40-lecie Kędzierzyna-Koźla. Nie do końca nam się udało to małżeństwo

Tomasz Kapica
Tomasz Kapica
Miasto budowano w lesie. Na zdjęciu Dom Kultury „Chemik”. Dziś to ścisłe centrum.
Miasto budowano w lesie. Na zdjęciu Dom Kultury „Chemik”. Dziś to ścisłe centrum. archiwum
Kędzierzyn-Koźle obchodzi właśnie 40-lecie istnienia. Miasto, które powstało z kilku mniejszych miejscowości, miało być modelowe na skalę kraju. Dzisiaj wielu mieszkańców żałuje, że w ogóle do tego mariażu doszło...

Na pomysł połączenia Kędzierzyna, Koźla, Sławięcic i Kłodnicy wpadli działacze Komitetu Wojewódzkiego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej. Plany poszły do Warszawy i tam zostały zaakceptowane.

Dokładnie 15 października 1975 roku minister administracji Tadeusz Bejm ogłosił powstanie Kędzierzyna-Koźla. To miało być modelowe miasto w skali kraju. Taka druga Nowa Huta. 38 lat później przeprowadzono badanie opinii pod nazwą „Diagnoza społeczna”. Zapytano mieszkańców polskich miast, jak im się mieszka.

Okazało się, że zadowolonych z życia w Kędzierzynie-Koźlu jest tylko... 3,7 proc. mieszkańców. To jeden z dwóch najgorszych wyników w kraju! - Pomysł połączenia sam w sobie był dobry, ale dziś trzeba uczciwie powiedzieć, że to się po prostu nie udało - mówi Kamil Nowak, przewodniczący rady osiedla „Zachód” i jednocześnie szef fundacji „Wiedzieć więcej”, która od lat analizuje procesy społeczne i samorządowe zachodzące w Kędzierzynie-Koźlu. -Wielu mieszkańców nawołuje do rozwiązania tego miasta i powołania osobnych gmin. Ludzie nie czują się tu wspólnotą.

Plany w latach siedemdziesiątych były rzeczywiście bardzo ambitne.

- Kędzierzyn-Koźle miał się stać największym ośrodkiem przemysłu chemicznego w Polsce - wspomina Bogusław Rogowski, emerytowany dziennikarz i pasjonat historii miasta.

Oprócz rozwoju już istniejących wówczas zakładów chemicznych w Blachowni i azotowych w Kędzierzynie planowano także wybudować rafinerię ropy naftowej o mocy przerobowej od 6 do 9 mln ton rocznie. Pod tę inwestycję wycięto nawet na obrzeżach miasta 80 hektarów lasów. Ówczesny architekt miejski Tadeusz Buczma pisał: „Przebudowie i modernizacji ulegnie tzw. stare miasto. Część niskich, zużytych technicznie, budynków zostanie wyburzona i zastąpiona zespołem wieżowców. Poszerzone zostaną główne ulice miasta. Powstaną dwie obwodnice. Zbudowane zostaną obszerne ronda, dwupoziomowe skrzyżowania i nowy wiadukt. Szybka komunikacja kolejowa połączy miasto z Azotami i Blachownią. Dzięki korzystnej lokalizacji przystanków połączenia te umożliwią szybkie przemieszczanie się ludności. Dworzec kolejowy zostanie zmodernizowany i przystosowany do aktualnych potrzeb. Obok dworca PKP zbudowany zostanie obszerny parking o powierzchni 6 ha. Miejska Komunikacja Autobusowa będzie dysponować 130 autobusami do obsługi 9 linii miejskich”.

Trzy centra

Przyszłe miasto miały wyróżniać trzy główne centra, wokół których skupiałoby się życie mieszkańców.

- W nowym centrum przy skrzyżowaniu ulic Świerczewskiego (dzisiaj al. Jana Pawła II) i Wojska Polskiego planowano wybudować Dom Stowarzyszeń Naukowych, bibliotekę miejską, nowoczesne kino na 800 miejsc, hotel, halę targową i dom towarowy - wspomina Rogowski.

Drugie centrum zaplanowano w tzw. starym mieście Kędzierzyna. Planowano tam budowę teatru dla 400 widzów, kina na 600 miejsc, hoteli, hali targowej oraz szpitala z 700 łóżkami za sumę 350 mln złotych.

W dzielnicy Pogorzelec miało być trzecie centrum.

- A w nim Młodzieżowy Dom Kultury, kolejne kino na 500 widzów, filia biblioteki, dwa motele, pawilony handlowe, restauracje i kawiarnie. Mało dominować tam budownictwo wysokie, z budynkami 9- i 11-kondygnacyjnymi. Planowano, iż w mieście trzeba wybudować 12 tysięcy izb mieszkalnych - opowiada Bogusław Rogowski.

Na terenach rozciągających się za halą sportową w stronę Kanału Gliwickiego zaplanowano Park Kultury i Wypoczynku. W planach był kompleks składający się z amfiteatru z widownią na 1000 miejsc, stadion sportowy, zespół basenów pływackich oraz zbiornik wodny z torem regatowym. Park miał powstać dzięki zaangażowaniu załóg zakładów pracy oraz wszystkich mieszkańców Kędzierzyna.

Początki były obiecujące. W przemyśle nowo utworzonego miasta pracowało prawie 18 tysięcy ludzi. W ciągu pierwszego roku wybudowano 345 mieszkań, głównie spółdzielczych. Aby nadać mu odpowiednią rangę, do Kędzierzyna-Koźla przeniesiono siedzibą opolskiego oddziału Centrali Produktów Naftowych. W ogóle zakładano, że to miasto szybko zdetronizuje Opole. Liczono, że w 1990 roku będzie tu mieszkać 110 tysięcy ludzi.

Ale ludziom trudno było się oswoić z faktem, że mieszkają w jednym mieście. Zresztą wyglądało ono trochę dziwnie. Miało powierzchnię ponad 120 kilometrów kwadratowych, czyli większą niż np. stolica Portugalii - Lizbona. Aż 45 procent powierzchni stanowiły jednak lasy. Na terenie miasta było aż 2300 hektarów gruntów ornych! Na dodatek liczne osiedla łączyła w praktyce jedna droga - ulica Świerczewskiego. Pojawiły się problemy z adresami. Po połączeniu okazało się, że w mieście jest... pięć ulic 1 Maja! W sumie trzeba było zmienić nazewnictwo aż 110 dróg.

Już w 1984 roku stało się jasne, że w Kędzierzynie-Koźlu brakuje uzbrojonych terenów pod budownictwo. Kiepska sieć dróg (wspomniana jedna ulica łącząca osiedla), przecinające miasto rzeki (Kłodnica i Odra), Kanał Gliwicki, liczne linie kolejowe i lasy sprawiały, że pomimo olbrzymiej powierzchni nie było gdzie budować kolejnych domów. Próbowano to robić w Kłodnicy, bo tam sporo pól. Ale wybudowanie stacji uzdatniania wody, sieci elektrociepłowniczej, dróg i kanalizacji ściekowej w miejscu do tego nieprzystosowanym, okazało się zbyt drogie.

Szopy i chlewiki w centrum

Miasto było też bardzo brzydkie. Nawet w Śródmieściu można było wciąż znaleźć liczne szopy, chlewiki, stodoły. Na dodatek brakowało ludzi do pracy, więc się jej nie szanowało. Gdy pracownik firmy „Metalchem” upił się w pracy i został dyscyplinarnie zwolniony, mógł następnego dnia pójść do zakładów chemicznych w Blachowni i tam od ręki miał pracę. Sytuacja stała się na tyle trudna, że dyrektorzy dziesięciu największych zakładów podpisali umowę, iż nie będą przyjmować „spadochroniarzy” z innych firm. Pisały o tym nawet ogólnopolskie gazety, specjalny program o inicjatywie dyrektorów wyemitowała także Telewizja Polska.

Bo próba sztucznego stworzenia supermiasta w praktyce generowała bardzo dużo problemów, z których wiele pozostało nierozwiązanych do dziś. Imprezą, która powinna jednoczyć mieszkańców wokół Kędzierzyna-Koźla, miały być Dni Miasta. Ich organizacja za każdym razem wzbudzała jednak niezadowolenie części mieszkańców. Gdy organizowano je w Kędzierzynie, narzekali ci z Koźla. Kiedy ustawiano scenę na wyspie w Koźlu, na daleki dojazd psioczyli ci z Kędzierzyna. Gdy sześć lat temu zorganizowano je na peryferyjnym osiedlu Azoty, prawie nikt nie przyjechał...

Kamil Nowak podkreśla, że przyszłość i rozwój nowego tworu, jakim był Kędzierzyn-Koźle, zostały oparte na przemyśle.

- Kiedy okazało się, że w mieście jednak nie powstanie rafineria, można się było spodziewać, że nie będzie się ono rozwijać tak jak planowano i pozostanie w rzeczywistości zlepkiem osobnych „małych ojczyzn” - tłumaczy szef fundacji „Wiedzieć więcej”. - Ponadto na początku lat 90. przemysł wpadł w zapaść, co zwiastowało kolejne problemy dla miasta. W krótkim czasie liczba mieszkańców spadła z 70 do 50 tysięcy.

Generalny problem polega na tym, że rozwiązanie Kędzierzyna-Koźla i ponowne powołanie mniejszych gmin wiązałoby się dzisiaj z potężnymi kosztami i nikt na taki krok się nie zdecyduje. Na razie miasto cały czas się wyludnia. Jak będzie wyglądało za kolejne 40 lat? Perspektywy nie są obiecujące...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska