'Żyjemy tu jak w getcie'. Sąsiedzki konflikt w Strzelcach Opolskich

Radosław Dimitrow
Radosław Dimitrow
Osaczeni lokatorzy (z lewej) podeszli wczoraj "do płota”, by wyjaśnić z sąsiadami sytuację. Zamiast porozumienia doszło jednak do awantury, która jeszcze bardziej podzieliła mieszkańców.
Osaczeni lokatorzy (z lewej) podeszli wczoraj "do płota”, by wyjaśnić z sąsiadami sytuację. Zamiast porozumienia doszło jednak do awantury, która jeszcze bardziej podzieliła mieszkańców. Radosław Dimitrow
Lokatorzy narożnej kamienicy w Strzelcach Opolskich zostali odcięci od świata, bo jedni sąsiedzi ustawili płot, a drudzy zamknęli im bramę.

- Żyjemy tu jak w getcie, albo więzieniu, otoczeni z każdej strony murami i płotami! - denerwuje się Joanna Isańska, mieszkanka osaczonej kamienicy. - Nie możemy wjechać autem na własne podwórko, a w razie pożaru nie wjedzie tutaj żaden wóz strażacki!

Do absurdalnej sytuacji doszło niemal w samym centrum Strzelec Opolskich, u zbiegu ulic Krakowskiej i Marka Prawego. Narożna gminna kamienica sąsiaduje z jednej strony z blokiem spółdzielni mieszkaniowej, a z drugiej z prywatną hurtownią. Kilka miesięcy temu stanął tam płot zamykający dojazd do gminnej kamienicy od jednej strony. O jego postawienie wnioskowali mieszkańcy spółdzielczego bloku, którym nie podobało się to, że sąsiedzi blokują im miejsca parkingowe.

Natomiast wczoraj właściciel hurtowni zamknął dojazd do podwórka z drugiej strony, twierdząc, że panuje tam zbyt duży ruch. W efekcie lokatorzy gminnej kamienicy zostali odcięci od świata.

Problem dotyczy kilkudziesięciu lokatorów oraz siedmiu przedsiębiorców prowadzących na parterze sklepy i punkty usługowe. Ci drudzy nie mają nawet jak przywieźć towaru. Kłopot ma także przedsiębiorstwo komunalne, które nie ma jak wywieźć kontenera ze śmieciami.

- Sąsiedzi pozamykali nas z każdej strony, a nas mają gdzieś - dodaje Rozwita Swacha, która wynajmuje pomieszczenia pod sklep.

Na trudnej sytuacji lokatorów chciał zarobić właściciel hurtowni. Kilka tygodni temu zaproponował osaczonym, że będzie im otwierać bramę, ale... tylko za opłatą. Z relacji lokatorów wynika, że cenowych propozycji było kilka.

- Jednorazowe otwarcie miało kosztować 3 zł, a za miesięczny abonament każdy lokator musiał zapłacić około 20 zł. Przecież to jakaś kpina! - dodaje Andrzej Kowalski.

Zamieszania z płotem i murami zupełnie nie rozumieją dzieci, które zostały odcięte od pobliskiego placu zabaw.

Opinia

Opinia

Dr Tomasz Grzyb - Szkoła Wyższa Psychologii Społecznej we Wrocławiu:
- Wojna o miejsca parkingowe stała się naszą codziennością i niestety wszystko wskazuje na to, że będzie jeszcze gorzej. Zajmowanie miejsc sąsiadom nie jest w porządku. Ale ogradzanie terenu jest najgorszym rozwiązaniem z możliwych. Lepiej rozmawiać z ludźmi, a gdy to nie pomaga, nawet wezwać policję, by zaprowadziła porządek. Niestety, zamiast negocjować wolimy stawiać wysokie płoty. Zresztą ogrodzone osiedla są specjalnością w naszym kraju. Lubimy się odcinać od innych, bo daje nam to poczucie, że podzieliliśmy świat na ten dobry sprzed płotu i ten zły, który jest za płotem. A to złudne odczucie.

Piotr Rus, prezes firmy "SSS Piast", do której należy hurtownia tłumaczy, że wprowadzając opłaty za otwieranie bramy wcale nie chodziło mu o zarobek, a ograniczenie ruchu w tym miejscu.

- Moim błędem było to, że kilka lat temu w ogóle zgodziłem się na to, by lokatorzy wjeżdżali na swoje podwórko przez naszą bramę i posesję - stwierdza Rus. - To teren prywatny, ale zrobiłem to, bo chciałem być dobrym sąsiadem.

Rus dodaje, że informował przy tym gminę, że zgadza się na takie rozwiązanie tylko czasowo. Prosił jednocześnie, by postarała się o otwarcie dojazdu od strony płotu postawionego przez spółdzielnię.

- Gmina w ogóle nie zajęła się problemem, choć wiedziała o nim od kilku lat - dodaje. - Teraz wszyscy są zdziwieni, że zamykamy bramę. Musimy tak zrobić, bo do naszej hurtowni przyjeżdża coraz więcej ciężarówek, a dodatkowy ruch stwarza niebezpieczeństwo.

Ewa Hałek, kierownik referatu gospodarki nieruchomościami w strzeleckim ratuszu mówi, że problem zna, ale zaledwie od kilku tygodni.

- Pierwsze pismo w sprawie zamknięcia bramy dotarło do nas w grudniu - tłumaczy. - Od tego czasu próbujemy dojść do porozumienia, ale ani spółdzielnia, ani firma nie chcą otworzyć przejazdu.

Piotr Bomba, wiceprezes spółdzielni mieszkaniowej mówi, że może iść na ustępstwa, ale tylko niewielkie.

- Zgodziliśmy się, że usuniemy w płocie jedno przęsło, tak by mogli tamtędy przechodzić ludzie - tłumaczy.

Problem w tym, że na takie rozwiązanie nie zgadzają się z kolei lokatorzy spółdzielni. Wczoraj spotkali się w tej sprawie z sąsiadami przy płocie, by porozmawiać o problemie. Początkowo były żarty i aluzje do filmu "Sami Swoi", ale atmosfera szybko zgęstniała.

- Nie otworzymy wam płotu, bo znowu pozajmujecie nasze miejsca parkingowe! - krzyczeli lokatorzy spółdzielni. - Po drugie, znów zacznie się tu ruch ciężarówek dowożących towar do sklepu, które zniszczą kostkę.

- Tu chodzi o to, że wyłożyliśmy własne pieniądze na remont podwórza - tłumaczy Eugeniusz Lechowicz, który starał się rzeczowo wyjaśnić przyczynę sporu. - Nie chcemy, żeby zostało to zniszczone.

Sprawa swój finał będzie miała najprawdopodobniej w sądzie.

- Wystąpimy z wnioskiem o ustanowienie drogi koniecznej - zapowiada burmistrz Strzelec, Tadeusz Goc. - Niech sąd się wypowie, którędy mieszkańcy powinni mieć zapewniony dojazd.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska