Wesele. Jak rzucić gości na kolana

Muzeum Narodowe
Stroje na takie ludowe śluby szyje się na miarę, czasem nawet ze starych oryginalnych tkanin. Po ceremonii trafiają do muzealnych zbiorów w Szreniawie.
Stroje na takie ludowe śluby szyje się na miarę, czasem nawet ze starych oryginalnych tkanin. Po ceremonii trafiają do muzealnych zbiorów w Szreniawie. Muzeum Narodowe
Pewna panna młoda tuż przed wyjściem do ołtarza odmówiła ubrania żakietu, a jej mama stwierdziła, że śląski strój za bardzo pogrubia. Interweniowała profesor Teresa Smolińska, znana folklorystka z Opola. No i ślub się odbył. Oj, fajnisty!

Wesele coraz częściej jest kosztownym widowiskiem, organizowanym także na modłę ludową.

Możliwe są też inne scenariusze. Karolina i Adam wesele mieli na zamku w Pieskowej Skale. Chlebem i solą witali ich rycerze. Gościom do wytwornej konsumpcji przygrywał kwartet smyczkowy. Pierwszy taniec - walc angielski - młodzi odtańczyli otuleni mgłą puszczaną ze specjalnej maszyny.

Jedną z głównych atrakcji wesela Doroty i Maćka był pokaz sztucznych ogni. W finale na ciemnym niebie ukazało się serce z ognia i takiż napis "kochajcie się".

Na zorganizowanym przez Krainę Ślubów weselu Joanny i Ksawerego stoły gości nazwane zostały nazwami popularnych miejsc Paryża, ważnymi dla nowożeńców, którzy tam się zaręczyli. Na każdym stole stały małe wieże Eiffla. Na ogrodowym przyjęciu Anny i Marcina gości usadzono w przepięknym namiocie bankietowym z kryształowymi żyrandolami i fioletową wykładziną, która eksponowała intensywną kolorystykę (fuksja, pomarańcz i zieleń) wszystkich elementów dekoracji: ręcznie robionych winietek, numerów stołów i pierścieni do serwetek. Wieczorem gości olśniła dekoracja drzew, na których zawieszono szklane kule z małymi świecami.

- Współczesne wesele ma być niezapomniane nie tylko dla młodych, ale i wszystkich gości, stąd mnożenie atrakcji i prześciganie się w pomysłach - mówi Magdalena Zych z Muzeum Etnograficznego w Krakowie, które od 2009 realizuje projekt badawczy "Wesela 21". Etnografowie dokumentują współczesne sposoby na ślub, wesele i małżeństwo, rozmawiają z głównymi bohaterami, rodzinami, uczestniczą w samych wydarzeniach. Tworzą też kolekcję ślubno-weselnych przedmiotów i gadżetów, która w przyszłym roku zaowocuje wystawą i publikacją.

Coraz częściej młodzi chcą, by wesele opowiadało ich historię, by było wyrazem ich charakteru, nawiązywało do ich hobby albo szczególnie ważnego dla ich związku miejsca - mówi Magdalena Zych.

Wszystko na pokaz
Na zorganizowanej na Uniwersytecie Opolskim konferencji naukowej, poświęconej tradycyjnej obrzędowości w kulturze współczesnej, Magdalena Zych opowiadała m.in. o parze 30-latków, którzy pobrali się w lipcu tego roku w Krakowie. Zamożni ekonomiści dali wyraz nie tylko swym możliwościom finansowym, ale przede wszystkim niezwykłej - jak przystało na księgowych - precyzji przygotowań. Przyszła panna młoda, która była mózgiem całego przedsięwzięcia, plan działań miała rozpisany w tabelach co do najdrobniejszego szczegółu, ale też rysowała sobie torcikowe wykresy, określające stopień zaawansowania poszczególnych elementów. Żaden detal jej nie umknął. Sama wybrała materiał na suknie dla druhen, a ponieważ te mieszkały w różnych miastach, konsultacje krawieckie (dla utrzymania jednolitego charakteru kreacji) prowadzono przez internet.

O niczym nie zapomniała, także o tym, by w ślubnej torebce nie zabrakło nie tylko pudru i błyszczyka, ale również zestawu tabletek na wszelkie plagi świata - od bólu głowy, przez skurcze brzucha, aż po rozstrój żołądka.

Ślubna uroczystość to tylko jeden dzień, ale przygotowania do niej potrafią zająć cały rok, a nawet dłużej. Zdaniem Katarzyny Archanowicz z GfK Polonia, jeśli spojrzymy na to z perspektywy dobrze zarabiających 20-30 latków, mieszkańców miast, ceremonia ślubna jest nie tylko przeżyciem czysto duchowym, ale także wielkim spektaklem, przedstawieniem z parą młodą w roli głównej. - Przedstawieniem, do którego zagrania trzeba się dobrze i wieloetapowo przygotować - mówi.
Co więcej, dla dużej części tych konsumentów ślub to bardziej ów spektakl niż przeżycie mistyczne, bo często para już od pewnego czasu mieszka ze sobą, a duchowe i cielesne połączenie kobiety i mężczyzny też już się dokonało.

Nie wystarczy widowisko zorganizować i odbyć. Trzeba je jeszcze odpowiednio utrwalić w obiektywie aparatu fotograficznego czy kamery. Ślubne zdjęcia zawsze były ważną pamiątką, ale dopiero współczesność niemal odwróciła hierarchię.

- Bez dobrego fotografa czy kamerzysty niemal nie warto brać ślubu. Na równi z samym wydarzeniem liczą się zdjęcia podczas niego zrobione - mówi Filip Wróblewski, doktorant z Uniwersytetu Jagiellońskiego. - Zdjęcia i przede wszystkim filmy, które po tygodniu, miesiącu czy latach pozwalają na nowo uczestniczyć w uroczystości i ją przeżywać.
Mówimy o mediatyzacji rytuału, jakim jest ślub i wesele. Ich przebieg i porządek zostają wręcz podporządkowane pracy fotografa czy kamerzysty, a zdjęcia i film są ważniejsze od tego, jak na weselu czuje się babcia czy wujek. Istotna jest kwestia reprezentacji czy bycia na pokaz, marginalizująca przeżycia rodzinne. Dobre zdjęcia służą też pozycjonowaniu własnego statusu społecznego w pewnym kręgu towarzyskim.

Wesele "na temat"
Od kilku lat na polskim rynku ślubnym pojawiają się wesela tematyczne, które, bardziej niż inne, mają charakter widowisk.

- O modzie jeszcze nie można mówić, ale coraz częściej młodzi ludzie chcą, żeby ich wesele było "inne", odbiegało od sztampy. Obierając motyw przewodni, zawsze dopasowujemy go do pary młodej, ich pasji, zainteresowań, stylu życia i osobowości. Uważamy, że stylizacja wesela ma sens tylko wtedy, gdy odzwierciedla w mniejszym lub większym stopniu ich życie - uważa Ewa Wardęga, właścicielka agencji Kraina Ślubów, która w ciągu trzech lat działalności zorganizowała siedem wesel tematycznych. Ostatnie - rowerowe - odbyło się w dwa tygodnie temu.

Kiedy jej klientami zostali Justyna i Maciek, pasjonujący się nurkowaniem i surfowaniem, pomysł na wesele hawajskie zrodził się błyskawicznie. Głównym elementem dekoracji były kwiaty umieszczone w rozłupywanych na dzień przed weselem kokosach. Całość uzupełniały dodatki z liści bananowca - wachlarze dla gości i torebeczki do upominków. Goście otrzymali też girlandy z kwiatów. Na desce surfingowej zaaranżowano plan stołów. Kolorystyka była intensywna, słoneczna - róż, pomarańcz i zieleń. Goście zebrali się na plaży, a młoda para przypłynęła motorówką. Ku zaskoczeniu samej organizatorki wielu gości "kupiło" temat jeszcze przed imprezą: panie przyszły w kolorowych sukniach, z kwiatami wpiętymi we włosy.

Specjalnie na to wesele przygotowaliśmy w głębi parkietu ogromny kosz z klapkami plażowymi w soczystych kolorach, szczególnie dedykowany paniom, które po kilku godzinach tańca marzą o zdjęciu szpilek. Jego powodzenie przeszło nasze najśmielsze oczekiwania - mówi Ewa Wardęga.

Z kolei wesele Agnieszki i Łukasza utrzymane było w klimatach morskich, bo młodzi poznali się i zaręczyli na plaży. Na stołach leżały muszle, rozgwiazdy i marynarski sznur, który wił się wśród elementów dekoracji. Panna młoda w obcisłej sukni z tysiącem falban u dołu wyglądała jak syrena z morskiej toni. Nawet kolczyki miała w kształcie rozgwiazd. Stoły nazwano od wysp z całego świata: Seszele, Bora Bora, Santorini, Dominikana.

Czasami temat wesela narzuca wybrana wcześniej sala. W zamku robi się wesele rycerskie, w dworku - szlacheckie, a w karczmie - góralskie. Wesela tematyczne są zwykle droższe od tradycyjnych, bo ich koszt podnoszą nietanie ozdoby, dekoracje.

Kinga i Tomek marzyli o weselu oryginalnym, ale tanim. Wymyślili, że najtaniej będzie w stylu PRL-u. Wynajęli kiczowatą salę przy ogródkach działkowych, wódkę podawali ze szklanek o pogrubionym dnie, nawiązujących do starych musztardówek, a do ślubu pojechali starą syrenką wujka panny młodej. Goście bawili się do przebojów z lat 70.

Ślub i wesele, zwłaszcza duże, na 100-200 osób, to ogromne przedsięwzięcie logistyczne. Sala, dekoracje, zaproszenia, menu, tort, transport, noclegi, atrakcje, stroje i stylizacja, fotografowie, muzycy, koordynacja ślubu i wesela - zorganizowanie tego wszystkiego nie jest prostą sprawą. Na naszym rynku jest coraz więcej firm, które zajmują się kompleksową organizacją tego najważniejszego dnia w życiu, a cały ciężar przygotowań zdejmuje z młodych konsultantka ślubna, która doradza na każdym etapie przygotowań, koordynuje je i pilnuje terminów.

Pomieszanie tradycji
We współczesnych polskich weselach badacze kultury obserwują mieszanie i przenikanie się tradycji wiejskich i miejskich.

Wieś, która kiedyś wzorowała się na wyższych warstwach społecznych, teraz szuka wzorów w ogólnopolskich tradycjach miejskich. Na wsi zanika np. zwyczaj angażowania młodzieży do dekorowania sali weselnej - na rzecz wyspecjalizowanych firm, czy pomoc sąsiedzka przy gotowaniu i przyrządzaniu weselnych potraw - na rzecz cateringu. Tradycyjny korowaj, czyli ciasto weselne, bez którego kiedyś nie wyobrażano sobie wesela, symbol płodności, bogactwa i szczęścia, ustąpił miejsca wielopiętrowemu tortowi - podkreśla dr Mariola Tymochowicz z Instytutu Kulturoznawstwa UMSC w Lublinie. - Chętnie przyjmuje się też nowe zwyczaje i produkty, np. prezenty dla gości, poduszki na obrączki czy zwyczaj przenoszenia panny młodej przez próg po przybyciu młodych z kościoła do sali weselnej, który stał się pustym gestem, bo nikt nie zna jego pradawnego znaczenia.

Tymczasem rytuał ten sięga czasów rzymskich, kiedy za złą wróżbę uważano potknięcie się świeżo upieczonej mężatki przy przechodzeniu przez drzwi. Przenoszenie to także dopełnienie rytuału przejścia, jakim jest ślub. Chodzi o zobrazowanie dokonującej się zmiany w życiu młodej pary - zmiany ról, wyjścia z domu rodzinnego.

Z drugiej strony na miejskich weselach powszechny jest, znany już od XVI wieku, zwyczaj witania nowożeńców chlebem i solą. Odtwarzane są też tradycyjne oczepiny, a nawet zaprasza się w tym celu zespoły obrzędowe - mówi dr Mariola Tymochowicz.

W ramach krakowskiego projektu "Wesela 21" udokumentowano m.in. wesele pary etnografów, którzy co prawda nigdy nie pracowali w zawodzie, lecz na swojej imprezie zapragnęli mieć akcent folklorystyczny. Wybór padł na oczepiny, ale młodzi nie chcieli, by ograniczyły się one do współczesnego schematu: panna młoda rzuca welon w kierunku niezamężnych koleżanek, a pan młody krawat lub muchę w kierunku kolegów - kawalerów. Sięgnęli więc do Oskara Kolberga, szukając tam odpowiednich tekstów, z których naprędce sklecili scenariusz, a uczestnikom inscenizacji rozdali karteczki z "rolami".

Kiedy doszło do kulminacyjnego momentu i panna młoda, okropnie fałszując, odśpiewała swój tekst, stało się jednak coś niesamowitego - mówi Magdalena Zych. - To, co miało być tylko teatralnym eventem, przeistoczyło się w autentycznie wzruszające pożegnanie z domem rodzinnym.

Raz na ludowo, hej
Teatr z obrzędem łączą śluby na ludowo co jakiś czas organizowane przez Muzeum Narodowe Rolnictwa i Przemysłu Rolno-Spożywczego w Szreniawie. W widowiskach weselnych biorą udział prawdziwe pary młodych z rodzinami i gośćmi, ale oglądać mogą je wszyscy chętni. Państwo młodzi występują w stylizowanych strojach ludowych, szytych specjalnie dla nich. Oprawę muzyczno-foklorystyczną zapewniają zespoły obrzędowe. Na scenie odbywa się błogosławieństwo rodziców, potem młodzi jadą bryczkami w asyście drużbów i kapeli na ślub do kościoła w Komornikach, a po powrocie rozpoczynają się ludowe obrzędy weselne, które po symbolicznym poczęstunku przemieniają się już w uroczystość prywatną.

- Zorganizowaliśmy do tej pory dziewięć takich wesel - mówi Małgorzata Sawicka z muzeum w Szreniawie. - Stroje młodej pary szyte są według tradycyjnych wzorów przez twórczynie ludowe. Czasami, jak w przypadku wesela łowickiego, udaje się nawet znaleźć autentyczne stare tkaniny. Kosztują od 1,5 do 4 tysięcy złotych i po uroczystości zasilają zbiory muzealne.

Z powodu strojów omal nie rozsypało się wesele śląskie. - Panna młoda tuż przed uroczystością oświadczyła, że nie pójdzie do ślubu "na ciemno" (część jej ubioru stanowił granatowy żakiet), a matka młodej odmówiła przebrania się na ludowo, bo uznała, że to ją pogrubia - wspomina prof. Teresa Smolińska, foklorystka z Uniwersytetu Opolskiego, która jako znawca przedmiotu była gościem weselnego widowiska. - Musiałam interweniować, przypominając, że przecież były trzy przymiarki i żadna z pań wtedy nie protestowała.

Na szczęście wszystko skończyło się dobrze, goście się bawili i - jak to na weselu - "miód i wino pili".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska