Albo przejęcie, albo zamknięcie

Fot. Michał Lewandowski
- Przez miniony rok nie zrobiliście nic, by zmniejszyć koszty utrzymania naszej szkoły, chociaż wysłaliśmy wam program oszczędnościowy - wyrzucała burmistrzowi i radnym Małgorzata Fiertel z rady rodziców.
- Przez miniony rok nie zrobiliście nic, by zmniejszyć koszty utrzymania naszej szkoły, chociaż wysłaliśmy wam program oszczędnościowy - wyrzucała burmistrzowi i radnym Małgorzata Fiertel z rady rodziców. Fot. Michał Lewandowski
- Utwórzcie szkołę stowarzyszeniową - radzi rodzicom burmistrz Głogówka. - Podstawówka ma być publiczna - odpierają mieszkańcy.

Rozważam "za" i "przeciw"
Franciszek Minor, opolski kurator oświaty:
- Nie wiem jeszcze, czy zgodzę się na likwidację szkoły w Twardawie, ponieważ dopiero analizuję wszystkie "za" i "przeciw". Wszystkie sprawy rozpatruję wyłącznie w kategoriach merytorycznych i interesu lokalnej społeczności. Wybory, ani inne uboczne historie nie będą miały wpływu na moją decyzję.

Spór o likwidację wiejskiej szkoły w Twardawie (gmina Głogówek) rozpoczął się przed rokiem, kiedy głogóweccy radni po raz pierwszy przegłosowali taki zamiar.
- Gminy nie stać na utrzymanie 6 szkół i 12 przedszkoli - tłumaczył mieszkańcom Twardawy na zebraniu wiejskim w lutym 2004 r. Jan Mencler, burmistrz Głogówka. - Od czterech lat dopłacamy ponad milion złotych do subwencji oświatowej. Utrzymanie waszej placówki kosztuje około 400 tysięcy złotych rocznie. Większość idzie na płace dla 16 pracowników, a w szkole uczy się tylko 47 dzieci.

- Twardawa leży daleko od Głogówka, więc nikt o nią nie dba - ripostowali mieszkańcy. - Jak tak dalej będzie, to przyłączymy się do gminy Walce albo do Reńskiej Wsi.
Mieszkańcy podkreślali, że twardawską szkołę zbudowano ledwie 17 lat temu, a gmina chce posłać ich dzieci do pobliskich Biedrzychowic, gdzie uczyłyby się w gorszych warunkach.
- Na to zgody nie będzie - zapowiadali.
Spór rozsądził opolski kurator oświaty: wydał negatywną opinię o likwidacji szkoły i samorząd musiał się jej podporządkować.
Jednak na ostatniej sesji radni znowu podjęli uchwałę o zamiarze likwidacji placówki. Podobnie jak przed rokiem, we wsi zorganizowano spotkanie z władzami i podobnie jak wówczas, było ono burzliwe.
- Nie zrobiliście nic, żeby obniżyć koszty utrzymania szkoły, chociaż dostarczyliśmy wam program oszczędnościowy - wyrzucała radnym i wiceburmistrzowi Józefowi Skibie Małgorzata Fiertel, szefowa rady rodziców. - A likwidacja będzie bezprawna, bo nie było żadnych konsultacji.

Burmistrz Skiba zaproponował,
by wieś przejęła placówkę i utworzyła szkołę stowarzyszeniową.
- Nie, bo należy nam się szkoła gminna - protestowali mieszkańcy. - Żyjecie z naszych podatków, to kombinujcie, skąd wziąć na nią pieniądze.
- Do jednego ucznia w Twardawie gmina dopłaca 4,7 tysiąca złotych rocznie, podczas gdy w innych szkołach tylko od 600 do 800 złotych - tłumaczył wiceburmistrz. - I prawie wszystkie pieniądze idą na płace.
Szkoły stowarzyszeniowe na płacach oszczędzają, bo mogą zatrudniać pedagogów z pominięciem karty nauczyciela, która daje takie przywileje jak 18-godzinny tydzień pracy. W placówkach takich nauczyciele muszą pracować dłużej i często za mniejsze pieniądze. Dlatego zwykle opór grona pedagogicznego dla podobnych przekształceń jest duży.

- Dajcie się nam zastanowić jeszcze przez rok, bo w ciągu kilku dni trudno zdecydować o przekształceniu szkoły - prosili nauczyciele z Twardawy, dodając, że pracują dłużej niż 18 godzin, chociażby przy sprawdzaniu prac, prowadzeniu zajęć pozalekcyjnych czy przygotowywaniu się do lekcji.
- Trudno będzie utrzymać szkołę stowarzyszeniową, jeśli na każdego ucznia dostaniemy 3,9 tysiąca złotych subwencji, a gmina dopłaci nam tylko 700 złotych, jak mówiła pani skarbnik - dowodziła dyrektor Regina Fidot.
- Musicie twardo negocjować z gminą - radził radny Marek Wdowiak. - Zażądajcie 2 tysięcy dopłaty. To i tak połowa tego, co płacimy teraz. Trzeba po prostu wziąć ołówek w rękę, usiąść i porozmawiać.
Wiceburmistrz Józef Skiba zaproponował, żeby wieś wyłoniła grupę negocjacyjną, z którą władze omówią wszelkie niejasności.

- Czasu jest mało - zakończył. - Jeśli nie przejmiecie szkoły, zlikwidujemy ją. Chyba że znowu kurator zablokuje nam decyzje.
- Na to właśnie liczymy - powiedziała "NTO" Małgorzata Fiertel z rady rodziców. - Czy pojedziemy negocjować z burmistrzem? Z własnej inicjatywy nie. Ale jeśli nas zaprosi, to czemu nie?
- Kurator na pewno poprze mieszkańców - powiedział nam proszący o anonimowość radny. - Przecież jest rok wyborczy i nie podejmie żadnej niepopularnej decyzji.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska