Wróg naszej wątroby

Fot. Daniel Polak
- Chodziłem od lekarza do lekarza, a oni nie wiedzieli, co mi jest. W końcu wiedzy o HCV zacząłem szukać na własną rękę - mówi Zbigniew Kostrzewski.
- Chodziłem od lekarza do lekarza, a oni nie wiedzieli, co mi jest. W końcu wiedzy o HCV zacząłem szukać na własną rękę - mówi Zbigniew Kostrzewski. Fot. Daniel Polak
W Polsce żyje 730 tys. osób zakażonych wirusem HCV. Większość z nich o tym nie wie.

Ekspert

Ekspert

Wiesława Błudzin, ordynator oddziału zakaźnego Szpitala Wojewódzkiego w Opolu:
- Leczenie WZW typu C trwa zwykle 48 tygodni - poprzez podawanie interferonu oraz rybawiryny. Poprzedzają je wieloetapowe badania, wirus ten ma 6 genotypów i trzeba np. określić jego rodzaj oraz poziom w organizmie. Leczenie jest żmudne, daje objawy uboczne i wywołuje złe samopoczucie. Wymaga ogromnej dyscypliny i wytrwałości od pacjenta. Trzeba umieć przez to przejść i niestety, czasem ktoś musi przerwać kurację. Dlatego ustalenie listy osób do leczenia wymaga ogromnej rozwagi - nie tylko z przyczyn finansowych.

Zbigniew Kostrzewski, 59 lat, mieszkaniec Kędzierzyna-Koźla, poczuł się źle 7 lat temu. Początkowo wyglądało na to, że dopadła go grypa. Ale mimo leczenia złe samopoczucie nie mijało.
- Chodziłem od lekarza do lekarza, ale oni nie wiedzieli, co mi jest - opowiada pan Zbigniew. - Dopiero jeden z nich zlecił wykonanie u mnie próby wątrobowej oraz badanie krwi w kierunku przeciwciał anty HCV. Wyszło, że mam wirusa. Nie dostałem jednak skierowania do specjalisty. Wszyscy lekarze mówili mi, że z tym wirusem można żyć. Otrzymałem jedynie receptę na zastrzyki wzmacniające. Pracowałem, nie mogłem sobie pozwolić na chorobowe. Tak minęło kilka lat. Aż w końcu zacząłem grzebać w internecie, żeby się dowiedzieć czegoś więcej o tym wirusie. I... się przeraziłem.
Przed wirusem wywołującym zapalenie wątroby typu C trudno się obronić, gdyż nie wynaleziono dotąd na niego szczepionki. Nie przeprowadza się też w kraju żadnych badań na szerszą skalę, aby ocenić, ile faktycznie osób go ma. Wynika to zapewne z tego, że wtedy wszystkim należałoby zapewnić leczenie, które jest kosztowne. Poza tym wiedza, jaką dysponuje służba zdrowia na temat HCV, jest ciągle niewystarczająca.
Do szukania wiedzy o chorobie na własną rękę zmusiła pana Zbigniewa konieczność - czuł, że stan jego zdrowia się pogarsza.
- Jestem stale zmęczony i śpiący - wyznaje. - Co trzy-cztery godziny muszę się położyć i odpocząć. Dobrze, że jestem już na zasiłku przedemerytalnym. Mam kłopoty z koncentracją, ze skupieniem uwagi na czymkolwiek. W ustach czuję ciągle metaliczny smak, coraz częściej dokucza mi wątroba, jak coś zjem.
Dopiero niedawno trafił wreszcie w ręce specjalisty chorób zakaźnych, który potraktował go "poważnie". Część potrzebnych badań ma już za sobą, a kolejne czekają go 14 grudnia.

Ważne

Ważne

Drogi zakażenia

podczas zabiegów chirurgicznych, badań endoskopowych itp. - na skutek uszkodzenia ciągłości skóry
u dentysty, w trakcie robienia zastrzyku - jeśli sprzęt nie jest jednorazowy
jeśli podają ci niezbadaną krew
podczas wstrzykiwania narkotyku
w drodze kontaktów seksualnych

Objawy zakażenia

bóle mięśni i stawów jak przy grypie
zmęczenie, osłabienie, apatia.

Stowarzyszenie
Aby skontaktować się ze stowarzyszeniem, trzeba wejść na stronę internetową www.prometeusze.pl (gdzie jest czynna m.in. lista dyskusyjna). Telefon komórkowy do prezesa: 602 172 907.

Wtedy się okaże, czy zostanie zakwalifikowany na leczenie. Pan Zbigniew ma nadzieję, że nie jest za późno.
- Zanim naukowcy nazwali wirusa wątroby typu C, mówiono o nim: nie A, nie B - wyjaśnia Wiesława Błudzin, ordynator oddziału chorób zakaźnych Szpitala Wojewódzkiego w Opolu. - Wiadomo o nim więcej dopiero od kilkunastu lat. Niestety, wirus ten jest bardzo podstępny, gdyż proces zapalny wątroby toczy się długo i nie daje żadnych objawów. Może to trwać 10-15 lat, aż u części zakażonych ten stan przechodzi w marskość wątroby. A w pewnym procencie przypadków - w raka tego narządu.

Nieraz wirus HCV jest wykrywany przypadkowo np. przy leczeniu kogoś na inną chorobę. Najczęściej jednak dzieje się to w przypadku honorowych dawców krwi - przy okazji rutynowych badań krwi, jakim muszą się systematycznie poddawać.
Wirus HCV pozostawał ciągle tematem tabu, aż dopiero od niedawna zaczęło być o nim głośno. Stało się to za sprawą "Prometeuszy" - stowarzyszenia skupiającego osoby zakażone. Telewizja TVN poświęciła im dwa programy. W jednym wystąpił Zbigniew Kostrzewski z Kędzierzyna-Koźla, który nie obawiał się pokazać swojej twarzy. Nie wszyscy zakażeni mają jednak tyle odwagi. Obawiają się dyskryminacji środowiska.
Należy do nich 50-letni Wiesław z Opola, który został zakażony 10 lat temu.
- Prawdopodobnie stało się to w szpitalu, w którym byłem operowany - opowiada pan Wiesław, pragnący zachować w tajemnicy swoje nazwisko. - Najpierw leczono mnie na wrzody, które też miałem. Aż nagle pewien młody lekarz z opolskiej przyszpitalnej przychodni uznał, że trzeba mnie przebadać pod kątem HCV. Ale co z tego, że go u mnie stwierdzono, skoro w ślad za tym nie poszło konkretne leczenie. Nie zaproponowano mi żadnego leku, a pewien specjalista, do którego w końcu trafiłem, tylko poklepał mnie po ramieniu i oznajmił: nic panu nie będzie. Tymczasem wyniki biopsji wskazywały, że jest coraz gorzej.
Pan Wiesław, chociaż został zakażony nie z własnej winy, przeszedł ostracyzm. Po stwierdzeniu u niego wirusa pojawiły się w domu służby sanitarne, a potem - nie wiedzieć skąd - o jego problemie wiedziała cała okolica.
- Znajomi, sąsiedzi odsunęli się ode mnie - opowiada mężczyzna. - A nawet zabronili swoim dzieciom bawić się z moimi dziećmi. Nasze życie rodzinne stało się koszmarem. Praktycznie pożycia seksualnego nie ma. Czuję się odrzucony. Załamałem się kompletnie. Uporczywie odmawiano mi leczenia, chociaż w internecie wyczytałem, że są już nowoczesne leki na wirusowe zapalenie wątroby typu C.
Przez ostatnie trzy lata pan Wiesław nie był u żadnego lekarza, bo już nie wierzył, że ktoś mu zechce pomóc.
- Wreszcie się przemogłem i zgłosiłem się ponownie na oddział zakaźny Szpitala Wojewódzkiego w Opolu, bo chce się ratować - podkreśla mężczyzna. - Jest nowa pani ordynator, która wysłuchała mnie życzliwie i zapoznała się z moją historią. Zostałem umieszczony na liście osób do leczenia, co podniosło mnie na duchu. Muszę jednak najpierw powtórzyć pewne badania, bo podobno wirus gdzieś się w moim organizmie zaczaił, a diagnostyka musi być bardzo dokładna.

Są takie województwa w Polsce, gdzie w kolejce na leczenie WZW typu C czeka po kilkaset osób, a pieniędzy na terapię jest dla kilkunastu (jedna kuracja kosztuje ok. 40 tys. zł). Wielu z nich na swoją kolej się nie doczeka, bo wirus zdąży wcześniej dokonać spustoszenia w wątrobie. Podobno w naszym województwie sytuacja pod tym względem jest najlepsza, gdyż w trakcie leczenia jest 45 osób, a w kolejce czeka 17. To jednak nie powinno nikogo uspokajać, bo dla każdego z nich to jest być lub nie być.
- Ustaliliśmy, że pacjenci z tej siedemnastki, którzy mają wykonane niezbędne badania i muszą jak najszybciej zostać objęci leczeniem, zostaną do niego w najbliższym czasie włączeni - zapewnia Kazimierz Łukawiecki, dyrektor opolskiego oddziału NFZ. - My też nie dysponujemy nadmiarem pieniędzy, ale zrobimy, co się da.
Z danych Państwowego Zakładu Higieny wynika, że do zakażeń wirusem HCV dochodzi najczęściej w placówkach opieki zdrowotnej (80 proc. przypadków). Od listopada tego roku w ramach społecznej kampanii edukacyjnej "HCV można pokonać" rozpoczął się specjalny program szkoleń dla personelu medycznego. Uwzględniono w nim 5 województw - w tym Opolszczyznę. Istnieje więc szansa, że u nas wirus HCV przestanie być tabu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska