50 lat na Nieprzetartym Szlaku

Magdalena Pilor
Helena Wąchała od 30 lat pracuje z dziećmi. Ich uśmiech uważa za najcenniejszą nagrodę.
Helena Wąchała od 30 lat pracuje z dziećmi. Ich uśmiech uważa za najcenniejszą nagrodę.
- Uprawiamy najpiękniejszą działkę harcerskiego ogródka - mówi Helena Wąchała. - Bo w drużynach Nieprzetartego Szlaku dzieci nabierają wiary w siebie.

Nieprzetarty Szlak skupia dzieci z różną niepełnosprawnością. Mali harcerze uczestniczą w festiwalach, przeglądach, obozach i zbiórkach. Od pół wieku, bo Nieprzetary Szlak właśnie obchodzi 50-lecie swego istnienia.

- U nas nieostra jest granica między zabawą a wyrabianiem sprawności. Śpiewanie piosenek to równocześnie doskonałe ćwiczenie logopedyczne, a obieranie ziemniaków wyrabia zdolności manualne - tłumaczy harcmistrz Wąchała. - Podczas rajdu w Głuchołazach, kiedy jest śnieg i mróz, dzieci mogą sprawdzić siebie. Skrzypienie śniegu pod kołami wózka inwalidzkiego to często niesamowite przeżycie dla niepełnosprawnego dziecka.

Integracja jak powietrze
W grupach Nieprzetartego Szlaku nie mówi się o integracji. Bo tam ona jest czymś naturalnym, jak powietrze.
- Po jednym z obozów, gdy z matkami oglądałyśmy zdjęcia, jedna z nich zaskoczona powiedziała, że widoczny na fotografii mały chłopiec nie ma rąk. Jej syn w ogóle nie zwrócił na to uwagi. Po prostu bawili się razem - opowiada Helena Wąchała.
Praca z dziećmi niepełnosprawnymi to już prawie 30 lat życia pani Heleny. Pasję do harcerstwa odziedziczyła po mamie.

- Nie zamieniłabym tego na nic innego. Te dzieci przepięknie okazują radość, nie potrafią być fałszywe - opowiada pani Helena. - Nie zapomnę wyjazdu na obóz nad morzem. Był tam z nami taki mały Andrzej. Pierwszy raz widział morze, podbiegł do wody, chlapał, pił i krzyczał, że słona. To była autentyczna radość. Śmiał się całym sobą, a najbardziej oczami - opowiada pani Helena.

Może ze względu na tę radość nie jest jej trudno brać dzieci na wózkach inwalidzkich do lasu, żeby im pokazać pracę mrówek.
- Bycie instruktorem to ciężka praca. Najwięcej należy wymagać od siebie, ale to jedno z najpiękniejszych zajęć, jakie znam - dodaje Wąchała.
Niepełnosprawne dzieci, które nie trafiły nigdy do harcerstwa, często skazane są wyłącznie na swych bliskich. Mają też mniej możliwości rozwoju swoich talentów i pokazania ich innym.

- Festiwale to duża scena, reflektory i pełna sala ludzi, a więc często również walka z tremą - mówi Helena Wąchała. - Ale mimo tremy te dzieci wychodzą przed publiczność i... pięknie śpiewają.
Miłosz występował na scenie, jeszcze zanim wstąpił do drużyny Nieprzetartego Szlaku.

Jest niewidomy i cierpi na dziecięce porażenie mózgowe. Harcerzem został pięć lat temu. W Nieprzetartym Szlaku uczy się patriotyzmu.
- To ważne, że poznaje historię - mówi Grażyna Łubińska, mama Miłosza. - Ale nie chodzi tylko o wiedzę, którą przyswoi. Harcerstwo to szkoła życia. Ten ruch uwrażliwia ludzi. Niepełnosprawnych i zdrowych.

Pani Grażyna sama była zuchem, więc kiedy usłyszała, że jest taka możliwość, że jej syn będzie należeć do harcerstwa, nie wahała się ani chwili.
- Obserwuję, że dzięki harcerstwu Miłosz stał się bardziej otwarty na innych. Może czasem jest leniwy, ale na pewno nie muszę go długo namawiać, aby poszedł na zbiórkę - śmieje się mama chłopca - W drużynie ma dużo kolegów, bardzo lubi się z nimi spotykać, a zwłaszcza z trzema koleżankami. Gdyby nie Nieprzetarty Szlak, Miłosz nie miałby swojego miejsca w harcerstwie. Trudniej byłoby mu też szukać swojego miejsca w życiu.

Usiądź tak, byś się nie przewrócił
Nie tylko chłopcu spodobało się harcerstwo, również pani Grażyna lubi spędzać czas na zbiórkach i przeglądach.
- Są tam wspaniali ludzie, tworzymy jedną wielką rodzinę - mówi mama Miłosza.
Dzięki harcerstwu dzieci niepełnosprawne czują się dowartościowane, usprawniają się i nabywają wiary w siebie.
- Na obozie czułem wielką solidarność z innymi, pomagaliśmy sobie nawzajem, ale również ciągle mieliśmy okazję sprawdzać samych siebie - mówi Andrzej Nakonieczny.
Był wtedy mniej sprawny, więc często proste czynności wymagały od niego znacznie więcej pracy. Woda na obozach była zimna, harcerze w miskach przynosili sobie ciepłą. Musiał tak usiąść, aby nie przewrócić się podczas mycia.
- Nieraz się nie udawało i się przewracałem, ale nie czułem się poszkodowany. Zawsze udało nam się przetrwać razem cały obóz - wspomina Andrzej. - Było wiele ważnych zadań, jakie musieliśmy wykonywać.

Dzięki różnym doświadczeniom z Nieprzetartym Szlakiem Andrzej zaczął inaczej patrzeć na świat, stał się bardziej otwarty na ludzi i mniej uzależniony od ich pomocy.
- Właśnie tego uczono nas na zbiórkach - dodaje.

Obecnie jest na drugim roku kulturoznawstwa w Toruniu. Ze względu na odległość od Opolszczyzny na razie zawiesił swoją działalność harcerską. Pozostało mu jednak wiele wspaniałych wspomnień.
- Wciąż pamiętam, jak podczas ulewy szybko musieliśmy schronić się w stołówce, roznoszenie listów, nocne warty - wspomina. - Harcerstwo kształtuje charakter.

Musisz walczyć o siebie
Przekonała się o tym Aleksandra Wolska-Majkasz. - Dopiero w Nieprzetartym Szlaku nauczyłam się wierzyć w siebie i przestałam bać się innych - mówi Aleksandra. - Wcześniej, jak w szkole wywoływano mnie do tablicy, to mdlałam.
Na pierwszy obóz pojechała 15 lat temu. Gdy zobaczyła spartańskie warunki, była przerażona.

- Pomyślałam wtedy: Olka co ty tu robisz? - wspomina.
Porusza się na wózku, ale nie przeszkadzało jej to ani w harcerstwie, ani później, w zdobyciu wykształcenia. Teraz nie przeszkadza w byciu żoną i matką dwójki dzieci.
- Nieprzetarty Szlak nauczył mnie samodzielności. Uczestnicy obozów pomagali sobie nawzajem. Uczyliśmy się od siebie - mówi Ola. - Musieliśmy sami przygotowywać posiłki, stać na wartach, dbać o higienę. We wszystkim nas wspierano, ale jednocześnie instruktorzy mówili nam, że to my musimy walczyć o siebie.

Kto mi posmaruje chleb
Niepełnosprawność na obozach nie jest tak widoczna, jak w codziennym życiu. Na jednym z nich Ola zapytała: Kto mi posmaruje chleb? Wtedy podszedł do niej chłopak bez rąk i powiedział, że on to zrobi.

- Była cała masa takich sytuacji. Chłopak z zespołem Downa chodził za druhną i ciągle pytał, czy ona go kocha. Kiedy mu wreszcie odpowiedziała, zaproponował, żeby uprała mu bieliznę, którą chował pod łóżkiem - śmieje się Ola. - Oczywiście druhna nie zrobiła tego za niego, prali razem.

Uśmiech lepszy niż litość
Za namową ludzi z harcerstwa Ola zaczęła tańczyć. Teraz ze względu na dzieci musiała na jakiś czas odłożyć swoją pasję. Planuje jednak do niej powrócić.
- Nieprzetarty Szlak pozwolił mi odłączyć się od mamy - mówi Ola. - Wiem, że osoba niepełnosprawna nie musi liczyć na litość, czasem wystarczy uśmiech, a ktoś nam chętnie pomoże. W swoich dzieciach na pewno zaszczepię pasję harcerstwa, tym człowiek po prostu się zaraża.

Wiele osób, które miały kontakt z Nieprzetartym Szlakiem, myśli podobnie
Jeśli choć raz zacznie się pracować z tymi dziećmi, to już nie da się przestać - mówi Anna Max, była kierowniczka Wydziału Nieprzetartego Szlaku Chorągwi Opolskiej. - W obchodach 50-lecia Nieprzetartego Szlaku w Krakowie uczestniczyła 94-letnia druhna, która jeszcze nie zawiesiła swojej działalności. Ja również nie planuję przestać, mimo iż mam 60 lat.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska