I tak nie wszedł do Sejmu

Lina Szejner

W internecie na wyborczym portalu jakiś Władysław pytał: dlaczego media boją się pisać o kampanii wyborczej Korwin-Mikkego. Ile im zapłacono za milczenie?
Nie będę dociekać, co było przyczyną lekceważenia Korwina. Ja chętnie bym mu przyłożyła. Za co? Za wypowiedź w kampanii wyborczej, w której trzymał stronę rodziców zdrowych dzieci w szkole integracyjnej. Chodziło o to, że część rodziców zdrowych dzieci nie chce, żeby ich pociechy uczyły się razem z kolegami po porażeniu mózgowym lub chorują na inne schorzenia, których skutkiem jest ruchowe upośledzenie. Ci uczniowie jeżdżą po szkole na wózkach inwalidzkich lub poruszają się na własnych nogach wolniej niż koledzy, wolniej mówią i piszą, choć myślą równie szybko, a może nawet szybciej niż rówieśnicy.

Korwin-Mikke pochodzi z inteligenckiego domu. Widziałam kiedyś reportaż telewizyjny, w którym pokazano go na tle pokaźnej biblioteki. Chwalił się wtedy, że większość książek przeczytał, toteż odtąd uważałam go za człowieka światłego i nawet mi nie przeszkadzały jego kontrowersyjne poglądy. W życiu bym nie przypuszczała, że prezentuje filozofię rodem z "Mein Kampf", o czystej rasie.
- Ja tylko bronię interesów tych rodziców, którzy nie chcą, by ich dzieci uczyły się z niepełnosprawnymi rówieśnikami - bronił się Mikke w telewizji. Oni mają rację, ponieważ zdrowe dzieci mogą się od tamtych zarazić chorobą, a nawet jeśli nie, to zaniżają poziom.
Kiedy chłopiec z porażeniem mózgowym tłumaczył, że "tym" nie można nikogo zarazić, zaczęłam mieć wątpliwości, kto jest chory, a kto zdrowy, kto jest "ciemny", a kto światły. No bo gdyby "Miki", jak go nazywa Lepper, był człowiekiem inteligentnym, toby wiedział, że takimi schorzeniami, z jakimi walczą niepełnosprawne dzieci, nie można nikogo zarazić. Gdyby był człowiekiem wrażliwym na ludzki los, toby wytłumaczył protestującym rodzicom, że ich zdrowe dzieci dostały na starcie "fory" od losu. Zdrowe ręce, zdrowe nogi i kręgosłupy. Dzięki tym darom, przez większość niedocenianym, one zawsze będą szybciej "na mecie", choćby się nie za bardzo starały, niż ich koledzy, którzy z różnych przyczyn urodzili się z wadami.

Gdyby Mikke był człowiekiem obdarzonym empatią, toby wiedział, że niepełnosprawne dziecko walczy wspólnie z rodzicami o możliwość podniesienia nogi, ręki, o umiejętność poprawnego wypowiedzenia słów i zdań przez niewładny aparat mowy, które układają się w zupełnie zdrowych umysłach. A jest to walka, w której nie zawsze efekty są proporcjonalne do włożonego wysiłku. To im i ich rodzicom trzeba pomagać.

Gdyby Korwin był wrażliwy, to chyba by mu przyszło do głowy, że zdrowe dzieci, które tak naprawdę za żadne zasługi otrzymały to, co pozwala żyć samodzielnie, mogłyby pomóc swoim chorym kolegom. Mam pewność, że ta pomoc przyniesie im konkretne korzyści - nauczy tolerancji, uwrażliwi na los innych, będzie źródłem lepszego samopoczucia, jakie ma się wtedy, gdy człowiek zrobi komuś coś dobrego. Korwin Mikke pewnie to wie, ale ujmował się za tymi, których jest więcej. Cieszę się, że ta taktyka nie doprowadziła go do Sejmu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska