Z nim świat był lepszy

Fot. Witold Chojnacki
- Ja go znałem, służyłem razem z nim do mszy świętej w Wadowicach. On był wtedy młodym księdzem, a ja ministrantem.
- Ja go znałem, służyłem razem z nim do mszy świętej w Wadowicach. On był wtedy młodym księdzem, a ja ministrantem. Fot. Witold Chojnacki
Papież nawet biednego chorego Murzynka ucałował, widziałem to w telewizji, aż się przez moment bałem, czy się jakimś tyfusem nie zarazi. To tak, jakby mnie przytulił i ucałował...

On jeden nas kochał - mówią zgodnie bezdomni z Miejskiego Ośrodka Pomocy Osobom Bezdomnym i Uzależnionym w Opolu. - On nie gardził biedą, ale biednych rozumiał jak mało kto. Nikogo nie potępiał. Złe wybaczał. Pomagał ludziom na życiowym zakręcie. Takim jak my... - powtarzają jeden przez drugiego.
- To był idol świata, i tyle. Super człowiek - podkreśla Tadeusz Ryłko, od 30 lat bezdomny. - Jak usłyszałem w radiu, że umarł, to całą noc nie spałem, a potem cały dzień chodziłem jak otępiały. - Ja go znałem! Służyłem razem z nim do mszy świętej w Wadowicach. On był wtedy młodym księdzem, a ja ministrantem...
- Tak to się ludzkie losy różnie toczą. On wylądował na tronie w stolicy świętego Piotra, a ja pod chmurką... - dodaje po chwili zadumy.
Mieszkańców noclegowni łączy jedno: w którymś momencie źle pokierowali swoim życiem. Potracili rodziny, mieszkania, nie mają pracy. Czy zawdzięczają to alkoholowi? Nie wszyscy, ale alkohol jest jedną z przyczyn. Wszyscy jako główny powód bezdomności wymieniają własną głupotę. I wszyscy - to największe zaskoczenie - dobrze znają biografię Jana Pawła II, pamiętają, co do nich mówił. Niektórzy zetknęli się z nim osobiście. To było w lepszych czasach...

"Musicie być mocni"

- Ojca Świętego to widziałem o, tak jak panią teraz, ze trzy metry nas dzieliły - wspomina trzydziestokilkuletni Grzegorz Grabowski, od półtora miesiąca mieszkający w noclegowni dla bezdomnych. - Tyle że on jechał wtedy swoim papamobile. To było w czasach, jak pracowałem na kolei i raz w roku przysługiwał mi darmowy bilet. Zwiedziłem pół Europy, a raz wybrałem się w podróż do Rzymu, byłem na audiencji u Ojca Świętego.
To był 1992 rok, papież był w sile wieku. Takim pozostał w pamięci Grzegorza.
- Na spotkanie Ojca Świętego z młodzieżą w Lednicy też pojechałem. To była niesamowita pielgrzymka. Pamiętam, jak Ojciec Święty mówił "młodzieży świata, bądźcie silni w jedności", czy jakoś tak. Ojciec Święty był dla mnie autorytetem i pozostanie nim na zawsze, bo tylko jego ciało odeszło, a dusza wciąż istnieje...
Gdy w nocy z soboty na niedzielę "zetka" podała informację o śmierci papieża (telewizora w pokoju nie ma), Grzegorz się rozpłakał i nie wstydzi się tych łez. Świeczkę też zapalił, bo wie, że Ojciec Święty go kochał, tak jak kochał wszystkich biednych. I powziął postanowienie (jakie dokładnie - nie zdradzi), by już nie być biednym, by odmienić swoje życie. "Musicie być mocni, musicie być wierni..." Słowa papieża dodadzą mu sił.
"Zobaczyć w drugim
człowieku człowieka"
Władek S., pseudonim "Felix Mc Mad" z Opola (bezdomny od stycznia), nie pamięta, czy dokładnie tak brzmiały słowa Ojca Świętego, ale on tak je zapamiętał. "Zobaczyć w drugim człowieku człowieka".
- Żaden człowiek nie jest gorszy ani lepszy, bez względu na rasę i na stan majątkowy, to główne przesłanie Ojca Świętego. Ja pracowałem kiedyś jako ratownik medyczny i każdemu starałem się pomóc, bo w każdym widziałem człowieka, tak jak mówił papież...
- A czy inni widzieli człowieka w panu?
Chwila milczenia, potem ciężkie westchnienie.
- Byli tacy, którzy mi pomogli, to najważniejsze. Innych nie chcę oceniać - mówi Władek S., 50-latek "na największym życiowym zakręcie".
"Pożegnałeś, chciałeś, to Twoje odejście (...) Ja spotkam... Przywitaj. Przygotuj mi miejsce" - to fragmenty wiersza Władka, dedykowane Ojcu Świętemu. Na papier przelał ból po stracie swego własnego ojca, który odszedł dwa lata temu. Teraz przeżywa podobną stratę.
- Ojciec Święty towarzyszył mi przez pół życia i jest mi szczególnie bliski, bo urodził się dokładnie w tym samym dniu co ja, 18 maja - mówi Władek. - Raz miałem okazję uczestniczyć w spotkaniu z nim, tylko że ja byłem wtedy... przebrany za ojca Paulina, a pod habitem miałem schowaną "tetetkę" (pistolet). Byłem w wojsku, zabezpieczałem pielgrzymkę Jana Pawła II do Częstochowy w 1979 roku. Widziałem go wtedy z bliska.
Gdyby ludzie chcieli słuchać tego, co mówił do nich Ojciec Święty, świat byłby lepszy, ale Władek nie wierzy, że tak się stanie. - Odszedł mój wielki autorytet - mówi ze smutkiem.

"Przez pracę człowiek uczestniczy w dziele
stworzenia"

Ryszard Gajda z Opola bardzo chciałby uczestniczyć w tym dziele, ale pracy znaleźć nie może. Ma 55 lat i 33-letnie doświadczenie za kierownicą, jednak nie przydało się ono nawet wtedy, gdy starał się o pracę przy rozwożeniu gazet. Za stary - usłyszał.
Zawodowy wojskowy, zbyt często wyjeżdżał. Przegrał rodzinę. Żona po 23 latach małżeństwa spakowała się i wyprowadziła, dzieci są daleko. Został sam, od 16 lat nie ma gdzie mieszkać.
- To jest błędne koło, bo póki nie znajdę pracy, nie będę miał mieszkania, a jak ktoś jest bezdomny, to ciężko znaleźć mu pracę - mówi zrezygnowanym tonem pan Ryszard. Ożywia się za to, gdy mowa o Ojcu Świętym.
- Kochałem go za to, że był taki bezpośredni, z każdym się przywitał, nawet schorowane dziecko z Afryki wziął na ręce, przytulił i ucałował. Nieraz się bałem, że on może się jakimś tyfusem albo żółtaczką zarazić, ale Bóg nad nim czuwał. To dlatego, że on kochał takich ludzi jak my. Człowiek autentycznie się cieszył, jak widział, że on tych biednych przytula, bo to tak, jakby mnie przytulał...
Pan Ryszard nadal nie potrafi uwierzyć w śmierć ukochanego Ojca (przeżyłem szok - mówi). Ciągle wydaje mu się, że on tylko zasnął na chwilkę, że za chwilę wstanie i będzie jak dawniej. Będzie uczył ludzi, jak żyć. - Mnie nauczył, że ludzie mają być bliźnimi i mają sobie pomagać.

"Nie lękajcie się"

- Pobłądziłem w życiu - wzdycha Tadeusz Ryłko (66 lat). - Wszystko było, i alkohol, i zły tryb życia, i naiwność. Jak miałem 16-17 lat, to byłem mistrzem i wicemistrzem Polski w tenisie stołowym. Poklepywali mnie po plecach, chwalili, częstowali. No i tak poszło...
- Ja pochodzę z takiej wioski Kęty, 9 kilometrów od Wadowic. Mamusia mnie nauczyła różnych modlitw, całą mszę świętą znam na pamięć, przez 3 lata ministrantem byłem, z naszym kochanym Ojcem Świętym przy jednym ołtarzu służyłem - wylicza. - Co tu mówić, źle sobie ułożyłem życie. Ale za Ojca Świętego codziennie się modlę.
Pan Tadeusz wprawdzie od 30 lat nie ma własnego domu, za to od ponad 20 lat, gdziekolwiek trafi, zawsze jest przy nim papież. Bezdomny wyciąga z kieszeni portfel, w nim pełno świstków, poskładanych papierków oraz dwa obrazki. Na jednym Matka Boska, na drugim uśmiechnięty Ojciec Święty w białej mitrze, tuż po tym, jak wybrano go na tron w Stolicy Piotrowej.
- Ja nie byłem wtedy zaskoczony nic, a nic, bo już jako dziecko wiedziałem, że to wielki człowiek i wysoko zajdzie. Jakby istniało jakieś jeszcze wyższe stanowisko, to też jego by wybrali. Dla mnie jest to wzór człowieka - mówi pan Tadek. - Nie zwracał uwagi, czy ktoś go kochał, czy nie. On kochał wszystkich.
"Nie lękajcie się". Te słowa Ojca Świętego pan Ryłko zapamiętał szczególnie. Rozumie je w ten sposób: że mamy się niczego nie obawiać i że dobro zawsze ma być dobrem.
- Gdyby tylko ktoś mnie zabrał ze sobą, to mówię pani, że trzy dni o głodzie bym jechał do Rzymu, żeby tylko GO pożegnać . Nawet jakbym go tylko w telewizorze zobaczył, czułbym się lepiej, będąc blisko - wzdycha. - A tak została pustka.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska