Żegnaj, Aniołku. Ból po poronieniu

fot. sxc.hu
fot. sxc.hu
Biała koperta z napisem "Nasz Aniołek". W środku pozytywny test ciążowy, pierwsze zdjęcie z USG, na którym widać zaledwie kropeczkę, i to ostatnie, z 11. tygodnia ciąży, wyżebrane od lekarza w szpitalu, który stwierdził, że ciąża jest martwa.

Tysiące rodzin przeżywają tragedię

Tysiące rodzin przeżywają tragedię

W Polsce co roku 40 tys. kobiet przeżywa poronienie, a 2 tys. dzieci rodzi się martwych. Na Opolszczyźnie w 2008 roku dzieci poroniło 2814 kobiet. W opolskim szpitalu w pierwszym półroczu 2009 roku zanotowano 187 poronień. Ich przyczyny są różne. - Najczęściej powodem są anomalie chromosomowe, czyli genetyczne. Ten problem dotyczy aż 60 procent pacjentek, który straciły ciążę - mówi dr Wojciech Guzikowski. - Inne przyczyny to wady rozwojowe macicy, niewydolność jajników, czynniki środowiskowe (zaburzenia endokrynologiczne, cukrzyca itp.). Rzadsze przypadki to np. nieusunięta wkładka wewnątrzmaciczna, mimo której doszło do ciąży, albo zakażenia wewnątrzmaciczne. Zdarzają się także powody psychologiczne, gdy kobieta nie ma wsparcia w rodzinie, brak jest akceptacji dla ciąży. Kolejny ważny aspekt to niedostatek opieki medycznej, zwłaszcza na terenach wiejskich. Kobieta nie jest kontrolowana przez ginekologa, więc nie są na czas wykrywane ewentualne problemy z ciążą. Inne to późny wiek matki, palenie papierosów, picie alkoholu.
W wielu przypadkach poronieniu nie da się zapobiec, czasem jednak jego ryzyko można zminimalizować: unikać źródeł infekcji, regularnie chodzić do lekarza, natychmiast leczyć stany zapalne pochwy, przyjmować kwas foliowy. Ginekolog może także przepisać leki podtrzymujące ciążę.

Zawartość białej koperty to wszystko, co zostało Magdzie Matraszek po maleństwie, na które się nie doczekała. Ginekolog nie chciał dać jej wydruku tego ostatniego USG: "po co to pani, będzie pani rozpamiętywać, zdjęcie musi zostać w dokumentacji medycznej szpitala" - przekonywał.

- A ja je musiałam mieć. To był jedyny namacalny ślad, że moje dziecko w ogóle istniało, nie było tylko kropką - tłumaczy Magda. Na ksero wydruku z badania widać głowę, rączki, nóżki. Maleńkie ciałko, w którym już nie biło serce.

Parę dni później na forum dla kobiet, które poroniły, Magda pisze: "Ból jest tak ogromny, poczucie pustki tak wielkie, że potrafię tylko płakać. Lekarz tłumaczył, że pewnie była jakaś wada, że dziecko by nie przeżyło, że jedna na sześć ciąż kończy się poronieniem, że jeszcze będę mieć dzieci… Ja to wszystko wiem, a i tak szaleję z rozpaczy. Było dziecko, nie ma dziecka."

Pogrzebu nie było

A to miały być spokojne wakacje nad polskim morzem, ostatnie we dwójkę przed urodzeniem dziecka. Magda dopytywała, czy na pewno taki wyjazd nie zaszkodzi 10-tygodniowej ciąży. Ginekolog zapewniała, że zmiana klimatu i jod tylko dobrze zrobią dziecku. USG zrobione maleństwu przed wyjazdem potwierdziło, że wszystko jest OK.

Problemy pojawiły się dwa dni po przyjeździe nad morze. Magda źle się czuła, była spuchnięta, bolała ją głowa. Ginekolog z Opola telefonicznie uspokajała, że tak się może zdarzać, potem radziła, by jakiś lekarz na miejscu przepisał tabletki na podtrzymanie ciąży. Gdy krwawienie było coraz silniejsze, mąż zawiózł Magdę do tamtejszego szpitala. Lekarz długo patrzył w monitor usg, mierzył, sprawdzał, oglądał.

Magda: - A ja widziałam, że moje dzieciątko się nie rusza. W końcu ginekolog potwierdził, że jest martwe. Ponoć nie żyło od dwóch tygodni. Zmarło więc jeszcze, gdy byliśmy w Opolu.

Lekarz, który przyjmował ją wtedy na izbie przyjęć, był jedynym, którego Magda wspomina życzliwie. Drugi, który w towarzystwie innych ginekologów i położnych przyszedł rano na szpitalny obchód, nazwał ją "ciążową porażką". Trzeci miał przeprowadzić zabieg "czyszczenia" macicy. Kiedy okazało się jednak, że w nocy Magda poroniła samoistnie, powiedział jej, że "to" ma zostawić w szpitalu.

Dopiero po powrocie do Opola, gdy minął pierwszy szok, Magda zaczęła szukać informacji i dowiedziała się, jakie miała prawa. Że szpital powinien wystawić zaświadczenie o martwym urodzeniu, że mogła zarejestrować dziecko w Urzędzie Stanu Cywilnego, że mogła wyprawić mu pogrzeb. Poczuła się oszukana. Skąd mogła to wszystko wiedzieć. Kobieta w ciąży przecież nie szuka informacji w internecie, co ma zrobić, gdy poroni. A w szpitalu nikt jej nic takiego nie powiedział.

Tym trudniej było przeżyć żałobę. Wokół nikt nie chciał rozmawiać o dziecku, które odeszło tak nagle jak się pojawiło. Rodzina unikała tematu, by nie zranić niepotrzebnym słowem, więc nie mówiło się nic. A Magda bardzo chciała rozmawiać, wspominać lub chociaż usłyszeć, że komuś jest po prostu przykro, że dziecka już nie ma. Nie mając wsparcia od bliskich, pomoc i zrozumienie Magda znalazła dopiero na Promyczku.

To internetowe forum dla mam, które poroniły. Tam ktoś wreszcie chciał z nią rozmawiać o jej Aniołku, razem z nią płakać i próbować zrozumieć, co się stało. Nikt też "życzliwie" nie radził, że niepotrzebnie rozpamiętuje, jest młoda i urodzi następne dzieci. To najgorsze, co można powiedzieć mamie, która właśnie straciła maleństwo i poza kartką z usg nie ma po nim śladu. Nie było przecież grobu, przy którym można uklęknąć i się wypłakać.

Bo dzidziuś nie ma płci

Choć coraz więcej szpitali i Urzędów Stanu Cywilnego w Polsce respektuje prawo kobiet, które poroniły, do pochowania dziecka, i tak do Stowarzyszenia Rodziców po Poronieniu zgłasza się kilka osób dziennie z całej Polski i sygnalizuje, że ma problemy z formalnościami.

- Przykład z dziś: zadzwonił tata dzidziusia poronionego w 13. tygodniu ciąży - opowiada Monika Nagórko, która działa w stowarzyszeniu. - Odebrał właśnie dokumenty ze szpitala i poszedł do USC zarejestrować dziecko martwo urodzone. Kierownik urzędu odmówił, bo w dokumentach nie było jasno określonej płci. A przecież w tak wczesnej ciąży jest to niemożliwe.

Ministerstwo Zdrowia kilka lat temu zaproponowało metodę uprawdopodobnienia płci w przypadku dzieci poronionych bardzo wcześnie. Wciąż jednak zdarza się, że Urząd Stanu Cywilnego robi problem.
Przepisy są jednoznaczne i opowiadają się po stronie rodziców. Dawniej rozporządzenie ministerialne regulowało, że można zarejestrować tylko dziecko urodzone po 22. tygodniu ciąży i ważące powyżej 500 gramów. Dziś te kryteria już nie obowiązują. Mówiący o nich akt prawny utracił moc w 1998 roku.

- Gdzie jest więc problem? - zastanawia się Monika Nagórko. - Myślę, że brakuje konkretnych procedur ustalonych między szpitalem a USC w danym mieście. Podam przykład jednego z warszawskich szpitali, którego dyrektor sam poszedł do urzędu. Poinformował, że wystawiają także zaświadczenia mamom, które straciły dziecko przed 22. tygodniem ciąży. Więc żeby się urzędnicy nie zdziwili, że w rubryce "waga" może być wpisane 20 gramów, a rubryce "wzrost" 2 centymetry.

Rozmowy z USC na ten temat prowadził także dr Wojciech Guzikowski, zastępca dyrektora Szpitala Ginekologiczno-Położniczego i Noworodków w Opolu.

- Oczywiście chodziło o kwestię płci - przyznaje. - Urzędnicy odsyłali dokumenty i wymagali, by było jasno sprecyzowana. A jak my mamy określić płeć w ciąży np. ośmiotygodniowej? Albo jeszcze wcześniejszej, pozamacicznej? Korespondowałem w tej sprawie z Ministerstwem Zdrowia, w końcu udało się nam te sprawy jakoś poukładać.

W opolskim szpitalu około 40 procent pacjentek, które poroniły, chce pisemnego zgłoszenia urodzenia dziecka, by móc je zarejestrować, a potem pochować. Gdy kobieta nie radzi sobie z emocjami, uczuciami, jest w szoku, jeszcze w szpitalu może poprosić o pomoc psychologa.

- Jest też informowana o swoich prawach, robimy tak od wielu lat - podkreśla dr Guzikowski. - Jeśli mama nie chce wydania ciała dziecka, podpisuje odpowiednie dokumenty.

Monika Nagórko mówi, że w wielu szpitalach w Polsce wciąż się jednak zdarza, że lekarze dziwią się kobiecie, która chce wyprawiać pogrzeb płodowi. - Znamy w naszym stowarzyszeniu przypadki, gdy mamy wycofywały się z tej decyzji po reakcji lekarza czy położnej, gdy słyszały, że przecież nikt tego nie robi - przyznaje.

Stowarzyszenie Rodziców po Poronieniu na swojej stronie internetowej www.poronienie.pl pisze m.in: masz prawo do rejestracji dziecka USC bez względu na czas trwania ciąży, do 8-tygodniowego urlopu macierzyńskiego, do pochowania ciała dziecka lub jego szczątków, do uzyskania zasiłku pogrzebowego w ZUS-ie. Cytuje przydatne akty prawne i materiały, które mogą się przydać w walce z biurokracją i niewiedzą. Gromadzi także wokół siebie rodziców, którzy nie potrafią pogodzić się ze stratą, tęsknią za utraconym maleństwem. Właśnie dla nich 15 października jest dniem szczególnym - to Dzień Dziecka Utraconego.

Magda Matraszek chodzi swojemu nienarodzonemu dzieciątku palić lampkę na grobach bliskich. Nie potrafi zapomnieć i nie chce zapomnieć, choć dziś jest już szczęśliwą mamą dziewięciomiesięcznego Tomka. Nad łóżeczkiem synka powiesiła gipsowego aniołka. - Znak, że Nasz Aniołek czuwa nad naszym drugim dzieckiem tu na ziemi - mówi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska