Co jest dziś w Polsce bombą?!

Redakcja
Z Władimirem Bukowskim, pisarzem politycznym, jednym z najsłynniejszych rosyjskich dysydentów, rozmawia Zbigniew Górniak

Życiorys mocno powieściowy
Władimir Bukowski (ur. w 1942), jeden z najbardziej znanych opozycjonistów w radzieckiej Rosji. Już jako student za zorganizowanie w centrum Moskwy spotkania poetyckiego, które władze uznały za wywrotowe, został skierowany do szpitala psychiatrycznego. W 1965 roku za zorganizowanie pikiety w obronie więźniów politycznych dostał 8 lat obozu pracy. Wyszedł w 1970 roku. Rok później udało mu się wysłać na Zachód 150 stron dokumentów potwierdzających używanie w ZSRR psychiatrii do walki z opozycją. Dostał za to 7 lat więzienia. W 1976 roku pod naciskiem światowej opinii społecznej Moskwa zgodziła się wydać Zachodowi Bukowskiego w zamian za szefa komunistów chilijskich Corvalana, trzymanego w więzieniu przez gen. Pinocheta. Bukowski osiadł w Wielkiej Brytanii i zrobił światową karierę swą książką "I powraca wiatr...", w której opisał swe życie w ZSRR.
Jego druga głośna książka "Proces moskiewski" powstała wskutek niezwykłych okoliczności. Gdy w 1992 roku Borys Jelcyn chciał się rozprawić z grupą przywódców komunistycznych, którzy zaskarżyli do Trybunału Konstytucyjnego jego decyzję o rozwiązaniu ZSRR, potrzebował Bukowskiego jako świadka na rozprawie. Pisarz zgodził się przyjechać, ale ceną za to miało być wpuszczenie go do archiwów Kremla. Jelcyn nie wiedział jednak, że pisarz miał wbudowany w oprawkę okularów nowoczesny skaner, a w kieszeni minikomputer, co pozwoliło mu na skopiowanie bezcennych dokumentów. Książka stała się na Zachodzie bestsellerem, a Moskwa przestała wydawać Bukowskiemu wizy wjazdowe.

- Czy widział pan 9 maja w telewizji tę lokomotywę, która wjeżdżała na moskiewski dworzec z portretem Stalina na zderzakach?
- Zaraz panu odpowiem, ale najpierw muszę sobie zapalić, chodźmy na zewnątrz, bo tu zakaz. Wszędzie te zakazy, w całej Europie. (Z Władimirem Bukowskim rozmawiamy w jednym z gmachów Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach, gdzie pisarz przyjechał promować swą książkę "Unia sowiecka czy związek europejski, czyli dysydent w archiwach Gorbaczowa".)
- Pan, zdaje się, przykłada szczególną wagę do swobody palenia. W epilogu "Moskiewskiego procesu" poświęcił pan nawet tej kwestii sporo miejsca.
- Bo drażni mnie ta absurdalna kampania o wolne od palenia społeczeństwo. Robi się z nas, palaczy, praworządnych, posłusznych płatników podatku, prześladowaną mniejszość. I wszystko to dzieje się akurat wtedy, gdy inne wyodrębnione mniejszości uzyskują przywileje.
- Pan się dusi w zsocjalizowanej Europie. Gdyby przyszło panu uciekać w stronę wolności, to dokąd? Ameryka? Tajwan? Nowa Zelandia?
- Ja nigdy nie uciekam od swoich wrogów.
- No, pali pan już... Więc widział pan tę lokomotywę ze Stalinem? Co by zrobiła Europa, gdyby tak na dworzec w Monachium 1 września 2005 roku wtoczył się parowóz z portretem Hitlera?
- Na Hitlera Europa zareagowałaby alergicznie, słusznie zresztą, bo to był zbrodniarz. Ale tego zbrodniarza Stalina Europa już nie dostrzegła, bo Europie się wydaje, że prowadzi wobec Rosji tak zwaną realną politykę. Słynną realpolitik, która polega na niedostrzeganiu zła, aprobowaniu łamania praw człowieka, potakiwaniu kłamstwom. A prawda jest taka, że polityka realna to polityka niemoralna, głupia i nieopłacalna na dłuższą metę. Dla mnie to, co zrobił Kreml 9 maja, nie było zaskoczeniem, bo to robota starych KGB-istów. Natomiast dziwi mnie i oburza obecność tam Zachodu. Ta obecność to pieczęć aprobująca dla Jałty.
- Jeździ pan po Polsce i odradza nam Unię Europejską. Co takiego złego dostrzega pan w Unii?
- To jest taka łagodna wersja systemu sowieckiego.
- A gdzie te europejskie łagry? Cenzura? Bezpieka? Choćby złagodzone?
- Oczywiście, mówiąc, że to łagodna wersja systemu sowieckiego, dokonuję prowokacji, ale nie do końca. Unia nie ma swych łagrów, ale strukturalnie i w zakresie celów jest bardzo zbliżona do dawnego Związku Sowieckiego. Bo proszę spojrzeć. ZSRR było rządzone przez 15 ludzi, czyli biuro polityczne. Niewybieralnych, nieusuwalnych demokratycznie. Dobieranych według klanowych kryteriów partyjno-towarzyskich. UE natomiast jest rządzona przez 25 komisarzy - też dobieranych według niejasnych kryteriów, na dodatek tych komisarzy nie jesteśmy w stanie demokratycznie zwolnić. To jest ten niedostatek demokracji, do którego przyznają się w prasowych wywiadach szefowie UE. Oni powiadają: mamy deficyt demokracji. A to tak, jakby powiedzieli: jesteśmy trochę w ciąży.
- Ale przecież mamy całkiem demokratyczny Parlament Europejski.
- Ciało całkowicie bezwolne, fasadowe, operetkowe. Byłem tam rok temu, zaproszono mnie. Przyjrzałem się pracy jednej z rozlicznych komisji. Przez pół roku ustalali zawartość tłuszczu w jogurcie, to jakaś paranoja. Każdy z tysiąca parlamentarzystów ma asystentów, kierowców, sekretarki, rocznie pochłania to mnóstwo pieniędzy. W Unii jest 25 roboczych języków, potrzeba całej armii tłumaczy, żeby tłumaczyć te wszystkie zawiłości interpretacyjne dotyczące zawartości tłuszczu w jogurcie. I całej góry pieniędzy, żeby tych tłumaczy uhonorować. Ale to nie wszystko... Otóż parlament ma siedziby w trzech miejscach: Strasburgu, Brukseli i Luksemburgu. I co jakiś czas cała ta armia ludzi przenosi się z miejsca na miejsce, co przypomina latający cyrk. Sekretarki, kucharze, fryzjerzy... Może to komuś imponuje, ale tylko Wielka Brytania płaci na funkcjonowanie Unii aż dwanaście milionów funtów dziennie. No i parlamentarzyści, z których większość to lewica popierająca duże podatki, sami są z ich płacenia zwolnieni. To wszystko przypomina mi politbiuro Związku Sowieckiego, tylko jeszcze bardziej rozbudowane. No i ta korupcja. Kilka lat temu Unią wstrząsnęła wielka afera korupcyjna. Co się stało z tymi ludźmi? Ktoś siedzi w więzieniu? Nie, oni się tylko potasowali na nowo. Niedawno występowałem w parlamencie brytyjskim i wymieniłem aż 23 podobieństwa Unii i ZSRR.
- W "Moskiewskim procesie" napisał pan, że w Europie trwa obecnie druga zimna wojna. Na czym ona polega? Kto z kim wojuje na zimno?
- Zachodnia lewica walczy w tej wojnie z obywatelami i o dusze obywateli. Ona nie została pokonana, ta lewica, po upadku Sowietów. Jej szczątki się przegrupowały, zdobyły przyczółki w mediach i prowadzą z nami walkę.
- Co jest bronią lewicy i jakie są jej cele?
- Cel ten sam co zawsze: socjalizm. Taka nowa odmiana eurokomunizmu. A bronią jest polityczna poprawność, rozbudowane europejskie struktury i przedefiniowany socjalizm. Przedefiniowany tak, aby nie straszył swą nazwą, zwłaszcza ludzi ze starego bloku wschodniego. Dziś socjalizm uciekł na przykład pod takie pojęcia jak prawa pracownicze.
- Trochę brzmi to jak spisek europejskiej lewicy.
- W historii świata pełno jest spisków. Sam się zastanawiałem, skąd tyle podobieństw pomiędzy ZSRR a UE. Czy to przypadek? Może nasza natura ludzka jest taka ułomna, że lubi powtarzać swoje błędy aż do samozniszczenia? A może Europą rządzą jednak jakieś klony tych samych ludzi, którzy tworzyli kiedyś biuro polityczne Sowietów? I otóż ja miałem dostęp do tajnych materiałów z archiwów Gorbaczowa i na tej podstawi dochodzę do wniosku, że to wszystko nie było przypadkiem, tylko zaplanowanym przez Rosjan gigantycznym działaniem na rzecz utworzenia nowej, socjalistycznej Europy. Bo było jak? W 1985 roku wolny rynek w Europie osiągnął już wszystko, co miał do osiągnięcia w tej dziedzinie, a więc swobodny przepływ ludzi i towarów. Mniej więcej wtedy Rosjanie uświadomili sobie, że ich idee doszły do ściany, że nie są już w stanie porwać nikogo. ZSRR był zarznięty ekonomicznie przez "gwiezdne wojny" Reagana oraz przez swój bezmyślny eksport rewolucji, którą w latach wcześniejszych zaszczepiano w Afryce, Azji i Ameryce Południowej. A ponieważ ten zaszczepiony ustrój był totalnie niewydajny, Rosja sowiecka musiała utrzymywać te wszystkie Angole, Mozambiki, Kuby, Afganistany, Wietnamy. Do tego doszedł gwałtowny spadek cen ropy z przełomu lat 85 i 86, no i ZSRR zaczął się sypać. Gorbaczow musiał rozpocząć coś, czego wcale nie chciał, a co nazwał pierestrojką. To było po pierwsze: liberalizowanie systemu sowieckiego, a po drugie: pozyskiwanie przychylności Zachodu, celem otrzymania technologii i pieniędzy. To się spotkało z aplauzem zachodniej lewicy, która przeżywała tak zwane gorbazmy, bo spełniał się jej wieloletni sen o ludzkiej twarzy socjalizmu sowieckiego i o tak zwanej konwergencji, czyli przenikaniu systemów wschodniego i zachodniego. Pierwszym wschodnieuropejskim przywódcą, który docenił Gorbaczowowską grę, był Wojciech Jaruzelski. Już w 1987 roku po przylocie do Moskwy zasypał Gorbaczowa propozycjami swoich usług. Proponował wprowadzenie wspólnych rad europejskich, spotkań, konferencji.
- Ale wspólna Europa istniała, zanim upadł ZSRR! Więc jak tu mówić, że zaprojektował ją Gorbaczow i KGB?
- Tak, wspólna Europa istniała jako wspólny rynek. Wolny rynek. Ale nie istniała jako superpaństwo ze wspólną policją, konstytucją, milionem biurokratycznych rygorów. Teraz dopiero to marzenie zachodniej lewicy spełnia się z aprobatą i cichym udziałem Rosji. Z takiej Europy łatwiej będzie wyprzeć Amerykę i rządzić tu niepodzielnie. Wprowadzać zmodyfikowany socjalizm. Ale po co wy, Polacy, macie tkwić w tym absurdalnym systemie, który zabrał radość życia kilku pokoleniom pana rodaków? No i pamiętajcie: żaden kraj na świecie nie ma dwóch konstytucji. Szkoda by było waszej daniny krwi, waszych zrywów i cierpień, żeby teraz miały to zmarnować tłuste ryby z Brukseli. Kapitalistyczny Tajwan rozwija się 13 razy szybciej niż socjalistyczne Niemcy. I mam tu na myśli Niemcy obecne.
- Pańska książka "Proces moskiewski" miała podtytuł "Dysydent w archiwach Kremla". Nowa książka ma podtytuł "Dysydent w archiwach Gorbaczowa". W tych pierwszych archiwach znalazł pan potwierdzenie tego, że gen. Jaruzelski sam, z własnej woli i z dużą gorliwością chciał poskromić w 1981 roku "Solidarność" i że kłamstwem są jego obecne tłumaczenia, że ratował nas przed Rosją. A co na temat Polski znalazł pan w archiwach Gorbaczowa?
- Między innymi potwierdzenie, że polski okrągły stół był najpierw zatwierdzony przez Gorbaczowa. Oraz, że sowiecki gensek nakazał Jaruzelskiemu szczególną opiekę nad Kwaśniewskim i młodymi liderami polskiej lewicy. Napiszę o tym na 25-lecie "Solidarności".
- To będzie polityczna bomba?
- Wątpię! Bo co dziś jest w Polsce bombą?! Czy u was cokolwiek może kogokolwiek zdziwić?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska