Jak trudno być poetą w niepoetyckich czasach, w mieście średniej wielkości

Krzysztof Ogiolda
Krzysztof Ogiolda
Kordian Michalak na co dzień pracuje w Wojewódzkiej Bibliotece Publicznej.
Kordian Michalak na co dzień pracuje w Wojewódzkiej Bibliotece Publicznej. Fot. Sławomir Mielnik
Czy w stutysięcznej stolicy województwa opolskiego jest czytająca publiczność, jest zapotrzebowanie na poezję? - zapytaliśmy troje opolskich twórców. Ich odpowiedź jest mało optymistyczna.

Pozornie pytanie o obecność poezji w Opolu jest absurdalne. Przecież w mieście mieszkają lub są z nim blisko związani twórcy tej miary co Jacek Podsiadło, Tomasz Różycki czy Jacek Gutorow. Laureaci prestiżowych nagród: Kościelskich, Szymborskiej, Miłosza i wielu innych. Byli nominowani do Nagrody Nike, nawet kilkakrotnie. Więc jakby ktoś bardzo się uparł, mógłby skutecznie bronić tezy, że Opole jest nie tylko stolicą polskiej piosenki, ale także przynajmniej jedną z głównych stolic polskiej poezji.

Kto chce widzieć szklankę do połowy pełną, zauważy, że w bibliotekach opolskich - wojewódzkiej i miejskiej - regularnie odbywają się spotkania autorskie, promocje nowych tomików itd. Pesymiści podkreślą, że przychodzi na nią ciągle ta sama publiczność. Wierna, oczytana, wrażliwa, ale niezbyt liczna. Raczej dziesiątki niż setki osób. Jak na stutysięczne miasto szału nie ma. Natomiast na pewno nie brakuje poetów.

- Mam być może trochę skrzywione spojrzenie - mówi Kordian Michalak, poeta, na co dzień pracownik Wojewódzkiej Biblioteki Publicznej. - Wyrosłem w specyficznym domu. Moja mama, Karolina Turkiewicz-Suchanowska, była poetką i powieściopisarką. Wielu opolskich twórców zdążyłem poznać właśnie przez nią. Więc mam wrażenie, że poezja ma się w Opolu i w regionie dobrze. Jest naprawdę dużo osób piszących. Czasem mam wrażenie, że powiedzenie, że więcej osób poezję dziś pisze niż ją czyta, jest prawdziwe.

Z drugiej strony opolan - nie tylko Podsiadłę, Różyckiego czy Gutorowa - widać w Polsce. Kordian Michalak jest laureatem wielu ogólnopolskich konkursów poetyckich. Jego wiersze wielokrotnie ukazywały się w ogólnopolskich wydawnictwach.

W najnowszym wydaniu kwartalnika „Książki. Magazyn do Czytania” Mariusz Szczygieł napisał felieton inspirowany jego wierszem z najnowszego tomiku pt. „Dreszcze”. - Z tego, co wiem, ten felieton znalazł się także w najnowszej, jeszcze ciepłej, książce Mariusza Szczygła „Projekt: prawda” - mówi Michalak. - Wygląda więc na to, że jednak trochę nas, opolan, widać. Myślę, że znalazłem własną ścieżkę poetycką, naśladowanie Podsiadły czy Różyckiego zostawiam młodszym. Jestem zwolennikiem zasady: minimum słów, maksimum treści. Pamiętam o słowach Przybosia: „sztuka pisania to sztuka skreślania”, a Czechow dorzucał, że „zwięzłość jest siostrą talentu”. I właśnie w ten sposób staram się opowiadać o rzeczywistości. O swoim postrzeganiu świata. Mając nadzieję, że w tym świecie zamieszkają też czytelnicy. Mój najnowszy tomik „Dreszcze” ukazał się w grudniu 2015. Tytuł przypomina, że emocje są w życiu człowieka ważne. Liczę na to, że w tych prywatnych i intymnych tekstach czytelnicy znajdą szersze, swoje własne doświadczenie.

Pan Kordian cieszy się, bo opolanie reagują na jego teksty. Wysyłają e-maile, dzwonią, przychodzą, mówią, że coś znaleźli dla siebie. Proszą o kolejny egzemplarz. Więc publiczność jest. Ale chyba jednak niezbyt liczna, skoro „Dreszcze” ukazały się w nakładzie raptem 300 egzemplarzy. Małym jak na miasto i region, w którym działa uniwersytet kształcący polonistów i kilka innych wyższych uczelni, a w dziesiątkach szkół pracują setki nauczycieli. Wygląda więc na to, że nie liczba poetów i nie poziom ich twórczości każe patrzeć na Opole jak na prowincjonalne miasto. Niepokoi raczej to, że czytająca publiczność jest u nas dość cienką warstewką społeczeństwa.

Problem nie zaczął się wczoraj. Kiedy jakieś trzy dekady temu studiowałem polonistykę, dr Adam Wierciński, który uczył nas czytać i rozumieć literaturę XX wieku, ubolewał, że niektóre dobre książki w ogóle nie trafiają do opolskich księgarń, bo nie ma tu na nie zapotrzebowania. Przyznaję uczciwie, że miałem jego słowa wtedy za czarnowidztwo. Dziś myślę, że mógł mieć dużo racji, a stosunek ogółu Opolan do słowa pisanego jeśli się zmienił, to raczej na gorsze.

- Na pewno tylko bardzo wybitnym twórcom udaje się z poezji utrzymać - przyznaje Kordian Michalak. - Poezja pozostaje pasją, obok której trzeba mieć inną stałą pracę, żeby zwyczajnie zarobić na życie. Ale nie ma co narzekać, bo chyba nigdy nie było inaczej. Trzeba się cieszyć, że środowisko poetów w Opolu istnieje. Kilka dni temu spotkaliśmy się na Forum Opolskich Środowisk Literackich w Wojewódzkiej Bibliotece Publicznej. Już siódmy raz. Nie brak głosów, że środowisko jest podzielone. I to pewnie prawda, bo poezja, w ogóle literatura jest jednak konkurencją mocno indywidualną. Ale nie jesteśmy skłóceni. A to już niemało.

Być może poeci muszą się pogodzić z faktem, że uprawiają sztukę bardzo elitarną. Przed laty jeden z eseistów napisał, że gdyby wszystkich amerykańskich poetów wsadzić do jednego samolotu, który uległby katastrofie, przeciętny obywatel USA, przeczytałby wprawdzie nazajutrz o wypadku na swoim smartfonie, ale poza tym nic by się w jego życiu nie zmieniło. Jeśli to zjawisko dotyka tak bogatego i dobrze zorganizowanego społeczeństwa jak amerykańskie, być może trzeba się pogodzić z tym, że i w Opolu wiersze tłumów nie przyciągną.

- Kiedy na poetyckich konkursach spotykamy się z naszymi kolegami z większych ośrodków, nie mam wrażenia, że twórca z Opola, Głubczyc czy Baborowa jest albo czuje się kimś gorszym od twórcy z Warszawy, Krakowa czy Poznania - mówi mieszkająca w Opolu poetka Renata Blicharz. - Ale równocześnie jest mi miło, kiedy znajduję gdzieś w internecie ślad tego, że ktoś mnie jako poetkę dostrzegł i zidentyfikował. Ale to się często nie zdarza. Publiczności czytającej jest niedużo, a czytający poezję to jeszcze osobna grupa. Mam poczucie, że trzeba uczciwie odróżnić pierwszą ligę - w niej „grają” właśnie Podsiadło, Różycki, Gutorow czy Marcinkiewicz - i przyznać, że takie nazwiska jak moje, Nietyksza, Sobolewska to jednak trochę druga liga. Powiem trochę żartem, że ja na spotkania literackie, kiedy poeci „pierwszoligowi” promują nowe książki, chodzę, a oni na moje nie. Zresztą nie tylko na moje. Nie widuję ich na spotkaniach poetów z opolskiego środowiska. Jednego z nich widziałam kiedyś na spotkaniu z Ernestem Bryllem, ale to też ogólnopolskie nazwisko. Nie mam o to żalu. Czuję się w porównaniu z nimi małą poetką.

To nie przeszkadza pisać poezję i z powodzeniem ją wydawać. W ubiegłym roku Renata Blicharz wydała piąty tomik: „Czarownica w sypialni. Wiersze miłosne i inne”.

To nie tylko zbiór emocjonalnych, zmysłowych erotyków. To przede wszystkim zbiór miniopowieści. Bo każdy z wierszy tego tomu zawiera odrębną historię miłosną. W każdym przypadku autorka w poetycki sposób dotyka uczuć, które zna każdy z nas - pisze o nowej książce wydawca.

- To jest książka ładna, także w sensie wyglądu - mówi pani Renata. - Autorem ilustracji na okładce jest Rafał Olbiński, jeden z przedstawicieli polskiej szkoły plakatu. Uważam to za swój sukces. Myślę, że i wiersze są ładne. A tytułowa czarownica? Jest raczej czarodziejką.

Renata Blicharz przyznaje, że największym sukcesem poety jest dziś czytelnik, który kupuje tomik i bierze go do ręki.

- W ubiegłym roku byłam na spotkaniu autorskim w bibliotece w Oleśnie - mówi. - Bardzo się ucieszyłam, bo nie tylko przyszło dużo osób. Przekonałam się, że one znają moją twórczość, kojarzyły moją osobę i moje wiersze, a nadto uczestniczki napisały o spotkaniu w lokalnych gazetach. Byłam pozytywnie zaskoczona. Miałam poczucie sukcesu. Bo to mnie emocjonuje, kiedy po zapisaniu kartki wiem, że to jest coś nowego, że to są moje emocje, a czytelnik po przeczytaniu powie: to są także moje przeżycia. Podniecenie, które tej chwili towarzyszy, jest takie samo, kiedy pisze się wiersz w Opolu i w Paryżu.

Jeśli tak jest, to pojęcia centrum i peryferii trzeba zdefiniować na nowo. Centrum jest zawsze tam, gdzie powstają dobre teksty. A słaby wiersz będzie peryferyjny, nawet jeśli jego autor pochodzi z Krakowa.

- Dzisiaj jest stosunkowo łatwo wydać książkę i nazwać to poezją - uważa Renata Blicharz. - Poezją zalany jest internet. Ponieważ nikt nie oddziela ziarna od plew, publiczność się w tym zalewie gubi. To jest szkodliwe, bo poezja jest i ma być niszowa. To jest mniej kochana córka literatury. Jak jazz w muzyce. Na koncerty popowe chodzą wszyscy. Posłuchać jazzu idzie się do klubu, w wąskim gronie, bo to jest muzyka wymagająca. I nie ma sztywnych reguł. W Oleśnie na spotkaniu - jak mówiłam - było wiele osób, a w Opolu pięć. Ja się nawet nie dziwię, że na mnie tłumy nie przyszły. Ale kiedy do Opola przyjechał Adam Zagajewski, spotkało się z nim jakieś 20-30 osób, a powinno przyjść tysiąc, bo to jest naprawdę świetny poeta, z dobrym nazwiskiem. To niepokoi.

Renata Blicharz winą za to, że poezja tłumów nie przyciąga, obarcza samych twórców, jeśli piszą zanadto hermetycznie. I szkołę, bo nie uczy wrażliwości, czucia poezji. Nie zostawia w analizie i interpretacji miejsca na samodzielne myślenie i wrażliwość uczniów. Wygrywa czytanie stereotypowe. Uczeń - nawet jeśli potrafi - często nie może popatrzeć na tekst inaczej niż odczytuje go nauczyciel. Jakby ten ostatni się bał, że okaże się gorszy.

Poeci garną się nie tylko do publiczności. Także do siebie nawzajem. Poetyckie kluby lub grupy działają m.in. w Namysłowie i w Brzegu. W Opolu spotyka się Nauczycielski Klub Literacki. Tradycję ma bardzo bogatą. Jego członkami byli niegdyś m.in. Bogusław Żurakowski, Karolina Turkiewicz-Suchanowska, Wiesław Malicki, Zygmunt Dmochowski, Andrzej Pałosz, a gościem spotkania z opolskimi poetami była sama Wisława Szymborska.

Od dwóch kadencji na jego czele stoi Małgorzata Sobolewska. Na co dzień jest nauczycielką edukacji wczesnoszkolnej oraz plastyki w PSP nr 1 w Opolu. Działa w Związku Polskich Artystów Plastyków „Polska Sztuka Użytkowa”. Uprawia malarstwo sztalugowe i pisze poezje. Zaczęła od malowania, brała udział w warsztatach dla nauczycieli, kształciła się w tym kierunku. Kiedy na plenerze nauczycieli-malarzy spotkała się z piszącymi kolegami, bardzo ją to zainspirowało i spróbowała również tej formy ekspresji.

- Nasz klub działa przy Związku Nauczycielstwa Polskiego w Opolu i zbliża się powoli do pięćdziesięciolecia - mówi pani Małgorzata. - Ale czynnych nauczycieli jest nas w tym gronie tylko troje. Inni autorzy odeszli od tego zawodu albo są już emerytami. Kiedy kilkanaście lat temu przyszłam tam po raz pierwszy, było pedagogów więcej. Ale oni nie byli typowymi autorytarnymi belframi, którzy wiedzą wszystko - także o poezji - najlepiej. Dziś skład zespołu się zmienił, ale filozofia nie. Spotykamy się regularnie na warsztatach, rozmawiamy o wierszach, pracujemy z tekstami, tym samym też pracujemy nad sobą.

- Doświadczeń z klubu na lekcje bezpośrednio nie przenoszę - dodaje pani Sobolewska. - Nie jestem przecież polonistką. Ale pośrednio poezja ma wpływ na moich uczniów. I nie tylko o wyrabianie wrażliwości chodzi. Staram się bardzo rzetelnie uczyć ich języka - prawidłowego formułowania myśli. Kładę na to nacisk. Każda lekcja to jest spektakl. Wtedy pomagają mi doświadczenia wyniesione ze spotkań autorskich. No i moi uczniowie wiedzą i odczuwają, że ich pani ma jakąś prawdziwą pasję, a to bardzo w nauczaniu i w wychowaniu pomaga.

Nauczycielski Klub Literacki od lat organizuje spotkania z poezją i jej autorami w miejscach publicznych. Kiedyś był to hotel „Weneda”, potem opolska „Maska”.

- Przez kilka lat czuliśmy się tam bardzo dobrze i publiczność chętnie przychodziła. To było miejsce charyzmatyczne - opowiada Małgorzata Sobolewska. - Kiedy nam podziękowano, przygarnął nas do swojego „Atelier” Bolesław Polnar i generował niesamowity klimat. W publikacji na pięciolecie „Atelier” znalazło się miejsce nie tylko na malarstwo, ale i na twórczość poetycką. Niestety, i on, i Ryszard Rzepka nagle, w ciągu kilku miesięcy odeszli. Ale spotkania odbywają się regularnie nadal. Obecnie w wojewódzkiej bibliotece.

Pani Małgorzata nie ukrywa, że poeci słuchają tam jednak przede wszystkim siebie nawzajem. Choć przychodzą także ludzie z miasta.

- Nie ukrywajmy, to są spotkania elitarne i przyciągają niewiele osób - mówi. - Ale nie mam o to do świata pretensji. Poezja była elitarna zawsze i dziś też jej czytanie nie jest zajęciem dla tłumów. Myślę, że rację mają ci, którzy uważają, że kultury masowej wcale nie ma. Bo jak coś jest masowe, kulturą być przestaje. Więc po co istnieje nasz klub? Najważniejsze jest to, że działamy na dobrym poziomie. Nasze teksty są autentyczne i się bronią. A jednocześnie nie są robione dla reklamy. Nie ma odwrócenia ról, tworzenia sztuki, żeby coś sprzedać. Może to brzmi wysoko, ale jesteśmy enklawą czystej sztuki. Czymś w rodzaju cyganerii, która działa po prostu z miłości do literatury, całkowicie bezinteresownie. Nawet jeśli jakieś ambicje każdy z nas ma. Mas nie przyciągamy. Ale żyjemy w pięknym świecie. Cieszę się, że właśnie w Opolu.

Pod lupą

Małgorzata Sobolewska
Wiersze publikowała w czasopismach i w wydaniach zbiorowych: Almanach Poetów Opolskich - Za __garść wierszy (Opole 2005) i Wigilie słowa (Kraków 2007), Kolęda bezdomnego (Kraków 2010), Świąteczne przesłania (Kraków 2010), Misterium papieru (Opole 2010). Wydała tomiki Okno (Opole 2006), Salsa solo (Opole 2010).

Kordian Michalak

dziennikarz radiowy i telewizyjny, nauczyciel polonista, rzecznik prasowy, bibliotekarz, konferansjer, didżej, autor tekstów piosenek, poeta. Laureat wielu ogólnopolskich konkursów poetyckich. Autor tomików: Rachunek myślenia (krakowskie Wydawnictwo „Miniatura”) oraz Dreszcze, Opole 2015.

Renata Blicharz

Mieszka w Opolu. Debiutowała wierszem „W porze kwitnienia bzu” na łamach „Głosu Nauczycielskiego” w 1983 r.

Jest laureatką kilkudziesięciu konkursów poetyckich i literackich.

Jej wiersze były także drukowane w czasopismach ogólnokrajowych, m.in. „Kamena”, „Nurt”, „Zielony Sztandar”, „Profile”, „Tygodnik Kulturalny”, „Radar”, „Autograf”, „Gazeta Kulturalna”. Jest autorką tomików: Pocztówka z __bajki (Opole 1997), Kolekcjonerka (Kluczbork 2006), Czarna aureola (Nowa Ruda 2009),

Kołderka z __białego marmuru (Opole 2011), Czarownica w __sypialni (Opole 2015).

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska