Czar PRL-u. Nostalgia za nim trwa

Archiwum/Tadeusz Kwaśniewski
Lata 70. Typowy spożywczak. Dużo przestrzeni, mało towaru.
Lata 70. Typowy spożywczak. Dużo przestrzeni, mało towaru. Archiwum/Tadeusz Kwaśniewski
Przez 45 lat najważniejszym dniem w oficjalnym życiu państwowym był 22 lipca - urodziny Polski Ludowej. Chociaż PRL skończył się niemal ćwierć wieku temu, co trzeci Polak chciałby choć na chwilę wrócić do tych czasów.

Tak wynika z badania przeprowadzonego przez TNS Polska na zlecenie serwisu Tablica.pl. Oczywiście najwięcej chętnych do powrotu do przeszłości jest wśród najstarszych. Zdecydowałoby się na to 58 procent 60-latków, 37 procent 40-latków i tylko co piąty trzydziestoparolatek. Częściej mieliby na to ochotę mężczyźni niż kobiety.

- To nie jest przejaw tęsknoty za tamtym systemem, lecz nostalgia za latami młodości, które niezależnie od czasów i systemów politycznych zawsze są najpiękniejsze. Tym bardziej, że z biegiem lat zacierają się złe wspomnienia, a rośnie skłonność do idealizowania - mówi socjolog, dr Dorota Krysiewicz.

Co ciekawe - na podróż w czasie miałoby ochotę aż 15 proc. najmłodszych Polaków, w wieku 15-29 lat, którzy Polski Ludowej nie mogą pamiętać.

- Młode pokolenie wiedzę na temat PRL-u czerpie m.in. poprzez symbole i znaki, które zachowały się lub odżywają teraz. Dla nich komuna nie ma złych konotacji, a panująca obecnie moda na retro jest przejawem fascynacji czasami, w których nie było internetu, telefonów komórkowych i galerii handlowych - mówi Przemysław Klemczak z serwisu Tablica.pl, który zlecił przeprowadzenie badań.

"Nie wstydźmy się PRL!" napisał niedawno na swym blogu prof. Jan Hartman.

"Zastanawiam się, skąd ta moda na PRL. Zbieranie pamiątek, sentymentalne strony internetowe ze stosownymi zdjęciami i filmikami, no i nieśmiertelne komedie Barei, puszczane na okrągło. Dlaczego to ostatnie dwudziestolecie komuny, gdy już wszelki duch z niej uleciał i wszystko wokół cuchnęło hipokryzją, spowija coraz słodsza aura wspomnień i wspominków? I myślę sobie, że doszliśmy do tego momentu w biografii przeciętnego aktywnego życiowo i zawodowo Polaka, gdy czas krzepić się w wieku męskim - wieku klęski obrazami z lat dzieciństwa i młodości. A te wypadły właśnie gdzieś za Gierka albo Jaruzelskiego. Potrzeba idealizacji dzieciństwa jest ważną i uniwersalną potrzebą psychiczną. Za jej realizację warto zapłacić cenę rozminięcia się z prawdą. Złego pamiętać nie lubimy, a dobre wzmacniamy zmyśleniem i anegdotą".

Dobre skojarzenia

Najczęściej z PRL-em kojarzą się Polakom... samochody i motocykle. Zachowały się one głównie w pamięci mężczyzn, osób najstarszych oraz mieszkańców dużych miast.

- Kilkadziesiąt lat temu na naszych drogach królowały trabanty, wartburgi, wołgi, maluchy, polonezy oraz syrenki. Kultowe samochody z okresu PRL-u stały się nimi już za czasów swojej świetności, kiedy wedle powszechnej opinii Polska była motoryzacyjną potęgą. Nic dziwnego, że to, co przez lata stanowiło obiekt westchnień oraz zazdrości tysięcy Polaków, nadal wywołuje emocje i pozytywne skojarzenia - komentuje Przemysław Klemczak.

W rankingu skojarzeń na drugim miejscu znalazły się kultowe seriale (37 procent). Bohaterami masowej wyobraźni, wzmacnianej wielokrotnymi powtórkami, do dziś pozostali: inżynier Karwowski z "Czterdziestolatka" i porucznik Borewicz.

Telewizyjna "Jedynka" od początku wakacji przypomina najgłośniejszy polski serial kryminalny "07 zgłoś się", powstały w latach 1976-1987. Nakręcony po to, byśmy kochali ludową milicję, bił rekordy popularności, a pachnący Old Spicem Borewicz fascynował niczym James Bond, którego zresztą miał przyćmić. W latach 90. serial został wydany przez TVP na kasetach VHS, a od 2007 miał także 10 wydań na DVD.

Co trzeciemu Polakowi PRL kojarzy się ze sprzętem RTV i AGD. Nim w latach 80. upowszechniły się u nas pralki automatyczne, w przeciętnym polskim domu stała popularna wirnikowa frania z wyżymaczką.

Oknem na świat był telewizor "Neptun", marzeniem każdego nastolatka radiomagnetofon "Kasprzak", a w niedogrzanym akademiku ciepełko zapewniała "farelka", produkowana przez Kętrzyńską Fabrykę Sprzętu Elektrotechnicznego Farel.

Do dziś zresztą większość Polaków mówi na każdy termowentylator "farelka". A te sprzed 30 lat wciąż grzeją, bo powstały zanim ktoś odkrył, że rzeczy, które się nie psują spowalniają gospodarkę.

Z meblościanką przez życie

O sentymencie Polaków do czasów PRL-u można się przekonać, odwiedzając ich domy. Aż 45 proc. ankietowanych wciąż posiada przedmioty z czasów Polski Ludowej. Najwięcej, bo 23 proc. osób, ma meble.

Symbolem ludowej ojczyzny w socjalistycznych blokowych salonach była meblościanka, spopularyzowana w latach 70. i 80. ubiegłego wieku. Wbrew pozorom tego oszczędnościowego modelu nie wymyślili radzieccy bracia, ale amerykańscy projektanci Charles i Ray Eames w latach 1949-50.

W Ameryce na meblościankę nie było jednak popytu i szybko wycofano ją z produkcji. Jeden z jej modeli stał się prawdopodobnie protoplastą polskiej meblościanki. Pierwszy raz pokazano ją w 1959 roku na Osiedlu Młodych w Warszawie na wystawie projektów Spółdzielni Artystów "Ład".

Po raz drugi pojawiła się w 1961 na Targach Wzornictwa Przemysłowego, a dwa lata później weszła do masowej produkcji i Polacy, chcąc nie chcąc, ją pokochali, bo rozwiązywała problem małego metrażu.

Taka meblościanka stoi do dziś w "dużym" pokoju Ireny Pawluk z opolskiego Zaodrza. - Kupiłam ją, oczywiście na raty, w pierwszej połowie lat 70. Miałam wtedy do dyspozycji maleńki pokoik we wspólnym z mamą, siostrą i jej rodziną mieszkaniu.

Kiedy w 1974 "wychodziłam" sobie u władz własne mieszkanie, meblościanka przeprowadziła się wraz ze mną i jesteśmy nierozłączne - mówi 80-letnia pani Irena. - Rodzina nieraz namawiała mnie do pozbycia się starych gratów, ale żaden współczesny zestaw mebli nie zorganizuje mi tak przestrzeni, jak ona.

Jedyna zmiana, jaka przez 40 lat zaszła w mojej meblościance, to powiększone miejsce na telewizor. Dziś stoi tam 32-calowy płaski sony.

Moda na pamiątki

Na internetowych aukcjach ogromną popularnością cieszą się przedmioty wyprodukowane przed 1989 rokiem. Na portalu Świstak.pl można kupić m.in. NRD-owską krajalnicę z lat 70. za 90 zł, kolekcję zdjęć Edwarda Gierka z różnych "gospodarskich wizyt" za 121 zł, broszurę z tekstami piosenek "Opole '71" za 11 zł, grot sztandaru z literami PZPR za 250 zł, kankę na mleko z lat 60. za 49 zł czy wyjątkowej urody zestaw prezentowy: papierośnica i zapalniczka ozdobione wielką czerwoną pięcioramienną gwiazdą, w którą wpisany jest złoty sierp i młot.

W dobie masowych zagranicznych podróży Polaków egzotycznie wygląda oryginalna książeczka walutowa z 1989 roku, którą można kupić za 18 zł. Młodzieży pewnie nie mieści się to w głowie, ale w latach 70. i 80. był to dokument, w którym rejestrowano wszystkie zakupy walut zagranicznych oraz czeków podróżnych.

Obowiązywała ścisła reglamentacja. Na początku lat 70. Polak wyjeżdżający za żelazną kurtynę mógł kupić zaledwie równowartość 10 dolarów. Po latach podniesiono tę kwotę do 130 dolarów. Zgubienie książeczki walutowej było prawdziwą katastrofą, bo o nową można się było starać dopiero po 2 latach, a o prawo zakupu walut wymienialnych najwcześniej po trzech latach od utraty dokumentu.

- Postanowiliśmy sprawdzić, jakie skarby PRL-u kryją Polacy w swoich domach. Stąd pomysł na zorganizowanie akcji "Czar PRL-u", w której namawialiśmy internautów do pokazania światu pamiątek z tego okresu. W dwa tygodnie udało nam się zgromadzić ponad tysiąc przedmiotów. I chociaż wiele z nich zyskało nowych nabywców, to i tak większość sprzedających ostatecznie nie decydowała się na transakcję. Sentyment okazał się silniejszy - mówi Przemysław Klemczak z serwisu Tablica.pl.

Konkurs "Czar PRL-u" wygrał Michał z Opola, który zaoferował do sprzedaży "Jaskółkę".

"W latach 60., dokładnie w 1963 roku /Dziadek swoim nowym nabytkiem wyłonił się z mroku/
Chłopięce marzenie spełnił
i pięknym dźwiękiem nowej MZ-ty podwórko wypełnił/
Z babcią namiętnie kilometry pokonywał/
Nie jeździł, lecz wręcz w powietrzu pływał" - napisał Michał wierszowaną historię motocykla.

MZ ES250 produkowany był seryjnie w latach 1956-1973. Na początku lat 60. motocykl kosztował ok. 1700 marek niemieckich. Rozwijał prędkość 115 km/h. Dziadek Michała wystartował nawet w wyścigu zwanym "sześciodniówką".

Spod lady

Jedną z największych bolączek codziennego życia socjalistycznej Polski były ciągłe problemy z zaopatrzeniem. Tym bardziej zaskakujący w badaniach TNS jest fakt, że aż 40 proc. Polaków brakuje produktów dostępnych, a dokładniej - średnio dostępnych - w tamtym czasie. - Aż 18 proc. Polaków tęskni za produktami spożywczymi. Tu znów dał o sobie znać sentyment do lat młodości i dzieciństwa, które miały smak gumy "Donald", oranżady, waty cukrowej czy wody z saturatora - mówi Przemysław Klemczak.

Saturator - wózek do produkcji wody sodowej - był bardzo popularnym elementem krajobrazu ulicznego w czasach PRL. Można było się z niego napić gazowanej wody czystej lub z domieszką syropu owocowego.

Wyróżnikiem tego obiektu gastronomicznego były szklanki wielokrotnego użytku, niedbale płukane metodą natryskową. Temu sposobowi serwowania napój zawdzięczał powszechnie miano "gruźliczanki".

"Czar PRL-u" to nazwa jednego z zestawów prezentowych, który można kupić w internetowym sklepie SpodLady.com. Zestaw zawiera m.in. czerwony krawat na gumce, wodę brzozową - która w nagłej potrzebie może być stosowana wewnętrznie - cztery kartki na mięso, wódkę, cukier i benzynę oraz plik reprintowanych banknotów z PRL.

- SpodLady.com powstał cztery lata temu, aby uświadomić, że wielu produktów, które pamiętamy z dzieciństwa, znowu możemy posmakować, a przy tym powspominać świat absurdów PRL-u - mówi reprezentujący przedsięwzięcie Jakub Kopczyński.

Dziś "lubi to" ponad 46 tysięcy osób. Znajdziemy tu przedmioty inspirowane komediami i socrealizmem, w tym takie hity PRL-u jak: kultowy "Miś", guma balonowa, oranżada w proszku, perfumy "Pani Walewska" i "Być może", kalejdoskop, maluch. Można też kupić girlandę szarego papieru toaletowego.

Największą i najbardziej popularną część asortymentu stanowią rzeczy, które twórcy sklepu projektują i produkują sami - różnego rodzaju kubki barowe, koszulki, tabliczki, magnesy. Jest też wirtualna kolejka. Kiedy jakiś produkt jest niedostępny i trzeba czekać na dostawę, to klienci mogą stanąć w ogonku. Teraz np. po jeden z kubków "stoi" 150 osób.

- Odwołujemy się do uczucia nostalgii ludzi, których dzieciństwo przypadło na czasy PRL-u. Odcinamy się od polityki i ciemnej strony tamtych czasów. Sprzedajemy produkty stylizowane na socrealizm, jak np. bardzo popularna tabliczka z napisem "zakład pracy twoim drugiem domem".

Barowy kubek nie musi kojarzyć się z represjami, ale np. z miłymi czasami na kolonii. Moi dziadkowie nie rozumieją fenomenu tych gadżetów, bo oni w czasach socjalizmu byli już dorośli i żyło im się ciężko. Ale rodzicom one się podobają - mówi Jakub Kopczyński. On sam - rocznik 1988 - metrykalnie załapał się ledwie na końcówkę PRL-u. Tamte czasy "pamięta" przez pryzmat kultowych komedii Barei. - Mimo wszystko to jest część naszej tożsamości i w jakimś stopniu tamta epoka nas także ukształtowała - podkreśla.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska