Disco-zgrzyt

Zdjęcia: Beata Szczerbaniewicz
- Jestem zakopany w papierach, a na głowie mam problemy z burmistrzem i jego byłym domem - mówi właściciel dyskoteki.
- Jestem zakopany w papierach, a na głowie mam problemy z burmistrzem i jego byłym domem - mówi właściciel dyskoteki. Zdjęcia: Beata Szczerbaniewicz
Były sąsiad burmistrza Krapkowic, Piotra Sollocha, oskarża go o wykorzystywanie stanowiska do osobistych porachunków. - To pomówienia - odpiera burmistrz.

Piotr Szkolny jest właścicielem Green Clubu przy ul. Różanej w Krapkowicach. Do niedawna jego sąsiadem był Piotr Solloch, burmistrz Krapkowic, który naprzeciwko lokalu wybudował sobie dom. Od tego czasu zaczęły się kłopoty Szkolnego z urzędnikami miejskimi.
"Mąż będzie z panem walczył" - właściciel Green Clubu twierdzi, że takie słowa usłyszał 19 października ubiegłego roku od żony burmistrza. Przyszła do klubu Szkolnego powiadomić go, że sprzedali dom i wyprowadzają się z ulicy Różanej.
Konflikt między panią Sollochową a właścicielami dyskoteki trwał już wcześniej. Burmistrzowa skarżyła się na uciążliwość lokalu. Burmistrz uważa, że to rodzina Szkolnych uwzięła się na niego i chce mu zepsuć reputację. Ci jednak utrzymują twardo: urzędnicy miejscy wciąż szukają sposobów na utrudnianie działalności klubu.

- Działkę nabyliśmy w 1990 roku w przetargu jako usługowo-mieszkalną - opowiada Piotr Szkolny. - Burmistrz kupił swoją kilka lat później. My mieliśmy już stan surowy: wiedział gdzie się buduje. Problemy były już w 2002 roku, w momencie gdy staraliśmy się o koncesję na sprzedaż alkoholu. Zezwolenie wydano nam tylko od 10 do 22. Uzasadniono, że budynek jest mieszkalny. Chodziło przecież o moje mieszkanie! Złożyliśmy skargę do Samorządowego Kolegium Odwoławczego i wygraliśmy. Wtedy zaczęły się problemy z podatkami.
W październiku 2003 urząd miasta przysłał wezwanie do zapłaty 7 tys. zł. Lokal rozpoczął działalność we wrześniu 2002 i z informacji, jakie uzyskał Szkolny, wynikało, że przez rok jest zwolniony z podatków. Okazało się, że mylnie zrozumiał przepisy: zwolnienie dotyczyło tylko roku obrachunkowego (do końca 2002). Od dziewięciu miesięcy nieświadomie zalegał z opłatami.
Szkolny wpłacił ratę za pierwszy kwartał i zwrócił się z prośbą o umorzenie części zaległości. Do 17 maja uregulował całą należność za rok 2003, ale narosły zaległości za 2004. Upomnienie przyszło w czerwcu. Szkolny zobowiązał się, że spłaci zaległość do końca roku. 30 września wpłacił pierwszą ratę.
- Nie byłem w stanie wszystkiego naraz spłacać. Urzędnicy okazywali wyrozumiałość do momentu incydentu z panią burmistrzową - wspomina Szkolny. - Minął tydzień i konto zajął mi komornik! Zrobił to na zlecenie urzędu, który nakazał ściągnąć zaległy podatek za rok 2003, który przecież zapłaciłem! Komornik stwierdził, że nieporozumienie mam wyjaśnić z urzędem.

To nie był koniec: urząd wystąpił do Sądu Rejonowego w Strzelcach Opolskich o wejście na hipotekę przymusową lokalu. Tam wykazano, że Szkolny zalega za drugi i trzeci kwartał 2003, a nawet czwarty kwartał 2004 roku, choć ten się dopiero zaczął.
- W sądzie też nikt ze mną nie chciał rozmawiać, więc poszliśmy z ojcem do urzędu - kontynuuje Piotr Szkolny. - Tam pani sprawdziła, że nie zalegamy z opłatami za 2003 rok, tylko za 2004. Zaproponowała że zmienią w takim razie daty!
29 grudnia Szkolni uregulowali należność za rok 2004. Dwa tygodnie temu otrzymali z urzędu zawiadomienie, że zalegają za trzeci i czwarty kwartał 2004 roku. Wystawiono je na 21 grudnia.
- Postanowiliśmy nagłośnić sprawę, by ustrzec się przed komornikiem - tłumaczy Szkolny. - Co z tego, że ja mam podatek zapłacony, dla komornika znów będzie liczyło się tylko pismo z urzędu!
Właściciel Green Clubu jest przekonany, że wszystkie problemy wynikają z zemsty burmistrza. Pogróżki pani Sollochowej potwierdził na piśmie świadek zajścia, który przebywał w tym czasie w lokalu - Robert D. (nazwisko do wiadomości redakcji). Pomiędzy żoną burmistrza a właścicielami lokalu, jego personelem, a nawet gośćmi już wcześniej kilkakrotnie dochodziło do utarczek słownych. Sollochowa miała zwracać uwagę na zbyt głośne zachowanie i żądać, aby zabrali auta zaparkowane przed jej posesją. Urszula Solloch potwierdza, że skarżyła się Szkolnym na uciążliwość dyskotek, ale stanowczo zaprzecza, jakoby miała powiedzieć, że "mąż będzie z nimi walczył":

- To nieprawda! Nigdy bym sobie nie pozwoliła na takie słowa. Jako żona burmistrza jestem świadoma, że stale jesteśmy obserwowani przez społeczeństwo - zapewnia Urszula Solloch. - Z tego właśnie powodu podjęliśmy decyzję o wyprowadzce, choć mieszkaliśmy tam niecałe trzy tygodnie. Doszliśmy do wniosku, że gdybyśmy zaczęli składać oficjalne skargi na uciążliwość sąsiada, gazety wezmą nas na żer i będą pisać, że mąż wykorzystuje stanowisko! Jak widać, to jednak właśnie pan Szkolny złośliwie się zawziął. A dla mnie, proszę wierzyć, nie była to łatwa decyzja: sześć lat budowaliśmy i urządzaliśmy ten dom, by go sprzedać ze stratą! Teraz mieszkamy w wynajętej kawalerce!
Burmistrzowa przyznaje, że złożyła wizytę w Green Clubie. Powiedziała, że sprzedała dom i oświadczyła "może los się odwróci", co Szkolny skomentował już na jej odchodnym: "Co, straszy mnie pani?".

Burmistrz Solloch zaprzecza, jakoby miał jakikolwiek udział w działaniach podległego mu wydziału podatków. Twierdzi, że nie wiedział, iż buduje dom obok dyskoteki. Jak mówi, początkowo mowa była o fitness clubie i ośrodku rehabilitacji (gmina przekazała nawet Szkolnym dodatkową działkę na budowę podjazdu dla niepełnosprawnych).
- Mogłem złożyć skargę w starostwie, które wydawało im pozwolenie budowlane, ale nie chciałem konfliktów - mówi Slloch. - Potem zobaczyłem, że się bez nich nie obejdzie i zdecydowaliśmy sprzedać dom. A jeśli chodzi o ściąganie podatków, to podobnych upomnień wydajemy rocznie pół tysiąca, w zeszłym roku było 159 tytułów egzekucyjnych. Gdyby ten obywatel nie zalegał, na pewno byśmy go nie ścigali! Nikt nigdy go nie szykanował, przeciwnie, wielokrotnie urząd szedł mu na rękę: anulowano mu część należności, a 7 grudnia dostał pozwolenie na adaptację garażu na sklep.

"Urzędowa" wersja historii zaległości podatkowych Piotra Szkolnego mocno się różni od tego, co mówi on sam. Irena Galowy, naczelniczka wydziału podatków i opłat lokalnych, tłumaczy, że urząd wystąpił o egzekucję komorniczą podatków za rok 2003, gdyż wpłaty, jakich dokonywał Szkolny, wnoszone były za rok 2004:
- Takie mamy adnotacje na kwitach kasowych z marca 2004 oraz maja 2004 - prezentuje pani naczelnik. - Dopiero w listopadzie, po tym jak do akcji wkroczył komornik, pan Szkolny zgłosił się do nas z prośbą, by zarachować tamte wpłaty na rok 2003, co uczyniliśmy i powiadomiliśmy o tym komornika. W tej sytuacji egzekucja dotyczyła zaległości za rok 2004, co sprawiło, że na korzyść podatnika zmalały odsetki, ale kwota do odzysku była ta sama. Na dowód, że tak właśnie było, mamy korespondencję z urzędem skarbowym. Gdyby pan Szkolny chciał cierpliwie wysłuchać naszych tłumaczeń, nie byłoby nieporozumień.

Kontrola wewnętrzna w urzędzie wykazała, że urzędniczka wydziału podatków popełniła jednak pomyłkę: w upomnieniu z 22 czerwca 2004 roku wezwała Szkolnego do zapłaty drugiej, trzeciej i czwartej raty za rok 2004. Tymczasem czwarty kwartał się jeszcze nie zaczął W dokumentach urzędu miasta poprawiono datę na rok 2003, gdy zauważono pomyłkę, stąd rozbieżność w dokumentach (na wezwaniu, jakie ma Szkolny, widnieje rok 2004).
- W ciągu roku nasz wydział obsługuje ponad 6 tysięcy podatników, jedna pomyłka mogła się zdarzyć - usprawiedliwia się Galowy. - Zresztą nie naraziła ona podatnika na żadne straty, gdyż komornik przystąpił do egzekucji dopiero po naszej korekcie. Jeśli chodzi o ostatnie upomnienie, to zostało wystawione, zanim podatnik uregulował zaległość. To się zdarza, w takiej sytuacji upomnienie jest nieważne.
Ta argumentacja nie do końca przekonuje Szkolnego. Po takim zapewnieniu jest już jednak przynajmniej spokojny, że komornik nie zapuka znów do jego drzwi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska