prostu gada się z gościem po polsku. Inna metoda to mówić, że jest się z Chile, oni nie wiedzą, co to za kraj i odpuszczają. Sprzedał mi to jeden Chilijczyk.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska