Chmura żwiru zasypała opolski plac Oleandrów

Robert Lodziński
Robert Lodziński
W nocy z poniedziałku na wtorek na domy w "dzielnicy kwiatów" spadły kilogramy spalonego żwiru. Sprawca nielegalnej emisji pozostanie prawdopodobnie bezkarny.

Jeden z oburzonych mieszkańców przyniósł do naszej redakcji próbki żwiru, który zmiótł we wtorek rano ze swojego tarasu. - Wiele domów mocno obsypało żwirem - mówi Władysław Puślecki, mieszkaniec placu Oleandrów. - Nie po raz pierwszy zdarzyło się coś takiego. Jesteśmy systematycznie zasypywani żwirem, który może pochodzić z kominów leżących niedaleko zakładów przemysłowych. Podobne przypadki zdarzają się przede wszystkim w dniach deszczowych. Ktoś powinien sprawą się zająć. Mieszkańcy całej dzielnicy oddychają emitowanymi zanieczyszczeniami. - dodaje nasz czytelnik.
Nocą z poniedziałku na wtorek wiał właśnie silny wiatr i padał deszcz. Najbliższe kominy, z których mógłby zostać zrzucony żwir, należą do Energetyki Cieplnej Opolszczyzny i Cementowni Opole.

Kierownictwo obu zakładów zapewnia o swojej niewinności. - Nic nie wiem o jakiejkolwiek awarii, która mogłaby spowodować zwiększoną emisję żwiru - zapewnił nas wczoraj Marian Parzywud, dyrektor ds. zarządzania majątkiem ECO. - Nasze urządzenia nie pracują pełną parą. Nie ma takiej potrzeby, ponieważ na zewnątrz temperatury osiągają kilkanaście stopni Celsjusza. Przede wszystkim pracuje turbina gazowa, którą tylko wspomaga kocioł. Nie ma możliwości, aby doszło wzmożonej emisji zanieczyszczeń - dodaje.

O niewinności swojej firmy zapewniał nas wczoraj także Bohdan Jan Michalski, dyrektor ds. technicznych Cementowni Opole. - W niedzielę wieczorem mieliśmy usterkę pieca. Nakazałem jego wyłączenie. Skoro emisja żwiru miała miejsce z poniedziałku na wtorek, my nie mogliśmy być jej sprawami. Nasze urządzenia od ponad doby nie pracowały - stwierdził.
Barbara Jankowska, zastępca wojewódzkiego inspektora ochrony środowiska, powiedziała nam wczoraj, że znalezienie winowajcy będzie w tej sytuacji wyjątkowo trudne.
- Na podstawie próbek, które dostarczyliby nam mieszkańcy dzielnicy, możemy jedynie domniemywać, kto wyemitował żwir. Będą to jednak bardzo luźne podejrzenia nie poparte dowodami. Niestety, żadne badania próbek nie umożliwią dokładnego wskazanie winnego - mówi zastępca inspektora.
Prawo nakazuje zakładowi emitującemu zanieczyszczenia poinformować WIOŚ o powstałej awarii i wynikających z niej skutków. Wówczas inspektor środowiska po zbadaniu skutków zanieczyszczenia może ukarać winowajcę. Jeżeli jednak nikt się nie przyzna, ustalenie sprawcy bywa bardzo trudne. WOIŚ w takiej sytuacji jest właściwie bezradny.

- Zapytamy oba zakłady, czy doszło u nich do awarii, której efektem mogłaby być ta emisja. Jednak do tej pory żadna z firm nie powiadomiła nas o takim wypadku - dodaje Barbara Jankowska.
Krąg winowajców może być w tym przypadku znacznie szerszy. Feralnej nocy wiał porywisty wiatr. Mógł on przynieść żwir z zupełnie innych rejonów miasta.
- Winowajcą może być także mała lokalna kotłownia. Żwir nie musiał być emitowany z kominów wskazanych zakładów - zastrzega Barbara Jankowska.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska