Zwycięzcy i długo nic

Mirosław Olszewski <a href="mailto:[email protected]">[email protected]</a>
W niedzielnych wyborach Platforma Obywatelska i PiS swój spektakularny sukces na Opolszczyźnie odniosły przy najniższej frekwencji w regionie od 1989 r. - zaledwie 33,47 procent.

To aż o 6,36 procenta mniej niż cztery lata temu. Pod względem frekwencji znowu ulokowaliśmy się w krajowym ogonie. W niedzielę najmniej wyborców zdecydowało się iść do urn w powiecie krapkowickim, jedynie 26,28%. Największe zdyscyplinowanie wykazali mieszkańcy Opola. Tu padł wojewódzki rekord frekwencji - 42,83%
Obecny zwycięzca, Platforma Obywatelska, cztery lata temu zdobył najwięcej głosów w powiecie nyskim - 16,3%. Także i tym razem PO znalazła się tu na pozycji lidera z wynikiem 26,13% (najlepszym dla tego ugrupowania w całym regionie). W skali regionu partia podwoiła wynik z 11,97% w 2001 do 24,24% teraz.

Jednak o prawdziwym sukcesie na Opolszczyźnie może mówić Prawo i Sprawiedliwość. W poprzednim rozdaniu partia ta miała poparcie zaledwie 5,33%. W ciągu czterech lat doszła do 20,53%. To najprawdopodobniej najbardziej spektakularny sukces polityczny w województwie od 1989 r. Co ciekawe, cztery lata temu PiS w powiatach namysłowskim, brzeskim i kluczborskim cieszył się niewielkim wzięciem u wyborców - na poziomie 4-6 %. Teraz właśnie w powiecie kluczborskim odniósł największy sukces w skali regionu, z wynikiem 32,18%.

Wielki przegrany - Sojusz Lewicy Demokratycznej (2001 - SLD-UP 38,84%, obecnie - 10,39) - największe straty poniósł w powiecie nyskim (tam spadek nastąpił z 53,9 do 9,01 proc.). Najlepiej w regionie SLD wypadł w kędzierzyńsko-kozielskim - 15,28% wobec 40,8% w wyborach w 2001. W pozostałych powiatach sojusz również stracił poparcie, proporcjonalnie jednak wobec wyników w skali całego kraju.
Niewielką stratę zanotowała Samoobrona (11,01% w 2001 - 10,59 obecnie). Wprowadziła wprawdzie do Sejmu dwóch posłów, czyli odzyskała stan posiadania sprzed czterech lat, gdy do Izby weszli z jej rekomendacji Józef Tomala i Zenon Tyma, jednak to wynik marny w porównaniu do buńczucznych zapowiedzi Andrzeja Leppera, który bardzo często odwiedzał Opolszczyznę i zapowiadał minumum cztery mandaty plus senatora.
Partia ta najwięcej w regionie "ugrała" w powiecie nyskim - 17,56%, choć także i tu spadek jej notowań był wysoki (24,8%). Najprawdopodobniej elektorat Samoobrony w nyskim przeszedł w tych wyborach pod sztandar PiS, uwiedziony socjalnym charakterem jej programu.

Traci poparcie Mniejszość Niemiecka, na którą z roku na rok głosuje coraz mniej wyborców (13,62% poparcia w 2001, 12,92% teraz). Najprawdopodobniej dzieje się tak dlatego, ponieważ członkowie mniejszości coraz licznej dochodzą do wniosku, że większy sens mają wybory o charakterze programowym niż etnicznym. Coraz słabsza jest też mobilizacja w szeregach mniejszości przed każdymi wyborami, bowiem zanika poczucie zagrożenia interesów.
Mniejszość jest jednak wciąż istotnym elementem życia politycznego na Opolszczyźnie, mimo że po poprzednich wyborach była wiceliderem, a teraz wylądowała na 3. miejscu.
Matecznikiem MN zawsze były powiaty strzelecki, krapkowicki i opolski. Tak pozostało i w tych wyborach - we wszystkich tych powiatach mniejszość odniosła bezapelacyjne zwycięstwo, biorąc tyle głosów, ile obie zwycięskie partie razem. Rekordowo niskie poparcie dla MN zanotowano w powiecie brzeskim 0,53%.

Liga Polskich Rodzin, która na Opolszczyźnie targana była przed wyborami wewnętrznymi sporami, zakończonymi rozłamem, utrzymała poparcie, osiągając wynik niemal identyczny jak cztery lata temu (2001 - 6,62%, 6,82% teraz).
Niespodzianie LPR najlepszy (prawie podwojony) wynik uzyskała w powiecie głubczyckim - 10,13%, gdy cztery lata temu jej bastionem były powiaty z zachodnich rubieży Opolszczyzny. Teraz w tych powiatach wyniki nieznacznie odbiegały w dół od poprzednich.
Poległ PSL. W 2001 r. zdołał wprawdzie w regionie przekroczyć magiczną barierę pięciu procent - 5,08%, o tyle teraz spadł poniżej kreski, do 4,79%. I podobnie jak poprzednio, stronnictwo nie wprowadziło z Opolszczyzny do Sejmu żadnego posła.

W poprzednim rozdaniu ci, którzy dostawali się do Sejmu, wyraźnie dystansowali rywali. Rekordzistką była Aleksandra Jakubowska z prawie 36,5 tys. głosów, za nią Jerzy Szteliga - 25,8 tys., brązowy medal przypadł Henrykowi Krollowi - 11,7 tys. głosów.
Teraz zwycięzcy nie odstawali tak wyraźnie od peletonu. Samodzielnym liderem został Sławomir Kłosowski (PiS) - 17,9 tys., za nim ulokowali się Danuta Jazłowiecka (PO) - 14,2 tys. i Tadeusz Jarmuziewicz (PO) 9,6 tys.
Tym razem kilka indywidualnych porażek można określić mianem szczególnie dotkliwych. Do Senatu nie dostał się Jerzy Szteliga - głosowało na niego 19 tysięcy osób, czyli prawie 7 tysiący mniej niż w roku 2001. Jego los podzieliła senator Apolonia Klepacz (98 tys. w 2001 i 29 tys. teraz).
Także Henryk Kroll może mieć mieszane uczucia. Wprawdzie zdobył mandat, jednak o ile poprzednio wsparło go 11,7 tys. osób, to tym razem tylko 7,8 tys. W dodatku pokonał go drugi na liście Ryszard Galla o ponad tysiąc głosów.
Poseł Zenon Tyma, tym razem startujący z listy Ligi Polskich Rodzin, zapłacił za to utratą 2/3 wyborców z roku 2001. Przegranym może się też czuć Janusz Kowalski, który zrobił wprawdzie na liście PO piąty wynik, jednak nie dostał się do Sejmu.
Nikt z kandydatów nie dostał wprawdzie jednocyfrowego poparcia, jednak kandydat Narodowego Odrodzenia Polski, Andrzej Trojanowski, otarł się o tę granicę, zbierajac 10 głosów.

Szampana po ogłoszeniu wyników mógł otwierać Tadeusz Jarmuziewicz (PO), który przez cztery lata posłowania prawie podwoił liczbę swych zwolenników - z 5,3 tys do 9,6 tys. Powody do radości ma na pewno duet kandydatów Samoobrony, Józef Stępkowski i Sandra Lewandowska, którzy zebrali odpowiednio 8,7 i 5,2 tysięcy głosów, choć dopiero co wyszli z politycznego cienia. W niczym nie ujmując ich kompetencjom, oboje stali się chyba beneficjantami niezłego wyniku partii w skali całego kraju.
Arkadiusz Kasznia (SdPl), choć ostatecznie nie wszedł do Sejmu, też nie powinien się wstydzić swojego wyniku. Stojąc na czele 26-osobowej listy zebrał prawie czwartą cześć wszystkich oddanych na w regionie partię głosów. Żaden z rywali z listy nawet się do niego nie zbliżył. Kasznia przejął się określeniem "spadochroniarz" i w kampanii wiele razy podkreślał swe związki z Opolem (w tej kadencji był posłem z Lubelszczyzny), jednak niewiele mu to dało.
Przepadł też Ruch Patriotyczny (mutacja RK-N) wspierany logistycznie przez posła Jerzego Czerwińskiego. A i on sam nie zdołał dostać się do Senatu, mimo że zebrał prawie dwadzieścia tysięcy głosów.
Partia Demokratyczna (dawna Unia Wolności) także pozostanie poza parlamentem i jedyna dla niej pociecha, że rzutem na taśmę przekroczyła barierę trzech procent, co oznacza pieniądze z budżetu.

Nie sposób przewidzieć, jak zmiana układu rządzącego, a właściwie jego zmiecenie w lokalach wyborczych, wpłynie na kształt polskiej polityki. Czy w tych wyborach wsparliśmy zwycięzców, bo podobały nam się ich programy, czy raczej ukaraliśmy sprawujących władzę za afery i odejście od zapowiedzi sprzed czterech lat?
To w istocie pytanie, czy więcej po tych wyborach jest zwycięzców, czy przegranych?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska