Głuchołaska 'Kropka'. Wielki festiwal w małym mieście

Fot. Krzysztof Strauchmann
Jaromir Nohavica, wielki czeski bard, zdecydował się wystąpić na tegorocznym festiwalu. - Dobrze, że tu przyjechałem - powiedzial zadowolony po niezapomnianym koncercie.
Jaromir Nohavica, wielki czeski bard, zdecydował się wystąpić na tegorocznym festiwalu. - Dobrze, że tu przyjechałem - powiedzial zadowolony po niezapomnianym koncercie. Fot. Krzysztof Strauchmann
Nazwę "Kropka" wymyśliła Ala Ćwiek. Cztery lata temu śpiewała w głuchołaskim zespole "Niebieska Tancbuda". Jako grafik przygotowywała projekt plakatu pierwszego festiwalu, jeszcze bez nazwy.

- Siedząc nad projektem, Ala stwierdziła, że Głuchołazy to taka mała kropka na mapie Polski i Europy. I tak już się przyjęło - wspomina Paweł Konieczny, współorganizator festiwalu. - A potem dodała, że kropka najlepiej wygląda na puchu. I tak wymyśliliśmy PUCH, czyli Przegląd Utworów z Charakterem.

Głuchołazy mają szczególne predyspozycje to piosenki turystycznej. W końcu to najbardziej turystyczna miejscowość Opolszczyzny. Zawsze silny był tu ruch harcerski, popularne wędrówki, wspólne śpiewanie na rajdach i przy ognisku.
Głuchołascy harcerze od lat organizują znany w całym kraju Rajd Zimowy, na który jeszcze kilkanaście lat temu przyjeżdżało kilka tysięcy uczestników.

Na noclegach przepisywali do swoich zeszytowych śpiewników piosenki Grzegorza Rudeckiego, głuchołaskiego tekściarza i kompozytora. Dziś jego repertuar wykonuje zespół "Za mało piwa", utworzony prawie równo z pierwszą "Kropką" przez dwóch harcerzy - Pawła Koniecznego i Grzegorza Ćwieka. Oni też wspólne muzykowanie zaczynali przy ognisku.

- Moi rodzice byli harcerzami - wspomina Paweł Konieczny. - Tata zabierał mnie na zbiórki, na rajdy, obozy harcerskie. Tam się zaraziłem śpiewaniem przy ognisku. Kiedy powołaliśmy z Grześkiem własny zespół, zaczęliśmy jeździć po festiwalach, akurat jako student miałem praktykę w wydziale promocji Urzędu Miasta w Głuchołazach. Zaproponowaliśmy, że może taki festiwal urządzić także u nas.

Dzień w górach, wieczór przed sceną

Od samego początku "Kropkę" pomaga organizować Wojciech Szymański z Wrocławia, autor projektu artystycznego "W górach jest wszystko, co kocham", który skupia kilka zespołów, żeby wspólnie organizować koncerty i wydawać płyty. - Moim zdaniem "Kropka" bardzo się rozwinęła i stała się obecnie jednym z lepszych festiwali tego typu w Polsce - ocenia Szymański. - Jest dobrze przygotowany organizacyjnie, ma solidny budżet pochodzący z różnych funduszy, co pozwala na zaproszenie wykonawców na najwyższym poziomie. W środowisku jest bardzo ceniona, zespoły chcą przyjeżdżać do Głuchołaz.

Przez trzy dni Głuchołazy przeżywają oblężenie. - Miasto stało się znane wśród turystów górskich - komentuje Paweł Szymkowicz, naczelnik miejskiego wydziału promocji. - Nasze plakaty wiszą we wszystkich górskich schroniskach. Wiemy to od ludzi, którzy tam nocowali. O "Kropce" mówiono dużo w radiowej Trójce. W środowisku turystów krąży pozytywna opinia, powtarzana z ust do ust.

Ludzie doceniają też darmowy wstęp na koncerty, bo nie wszędzie tak jest. - Pod względem frekwencji "Kropka" stała się w sezonie letnim drugim festiwalem w kraju po "Bieszczadzkich Aniołach" - ocenia Paweł Konieczny. - W tym roku na koncertach bawiło się 3-4 tys. ludzi. Muzyka brzmi nie tylko na scenie, ale do rana na polu namiotowych, w parku miejskim, na ulicach, ławkach.

Na "Kropkę" ściągają wolontariusze. Za pierwszym razem było ich 15. W tym roku 40 młodych ludzi. Z Głuchołaz tylko kilka osób, reszta przyjechała z całej Polski, od Szczecina przez Gdańsk po Przemyśl. W zamian za nocleg i jedzenie pracowali przy ustawianiu sprzętów, namiotów, pilnowaniu, porządkowaniu terenu. 17 zespołów wystąpiło na PUCH-u nawet bez zwrotu kosztów przejazdu. Dla nich najważniejsze jest, żeby zagrać.

Niektóre zespoły organizatorzy odesłali "za rok", bo nie pasowały do przyjętej konwencji. Wielu turystów wykorzystuje dzień, żeby pochodzić po górach, wspiąć się na Kopę Biskupią, zobaczyć w czeskie Jeseniki. To oni zapełniają namiotami pole namiotowe na polance obok zdrojowej muszli koncertowej, rezerwują sobie miejsca na korytarzu schroniska młodzieżowego czy w zajętej na ten cel sali gimnastycznej w pobliskiej szkole.

Czeski łącznik

- Pierwsza "Kropka" zakończyła się w sobotę w nocy, bo na takich imprezach zwyczajowo niedziela jest przeznaczona na powrót do domu - wspomina Paweł Szymkowicz. - Po występach zauważyliśmy, że wiele osób kręci się dalej po terenie muszli zdrojowej, czeka na ciąg dalszy. I tak powstał pomysł zorganizowania "Dnia Czeskiego", który w tym roku stał się nawet osobnym, niedzielnym festiwalem czeskiej tramspkiej hudby (muzyki wędrowców).
W tym roku na ostatni, niedzielny koncert Jaromira Nohavicy przyjechało kilkuset fanów z Czech. Usiedli na ławkach obok Polaków i wszyscy śpiewali razem z Jarkiem.

- Zależało mi, żeby pokazać, jak na takich imprezach bawi się czeska publiczność - mówi Paweł Szymkowicz. - Tam zawsze jest wspólna zabawa, wspólne śpiewanie z wykonawcą, nie ma dystansu między sceną a widownią. Od trzech lat czeskie zespoły udaje się zaprosić dzięki kontaktom z domem kultury w Jeseniku. Pomaga konferansjer Josef Mlok Grim, który prowadzi po polsku czeskie koncerty w Głuchołazach. Dzięki prywatnym znajomościom Pawła Szymkowicza, który jest też przewodnikiem po Pradze, przed rokiem przyjechał do Głuchołaz znany zespół folkowy "Czechomor".

Dzięki "Czechomorowi" przyjechał Nohavica. Za rok, jeśli spełnią się marzenia, będzie i Nohavica i "Czechomor" i nocna projekcja ich wspólnego filmu "Rok diabła". Na dodatek w tę niedzielę po raz pierwszy laureaci "Kropki" będą reprezentować Polskę na czeskim festiwalu "Porta" w Usti nad Łabą. - Trampska hudba jest w Czechach bardzo popularna, ma wiele festiwali, ale nasz jest najstarszy. W tym roku odbywa się po raz 44. - opowiada Veil Lupek, organizator festiwalu "Porta". - Festiwal ma charakter ogólnokrajowy. Poprzedzają go eliminacje regionalne, do których w tym roku zgłosiło się 230 zespołów.

Z potrzeby duszy

Muzyczne środowisko zastanawia się ciągle nad definicją piosenki turystycznej. Najlepsza, jaką dotychczas wymyślono, dowodzi, że jest to absolutnie wszystko, co śpiewa się z gitarą przy ognisku i samodzielnie przepisuje do prywatnych śpiewników. - Od lat jeżdżę na Giełdę Piosenki Turystycznej do Szklarskiej Poręby i mam przegląd tego, co dzieje się w tej dziedzinie - ocenia Jerzy Filar, nestor gatunku, którego "Samba - sikoreczka" trafiła do absolutnie wszystkich śpiewników. - Poziom wykonania, jakość gry, instrumentów jest coraz wyższy.

Ale kompozycyjnie, artystycznie to wszystko się zatrzymało. Śpiewa się ciągle o tym samym. Przydałoby się coś nowego. - Piosenka turystyczna musi się nadawać do wspólnego śpiewania na szlaku. Nie ma innych reguł w tym gatunku - mówi Paweł Konieczny. - Festiwal "Yapa" co pięć lat wydaje własny śpiewnik, a w nim utwory nowych wykonawców. Wracając w tym roku z "Yapy", już w pociągu słyszałem, jak ktoś śpiewał jedną z tych piosenek. Moim zdaniem 10 procent najciekawszych wykonawców wejdzie do śpiewnikowego repertuaru.

- Na razie piosenka turystyczna ma się dobrze - ocenia Wojciech Szymański. - Całkiem sporo ludzi chce jej słuchać, zawiązuje coraz to nowe zespoły. Muzycznie jest to na coraz wyższym poziomie. A co będzie dalej, to czas pokaże.
W Czechach jest łatwiej o szeroki debiut. Festiwal "Porta" ma dwóch partnerów radiowych: publiczny program oraz komercyjne Radio Country. Oba nadają z "Porty" po 6 godzin programu z muzyką. - W czeskich rozgłośniach nie brakuje audycji tylko z tą muzyką. Trampską hudbę można często usłyszeć na antenie - mówi Veil Lupek.

- A polskim wykonawcom piosenki turystycznej ciężko się przebić do radia, telewizji - komentuje Jerzy Filar. - W naszym radiu dominują piosenki anglojęzyczne, polskich wykonawców w ogóle jest niewielu. - Piosenka turystyczna jest muzyką niszową, ciężko się jej przebić do rozgłośni - mówi Paweł Konieczny.

- Ale studenckie stacje radiowe, które w dużych miastach nadają na normalnych falach, chętnie sięgają po takie audycje. Sam prowadzę we wrocławskim Radiu Luz autorską audycję "Schronisko" (w niedzielę o 22, można ją usłyszeć też na str. internetowej radia). Słuchalność jest ogromna. Wejściówki czy płyty rozdajemy w trzy minuty.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska