Dzisiejsze rozstrzygnięcie mogło zaważyć na karierze Bogdana Wyczałkowskiego. Były burmistrz, a obecnie przewodniczący rady powiatu w Nysie i prezes gminnej spółki m.in. zarządzającej miejskimi nieruchomościami, mógł stracić mandat i stanowisko.
Stałoby się tak, gdyby apelacja podtrzymała wyrok pierwszej instancji. Przypomnijmy, że niemal równo rok temu Sąd Rejonowy w Nysie skazał samorządowca na rok i 10 miesięcy więzienia w zawieszeniu na 4 lata.
Wymierzył mu też pięcioletni zakazu pełnienia funkcji publicznych w administracji samorządowej i rządowej oraz piastowania wszelkich innych stanowisk związanych z wydawaniem publicznych pieniędzy.
Dodatkowo kazał zapłacić 7,5 tys. złotych grzywny. Sąd odwoławczy zmienił dziś (11.03.2020) ten wyrok.
Sprawa dotyczy lat 2010–2014. Bogdan Wyczałkowski, będąc wówczas burmistrzem Paczkowa, odpowiadał za naliczanie i pobieranie lokalnych podatków.
Przeprowadzona w 2015 roku kontrola Regionalnej Izby Obrachunkowej wykazała, że paczkowski urząd miasta w ciągu 4 lat nie naliczał podatku wobec nieruchomości należących do znanego przedsiębiorcy lub jego spółki.
Później wyszło na jaw, że biznesmen jest znajomym byłego burmistrza. Izba zawiadomiła prokuraturę o możliwości popełnienia przestępstwa.
Bogdan Wyczałkowski bronił się, że urząd był w tym okresie przeciążany nadmiarem spraw, ale sąd stwierdził, że nie jest to wytłumaczenie. Uznał też działania byłego burmistrza za celowe i obliczone na przysporzenie korzyści majątkowej swojemu znajomemu, co wpłynęło na zaostrzenie kary.
Sąd odwoławczy zgodził się z pierwszą instancją, że były burmistrz nie dopełnił obowiązków, które na nim ciążyły i działał tym na szkodę interesu publicznego.
- Apelacja nie podzieliła natomiast argumentacji sądu rejonowego, co do tego, że oskarżony działał w celu osiągnięcia korzyści majątkowej przez inną osobę (czyli znajomego biznesmena - przyp. red.) - uzasadniała sędzia Agata Menes z Sądu Okręgowego w Opolu. - Te ustalenia są dowolne i nie znajdują oparcia w zgromadzonym materiale dowodowym. Sąd odwoławczy uznał, że kara grzywny będzie wystarczającą i realną dolegliwością. Nie było potrzeby wymierzania kary pozbawienia wolności.
Drugiej zarzut dotyczył gminnego lokalu, który Wyczałkowski pod koniec kadencji sprzedał. Chodzi o pomieszczenia w przyziemiu jednej z kamienic, wynajmowane na siłownię.
Nabywca zlecił przygotowanie operatu szacunkowego, z którego wynikało, że lokal jest warty 33 tysiące złotych. Później okazało się, że został on przygotowany wadliwie, a autor operatu poniósł za to odpowiedzialność zawodową.
Sąd w Nysie uznał jednak, że były burmistrz celowo nie zlecił aktualnej wyceny, czym nie dopełnił swoich obowiązków i działał na korzyść nabywcy (przygotowana na polecenie prokuratury ekspertyza wykazała, że wartość nieruchomości w tym czasie wynosiła 51 tys. złotych - przyp. red.)
- Operat był sporządzony przez rzeczoznawcę posiadającego certyfikat. Nic nie wskazywało na to, że jest on sporządzony wadliwie - uzasadniała dziś sędzia Menes. - Burmistrz nie miał świadomości wadliwości tej wyceny. Nabywcy nie skorzystali przecież z wyceny rzeczoznawcy-hobbysty, tylko poszli do fachowca.
Dzisiejsze rozstrzygnięcie jest dla Wyczałkowskiego korzystniejsze niż to z pierwszej instancji. Samorządowiec uniknie więzienia w zawieszeniu, ale będzie musiał zapłacić15 tys. złotych grzywny.
- Liczyłem na uniewinnienie, bo w dalszym ciągu nie widzę tu swojej winy - mówił tuż po ogłoszeniu wyroku. - Plus jest taki, że wyrok pierwszej instancji, który zrobił ze mnie zwykłego łapówkarza, został zmieniony. W innym przypadku straciłbym mandat radnego, nie mógłbym też być prezesem w spółkach gminnych. Musiałbym się niejako narodzić na nowo.