Bieda zaglądała ludziom w oczy

Radosław Dimitrow
Radosław Dimitrow
Murowane domy pojawiły się na ziemi strzeleckiej dopiero na przełomie XIXi XX wieku, bo ich budowa była kosztowna. Tak wyglądał jeden z budynków w Mokrych Łanach.
Murowane domy pojawiły się na ziemi strzeleckiej dopiero na przełomie XIXi XX wieku, bo ich budowa była kosztowna. Tak wyglądał jeden z budynków w Mokrych Łanach.
Ziemia strzelecka. W XIX wieku mało kto miał pieniądze, żeby wybudować własny dom, a państwo wymyślało nowe przepisy, które jeszcze bardziej komplikowały ludziom życie.

Typowa chałupa stojąca jeszcze 150 lat temu na wsi pod Strzelcami była wielkości 5 na 8 m. Ludzie stawiali wtedy parterowe domy z drewna lub gliny, a dachy kryli najczęściej słomą, rzadziej gontem. Były też większe chałupy, których długość dochodziła do 15 m, ale wtedy domownicy musieli dzielić przestrzeń mieszkalną ze zwierzętami, bo część domu stanowił chlew odgrodzony jedynie drzwiami. Plusem takiego rozwiązania było łatwiejsze ogrzanie domu, ze względu na ciepło ciała zwierząt. Minusem były jednak wyjątkowo nieprzyjemne zapachy, którymi przesiąknięte były takie domy.

Samo posiadanie domu stawiało chłopów w uprzywilejowanej pozycji, względem tych, którzy nie mieli w ogóle gdzie mieszkać. Z tego powodu ludzie byli podzieleni na warstwy społeczne. "Chałupnicy" (Häusler) poza własną chałupą mieli kilka sztuk bydła, niewielki skrawek ziemi, gdzie prowadzili ogródek warzywny, a na co dzień pracowali w folwarkach. "Zagrodnicy" (Gärtner) mieli nieco większe pola, ale plony jakie zbierali, nadal nie wystarczały na wyżywienie rodziny, więc musieli dorabiać u kogoś innego. Wyżej stali tylko "Kmiecie" (Bauer), którzy mieli co najmniej 20 ha ziemi - uprawiali je przy pomocy zaprzęgów konnych, a czasami usługiwali także w dworze szlacheckim.
W najgorszej sytuacji byli ludzie, którzy nie mieli na własność niczego. "Komornicy" (Einlieger) wynajmowali w chałupach "komorę", czyli ciasne cztery kąty w zamian za całodzienną pracę, a "służba" (Gesinde) pracowała na dworach lub usługiwała u bogatszych chłopów.

Ostatnie dwie grupy społeczne stanowiły na Śląsku większość i rozrastały się z roku na rok. Nie mieli własnych czterech kątów nie tylko z powodu braku pieniędzy, ale także z powodu przeróżnych rozporządzeń (patentów) wymyślanych przez ówczesne państwo pruskie. Ok. 1850 r. zabroniono ludziom krycia domów słomą lub gontem, bo przyczyniały się one do powstawania potężnych pożarów. Dla przykładu w 1733 r. w Jemielnicy spłonęły dwa kościoły, klasztor cysterski, folwark i 30 gospodarstw Chłopskich. W Staniszczach Wielkich w 1881 r. doszczętnie spłonął drewniany kościół, 5 chałup oraz budynek nadleśnictwa, a jeszcze wcześniej w Krośnicy od pożaru w Karczmie ogień zajął pół wsi.

Przepisy, choć miały chronić ludzi, doprowadziły do tego, że na budowę domu krytego ceramiczną dachówką mogli sobie pozwolić tylko najbogatsi. Najbiedniejsza grupa "komorników" miała natomiast coraz większe problemy ze znalezieniem mieszkania. Lepiej w owych czasach powodziło się za to rzemieślnikom: kowalom, rzeźnikom, młynarzom itp. Zupełnie odrębną grupę stanowili jeszcze leśnicy, którzy na polecenie hrabiego i za jego pieniądze pilnowali okolicznych lasów przed kłusownikami. Takie leśniczówki znajdowały się m.in. w Kadłubie, Izbicku, Otmicach, Kamieniu Śląskim.

Odkrycia w lecznictwie, upowszechnienie się ziemniaka oraz zastosowanie maszyn w rolnictwie spowodowało 150 lat temu eksplozję demograficzną. Posiadanie pięciorga dzieci nie robiło na nikim wrażenia, a zdarzały się także rodziny, w których było dwanaścioro dzieci. Osoby wchodzące w dorosłość nie były jednak w stanie znaleźć sobie pracy na miejscu. Dlatego poszukiwały jej w miastach oraz w przemyśle, który na Śląsku prężnie się wtedy rozwijały.

Na domiar złego w 1873 r. przez ziemię strzelecką przeszła epidemia cholery. Wsiami, które znacznie ucierpiały były m.in. Kadłub, Grodzisko, Rozmierz i Rozmierkę.

Narastające problemy społeczne musiały w konsekwencji doprowadzić do masowej emigracji mieszkańców. Właśnie wtedy mieszkańcy Jemielnicy Płużnicy, Staniszcz, Rozmierki, Rozmierzy, Zalesia Śląskiego zaczęli wyjeżdżać za wielką wodę, głównie do Teksasu, by poszukiwać lepszego życia. Co ciekawe, ci najbiedniejsi nie mieli pieniędzy na wyjazd. Na to decydowali się chłopi i wyżej postawieni mieszkańcy, którzy mogli sprzedać swoją chałupę i ziemię, by mieć pieniądze na bilet statkiem. W ten sposób wyemigrował np. były sołtys z Rozmierzy, któremu w Ameryce powodziło się całkiem nieźle.

Tekst powstał we współpracy z Piotrem Smykałą, znawcą lokalnej historii. Wykorzystano fragmenty publikacji Korneliusza Pawła Pszczyńskiego z książki "Strzelczan Album Rodzinny".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska