Większe Opole. Debata samorządowców i naukowców o powiększeniu Opola

Krzysztof Zyzik
Krzysztof Zyzik
O planie prezydenta Opola rozmawiali w redakcji nto (od lewej): Henryk Wróbel, wójt Dobrzenia Wielkiego; Maciej Wujec, wiceprezydent Opola; prof. Kazimierz Szczygielski z Politechniki Opolskiej; prof. Janusz Słodczyk, prorektor Uniwersytetu Opolskiego; Krzysztof Zyzik, redaktor naczelny nto i moderator debaty; Waldemar Kampa, wójt gminy Turawa; Róża Malik, burmistrz Prószkowa; Arkadiusz Wiśniewski, prezydent Opola.
O planie prezydenta Opola rozmawiali w redakcji nto (od lewej): Henryk Wróbel, wójt Dobrzenia Wielkiego; Maciej Wujec, wiceprezydent Opola; prof. Kazimierz Szczygielski z Politechniki Opolskiej; prof. Janusz Słodczyk, prorektor Uniwersytetu Opolskiego; Krzysztof Zyzik, redaktor naczelny nto i moderator debaty; Waldemar Kampa, wójt gminy Turawa; Róża Malik, burmistrz Prószkowa; Arkadiusz Wiśniewski, prezydent Opola. Sławomir Mielnik
Dwa tygodnie temu prezydent Arkadiusz Wiśniewski ogłosił na łamach nto plan powiększenia Opola. Podopols­kie gminy zareagowały protestami i wspólnym listem wyrażającym ostrą dezaprobatę.

Zaprosiliśmy do redakcji nto włodarzy Opola, ościennych gmin oraz naukowców zajmujących się polityką przestrzenną, regionalną i demografią. W spokojnej, nie wiecowej atmosferze rozmawialiśmy o plusach i minusach koncepcji.

W dyskusji wzięli udział: Arkadiusz Wiśniewski, prezydent Opola, Maciej Wujec, wiceprezydent ds. gospodarczych, Róża Malik, burmistrz Prószkowa, Henryk Wróbel, wójt Dobrzenia Wielkiego, Waldemar Kampa, wójt Turawy, prof. Kazimierz Szczygielski, demograf, kierownik Katedry Polityki Regionalnej Politechniki Opolskiej, prof. Janusz Słodczyk, prorektor Uniwersytetu Opolskiego, kierownik Katedry Geografii Ekonomicznej i Gospodarki Przestrzennej Uniwersytetu Opolskiego.

Debatę moderował Krzysztof Zyzik, redaktor naczelny „Nowej Trybuny Opolskiej”.

nto: Ujawnienie planu powiększenia Opola wywołało burzę w gminach. Wątpliwości dotyczą zarówno samego projektu prezydenta, jak i bardzo szybkiego sposobu jego wdrażania. Czy pan się spodziewał, panie prezydencie, że pomysł jeszcze przed startem konsultacji wywoła takie protesty?
Arkadiusz Wiśniewski: Jakkolwiek to zabrzmi: spodziewałem się. Podobnie było w miastach, które prowadziły proces powiększenia wcześniej. Cieszę się, że dyskusja jest tak żywa. Bo żyliśmy tu, na Opolszczyźnie, jak na stypie. Cisza, spokój, wszyscy się zgadzali, że jest źle, będzie jeszcze gorzej – i nic z tego nie wynikało. Tymczasem potrzeba jest mocna, nawet ostra dyskusja, jakie perspektywy mają nasz region i Opole za pięć, dziesięć czy piętnaście lat. I co zrobić, żeby ta przyszłość nie była malowana w czarnych barwach, jak na stypie.

nto: Argumenty prezydenta za rozszerzeniem Opola już znamy. Jestem ciekaw opinii profesorów – ekspertów od planowania przestrzennego, demografii i polityki regionalnej.
Prof. Janusz Słodczyk: Powiem jasno: w interesie Opola jest zwiększenie terytorium. Od momentu, kiedy uznano, że każdy ma prawo marzyć o domku na przedmieściu, nastąpił proces suburbanizacji. Ludzie zaczęli się przeprowadzać na przedmieścia, a za ludźmi poszły funkcje towarzyszące. Miasto de facto samo się rozszerzyło na ościenne sołectwa, tylko nie za­wsze nadążały za tym granice administracyjne. Tymczasem dla sensownego planowania przestrzennego, konieczne jest patrzenie na cały funkcjonalny obszar miejski. Czyli na Opole z ościennymi gminami.
Prof. Kazimierz Szczygielski: Chciałbym na wstępie zaznaczyć: pana prezydenta widzę trzeci raz w życiu i wszystkie te trzy razy to były sytuacje oficjalne. Podkreślam swoją neutralność: nie uczestniczyłem w żadnych tajnych czy jawnych zespołach prezydenta.
Prof. Janusz Słodczyk: Obaj jesteśmy neutralni.
Prof. Kazimierz Szczygielski: To ważne zastrzeżenie, bo emocje są rozgrzane, otrzymujemy różne telefony. A teraz o projekcie: Kierunek uważam za słuszny. W nadchodzących trudnych czasach, także demograficznie, nie ma zmiłuj – musimy położyć na stole argumenty, które nie pozwolą, by Opole padło jako stolica regionu. Jedną z istotnych naszych szans jest przestrzenny rozwój miasta. Bo Opole jest dziś zamknięte – zwłaszcza w kierunku na północ. Jak stolica regionu zacznie się dramatycznie zwijać, to proszę się nie łudzić, okoliczne gminy też padną.

nto: Pani burmistrz, panowie wójtowie. Wiemy już, że jesteście rozgoryczeni zarówno projektem, jak i tym, że prezydent nie informował was o inicjatywie osobiście. Czy widzicie mimo to jakąś szansę na dalszą współpracę, dogadanie się z miastem?
Róża Malik: Bardzo się niewygodnie czuję w tej sytuacji jako członek zarządu aglomeracji. Bo miałam nadzieję, że wspólnie stworzymy funkcjonalny silny obszar aglomeracyjny. Bo ja się zgadzam, że jest depopulacja, dotyka ona tak samo Opola, jak i nas. Tylko że samo przestawienie „kreski” za Chmielowice nie rozwiąże żadnego problemu, od tego nam ludzi w regionie nie przybędzie. Chcieliśmy te cele, o których mówi prezydent, osiągnąć poprzez aglomerację. Poprzez rozwój transportu publicznego czy uzbrajanie terenów inwestycyjnych na całym terytorium aglomeracji. Bo to jest nasz wspólny interes – silne Opole i silne gminy. A projekt pana prezydenta spowodował, że gminy muszą się bronić. Bo tracą tyle dochodów, że może nie od razu padną, ale będą mieć problem z rozwijaniem się. Mnie oddanie Opolu Winowa nie zabije. Ale miasto urwie mi milion z podatków. Chciałabym mieć ten milion na rozwój.
Henryk Wróbel, wójt Dobrzenia Wielkiego: Przyjechałem do waszej redakcji wprost z pikiety mieszkańców. Nie spodziewałem się, że protest nabierze aż takich rozmiarów. Ludzi najbardziej denerwuje to, że być może sprawa gdzieś tam na górze jest już przesądzona. Że oni mogą sobie protestować, a temat jest już „posprzątany”. Mam nadzieję, że tak nie jest. Nasza gmina rzeczywiście jest zagrożona, bo bez podatków z elektrowni padniemy. A jeśli nawet nie, to na pewno nie będziemy w stanie sprostać oczekiwaniom nowych mieszkańców, którym mieliśmy robić drogi, oświetlenie, a po wyjęciu nam z gminy elektrowni na te inwestycje nie będzie pieniędzy. Boją się także mieszkańcy tych wsi, które miałyby zostać przyłączone do Opola. Że staną się peryferyjnymi, zapomnianymi dzielnicami.
Waldemar Kampa, wójt Turawy: To, co w tej chwili ma dotknąć część gminy Turawa, to jest raczej przykład zwijania regionu. Kiedy w listopadzie 2002 roku zostałem wójtem, trwała akurat dyskusja, czy osiedle „Habitat”, dziś pod nazwą „Zawada”, ma zostać przyłączone do Opola. Ja ludzi przekonywałem, by zostali u mnie, mówiłem o możliwości upiększenia osiedla, ściągnięcia tu galerii handlowej. I tak się stało. Przy wielkich zresztą protestach i blokadach ze strony Opola, bo miasto robiło wszystko, by nie doszło do budowy na gruntach Turawy. Zrobiliśmy studium, plan miejscowy, uderzyłem do około setki firm z całej Polski. I centrum handlowe powstało. Tak samo zabiegałem o Ikeę, wyprosiłem zmianę decyzji, kiedy chciała się wycofać. Przypominam o tym, bo dziś słyszę, że ściągnięcie tych inwestorów to zasługa Opola. Mnie to boli, bo liczyłem na współpracę w ramach aglomeracji, a nie takie wrogie przejęcie, że miasto sobie teraz wejdzie do gmin na gotowe.
nto: Panowie prezydenci, dlaczego uznaliście, że formuła aglomeracji, o której mówi pani burmistrz i wójtowie, jest dla was niewystarczająca? Dlaczego zdecydowaliście się na wariant aneksji fragmentów gmin, który w oczywisty sposób oznacza konflikt z gminnymi partnerami?
Maciej Wujec: Państwo samorządowcy dobrze wiecie, że inwestowanie na terenie innych gmin jest, delikatnie mówiąc, problematyczne. Możemy w ramach aglomeracji mozolnie konsultować i negocjować wspólne działania, ale inwestycji praktycznie nie da się wspólnie prowadzić. Nie pod­ważając idei aglomeracji, swoboda i szybkość działania jednoznacznie każe się opowiedzieć po stronie włączenia strategicznych dla nas terenów do Opola. Tu naprawdę nie ma czasu, bo kolejni wielcy inwestorzy odpływają nam do innych miast. Nie tylko polskich, ale i czeskich, słowackich, węgierskich. Mamy w Opolu jeden z najlepszych w Polsce serwisów obsługi inwestora. Tylko nie mamy dużego, atrakcyjnego terenu, jaki ma dziś gmina Dąbrowa. Żeby osiągnąć wartość dodaną procesu powiększenia miasta, czyli pozyskać silnego inwestora, powinniśmy mieć teren pod Karczowem. Tam jest potencjał na tysiące miejsc pracy.
Arkadiusz Wiśniewski: Ja mógłbym nawet się nie spieszyć. Jestem młodym człowiekiem, wygodniej byłoby mi funkcjonować spokojnie, bez projektu powiększenia miasta i związanych z nim konfliktów. Albo liczyć na to, że otworzę ten temat w drugiej kadencji. Tylko że Opole tyle czasu nie ma. Za kilka lat skończy się perspektywa unijna 2020, zaraz skończą się strefy ekonomiczne i pojawi się pytanie: czy zrobiliśmy wszystko, by miasto i region rozwijać?

nto: Panie prezydencie, o ile temat terenów inwestycyjnych da się wytłumaczyć chęcią stworzenia wartości dodanej, o tyle temat Elektrowni Opole jest odbierany jako prosty skok na kasę…
Arkadiusz Wiśniewski: Rozumiem perspektywę sąsiadów z Dobrzenia Wielkiego, którzy tak mówią – „skok na kasę”. Tylko ja reprezentuję stolicę regionu. Dziś, kiedy mówimy o wydziale lekarskim na Uniwersytecie Opolskim, o hali lekkoatletycznej dla Politechniki Opolskiej, o nowych mostach, obwodnicy i wielu innych zadaniach miasta o charakterze regionalnym, to z czegoś musimy to wszystko sfinansować. Musimy budować mieszkania komunalne, żeby przyciągać tu młode rodziny z Nysy, Namysłowa - żeby nie wypływały nam do Wrocławia. Musimy z panem marszałkiem utrzymać opolskie instytucje kultury: teatry, muzea, filharmonię. I w tym kontekście proszę sobie odpowiedzieć na pytanie: czy pieniądze z Elektrowni Opole, za kilka lat jeszcze większe niż dziś, powinny pracować dla dobra jednej wiejskiej gminy, czy też lepiej te miliony podzielić także dla mieszkańców całego regionu, który już nam się rozjeżdża.
Janusz Słodczyk: Szefowie gmin mają dużo racji, mówiąc o tym, że w ramach aglomeracji można jeszcze wiele dobrych rzeczy zrobić. Tylko że rację mają też prezydenci: nie ma w tej chwili dogodnej formuły prawnej, by efektywnie zarządzać terenem aglomeracji. To jest związek gmin, te gminy mogą między sobą negocjować, ale on nie działa na zasadzie spójnego zarządzania i montażu finansowego. Nie ma np. czegoś takiego jak planowanie przestrzenne w skali aglomeracji. Każda z gmin robi swoje plany, a jak spojrzymy na całość, to mamy chaos. A przecież to jest wspólny obszar funkcjonalny, który powinien być planowany spójnie.
Kazimierz Szczygielski: Dziękuję redakcji nto za to spotkanie, bo możemy tu spokojnie wyłożyć wszystkie argumenty, a nie ma nic gorszego niż knucie za plecami. Zgadzam się z panami prezydentami, że nie mamy już czasu. Bo proszę zobaczyć, co robią Rzeszów czy Zielona Góra, czyli podobne do nas miasta średniej wielkości. I tak już wiele lat przespaliśmy. Opolu potrzeba decyzyjności, szybkiej ścieżki, montażu finansowego, a tego wszystkiego nie zagwarantuje aglomeracja. Plan prezydenta jest dla mnie racjonalny z punktu widzenia polityki regionalnej, choć boleję nad tym, że ktoś na tym w krótkiej perspektywie straci. Nad czym jeszcze ubolewam, także jako były poseł? Że nie uchwaliliśmy dobrego prawa, jakie np. jest w Niemczech, by aglomeracje mogły działać szybciej i efektywniej.

nto: Kiedy osiemnaście lat temu broniliśmy Opolszczyzny, odbywało się to pod hasłem, ukutym zresztą przy tym stole: „Brońmy swego, Opolskiego”. Teraz społeczność Dobrzenia Wielkiego zapożyczyła to hasło i woła: „Brońmy swego, gminnego”. Szanując, a nawet podziwiając rozmach tego gminnego ruchu oporu, widzę jednak zasadniczą różnicę: wtedy chodziło o szeroko rozumiane dobro wspólne, dziś – głównie o zachowanie poziomu życia w najbogatszej opolskiej gminie. Czy państwo, zwracam się do samorządowców spod Opola, jesteście w stanie spojrzeć na pomysł prezydenta, patrząc dalej niż granica własnych gmin?
Waldemar Kampa: Ja od dawna patrzę szerzej. Mając prawie dwa miliony podatku z centrum handlowego, podjąłem decyzję skanalizowania terenów wokół jezior turawskich, dla dobra całego regionu. I mam z czego spłacać kredyt. Za chwilę, kiedy Ikea zacznie budować obok Turawy Parku, tego podatku miałbym jeszcze więcej. Kiedy Opole zabierze mi te tereny, z czego będę spłacał dług? Jako jedna z czterech gmin w województwie nie mam hali sportowej. Dla dobra regionu rezygnowaliśmy z tej inwestycji, bo jeziora były dla regionu priorytetem. Jak my teraz wyglądamy przed ludźmi? Wyszliśmy na naiwnych…
Janusz Słodczyk: Pana wypowiedź jest o tyle ciekawa, że potwierdza pan, iż jako wójt Turawy planuje przestrzeń dla Opola. Bo i Turawa Park, i inwestycje wokół jeziora to są działania z myślą także o mieszkańcach Opola. Tymczasem to się administracyjnie rozjeżdża…
Waldemar Kampa: Szanuję was, profesorów, ale zawsze można znaleźć innych, którzy wykażą rację gmin…
Janusz Słodczyk: Szanowny panie, nigdy nie głosiłem poglądów na zamówienie. Jestem bardzo niezależny w swoich sądach. Każdy, kto funkcjonuje w Opolu, wie o tym doskonale. Ja się mogę mylić, ale to, co mówię, wynika zawsze z mojej najlepszej wiedzy. Dlatego mówię dziś jasno: Opole powinno się rozszerzyć. Ale to już wasza, samorządowców sprawa, na jakich warunkach i w jakiej atmosferze.
Róża Malik: W ostatnich dniach wytyka się różne niedoskonałości i ograniczenia samorządom wokół Opola, a warto uczciwie przyznać, że samo Opole przespało bardzo ważne momenty. Rozbudowywano wielkim kosztem krajową 45-kę, gdzie była świetna okazja, żeby Opole zyskało dostęp do autostrady. Ale nie przez jakieś dziury, jakieś wiochy, tylko porządną arterią z obwodnicami Źlinic, Boguszyc… W tej sprawie nikt w Opolu nie chciał mnie słuchać. A to było przede wszystkim w interesie Opola. Panie prezydencie, podpowiadam drugi ważny temat. Na terenie gminy Prószków jest 200 hektarów poligonu wojskowego. Pojechałam do Ministerstwa Obrony Narodowej sama, bo pana poprzednik nie chciał ze mną jechać. Tyle zwojowałam, że oni sobie zapisali, żeby się więcej działo na tym nieszczęsnym winow­skim poligonie, położonym niemal w centrum miasta. Dlaczego „Skorpion” nie pojedzie postrzelać pod Łambinowice, gdzie mają tereny. Bo jest absurdem, żeby prawie w sercu miasta był poligon, to jest marnowanie pięknego terenu.
nto: Fragment poligonu w Winowie już sprzedano pod budownictwo jednorodzinne.
Róża Malik: Proszę pana, zanim to się stało, u mnie ze stu generałów w tej sprawie było. Temat jest wielki, tylko nikt się za niego nie bierze. Zgadzam się z panami profesorami: powinniśmy razem siadać przy dużym stole i wspólnie omawiać plany zagospodarowania przestrzennego.
Janusz Słodczyk: Wspólnie z Opolem.
Róża Malik: Oczywiście. A te stare, dawno nieaktualne plany – wyrzucić, zaorać. I walczyć z takimi kuriozami jak poligon wojskowy niemal w centrum miasta. Jak najwięcej planów prorozwojowych. Mieszkaniowych i inwestycyjnych.
nto: Pan, zwracam się do wójta Dobrzenia Wielkiego, jest w najtrudniejszej sytuacji. Bo mieszkańcy oczekują teraz od pana twardej walki, a nie kompromisów z prezydentem i patrzenia na dobro regionu…
Henryk Wróbel: Przede wszystkim muszę zdementować: u mnie nie ma złotych chodników. Wydajemy pieniądze w sposób przemyślany. I to nie jest tak, że Dobrzeń jeździ do pracy do Opola. Bo Opole też jeździ do pracy do Dobrzenia, więc ta obwodnica Czarnowąs, o której pan prezydent ostatnio często mówi, że ją w pocie czoła finansuje dla mieszkańców naszej gminy, będzie służyć w dwie strony.
Arkadiusz Wiśniewski: Ale pańska gmina się nie dołożyła...
Henryk Wróbel: Bo nie było takiej propozycji! Zawsze można siąść i się dogadać. Jeśli chodzi o inwestowanie w przyszłość – myśmy inwestowali w drogi prowadzące do elektrowni, choć jej rozbudowa, jak pamiętamy, wcale nie była pewna. Przyjedźcie i zobaczcie, jak trudno się żyje obok tak gigantycznej inwestycji. Tam za chwilę będzie pracować na budowie trzy tysiące ludzi, ze wszystkimi konsekwencjami dla okolicy. To nie jest tak, że mieszkańcy Dobrzenia mają tylko profity z elektrowni. Są też koszty, ale Opole chce wejść na gotowe, jak już będzie po rozbudowie. I jeszcze jedno – z naszych obiektów, z naszej kultury czy sportu, korzysta wielu mieszkańców Opola. I my nigdy im niczego nie ograniczaliśmy.
Janusz Słodczyk: To świadczy tylko o tym, o czym już mówiłem: że jest ścisłe powiązanie funkcjonalne między Opolem a gminą Dobrzeń Wielki. Że to jest pod wieloma względami wspólna przestrzeń.
Arkadiusz Wiśniewski: Nie odbieram pani burmistrz i panom wójtom słuszności poglądów. Walczą o integralność swoich gmin, co rozumiem. Ale ja nie tylko mam pod zarządem swoją gminę, ale muszę jeszcze dbać o jej funkcję stolicy regionu. Tu zwykłe administrowanie nie wystarczy. Jak nie przyspieszymy, jak nie będziemy działać czasem nawet radykalnie, to stracimy w finale wszyscy. Bo spadek liczby mieszkańców Opola, spadek zamożności opolan, dotknie absolutnie każdego w regionie. A już zwłaszcza mieszkańców gmin doklejonych do Opola.

nto: Idąc na konflikt społeczny związany z powiększeniem Opola, będzie pan musiał za jakiś czas wykazać tę wartość dodaną. Ściągnięciem jednego czy drugiego inwestora, nowymi planami pod mieszkaniówkę, migracjami do miasta z Nysy czy Namysłowa. Za kilka lat będziecie pan z tego rozliczony…
Arkadiusz Wiśniewski: Mam tego świadomość. Dlatego nie chcę przespać tego czasu, szczególnie tego ostatniego poważnego rozdania unijnego. My mamy swoje pieniądze, w budżecie Opola jest aż 120 milionów na same inwestycje w przyszłym roku. To więcej niż łącznie wynoszą budżety czterech ościennych gmin. Jednak aby się dynamiczniej rozwijać, potrzebujemy więcej pieniędzy, choćby na wkłady własne do nowych projektów rozwojowych.
Janusz Słodczyk: Kierunek jest dobry, ale zastanówcie się jeszcze nad formułą tego włączenia. Bo może to być wrogie przejmowanie gmin po kawałku, jak w Rzeszowie, ale może to też być proces koncyliacyjny, jak w Zielonej Górze, z zapewnieniem nowym dzielnicom daleko idącej autonomii. Może to być wreszcie wchłonięcie całej gminy, co rząd nawet premiuje.
Arkadiusz Wiśniewski: Zgadza się, ale od razu wyjaśniam, co nam przyświecało, wybierając taki, a nie inny model integracji. Gdybyśmy wchłonęli np. całą gminę Dobrzeń Wielki, dostalibyśmy jeszcze bonus od państwa, w sumie około pięćdziesięciu milionów złotych. Dlaczego od razu tego nie planowaliśmy? Bo chcieliśmy połączyć aspiracje Opola z zachowaniem dalszego bytu i niezależności wszystkich ościennych gmin. Aby absolutnie dalej mogły samodzielnie działać, jako jednostki niezależne. Przecież nikt nie likwiduje gminy Dobrzeń Wielki. Wójt pozostanie wójtem.

nto: Wygląda to bardziej na ukłon w stronę aparatu urzędniczego gmin, a nie samych mieszkańców. Jako mieszkaniec Dobrzenia Wielkiego wolałbym już chyba całkowite wchłonięcie i ten bonus finansowy niż biedowanie bez elektrowni.
Arkadiusz Wiśniewski: Tylko że gmina Dobrzeń Wielki, bez tych kilku sołectw, które chcemy zintegrować z Opolem, to nadal byłaby bardzo duża gmina. Najludniejsza z tych pod Opolem.
Janusz Słodczyk: A może pan sobie wyobrazić dzielnicę Opola Dobrzeń Wielki, z bardzo dużą kompetencją i samodzielnością?
Arkadiusz Wiśniewski: Oczywiście, to jest kwestia do dyskusji, jesteśmy na nią otwarci. Mam świadomość, że myśmy naszym projektem włączyli teraz pewne przestrzenne myślenie. Kopnęliśmy wszystkich prądem. O to chodziło, żeby zacząć myśleć do przodu.
nto: Śmiały projekt prezydenta, ogłoszony na łamach naszej gazety, zantagonizował miasto z gminami. Co należy teraz zrobić, aby osiągając cel, jakim jest rozwój Opola, wyjść z tego procesu jak najmniej poobijanymi. Ocalić zaufanie społeczne, w Dobrzeniu Wielkim być może jego resztki…
Janusz Słodczyk: To oczywiście zależy od tego, jakich będziemy używali argumentów, sformułowań, na jakim poziomie będzie się toczyć dyskusja. Ale zgadzam się z prezydentem Wiśniewskim, że trzeba było tę debatę wywołać, bośmy w naszym regionie za długo przysypiali. Mnie zawsze brakowało u nas myślenia z rozmachem, długą perspektywą. A dziś to widzę w pomyśle prezydenta.
Henryk Wróbel: Mam wrażenie, że już wylaliśmy dziecko z kąpielą, już jesteśmy poobijani. Mimo to staram się, jak może państwo zauważyli, wypowiadać się tu spokojnie, raczej łagodzić nastroje. Proszę też o to zważenie racji moich mieszkańców. Wiem, że na fejsbuku czy na forach niektórzy przesadzają z atakami na prezydentów czy na Opole, ale to skutek zaskoczenia i szoku. Pomysł prezydenta ma rozmach, to fakt. Ale weźmy pod uwagę jedno: a co, jak to wszystko nie wyjdzie? Z czym my wtedy zostaniemy – z rozbitym kapitałem społecznym…
Maciej Wujec: A ja ponawiam prośbę, by popatrzeć na cel, jaki mamy do osiągnięcia. A jest nim nasza przyszłość: nowi inwestorzy, nowi mieszkańcy, silniejsza politechnika i uniwersytet, innowacje… Żeby te nowe fundusze, które w mieście się pojawią, służyły budowie lepszej przyszłości Opola i ościennych gmin również.
Róża Malik: Na pewno powinniśmy myśleć o przyszłości. Nasza dzisiejsza debata okazała się wartością. Gdybyśmy mogli w taki sposób porozmawiać z prezydentem wcześniej, nie byłoby tych dziwnych zarzutów: „kto z kim i u kogo w kieszeni”. A dys­kusja o przyszłości regionu jest niezbędna. Przy innej okazji powiedziałam panu prezydentowi, że mu się nie dziwię, że próbuje przeciwdziałać zapaści miasta. Zawsze będę twierdzić, że w naszym województwie brakuje strategicznego myślenia. Ja sobie wyobrażałam, że u marszałka wisi taka wielka mapa województwa i on codziennie na nią patrzy i kombinuje – jak by tu ulepszyć komunikację, jak by tu podłączyć Opole do autostrady. Chciałabym, aby tak kiedyś było.
Kazimierz Szczygielski: Dowódca nigdy nie zsiada z konia, więc niech pan, panie prezydencie, też nie zsiada. Mamy do wykonania potężną robotę. Jeśli prezydentowi się uda, to i gmina pana Waldemara Kampy skorzysta, bo więcej ludzi będzie nad jeziorami inwestować i wypoczywać. Mam też prośbę do wszystkich stron konfliktu: nie używajmy języka nienawiści. Bo ja mogę się z panią Różą Malik pokłócić, ona może powiedzieć: Szczygielski, źle myślisz, masz głupi pomysł. Ale fatalnie jest, kiedy lecą pomówienia, że ktoś coś robi nieszczerze, za pieniądze. A jeszcze gorsze jest rozpętywanie waśni narodowych – przed tym spróbujmy się uchronić.
Arkadiusz Wiśniewski: Co to znaczy być liderem? To znaczy, że czasem wszyscy cię noszą na rękach i rozwijają przed tobą czerwony dywan, ale czasem też trzeba podejmować bardzo trudne decyzje. I ja stanąłem przed taką decyzją. Musiałem sobie odpowiedzieć na pytanie: czy idę w ten projekt, wiedząc, że będzie ostry konflikt, ale po wszystkim mam satysfakcję, że coś ważnego dla miasta i regionu zrobiłem. Czy też przestraszyć się i machnąć ręką – a po co mi kłopoty… Uważam, że decyzja, którą podjąłem, choć niesie też pewne negatywne skutki i emocje, jest słuszna. I mieszkańcy tych sołectw, które chcemy zintegrować, przekonają się o tym. Bo dziś wmawia się im, że po integracji z Opolem zwiniemy asfalt, wykręcimy lampy i przeniesiemy to wszystko do centrum. Otóż my będziemy inwestować, rozwijać te nowe obszary. Opole to nie jest biedna, czarna dziura, otoczona wspaniałymi i bogatymi gminami. Nasz budżet to dziś siedemset milionów. Budżet Prószkowa - niecałe 30. Tyle u nas zarabia ECO w ciągu roku. A spółek mamy więcej. Korzystając z okazji, zapraszam wszystkich mieszkańców Opola i ościennych gmin na piękny Jarmark Bożonarodzeniowy na Rynku. Po raz pierwszy w godnej oprawie i z wielkim lodowiskiem. Zapraszam na sylwestra i na koncert Wilków. Wielu z tych, którzy dziś mnie bezpardonowo atakują, może się nawet zdziwić, że w Opolu, poza zwijaniem asfaltu, coś się jeszcze ciekawego dzieje.

nto: Dziękuję za rozmowę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska