Hotel w Górach Opawskich nie ma dojazdu. Drogę zalała woda. Problem może trwać miesiące

Krzysztof Strauchmann
Krzysztof Strauchmann
Już po jednodniowych opadach wody jest tyle, że kierowcy boją się o auta.
Już po jednodniowych opadach wody jest tyle, że kierowcy boją się o auta. Krzysztof Strauchmann
Na lokalnej drodze w Pokrzywnej w Górach Opawskich pojawił się mały zbiornik wodny. To efekt tamy, usypanej na sąsiedniej prywatnej działce.

Stosunki wodne są delikatne. Woda nie słucha ludzi, tylko płynie sama tam, gdzie jest niżej. Przez dziesiątki lat w Pokrzywnej, w Górach Opawskich, woda deszczowa czy roztopowa spływała ze stromego górskiego zbocza na drogę gminną, biegnącą do kąpieliska, na terenie którego znajduje się obecnie hotel Gorzelanny. Przepływała przez działkę drogową, a potem płynęła na niżej położoną działkę prywatną i wpadała do Złotego Potoku.
Aż do września tego roku.

Procedura będzie długa

Kilka tygodni temu nowy właściciel działki sąsiadującej z drogą gminną rozpoczął budowę sporego zbiornika wodnego. Posiada na to stosowne pozwolenie wodno – prawne. Właściciel ogrodził swój teren, a od strony drogi usypał niewielki wał z ziemi. Po ostatnich opadach okazało się, że w tym miejscu jest lokalne zagłębienie terenu. W sytuacji, gdy deszczówka już nie może odpłynąć do Złotego Potoku, tworzy rozlewisko, które blokuje dojazd do hotelu Gorzelanny, ośrodka drewnianych domów turystycznych i prywatnych posesji.

W środę po nocnej burzy wody było tam tak dużo, że kierowcy niskich aut sprawdzali, czy się nie wlewa do kabiny. Duży problem mieli rowerzyści. Piesi właściwie nie mieli szansy na przejście dalej.

- Właściwie nie mam dojazdu do hotelu – komentuje Marian Gorzelanny, właściciel odciętego przez wodę hotelu. – Autem jeszcze jakoś da się dotrzeć, ale co będzie zimą albo po większych opadach? I na dodatek nie ma pomysłu na szybkie rozwiązanie tego problemu!

Co wolno właścicielowi?

- Rozmawiałem z właścicielką sąsiedniego terenu. Ona uważa, że na swoim gruncie może robić, co chce – mówi wiceburmistrz Głuchołaz Roman Sambor. – Gmina nie ma możliwości prawnych, aby wejść na cudzy teren i wykonać tam jakieś prace. Rozpoczęliśmy jednak postępowanie administracyjne w sprawie naruszenia istniejących tam stosunków wodnych. W mojej opinii może się ono skończyć wydaniem nakazu doprowadzenia terenu do stanu pierwotnego.

Wiceburmistrz tłumaczy, że nie widzi podstaw do tego, aby w tym miejscu budować przy drodze kanalizację deszczową. Z uwagi na skomplikowaną okolicę byłoby to bardzo kosztowne i trudne. Ujęcie wód w stronę Złotego Potoku jest łatwiejsze, bo taki jest naturalny spływ terenu.

Spory sąsiedzkie o spływające na cudzą działkę wody opadowe, to w gminach nierzadkie sytuacje. Zazwyczaj ktoś, które podsypał teren i naruszył spływ deszczówki, ostatecznie sam szuka takich rozwiązań, które nie przeszkadzają sąsiadom. Problem w tym, że urzędowe postępowanie, a potem odwołania od wydanej decyzji, trwają wiele miesięcy.
A woda musi spłynąć już.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Archeologiczna Wiosna Biskupin (Żnin)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska