Chińczycy potrzebują Kościoła

Krzysztof Ogiolda <a href="mailto: [email protected]">[email protected]</a> 077 44 32 581
W Chinach wykonuje się najwięcej wyroków śmierci na świecie. Obywatele są do tego przyzwyczajeni. Tu zawsze tak było.
W Chinach wykonuje się najwięcej wyroków śmierci na świecie. Obywatele są do tego przyzwyczajeni. Tu zawsze tak było.
Z o. prof. Romanem Malkiem, sinologiem, rozmawia Krzysztof Ogiolda.

O. prof. Roman Malek, polski werbista, od 30 lat zajmuje się kulturą chińską. Jest dyrektorem Międzynarodowego Instytutu Sinologicznego w Sankt Augustin koło Bonn. W Opolu uczestniczył w konferencji naukowej "Chrystologia chińska", która odbyła się w środę na Wydziale Teologicznym Uniwersytetu Opolskiego.

- Dlaczego w Chinach wykonuje się najwięcej wyroków śmierci na świecie?
- Bo to jest kraj niechrześcijański. Nie tylko w tym sensie, że chrześcijaństwo nie jest tam religią główną, ale też w tym znaczeniu, że jego podstawy ideowe nigdy nie bazowały na wartościach chrześcijańskich, w tym na godności człowieka. Człowiek stworzony na obraz i podobieństwo Boże ma prawa i godność. My w Europie często nie pamiętamy już o tym, że chrześcijaństwo jest nie tylko religią, ale daje też podłoże dla teorii politycznych i obowiązujących u nas praw społecznych. Europejski system demokratyczny powstał na bazie chrześcijaństwa. W Chinach takiej bazy nie ma. Chińczyków wyroki śmierci nie dziwią, bo wykonywano je zawsze i to nawet mniej humanitarnie niż dziś. W Chinach od wieków człowiek nie miał pozytywnych praw, praw do czegoś. Funkcjonowało tylko prawo karne.

- Czy chrześcijaństwo może się bardziej masowo przyjąć w Państwie Środka?
- Ludzie w Chinach zaczynają dostrzegać wartość chrześcijaństwa. Szczególnie młodzi intelektualiści w miastach widzą coraz częściej, że dla przyszłego rozwoju Chin stanowi ono wielką szansę. Nie jako Kościół, ale jako system światopoglądowy, etyczny. Coraz częściej słyszy się, że tylko chrześcijaństwo może odpowiedzieć na problemy współczesnych Chińczyków. Wiele wartości chrześcijańskich przenika dziś do Chin nie w formie kościelnej, tylko świeckiej. To są wartości demokratyczne.

- Dzięki nim większa liczba Chińczyków trafi do Kościoła?
- Myślę, że nie. Tam rozwija się dziś tzw. chrześcijaństwo kulturowe. Coraz częściej młodzi Chińczycy są chrześcijanami z poglądów, ale nie z chrztu. Choć obserwujemy też wzrost zainteresowania przyjmowaniem chrztu w chińskich miastach. To jest nowość, bo siłą chrześcijaństwa była tu tradycyjnie wieś.

- Z czego wynika to zainteresowanie?
- W Chinach powstała swego rodzaju ideowa próżnia. Komuniści niszczyli tradycyjną kulturę chińską i w jej miejsce wprowadzali ideę komunistyczną. Anarchia rewolucji kulturalnej zniszczyła także to, co komuniści zbudowali. Do tego doszła szalona modernizacja Chin...

- ... możemy im zazdrościć?
- Nie bardzo. W wyniku gwałtownej urbanizacji ta próżnia ideowa jeszcze się powiększa, a pytania o sens życia, o przyczyny zła pozostają. W dodatku na wierzch wyszły społeczne kontrasty. Dziś w Chinach mamy najwięcej miliarderów na świecie, ale też wielkie masy bardzo biednych ludzi. Samych bezrobotnych - w Chinach nazywa się ich elegancko szukającymi pracy - jest 220 mi-lionów.

- Na ile chrześcijaństwo radzi sobie z problemami chińskiego rozwoju?
- Jako Kościoły - nie radzi sobie. Te wspólnoty religijne są jak na skalę chińską zbyt małe i nieprzygotowane do tej konfrontacji. Powtórzę: chrześcijaństwo coraz częściej jest postrzegane przez ludzi myślących jako podstawa etyczna przyszłego społeczeństwa chińskiego. W sensie światopoglądowym chrześcijaństwo w Chinach będzie się rozwijać, a w sensie kościelnym pozostanie tym, czym jest dziś, czyli mniejszością, a nawet marginesem.

- Czy katolicyzm może być pomostem, który wprowadzi Chiny do rodziny krajów demokratycznych?
- Zdecydowanie tak. Poza tym jest szansą na to, że społeczeństwo chińskie się nie zdegeneruje. Bo sama konsumpcja nie wystarcza. Dlatego mamy tam mnóstwo samobójstw, szczególnie wśród młodych ludzi.

- Kiedy Chiny staną się krajem demokratycznym?
- Nie wiem, czy kiedykolwiek nim będą. Trzeba najpierw pytać, kiedy komunizm w Chinach upadnie. To chyba stanie się niedługo. Bo on w pewnym sensie już upadł. Partia wprawdzie rządzi, ale nie komunizmem, tylko rozwojem brutalnego, prymitywnego kapitalizmu. Skoro zamyka się szpitale i szkoły z powodu braku pieniędzy, to nie jest to komunizm. Mao obiecywał każdemu Chińczykowi dostęp do szkoły, służby zdrowia i miski ryżu. Tego partia komunistyczna w Chinach dziś nie zapewnia. Ale od wypaczenia komunizmu jeszcze daleko do demokracji.

- Wróćmy do Kościoła. Co różni Kościół oficjalny od podziemnego?
- Od początku Chińskiej Republiki Ludowej był jeden Kościół katolicki podzielony na dwie grupy - oficjalną i podziemną - i ten podział trwa do dziś. Ale grupy te nie różnią się co do wiary. Kiedyś różniło je to, że biskupi wybierani w grupie uznawanej przez władzę nie byli aprobowani przez Rzym. Sytuacja się zmieniła, kiedy Jan Paweł II zaczął tych "nielegalnych" biskupów uznawać. Dziś żadne święcenia biskupie w Chinach nie odbywają się bez aprobaty papieża. Państwo chińskie akceptuje to, że biskupi proszą papieża o zatwierdzenie ich wyboru. A Stolica Apostolska godzi się, że biskupi są wybierani przy udziale Stowa-rzyszenia Patriotycznego, czyli organizacji politycznej. Trzeba powiedzieć, że Kościół podziemny był z punktu widzenia prawa nielegalny, ale nie był katakumbowy. Nabożeństwa czy procesje miały tam charakter masowy.

- Czy Kościół w Chinach jest prześladowany?
- Był, ale dziś nie jest. Nawet w porównaniu do tego, co było 15 lat temu, położenie Kościoła się poprawiło, bo w ogóle sytuacja w Chinach się polepszyła. Prześladowania Kościoła zaczęły się w 1949 roku. W ciągu 6 lat wypędzono wszystkich misjonarzy, a było ich około 3-4 tysięcy. Została garstka chińskich księży i sióstr. Część wiernych poszła na współpracę z komunistami, tro-chę na podobieństwo naszego PAX-u. Inni odmówili współpracy i poszli w nielegalność. Brutalnie z Kościołem, podobnie jak z wszystkimi religiami, rozprawiono się dopiero podczas rewolucji kulturalnej, czyli od 1966 roku przez kolejne 10 lat. Trzeba uczciwie powiedzieć, że jeszcze ostrzej prześladowano buddystów czy mahometan. Niszczono wszystko, co ma związek ze starą kulturą. Księży i świeckich zamykano w obozach i zabijano. Ale ten los spotykał wszystkich intelektualistów, nawet partyjnych. Na nowo Kościół w Chinach zaczął istnieć dopiero od 1982 roku.

- Jak to się stało, że w momencie powstania ChRL było 3,5 mln katolików w Chinach, a dziś jest ich 15 mln?
- To jest chiński fenomen. Wiara zawsze była tam osadzona w rodzinie.

- To, co kuleje w Europie, kwitnie w Chinach?
- W Europie mamy księży, siostry zakonne, struktury kościelne. W Chinach Kościół bazował zawsze nie na duchownych, ale na rodzinach oraz na świeckich mężczyznach i niezamężnych kobietach, którzy byli krzewicielami wiary na swoim terenie. Ich rola była bardzo wielka szczególnie w okresie komunistycznym. Chrzty do 18. roku życia były zabronione. Zatem chrzest, Pierwsza Komunia i inne wydarzenia religijne odbywały się w domach.

- A jak dziś wygląda ich wolność religijna?
- Wolności religijnej w tym sensie, w jakim my ją rozumiemy, Chiny nie miały nigdy, także przed okresem komunistycznym. Wszystko co obce - chrześcijaństwo, buddyzm, islam - było dla Chińczyków zawsze podejrzane. Dlatego nawet jeśli kiedyś w Chinach upadnie komunizm, nie należy sobie robić nadziei na większą wolność religijną. Ale - powtarzam - otwarte prześladowania ustały.

- Czy misjonarze z Europy wrócą do Chin?
- Nie wiem, czy to jest potrzebne. Księży w Chinach nie brakuje. W ciągu 20 lat powstało 26 seminariów duchownych. Odbudowano ponad 5 tys. kościołów. Restauracja Kościoła była bardzo dynamiczna. Zrobili to starsi ludzie, którzy wcześniej bardzo się za wiarę wycierpieli.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska