Jana Grossa prawdy i kłamstwa

Redakcja
Opisy przemocy i śmierci zadawanej Żydom w wielu miejscach Polski są największą siłą książki. Jak dalece są one prawdziwe - to temat do polemik.
Opisy przemocy i śmierci zadawanej Żydom w wielu miejscach Polski są największą siłą książki. Jak dalece są one prawdziwe - to temat do polemik.
Książka Jana Grossa "Strach" od piątku jest już w księgarniach. Z pewnością wywoła wiele polemik o polskim antysemityzmie.

Mimo głosów sprzeciwu wobec "Strachu" i kuriozalnej informacji, że książkę czyta… prokurator, Henryk Woźniakowski, prezes Znaku, wydawcy książki, jest przekonany, że należało ją wydać.
- Książki Grossa są kontrowersyjne, ale stawiają ważne problemy i posuwają nasz stan wiedzy naprzód - uważa Woźniakowski. - Meritum książki nie budzi wątpliwości, a ono jest ważniejsze niż styl czy język. Interpretacje faktów podlegają dyskusji i mam nadzieję, że do takiej szerokiej dyskusji w Polsce dojdzie.

Gross napisał książkę o antysemityzmie w pierwszych latach po wojnie. Czytelnik znajdzie w niej kilkadziesiąt szczegółowych opisów przemocy i śmierci zadawanej Żydom w czasie pogromu kieleckiego i w wielu innych miejscach i sytuacjach.

Właśnie te szczegóły są największą siłą książki. W Polsce widzianej oczami Grossa jest powszechne przyzwolenie na zadawanie śmierci Żydom. Kobieta, która chce przejąć po Żydach dom, spotyka się z odmową, bo nie uczestniczyła w ich zabijaniu.

Autor w detalach opowiada m.in. o śmierci Reginy Fisz i jej dziecka, wywiezionych z Kielc ciężarówką i zastrzelonych w lesie podczas próby ucieczki. Fiszowej nie ocaliło to, że oddała oprawcom biżuterię i pieniądze. Nie pomogła jej także obietnica, że po powrocie do domu dopłaci więcej. Milicjant Mazur, pytany na procesie, dlaczego zastrzelił leżące przy matce dziecko, powiedział, że i tak nie żyła, więc dziecko by płakało. Dozorczynię w kamienicy, w której mieszkali Fiszowie, Mazur zapewnił, że Żydzi nie wrócą, a ich mienie można sobie zabrać.

Prawda, ale czy cała?
Takie szczegółowe relacje z pewnością wywołają jednak wiele dyskusji i polemik. Gross - podobnie jak w "Sąsiadach", książce o Jedwabnem - wykazuje, że Polacy byli podczas wojny i po niej nie tylko ofiarami, ale także sprawcami zbrodni. Wskazuje na to podtytuł książki: "Antysemityzm w Polsce tuż po wojnie. Historia moralnej zapaści.

Czy taki obraz pogromu kieleckiego i Polski lat 1945-1946 jest zgodny z historyczną prawdą? Zdania badaczy są podzielone.

- Gross nie prowadził własnych badań na temat pogromu kieleckiego. Opiera się na już istniejących publikacjach - uważa prof. Andrzej Paczkowski, wybitny znawca najnowszej historii Polski, pracownik Instytutu Studiów Politycznych PAN, członek kolegium IPN. - A w sprawie pogromu wciąż są znaki zapytania ze względu na niedostępność dokumentów sowieckich. Jest taka hipoteza, że pomysł pochodził od sowieckiego doradcy, choć dowodów nie ma. Znaki zapytania wobec interpretacji Grossa postawiła m.in. Bożena Szaynok, wrocławska historyk, autorka książki o pogromie kieleckim. Gross te znaki zapytania wykreśla, bo jest zwolennikiem jednej przyczyny tego, co stało się po wojnie z Żydami w Polsce.

Nienawiść i krzywda
Autor "Strachu" dowodzi, że nielicznych Żydów wracający po wojnie do domów polscy sąsiedzi i nowi lokatorzy żydowskich mieszkań witali niechęcią, a nierzadko agresją właśnie dlatego, że zajęli ich domy, zagarnęli dobytek i przejęli interesy. "Moszek, to ty żyjesz?" - witali nieżyczliwie wracających.

- Co się kryło w duszach i umysłach ludzi tłumaczących przemoc najbardziej wyświechtanymi stereotypami antysemickimi? - pyta Gross. - Moja odpowiedź na te pytania czerpie z intuicji, którą już Tacyt podawał za starożytną mądrość, a mianowicie, że w naturze człowieka leży nienawiść do tych, którym wyrządziło się krzywdę.

Ta śmiała teza, wiążąca wszystkie krzywdy, jakie spotkały Żydów po wojnie, z antysemityzmem Polaków, a ten antysemityzm tłumacząca polskim poczuciem winy, spowodowała sprzeciw części recenzentów.

Bożena Szaynok na łamach "Nowego Dziennika. Polish Daily News" przypomniała, że powojenne relacje między Polakami a Żydami rozgrywały się w warunkach wojny domowej i tzw. nowej okupacji. W tej sytuacji i Żydzi, i Polacy zamykali się w swoich środowiskach i koncentrowali na własnych przeżyciach, posługując się stereotypami o Polakach antysemitach i Żydach komunistach. Wzmocnieniu wzajemnych negatywnych stereotypów sprzyjała niemiecka polityka izolowania Polaków od Żydów oraz trwające przez sześć lat wojny zbrutalizowanie życia i oswojenie ze śmiercią.

- Poczucie winy Polaków i motywacje ekonomiczne to były realne przyczyny powojennej agresji wobec Żydów, ale to nie były - jak chce Gross - przyczyny jedyne - uważa prof. Andrzej Paczkowski. - Z tą książką jest taki kłopot, że Gross wycina z bardziej złożonej rzeczywistości fragment i tylko na nim koncentruje całą uwagę.

Dwadzieścia mostów za daleko
Pierwszych polskich czytelników bolą także stosowane przez Grossa uogólnienia. Chętnie - mówiąc o sprawcach zbrodni - używa określeń: Polacy, społeczeństwo polskie.

- Skoro Gross dowodzi, że wszyscy Polacy byli antysemitami, to odpowiedzią na jego oskarżenia będą głosy, że antysemitów wcale u nas nie było - obawia się prof. Paczkowski, a na normalną, wyważoną dyskusję zabraknie miejsca. Nawet jeden antysemita to zbyt wielu, ale Gross nie ma racji, kiedy generalizuje.

Konstanty Gebert, znany publicysta, założyciel żydowskiego miesięcznika "Midrasz", broni "Strachu". Uważa książkę za ważną i potrzebną.

- Gross nie odkrył niczego nowego. Zebrał to wszystko, co wiemy o doświadczeniu żydowskim w latach powojennych w Polsce. Od strony faktograficznej nie ma tam czego krytykować i historycy go za fakty nie krytykują. Atakują go raczej ideolodzy, którzy uważają, że skoro takich zdarzeń jak opisane przez Grossa nie powinno być, to ich nie było.

Ale i Gebert dystansuje się od języka Grossa.
- Znam angielską wersję książki - zastrzega się - ale ci, którzy czytali polski przekład, mówią, że jest on napisany jeszcze bardziej radykalnym językiem. To odniesie przeciwny skutek. Bo jak się chce kogoś przekonać, nie należy na niego krzyczeć. Z drugiej strony, w niektórych sytuacjach krzyczeć trzeba.
Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski, autor książki o współpracy krakowskich duchownych z bezpieką, sięgnął po "Strach" bez uprzedzeń, ale po lekturze jest jego zdecydowanym przeciwnikiem.

- To jest książka niesłychanie tendencyjna, bo Gross całkowicie odrzucił argumenty drugiej strony. Przykłady dobrał wybiórczo pod tezę: Polacy w swojej masie byli antysemitami. I tu poszedł nie o jeden, ale o dwadzieścia mostów za daleko. Stosując taką metodologię, nie można obronić nawet pracy magisterskiej. Ta książka dostarczy amunicji przede wszystkim osobom mającym poglądy skrajne. Bo jak ktoś dowodzi, że wszyscy Polacy są głupi i z mlekiem matki wyssali antysemityzm, to prawdziwym antysemitom daje do ręki argument: popatrzcie, jakimi metodami Żydzi walczą. "Strach" pobudzi najgorsze demony i niczego nie wyjaśni.

W stosunku do amerykańskiego wydania polska wersja książki jest uboższa o jeden rozdział.

- Bez niego współcześni Polacy nie wiedzą, że w Polsce roku 1946 mordowano ludzi. Przede wszystkim Żydów, bo byli najbardziej bezbronni, ale nie tylko ich - przyznaje Konstanty Gebert. - Myślę nie tylko o walkach komunistów z podziemiem. Wojna przyniosła ze sobą zdziczenie. Co drugi chłop miał w stodole karabin, a jak szedł zastrzelić tą giwerą sąsiada, z którym miał spór o miedzę, mówił o sobie, że należy do Armii Krajowej. Bez tego kontekstu to, co opisuje Gross, staje się niewyobrażalne. Ludzie mogą odrzucić ten obraz, bo nie będą w stanie go zrozumieć.

Żydokomuna - fakt czy mit?
Wątpliwości historyków budzą też liczby sprawców pogromów i liczby ich ofiar. Ze śledztwa prokuratury wynika, że w pogromie kieleckim uczestniczyło czynnie około 500 osób w liczących wówczas 50 tys. mieszkańców Kielcach. Nie jest to więc ogół ani większość Polaków.
- Gross ocenia, że ogólna liczba ofiar powojennych pogromów wynosi od 500 do 2500 osób - mówi ks. Isakowicz-Zaleski. - Szewach Wajs, były ambasador Izraela w Polsce, szacuje, że było ich trzysta. To jest dla historyka zasadnicza różnica. Już w "Sąsiadach" Gross znacznie zawyżył liczbę ofiar Jedwabnego, pisząc o powojennych pogromach, robi to samo.

Książka Grossa ma jeszcze jedną poważną wadę. Nie uwzględnia, że jedną z przyczyn, które spowodowały agresję Polaków wobec Żydów (choć jej nie usprawiedliwia), było aktywne zaangażowanie się części Żydów w struktury władzy komunistycznej i aparatu agresji. Autor "Strachu" kompletnie tę sprawę bagatelizuje.

- To jest poważny błąd, że autor traktuje zjawisko "żydokomuny" na równi z mordem rytualnym jako mit - przyznaje Gebert. - Gross uważa, że to, iż w aparacie represji była widoczna grupa pochodzenia żydowskiego, nie miało politycznego znaczenia, bo oni realizowali ten sam program co komuniści pochodzenia polskiego czy rosyjskiego. Ale to nie znaczy, że żydokomuny nie było. Jeśli się odrzuca fakt, że Polacy postrzegali aparat przemocy jako zdominowany przez żydokomunę - co z tego, że niesłusznie - bardzo trudno zrozumieć polskie realia roku 1946.

- Stereotyp żydokomuny, jak każdy stereotyp, opiera się na prawdziwych przesłankach - uważa prof. Paczkowski. - W aparacie państwowym, partyjnym, ubeckim i propagandowym Żydzi byli obecni, choć nie byli oczywiście większością. Ale ponieważ się wyróżniali i byli postrzegani jako obcy, koncentrowano na nich uwagę. Niepokoiło to niektórych działaczy partyjnych. Gomułka w rozmowie ze Stalinem mówił wprost, że jego konflikt z kolegami z partii bierze się stąd, że koledzy nie dostrzegają, iż nadreprezentacja Żydów jest niedobra dla partii i powoduje konflikty narodowościowe.

Zdaniem profesora, trzeba przy tym pamiętać, że już w okresie międzywojennym do partii komunistycznej wstępowało wielu Żydów, podobnie jak Ukraińców i Białorusinów. Brało się to z tego, że mniejszości były w II RP gorzej traktowane. Ukrainiec nie mógł być kolejarzem, Białorusin - leśnikiem. Podobnie Żyd nie mógł dostać stanowiska w administracji państwowej, z wyjątkiem Żydów legionistów. Byli ograniczeni w dostępie do niektórych zawodów i kierunków studiów. Polska komunistyczna zapewniała ich, że jeśli będą lojalni, nic podobnego ich nie spotka.

Dlaczego biskupi milczeli
Profesor Gross zarzuca polskim biskupom brak zdecydowanej reakcji na pogrom kielecki i inne prześladowania powojenne Żydów. Zwraca przy tym uwagę, że już w czasie wojny chrześcijan, którzy pomagali Żydom, powinno być znacznie więcej. To nie ci, którzy pomagali, powinni być mniejszością i elitą. To raczej ci, którzy odmówili pomocy, powinni być napiętnowanymi wyjątkami. Podkreśla też, że Polacy, którzy pomagali Żydom, musieli się z tym ukrywać nie tylko przed Niemcami, ale także przed innymi Polakami.

- To ubodło mnie szczególnie. Przecież w Polsce za pomaganie Żydom ginęły z rąk Niemców całe rodziny - mówi ks. Isakowicz-Zaleski. - Moja ciocia, prosta kobieta, uratowała w czasie wojny troje Żydów. Nigdy się z tym nie kryła, nie wstydziła. Zmarła wkrótce po wojnie, ale medalu "Sprawiedliwy wśród Narodów Świata" nigdy nie dostała. Uratowani o to nie wnioskowali. Takich osób, których statystyki nie uwzględniają, były tysiące. Gross nie chce o nich wiedzieć. Jestem księdzem obrządku ormiańskiego. Ormianie są zewnętrznie podobni do Żydów. Toteż wielu naszych księży wydawało masowo metryki chrztu Żydom, którzy ze względu na tzw. zły wygląd nie mogli udawać Polaków. Ks. Dionizy Kajetanowicz, duszpasterz Ormian we Lwowie, wydał ich kilkaset. Zginął na Kołymie. Nikt dziś o nim ani o jego poświęceniu nie pamięta. Gross też nie chce o tym nic wiedzieć. Niesprawiedliwie też pomówił o antysemityzm kardynała Sapiehę.

- O Sapiehę trwają akurat zażarte spory. A "Strach" nie jest książką o całokształcie stosunków polsko-żydowskich, tylko o okresie powojennym. A wtedy przykładów ratowania Żydów było bardzo mało - replikuje Konstanty Gebert. - Kiedy po pogromie kieleckim "Tygodnik Powszechny" opublikował cykl artykułów o ludziach ratujących Żydów, próbując pokazać lepsze oblicze polskiego społeczeństwa, ratownicy oburzeni i przestraszeni mówili: jak mogliście nas tak zdemaskować.

Teraz nam ludzie ręki nie podają. Zatem powoływanie się na wspaniałą i chwalebną historię ratowników jest w kontekście roku 1946 nieporozumieniem.
W Polsce pod prąd, w USA z prądem

Powściągliwą reakcję biskupów na pogrom kielecki tłumaczy się często ich niechęcią do mieszania się w ubeckie rozgrywki. Skoro episkopat nie mógł bronić mordowanych przez komunistów ludzi podziemia, nie wypowiadał się także wprost w obronie Żydów.

- Tego milczenia nie da się wytłumaczyć samą presją na nich i uwarunkowaniami politycznymi - uważa Gebert. - Zbrodnia pozostaje zbrodnią. Należało ją nazwać ją po imieniu.

- Na pewno z dzisiejszej perspektywy chcielibyśmy, by głos biskupów był wtedy bardziej stanowczy - przyznaje Henryk Woźniakowski, prezes Znaku, wydawcy książki. - Zaprotestował bardzo mocno częstochowski biskup Kubina. Dobrze, że się taki sprawiedliwy znalazł. Zresztą księży tak myślących było na pewno więcej.
Zdaniem ks. Isakowicza dobrze się stało, że Znak książkę wydał, bo opublikowana rok temu w Stanach i tam popularna żyje już własnym życiem i dobrze, by i w Polsce była znana. Grossem jednak - zdaniem księdza - kierują motywy osobiste.

- On został w 1968 roku skrzywdzony, wyjechał z kraju, ale nie chce przyjąć do wiadomości, że marzec 1968 to nie było dzieło narodu polskiego, tylko efekt wewnątrzpartyjnych walk. Jedni towarzysze pozbywali się innych towarzyszy i przy okazji wielu ludzi usunięto. Gross mści się na narodzie polskim za prywatną krzywdę.

Prof. Paczkowski przewiduje, że autor "Strachu" podczas spotkań w Polsce będzie atakowany za swoją wizję polskiego antysemityzmu.

- W Polsce Gross idzie pod prąd opinii tych, którzy nie chcieliby, aby o tych sprawach mówić, ale także tych, którzy uważają, że trzeba obraz powojennej Polski bardziej wyważyć. W USA, gdzie pracuje i mieszka, płynie z prądem. To, co pisze Gross, jest zgodne ze stereotypem Polski w amerykańskim świecie uniwersyteckim i w kulturze masowej. Tam nikt tej książki za kontrowersyjną nie uważa.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska