Cudowny powrót świętej Jadwigi

Michał Lewandowski
Ponad trzy lata temu w tajemniczych okolicznościach zginęła XVII-wieczna figura św. Jadwigi w Wójcicach. Teraz posąg znowu pojawił się na swoim miejscu...

Figura przez blisko trzysta lat stała przy starej drodze pomiędzy Otmuchowem i Wójcicami. Niegdyś był to trakt, którym biskupi często jeździli z Nysy do swojego zamku w Otmuchowie. Św. Jadwiga była żoną Henryka Brodatego i matką księcia Henryka Pobożnego. Zginął on w 1241 roku, podczas bitwy, która zatrzymała ordę tatarską w jej marszu na chrześcijańską Europę. Jadwiga ufundowała stojący do dziś klasztor klarysek w Trzebnicy, gdzie została zresztą pochowana. Zniknięcie posągu zauważył w sierpniu 1998 roku znany nyski historyk pasjonat, krajoznawca i fotografik, Kazimierz Staszków:
- Jeszcze w połowie lipca, kiedy tamtędy przejeżdżałem, roztaczała opiekę nad okolicą - wspominał wówczas. - A nagle wyparowała gdzieś z cokołu. Kto ukradł posąg świętej?!

Kradzieże zabytków nie należą do rzadkości:
- W ostatnich kilku latach zauważyłem, że giną elementy najcenniejszych nyskich skarbów kultury - opowiada Kazimierz Staszków. - Nie wygląda to na akty wandalizmu, a raczej na zamierzone działanie. W ubiegłym roku z kopuły nad XVII-wieczną, tak zwaną Piękną Studnią w Nysie, zniknął maszkaron, czyli ozdobny nit. Został ordynarnie wyłamany łomem, a przy okazji złodziej pogiął pręty jednej z najpiękniejszych ażurowych krat w Europie. Podczas wakacji w 1999 roku z głównych drzwi nyskiej katedry skradziono misternie wykutą klamkę. Ze znajdującego się na zewnętrznej ścianie tego kościoła epitafium Kaspara Herberga ktoś natomiast brutalnie odłupał pozłacaną trupią główkę z brązu.
Kradzione są też średniowieczne krzyże pokutne. Co ciekawe, kiedy kilka lat temu media, w tym "NTO", alarmowały o tym zjawisku, kilka niespodziewanie pojawiło się z powrotem. Do dziś jednak nie odnalazły się trzy. Bywało też, że krzyże znikały z innych powodów: w Radzikowicach przysypano jeden śmieciami, a w Nowakach ktoś przewrócił inny w krzaki róży.
- W Śmiełowicach kilka lat temu stała przepiękna, barokowa figura maryjna. Jest ona ujęta jako jeden z najcenniejszych zabytków w ich katalogu obejmującym powiat nyski - mówi Kazimierz Staszków. - Problem w tym, że obecnie nie ma jej na swoim miejscu i nikt nie wie, co się stało. Nie wiem, co się dzieje z tymi zabytkami. Niewykluczone, że sprzedawane są za granicę albo trafiają do rąk jakiś krajowych kolekcjonerów, lub do rezydencji nowobogackich biznesmenów.

Renowacja za Bóg zapłać Św. Jadwiga od niedawna znowu roztacza opiekę nad Wójcicami. Posąg pojawił się równie tajemniczo, jak przed trzema laty zniknął. W dodatku jest odrestaurowany.
- Pytałem wójcickiego proboszcza i okolicznych mieszkańców, ale nie wiedzieli ani jak figura zniknęła, ani jak się odnalazła - twierdzi Kazimierz Staszków.
"NTO" przeprowadziła w tej sprawie własne śledztwo: - Figurę ktoś rozbił, a szczątki zabrał do siebie proboszcz z Otmuchowa - powiedziała nam mieszkająca w pobliżu postumentu kobieta.
Proboszcz parafii świętych Mikołaja i Franciszka Ksawerego w Otmuchowie, ksiądz Emil Ojczyk:
- W 1998 roku jeden z parafian poinformował mnie, że posąg św. Jadwigi jest zniszczony. Pojechałem tam i zobaczyłem szczątki figury, rozbitą szybę od ciągnika i ślady kół. Prawdopodobnie rozwalił ją więc jakiś nieuważny traktorzysta. Zabrałem rozbity posąg do mojego kościoła, bo chciałem go naprawić. Nie miałem jednak na to funduszy, bo renowacja zabytków jest bardzo droga. W końcu poradziłem się kamieniarza z Burgrabic, Leszka Drzazgi. On wziął szczątki do siebie i fachowo je posklejał. Oczyścił też figurę z resztek farby i teraz widać, że zrobiona jest z pięknego kamienia. Zamontował ją też na cokole. Nie wziął za to ani grosza, całą renowację przeprowadził za zwykłe "Bóg zapłać".

Konserwacja konserwatora - Należy się bardzo cieszyć, że figura się znalazła i w dodatku jeszcze została odrestaurowana - mówi Kazimierz Staszków. - Patrząc na efekty, jestem pełen podziwu dla kamieniarza, który to zrobił. Być może to dowód, że to rzemiosło się odradza. Obawiam się jednak, że dopiero teraz całą sprawą zainteresują się służby powołane do opieki nad zabytkami i nie daj Boże, jeszcze będą miały pretensję, że renowacji nie przeprowadził uprawniony fachowiec.
Zabytkami opiekują się konserwatorzy wojewódzcy, którzy siłą rzeczy nie są w stanie przypilnować całego ich zbioru. Od dłuższego czasu mówi się o powołaniu konserwatorów powiatowych, którzy byliby bliżej terenu i skuteczniej wypełnialiby swoje obowiązki. Jest to jednak na razie tylko zamysł.

Deszcz na graffito Niszczenie zabytków przybiera czasem również inne formy: - Kilka lat temu w Niwnicy naprzeciw kościoła można było podziwiać niespotykany już w rejonie nyskim renesansowy dwór sołtysi z 1618 roku - wspomina Kazimierz Staszków.
- W 1992 roku nyskie muzeum zamieściło go w rejestrze zabytków. Wówczas był w nie najlepszym stanie. Ostatnio wybrałem się, by go obejrzeć, ale kiedy dojechałem do Niwnicy, nie mogłem go znaleźć. Przyszło mi nawet na myśl, że pomyliłem wsie... Dopiero kiedy dokładnie przyjrzałem się nowo wyremonotowanemu budynkowi, dojrzałem w jego południowej ścianie dwa kamienne wsporniki wskazujące, że jest to przerobiony dwór. Znając metody pracy wojewódzkiego konserwatora zabytków i jego męczącą nieraz dbałość o szczegóły, domyślam się, że remontu dokonano na dziko, bez jego wiedzy i zgody. Chyba, że się mylę...
Kilka lat temu nyski samorząd za duże pieniądze odrestaurował zabytkowe sgraffito, czyli rodzaj płaskorzeźby na jednej z zabytkowych kamieniczek w Rynku. Już wkrótce może okazać się, że pieniądze wyrzucono w błoto: - Podczas każdego deszczu z przerażeniem obserwuję, jak z dziurawej rynny na to piękne dzieło leją się strumienie wody - martwi się Kazimierz Staszków. - Wielokrotnie monitowałem w tej sprawie w urzędzie miejskim, ale bezskutecznie...
W walce z biurokratyczną machiną nyski pasjonat ma jednak również drobne sukcesy:
- W kamienicy na rogu rynku i ulicy św. Piotra umieszczona jest figura św. Piotra z 1692 roku - opowiada. - Drogowcy postawili tam znak drogowy tak niefortunnie, że zasłonił całą rzeźbę. Po moim apelu w prasie znak przesunięto.

Ratuj, czwarta władzo Prasowe apele trafiają nie tylko do sumień urzędników, ale i złodziei: - To po artykułach w "NTO" znalazło się kilka pokutnych krzyży - uśmiecha się Kazimierz Staszków. - Dzięki wam odzyskałem też swój skradziony rower...
Pan Kazimierz jest bowiem zapalonym cyklistą. Wydał nawet przewodnik rowerowy po ziemi nyskiej. Zbierając do niego materiały, przemierzał na swoim jednośladzie polskie i czeskie części dawnego księstwa biskupiego. Rower był nie byle jaki, bo francuski "top bicke", wartości 1500 złotych. Zniknął w Nysie przy ruchliwej ulicy Piłsudskiego, mimo że właściciel przymocował go do słupka solidnym łańcuchem. Strata była podwójna, bowiem rower miał wmontowany komputerowy licznik, w którym pan Kazimierz programował wszystkie przebyte przez siebie trasy. Po zakończeniu testowania dróg miał wszystkie kilometry oraz czas, w jakim je przebył, umieścić w przygotowywanym do druku przewodniku.
- Po wzmiance, jaka ukazała się na ten temat w "NTO", złodziej podrzucił mi rower wraz z licznikiem pod dom - cieszy się historyk. - Wówczas doceniłem siłę prasy, nie na darmo nazywanej czwartą władzą. Może i ten artykuł poruszy sumienia ludzi i sprawi, że zabytki, których nam już tak niewiele pozostało, przestaną ginąć i być dewastowane...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska