Ziemia strzelecka. Oszustów surowo karano

Radosław Dimitrow
Radosław Dimitrow
Tak wygląda fałszywa pocztówka wydana w Strzelcach Opolskich ok. 1915 r. Nie wiadomo dokładnie, dlaczego Verlag Hübner zdecydował się wypuścić ją do obiegu. Wiadomo za to, że zamiast Strzelec przedstawia ona francuskie miasto Avion.
Tak wygląda fałszywa pocztówka wydana w Strzelcach Opolskich ok. 1915 r. Nie wiadomo dokładnie, dlaczego Verlag Hübner zdecydował się wypuścić ją do obiegu. Wiadomo za to, że zamiast Strzelec przedstawia ona francuskie miasto Avion.
Podrobiony miód, "odmłodzona" krowa i fałszywa pocztówka. Ludzie chwytali się różnych sposobów, żeby nieuczciwie zarobić. Część z nich słono za to zapłaciła.

To co dziś nazywane jest "chwytem marketingowym" jeszcze kilka wieków temu, było uważane za zwykłe oszustwo. Im starsze przepisy - tym ostrzejsze kary przewidywały dla fałszerzy i naciągaczy.

Dla przykładu, w czasach średniowiecza na ziemi strzeleckiej groziła nawet kara śmierci dla bartnika, który odważył się sfałszować miód lub wosk pszczeli dla swojego władcy.

Surowe kary czekały również mieszkańców, którzy oszukiwali na piwie czy winie. Za dolewanie wody i sprzedaż rozcieńczonych trunków groziło co najmniej wypędzenie z miasta.

Równie radykalnie do kwestii oszustw podchodzono jeszcze w XIX w. Friedrich Karliczek, jeden z najbardziej znanych sołtysów na Opolszczyźnie (bohater piosenki o Karolince i Karliczku) wsadził do więzienia własnego syna za takie przewinienie.

Został za to później znienawidzony przez swoją rodzinę, ale surowy i zasadniczy Friedrich wychodził z założenia, że takiego zachowania nie będzie tolerował. Jego syn chciał sprzedać krowę, która miała już swoje lata.

Żeby ubić dobry interes dokładnie umył zwierzę i poprawił wygląd racic i rogów. Wszystko po to, by krowa wyglądała na młodszą niż w rzeczywistości. Szwindel wyszedł na jaw, gdy klient zorientował się, że kupił starą krowę i został tym samym nabity w butelkę. Wściekły, przyszedł w tej sprawie do sołtysa na skargę. Właśnie wtedy Friedrich Karliczek kazał zamknąć syna w areszcie.

Oszustwa, kradzieże i nieuczciwe sposoby na zarabianie pieniędzy były bardzo surowo karane podczas wojen.

Głośnym echem odbiła się sprawa Franza Gordzielika, który w latach 40. ubiegłego stulecia był nieuczciwym listonoszem. Gdy wybuchła II wojna światowa Gordzielik został wcielony do armii i wysłany na front. Tam został jednak ranny i wrócił do domu jako inwalida wojenny. Ponieważ nie mógł wykonywać żadnych ciężkich prac zatrudnił się na lotnisku w Izbicku w roli listonosza.

Gordzielik chcąc dorobić do swojej wypłaty zaczął okradać przesyłki. W tym celu sprawdzał listy i paczki, a gdy znalazł coś wartościowego zabierał rzeczy dla siebie (dostarczając tylko list) lub przejmował całą przesyłkę. Swoje łupy gromadził w pokoju pod podłogą. Jego zachłanność go zgubiła. Gdy przełożeni zorientowali się, że mają do czynienia z nieuczciwym pracownikiem dali mu wyraźne ostrzeżenie. Ten jednak nie posłuchał i dalej dostarczał przesyłki z uszczuploną zawartością. Po skargach mieszkańców, pewnego dnia pod jego dom zajechała żandarmeria.

Mundurowi znaleźli pod podłogą okradzione przesyłki. Gordzielik został za to doprowadzony na lotnisko w Izbicku, a sąd polowy w trybie natychmiastowym orzekł jego winę i skazał go na karę śmierci. Po tym wywieziono go do Wrocławia, gdzie wykonano wyrok w więzieniu. Działo się to 1943 roku

Na początku XX w. nie wszystkie oszustwa były jednak traktowane poważnie i karane.

Strzelecki sklepikarz i wydawca pocztówek Verlag Hübner ok. 1915 r. wypuścił do obiegu sfałszowaną widokówkę, przedstawiającą rzekomo Strzelce. Widać na niej kościół, ulicę i miejską zabudowę, a w górnej części opatrzona jest napisem "Gross Strehlitz".

W rzeczywistości pocztówka przedstawia jednak Avion - miasto położone w północnej części Francji. Pocztówka z pewnością wyprodukowana została w Strzelcach, bo na odwrocie opatrzona jest informacjami o wydawcy. Nie wiadomo jednak w jaki sposób Hübner wszedł w posiadanie fotografii z Avion i dlaczego zdecydował się wypuścić fałszywkę.
Jedna z hipotez mówi, że negatyw zdjęcia mógł dostarczyć, syn Hübnera, który był w tamtych stronach, a ojciec dla żartu zdecydował się wyprodukować pocztówkę. Można też przyjąć hipotezę, że doszło do pomyłki. Któryś z pracowników mógł wybić pocztówkę, nie wiedząc, że zdjęcie wcale nie pochodzi ze Strzelec.

Z pewnością jednak za wyprodukowanie fałszywki Hübnera nie spotkały żadne konsekwencje. Dziś tajemnicza pocztówka z napisem "Gross Strehlitz" stanowi natomiast ciekawostkę.

Fala oszustw, która uszła płazem, miała też miejsce ponad 150 lat temu, gdy wielu mieszkańców z tych ziem zdecydowało się wyjechać do Teksasu w poszukiwaniu lepszego życia.

Po złagodzeniu przepisów, które pozwoliły ludności swobodnie się przemieszczać na Śląsku, zaczęło działać wielu agentów, pomagających zorganizować emigracyjną podróż. O tym, że nie wszyscy byli uczciwi informowało towarzystwo Deutsche Gesellschaf, które odnotowało w tym czasie aż 200 przypadków oszustów.

O tym, że na nieuczciwych pośredników trzeba było uważać przekonała się na własnej skórze sześcioosobowa rodzina Antoniego Waclawczyka i czteroosobowa rodzina Jakuba Dreesa ze Staniszcz Małych.

Ich podróż do Ameryki miała się rozpocząć z Bremy w północnych Niemczech, gdzie czekał zacumowany statek. Rejs miał opłacić francuski właściciel ziemski, który czekał już w Teksasie. Tak się jednak nie stało. Ponieważ obie rodziny nie miały przy sobie żadnych pieniędzy (nawet na powrót do Staniszcz Małych), musieli żebrać żeby przeżyć. Powrotne bilety kolejowe opłacił im ostatecznie pruski konsul, ale niedoszli emigranci sporo wtedy stracili.

Tekst powstał we współpracy z Piotrem Smykałą - znawcą lokalnej historii.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska