Zrobiły się wyścigi

Redakcja
Z Marylą Rodowicz, laureatką Grand Prix 40. KFPP w Opolu, rozmawia Katarzyna Kownacka

- Czym jest dla pani ta druga już w karierze opolska Grand Prix?
- Odpowiedź na to pytanie jest trudna. To jest 40. festiwal, jubileuszowy, no i komuś trzeba było dać Grand Prix na tym festiwalu. Ja byłam w Opolu już tyle razy, więc jakby wypada mi je dać. Tak to odbieram.
- Więc pani zdaniem Grand Prix trafia w pani ręce tylko dlatego, że wypada je pani dać?
- Jestem na tegorocznym festiwalu osobą jakby najbardziej z nim związaną - byłam tu przecież wielokrotnie. Jest to oczywiście bardzo miłe. Każda nagroda jest miła. Ja jednak wolę nagrody publiczności, bo są to nagrody spontaniczne i świadczą o tym, że człowiek żyje. A ta Grand Prix jest już jakby pośmiertna.
- Ile w sumie nagród zdobyła pani na festiwalach w Opolu?
- To jest moja druga Grand Prix. Pierwszą, za całokształt działalności na scenie, dostałam w 1992 roku. Poza tym nagrody trzykrotnie zdobywały piosenki, które śpiewałam - w 1969 roku "Mówiły mu", w 1970 "Wozy kolorowe" i w 1971 "Z Tobą w górach". Były też dwie nagrody dziennikarzy - w 1985 roku za "Niech żyje bal" i w 1997 za "Polską Madonnę". A poza tym były wyróżnienia, czyli nagrody - trzecia, czwarta - dla piosenek "Diabeł i raj", "Leżę pod gruszą". Piosenką roku była też piosenka "Wsiąść do pociągu". Tak, że tyle mam na sumieniu nagród. Raczej były to nagrody przyznawane w latach siedemdziesiątych, w latach osiemdziesiątych były nagrody dziennikarzy - nie startowałam wtedy w konkursach. A w latach dziewięćdziesiątych rzadko bywałam w Opolu...
- Dlaczego?
- Bo nie byłam zapraszana.
- Teraz telewizja sobie o pani przypomniała?
- Myślę, że to dlatego, że chciałam tu być w ubiegłym roku. Organizatorzy natomiast mieli inny pomysł i nie wystąpiłam.
- W swoich wspomnieniach o festiwalu narzeka pani na klimat współczesnego festiwalu. Czym się ten klimat różni od festiwali sprzed lat?
- Uleciała gdzieś spontaniczność i zabawa. Wszystko jest teraz konkurencją, wszystko przelicza się na pieniądze, na sukces. Przestało być zabawnie - zrobiły się wyścigi. Festiwal stracił wdzięk. Kiedyś przede wszystkim trwał dłużej - można się było spotykać, gadać, żartować. W tej chwili są dwa dni, próby kończą się w nocy, wszyscy idą spać i nie ma atmosfery zabawy.
- Czy jest jeszcze nagroda, którą Maryla Rodowicz chciałaby zdobyć w swojej karierze?
- Zawsze najbardziej cieszą mnie zwycięstwa w plebiscytach publiczności. I wielką nagrodą jest dla mnie zawsze publiczność, która przychodzi na koncerty.
- Dziękuję za rozmowę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska