Zapłać i giń

Joanna Jakubowska
Aparat skarbowy winien jest bezrobocia i fatalnego stanu gospodarki - twierdzą przedsiębiorcy. Ich zdaniem fiskus krzywdzi podatników, doprowadzając do bankructwa tysiące firm.

Andrzej Cieślik, brzeski przedsiębiorca, po dwóch latach zmagania się z fiskusem założył w 2000 roku Stowarzyszenie Osób Poszkodowanych przez Organy Administracji Państwowej. Dziś liczy ono kilkaset firm z całej Polski, a sam Cieślik posiadł tak obszerną wiedzę o meandrach polskiego prawa podatkowego, że bez trudu zdobył niedawno szlify doradcy podatkowego, zdając wzorowo bardzo trudny egzamin państwowy.
Z wyliczeń Cieślika wynika, że urzędnicy skarbowi na skutek bezprawnych lub wadliwych decyzji likwidują co roku w Polsce 100 tysięcy miejsc pracy. A to, że aparat skarbowy myli się na niekorzyść podatnika, nie jest tezą opartą na narzekaniach ludzi, którzy nie lubią płacić podatków, lecz opiera się na danych Naczelnego Sądu Administracyjnego: w 2002 roku do NSA wpłynęło 67,5 tys. skarg na działania urzędników (wynik za trzy kwartały), z czego 29,5 proc. spraw NSA uznał za zasadne.
Egzekucje wykonywane na podstawie błędnych decyzji prowadzą firmy prosto do plajty, a w najlepszym razie do olbrzymich strat finansowych. Urzędnik nie odpowiada za nic.
Izba Skarbowa w Opolu lokuje się na trzecim miejscu w Polsce pod względem odsetka wadliwych decyzji, uchylonych przez Naczelny Sąd Administracyjny (38,2 proc.). Dla porównania: w Polsce średni wskaźnik uchylonych przez NSA decyzji w 2002 roku wyniósł 29,5 proc.
- 40 procent złych decyzji to jest skandal - mówi Andrzej Cieślik. - Taka statystyka oznacza, że w opolskiej izbie nie respektuje się w ogóle zasad prowadzenia postępowania administracyjnego albo że urzędnicy kompletnie nie znają prawa. Proszę mi podać przykład jakiejkolwiek działalności, w której popełnia się 40 procent błędów skutkujących setkami milionów złotych strat dla Skarbu Państwa i dostaje się za to premię!
Według Cieślika statystyka nie pokazuje prawdziwej skali krzywdy podatników, bo drobni przedsiębiorcy w ogóle nie odwołują się od decyzji skarbówki. Nie robią tego, bo boją się szykan urzędników. Podatnicy nie podważają decyzji aparatu nawet wtedy, gdy jego decyzje są ewidentnie bezprawne. Wolą zapłacić niesłuszny podatek i mieć spokój, bo wiedzą z doświadczenia, że z aparatem lepiej nie zadzierać.
Władza absolutna
Odwołanie się od decyzji aparatu do NSA jest jedynym orężem podatnika wobec potężnego i wszechwładnego fiskusa. Niestety, zanim wyrok zapadnie, podatnik musi i tak zapłacić niesłusznie naliczoną należność, odsetki oraz ponieść koszty sądowe. To nie koniec: przy dużych zaległościach dochodzi do zablokowania nie tylko kont bankowych, lecz także zajęcia majątku (nieruchomości, samochodów itd.). To uniemożliwia prowadzenie dalszej działalności i w konsekwencji prowadzi do likwidacji firmy.
Strach podatników jest uzasadniony, bo żaden organ w Polsce, poza aparatem skarbowym, nie ma w ręku równocześnie władzy wykonawczej i sądowniczej: urząd skarbowy to władza wykonawcza, przy czym posiada uprawnienia do interpretowania ordynacji podatkowej i konfiskaty majątku osoby podejrzanej bez wyroku sądu. Kłóci się to z zasadą państwa prawa, która wprowadza rozdział władzy sądowniczej od wykonawczej. Skumulowanie w jednym organie państwa nieograniczonej wręcz władzy musi prowadzić do nadużyć i patologii.
W ciągu dziewięciu miesięcy 2002 roku urzędy skarbowe musiały z powodu pomyłek oddać skrzywdzonym podatnikom 300 mln zł samych odsetek. Żadnemu urzędnikowi włos z głowy nie spadł.
- To już nie są psy, które pilnują stada, tylko żarłoczne wilki, które tylko czyhają na błąd podatnika - mówi o urzędnikach skarbowych Władysław L. Nazarczuk, prezes spółki Art. Glas Plus.
W 1996 roku na skutek wadliwej decyzji urzędnika (który uznał za konieczne wyrzucenie z kosztów uzyskania przychodu wartość zakupu towaru) firma Nazarczuka o mały włos nie padła. Nadludzkim wysiłkiem, cudem niemal - mówi przedsiębiorca - udało się zawiesić egzekucję. Ponowna, bardzo dokładna kontrola wykazała, że Nazarczuk nie był nic winien Skarbowi Państwa.

Przyjrzę się tym przypadkom
Elżbieta Rutkowska, wojewoda opolski:
- Odsetek uchylonych decyzji opolskiej izby skarbowej przez NSA jest rzeczywiście bardzo wysoki i świadczy o dalece niedobrej interpretacji przepisów na niekorzyść podatników. Nie mogę jednak potwierdzić ani zaprzeczyć tezie, że aparat skarbowy niszczy gospodarkę. Trzeba mówić o faktach, a fakty są takie, że sąd uchylił dużą część decyzji naszej izby. Natomiast intrygująca jest dla mnie informacja, że przedsiębiorcy przenoszą swoje firmy do sąsiednich województw, w których skarbówka łagodniej obchodzi się z podatnikami. Jeżeli to by się potwierdziło, jestem gotowa przyjrzeć się dokładniej takim przypadkom, jeśli będą solidnie udokumentowane.

Mimo to skutki tej decyzji były fatalne dla przedsiębiorstwa: konta spółki zostały zablokowane, kontrahenci i dostawcy odwrócili się od Nazarczuka, właściciel stracił wiele intratnych kontraktów. Strata, jaką poniósł, jest niewymierna, a jej skutki są odczuwalne do dziś. Aparat zwrócił przedsiębiorcy bezzasadnie zarekwirowane pieniądze, ale pomniejszone o koszty egzekucji, które - jak mówi prawo - są niezwracalne.
- W tej chwili urzędnicy określają zaległości podatkowe nie z powodu wykazanych błędów rzeczowych, tylko uchybień formalnoprawnych. Wystarczy, że w dokumencie brakuje przecinka, adresu, daty, itp. i to już staje się podstawą do ustalenia zaległości - opowiada Cieślik. - W takiej sytuacji nawet jeżeli podatnik złoży skargę do NSA, to wcale nie oznacza, że on wygrał z aparatem. NSA nie zmienia decyzji, tylko sprawdza, czy izba naruszyła procedurę, np. czy nie uwzględniła wszystkich dowodów, albo we właściwym czasie nie powiadomiła o czymś podatnika. Jeżeli ktoś się cieszy, że NSA uchylił decyzję i że zaraz nastąpi umorzenie zaległości, to cieszy się przedwcześnie. Izba wyda zaraz drugą decyzję już bez tych drobnych uchybień i podatnik będzie nadal w punkcie wyjścia. Sprawy ciągną się latami i niejedna sprawa w toku ulegała przedawnieniu. Dopiero w tym roku przepisy zmieniły się na tyle, że wniesienie skargi do NSA przerywa przedawnienie.
Te same przepisy inaczej rozumiane
Nierówna walka obywateli z fiskusem przejawia się w tym, że cokolwiek by podatnik zrobił, to i tak urząd może mu postawić dowolny zarzut, bo te same przepisy są inaczej interpretowane przez urzędy skarbowe, inaczej przez izby, inaczej przez resort finansów, a jeszcze inaczej przez NSA.
O tym, że w skarbówce decyzje są oparte na zasadzie uznaniowości, świadczą dane NSA: odsetek skarg uznanych za zasadne np. w Rzeszowie wynosi 45,2 proc., a w Zielonej Górze 16,6 proc. Skąd biorą się takie różnice, skoro w całej Polsce obowiązuje jednakowe prawo? Przedsiębiorcy nie mają wątpliwości: nie prawo jest punktem odniesienia, tylko urzędnik. Na "fiskalnej" mapie Polski są czarne i jasne plamy. Dlatego coraz częściej przedsiębiorcy przenoszą swoje firmy z regionów, w których czują się prześladowani przez, aparat, do województw ościennych, w których mogą liczyć przynajmniej na to, że spotkają się z urzędnikami lepiej znającymi prawo i popełniającymi mniej błędów.
Taką decyzję podjął opolanin Ryszard K., właściciel dobrze prosperującej firmy. Prosperującej aż do momentu, w którym zaczęły prześwietlać go urzędniczki Urzędu Kontroli Skarbowej. W 2001 roku zrobiły mu kontrolę. W jej efekcie wyliczyły mu zaległość w wysokości ponad 6 mln zł, z czego 4 mln stanowiły same odsetki. 95 proc. całości to był zaległy VAT z nieistniejących faktur z 1997 roku, których podatnik nie odtworzył po powodzi. Kontrolerki pominęły fakt, że tzw. ustawy okołopowodziowe, które weszły w życie w 1998 roku, zwalniały podatników poszkodowanych przez kataklizm z obowiązku posiadania dokumentacji księgowej. Przedsiębiorca jest przekonany, że urzędniczki działały z rozmysłem, bo kiedy powołał się na ustawy z 1998 roku, panie odpowiedziały mu, że obowiązują je... inne przepisy. Opolanin zaskarżył tę decyzję, sprawa znalazła się w sądzie, ale w międzyczasie opolski biznesmen stał się biznesmenem górnośląskim. Przeniósł siedzibę swojej świetnie prosperującej firmy do Katowic i teraz tam płaci podatki, choć nadal mieszka w Opolu. Na tej przeprowadzce stracił nie tylko region i gmina. Ryszard K. oczekuje teraz od Skarbu Państwa zwrotu kosztów procesowych, kosztów zatrudnienia pełnomocnika oraz odsetek od zapłaconej niesłusznie należności. Podatnik jest pewien, że urzędniczki świadomie złamały prawo.
Dlaczego omijają
nas inwestorzy
Takie działania mają bezpośredni wpływ na stan gospodarki i rozwój regionów. Andrzej Cieślik dostrzega ścisłą zależność pomiędzy wielkością inwestycji na Opolszczyźnie a restrykcyjnością działań lokalnego aparatu skarbowego.
- Postępowanie urzędników ma odzwierciedlenie w poziomie inwestycji - twierdzi Cieślik. - Jako region jesteśmy pod tym względem na drugim miejscu od końca. Mam stałe kontakty z firmami zagranicznymi. Wiele z nich inwestowało w Polsce, szczególnie za rządów premier Suchockiej. Wszystko było świetnie, dopóki nie zaczęły ich kontrolować urzędy. Oni twierdzą, że u nas nie ma prawa, tylko busz. W Niemczech nie do pomyślenia jest, żeby jeden urzędnik powiedział podatnikowi, że wszystkie sprawy ma w porządku, a za trzy lata przyszedł drugi i stwierdził, że jest odwrotnie. Gdy pytam Niemców, dlaczego nie inwestują na Opolszczyźnie, przecież tu jest mniejszość niemiecka, łatwiej się dogadać, nawiązać kontakt, to oni na to: wszędzie, tylko nie na Opolszczyźnie, bo tu są największe problemy z podatkami.
Ludzie zrzeszeni w brzeskim stowarzyszeniu (kilkaset firm z całej Polski) twierdzą, że rząd nie może dłużej nie dostrzegać związku między szkodliwą działalnością aparatu skarbowego a stanem gospodarki. Bezrobocie w Polsce zbliża się do 20 procent, a firmy w świetle prawa są likwidowane z powodu widzimisię urzędników. Nikt przy tym nie podważa konieczności płacenia podatków, ale musi być przy tym spełniony jeden podstawowy warunek: aparat musi działać zgodnie z prawem.
- Łamana jest podstawowa zasada zaufania do państwa prawa: jeżeli urzędnik wprowadził kogoś w błąd albo gdy podatnik kierował się w swoim postępowaniu oficjalną interpretacją resortu finansów, a potem to podważono, to nie tylko powinno się mu umorzyć odsetki za zwłokę od niesłusznie wyliczonej zaległości, ale powinno się automatycznie umorzyć całą zaległość - twierdzi anonimowy przedsiębiorca. - Gwałcona jest przy tym zasada, że wszelkie wątpliwości winny być rozstrzygane na korzyść strony. Jeśliby te dwie zasady respektowano, to odsetek uchylonych decyzji organów skarbowych wynosiłby 2 procent, a nie 40!
Premia od efektywności
Opolszczyzna odznacza się na mapie nie tylko czarną statystyką. Za cyframi kryją się ludzkie tragedie i złamane życiorysy. W 2000 roku mieszkaniec Brzegu zasłynął głośną akcją pod Ministerstwem Finansów. Jego firma transportowa zbankrutowała na skutek błędnej decyzji urzędu. Po trzech latach podatnik wygrał w NSA z urzędem i odzyskał pieniądze razem z odsetkami. Od tamtej pory urząd przeprowadził w jego firmie kolejne kontrole, na skutek których podatnik znów stanął na progu bankructwa. W poczuciu bezsilności podjął pikietę pod ministerstwem, a w obliczu obojętności na ten desperacki krok - podjął głodówkę.
Rok temu rodzina Gohlów z Kędzierzyna-Koźla przez kilka lat procesowała się z kędzierzyńską skarbówką w sprawie odzyskania pieniędzy za towar, który w 1995 roku fiskus bezprawnie odebrał ich hurtowni kosmetycznej w celu odzyskania podatku VAT. NSA stwierdził, że urząd nie miał podstaw do nałożenia podatku i musi firmie zwrócić towar. Wtedy okazało się, że 40 procent kosmetyków wartości 445 tysięcy zginęło w niewyjaśnionych okolicznościach. Skarb Państwa musiał wypłacić Gohlom 850 tys. zł razem z odsetkami.

Według przedsiębiorców, źródłem nadzwyczajnej gorliwości urzędników w ściąganiu wirtualnych zaległości jest premiowanie ich za ściągnięte należności. Mechanizm jest taki, że im więcej kontroler wyciśnie pieniędzy z kontrolowanej firmy, tym więcej zarobi. Nagradzanie tak rozumianej efektywności pracy mobilizuje do maksymalnego wysiłku. Mętne prawo daje ku temu wiele pretekstów.
Fundusz premiowy jest tworzony z tzw. dodatkowych wpływów podatkowych, uzyskiwanych w wyniku kontroli, nadzoru, czynności sprawdzających i egzekucyjnych. Aby jakakolwiek kwota mogła zasilić fundusz premiowy, musi być zapłacona przez podatnika albo dobrowolnie, albo na drodze egzekucji administracyjnej.
Na Opolszczyźnie suma ściągniętych tymi metodami "dodatkowych wpływów podatkowych" wyniosła w ubiegłym roku 124 mln zł. 20 proc. tej kwoty, czyli 24,8 mln zł powędrowało do kieszeni urzędników aparatu skarbowego.
- Jak można mówić o bezstronności urzędnika - pyta Cieślik - jeżeli po umorzeniu urzędnik nie dostanie 20 procent więcej z funduszu premiowego? Który urzędnik pozbawi się premii?
Nagroda jest niemała, bo według informacji opolskiej izby skarbowej, średnia premia w opolskich urzędach skarbowych stanowi 64 proc. wynagrodzenia, a w izbie skarbowej około 67 proc. Gdy urzędnik wyda błędną decyzję, nie musi zwracać premii. Jedynym skutkiem pomyłki jest obniżenie funduszu premiowego o kwotę zwróconą podatnikowi. Fundusz premiowy jest dzielony pomiędzy wszystkich pracowników urzędu czy izby.
Andrzej Cieślik zapewnia, że on i jego stowarzyszenie będą robić wszystko, by ukrócić bezprawie w aparacie skarbowym. W sejmowej komisji gospodarki tworzona jest w tej chwili specjalna podkomisja, której członkiem ma być m.in. brzeski przedsiębiorca, a która kompleksowo ma zajmować się wpływem polityki fiskalnej państwa na stan gospodarki. Nie ukrywa, że komisja ma zająć się ograniczeniami uprawnień urzędników skarbówki.
- Chodzi o to, żeby urzędnik ponosił odpowiedzialność za popełnione błędy, nie tylko przez odwołanie go ze stanowiska, ale także materialnie, łącznie z odpowiedzialnością karną - mówi Cieślik. - To ukróci nadużycia i wynaturzenia systemu. Skrzywdzeni podatnicy już teraz powinni korzystać z przepisu w kodeksie karnym, który mówi, że przekroczenie posiadanych uprawnień i niedopełnienie obowiązków służbowych przez funkcjonariusza publicznego może być podstawą do wniesienia aktów oskarżenia przeciw tym osobom.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska