Jedziesz na wakacje? Uważaj na choroby

Redakcja
Nie ma już chyba zakątka na świecie, gdzie Opolanie nie postawiliby swojej stopy. Z tych wojaży przywożą nieziemskie wrażenia, pamiątki, fotografie i coraz częściej niemiłe niespodzianki. Np. dengę, malarię lub egzotyczne biegunki.

Niedawno z bardzo silną biegunką trafiło do nas małżeństwo, które przez trzy miesiące podróżowało po Ameryce Południowej - opowiada Wiesława Błudzin, ordynator oddziału chorób zakaźnych Szpitala Wojewódzkiego w Opolu. - Wykonaliśmy im szereg badań, stosowaliśmy różne leki, sytuacja stawała się poważna. Na szczęście, w końcu udało się biegunkę powstrzymać. Małżonkowie przyznali się, że mieszkali w prymitywnych warunkach, żywili się w przypadkowych miejscach, żeby wypadło jak najtaniej i mogli zobaczyć jak najwięcej. Przypłacili to jednak chorobą i jeszcze długo będą dochodzić do pełnego zdrowia…

Oprócz zatruć pokarmowych, nazywanych złowieszczo Klątwą Faraona lub Zemstą Montezumy, poważnym zagrożeniem dla Europejczyków w tropikach jest ameboza. Do zakażenia dochodzi w wyniku połknięcia cyst tego pierwotniaka. Mogą się one znajdować np. na owocach i warzywach, sprzedawanych na ulicznych bazarach. Dlatego podczas pobytu w tropikach powinno się jadać tylko owoce umyte, następnie obrane ze skórki, a jeśli to możliwe, potem też sparzone.

- My również mieliśmy pacjenta z amebozą - mówi dr Wiesława Błudzin. - Gdy do nas trafił, męczyły go uporczywe wymioty. Początkowo nie było wiadomo, co to może być. Mężczyzna opowiadał, że pływał jachtem wzdłuż wybrzeży Afryki i zapewniał, że zawsze postępował ostrożnie. Przypuszczaliśmy, że choroby nabawił się w trakcie postojów w portach, gdzie zaopatrywał się w wodę i żywność. Jego stan był niepokojący. Badania wykazały, że doszło do powstania ropni na wątrobie. Musieliśmy skierować go do kliniki w Poznaniu, specjalizującej się w leczeniu chorób tropikalnych.

Wystarczy jedno ukłucie

Postrachem wśród turystów jest niezmiennie malaria, przenoszona przez komary widliszki. Występuje w Afryce, szczególnie w dół od równika, w Ameryce Południowej oraz w Azji. Objawia się wysoką gorączką, dreszczami, bólami mięśni, brzucha, zapaleniem gardła, osłabieniem, torsjami i biegunką. Pierwsze symptomy malarii przypominają grypę, dlatego łatwo się pomylić. Co roku na świecie na malarię umiera ponad milion ludzi. W Polsce, jak podaje Główny Inspektorat Sanitarny, wykrywa się około 50 przypadków tej choroby u osób powracających z egzotycznych wojaży, z czego kilka kończy się śmiercią. Jakiś czas temu głośno było o mieszkance Łodzi, która zmarła na malarię po powrocie z safari w Kenii. Lekarze początkowo myśleli, że to grypa, a gdy w końcu postawiono odpowiednią diagnozę, leczenie okazało się spóźnione.

- Ostatnio mieliśmy małżeństwo w zaawansowanym wieku, które powróciło z Afryki Subsaharyjskiej i zachorowało na malarię - mówi dr med. Elżbieta Kacprzak, zastępca ordynatora Oddziału Klinicznego Chorób Tropikalnych i Pasożytniczych w Poznaniu. - Najpierw musieliśmy się spieszyć z leczeniem mężczyzny, ze względu na jego poważny stan, u którego malaria rozwinęła się w pełni, a potem rozpoczęliśmy je u małżonki. Udało się, ale trzeba pamiętać, że możemy mieć do czynienia z różnymi postaciami tej choroby. Ciężkie malarie wymagają transfuzji, a i to może nie wystarczyć do uratowania pacjenta…

Aby złapać malarię, wystarczy jedno ukłucie przez zarażonego komara widliszka, czasem oznacza to wyrok śmierci. Na tę chorobę nie wynaleziono dotąd szczepionki, dostępne są jedynie leki przeciwmalaryczne, które trzeba zażywać przed i w trakcie wyjazdu do krajów o zwiększonym ryzyku zachorowania.

- Ale to nie takie proste, ponieważ chorobę tę wywołują cztery gatunki zarodźców - podkreśla dr Wiesława Błudzin. - Dobór leku, który ma być stosowany w ramach profilaktyki, zależy od tego, gdzie ktoś się wybiera i jaki typ zarodźca tam występuje. Dlatego przed wyjazdem w tropiki należy się poradzić specjalisty. Tymczasem ludzie często to lekceważą. Sama, będąc na wycieczce, widziałam, jak turyści zażywali tabletki, które na terenie przez nas zwiedzanym w ogóle nie działały. Tłumaczyli, że je biorą, bo są tanie...

Oprócz tego bardzo ważne jest przestrzeganie kilku innych zasad: spanie pod moskitierą, zamykanie okien na noc, noszenie odpowiedniego ubioru (długie rękawy, spodnie) - zwłaszcza wieczorem i w pobliżu zbiorników wodnych, bo komary lubią wilgoć i ciepło - oraz spryskiwanie ciała specjalnymi preparatami.

Dane dotyczące liczby zachorowań na malarię wśród Polaków są niepełne, bo część z nich, jeśli przebywa za granicą dłużej i tam zachoruje, od razu jest tam leczona. Trzeba też pamiętać, że malaria, ze względu na ocieplenie klimatu, zaczyna się też pojawiać na południu Europy, np. w Grecji.

Groźna nawet kostka lodu

Z Indii, oprócz malarii oraz różnego typu biegunek, turyści przywożą najczęściej żółtaczkę pokarmową. W Egipcie bardzo niebezpieczne może być nawet zamoczenie nóg w Nilu. W rzece tej żyje bowiem mały ślimaczek o nazwie Biharcioza, który z łatwością przenika przez skórę i atakuje wątrobę.

- Za choroby przewodu pokarmowego odpowiadają bakterie i wirusy, ale mogą je wywoływać też lokalna egzotyczna kuchnia oraz inna flora bakteryjna, do której tubylcy przywykli, a dla naszego organizmu to coś nowego - podkreśla Piotr Sarzyński, ordynator oddziału zakaźnego szpitala w Nysie. - Jeśli zamawiamy gdzieś wodę mineralną, to pilnujmy, żeby otworzono ją przy nas, a nie przynoszono w szklance. Nawet lód dodany do soku lub drinka może być groźny, bo nie wiadomo, czy do jego zmrożenia nie użyto wody z kranu. Na pewno żywienie się w hotelach lepszej kategorii jest bardziej bezpieczne niż w ulicznych jadłodajniach. Tych ostatnich lepiej unikać.

Najbezpieczniej jest pić herbatę, przegotowaną wodę lub napoje z oryginalnie zamkniętych butelek. - Z potraw powinno się jadać tylko rzeczy gotowane lub porządnie usmażone, a nie tylko lekko podpieczone - dodaje dr Piotr Sarzyński.

Kiedyś o tak groźnej chorobie egzotycznej jak denga poza specjalistami mało kto słyszał. Tymczasem stwierdzono ją już u jednej pacjentki oddziału zakaźnego w Opolu i dwóch pacjentów oddziału nyskiego. Dengę, podobnie jak malarię, przenoszą również komary, ale z gatunku Aedes aegypti.

- Pierwszy raz na Opolszczyźnie mieliśmy do czynienia z dengą pod koniec 2008 roku - wspomina dr Wiesława Błudzin. - Zachorowała opolanka, która wróciła z wycieczki w Indiach. Miała wysoką gorączkę, wysypkę na całym ciele, była mocno osłabiona, dokuczały jej silne bóle kości, straciła apetyt. Na szczęście kobieta zaraziła się lżejszą postacią dengi i leczenie poskutkowało. Druga postać, krwotoczna, często kończy się śmiercią.

Ukąszony przez tse-tse

Jeśli kogoś stać na urlop w tropikach, nie powinien żałować pieniędzy na profilaktykę - leki i szczepionki. Swoje plany wyjazdowe powinien skonsultować z lekarzem, najlepiej specjalistą chorób zakaźnych lub tropikalnych. Nie należy też zostawiać szczepienia na ostatnią chwilę, bo organizm może nie zdążyć się uodpornić. Poza tym są kraje, gdzie szczepienie przeciwko żółtej febrze jest obowiązkowe i turysta nie zostanie wpuszczony, jeśli nie zrobił tego minimum 10 dni wcześniej.

- Jakiś rok temu mieliśmy pacjenta ze śpiączką afrykańską, chorobą przenoszoną przez muchy tse-tse - wspomina dr med. Elżbieta Kacprzak ze Szpitala Klinicznego w Poznaniu. - Ten pan od 20 lat podróżował po świecie i wydawało mu się, że już na nic nie zachoruje. No i wrócił z Afryki z gorączką. Początkowo podejrzewaliśmy u niego malarię, jego stan się pogarszał, stracił przytomność. Stoczyliśmy walkę o jego życie. Wygraliśmy.

To był pierwszy przypadek w naszym kraju, gdy rozpoznano u polskiego turysty śpiączkę afrykańską i do tego skutecznie go leczono. - To był sukces na skalę europejską i światową - podkreśla dr med. Elżbieta Kacprzak. - My musimy być stale czujni, ciągle się kształcić w rozpoznawaniu i leczeniu różnych chorych oraz mieć zawsze odpowiednie leki.

Czasem nie trzeba nigdzie wyjeżdżać, żeby złapać egzotyczną chorobę. Jedna z opolanek nagle zachorowała na wirusowe zapalenie wątroby typu A i trafiła do szpitala. Początkowo nie było wiadomo, gdzie mogła się zarazić. - Dopiero w trakcie wywiadu lekarskiego okazało się, że dostała od kogoś owoce przywiezione z Tunezji - wspomina dr Błudzin. - Widocznie ich nie umyła, a na skórce znajdowały się wirusy...

- Czujność należy zachować nie tylko podczas pobytu, ale również po powrocie do domu - podkreśla dr Sarzyński. - Każda gorączka, każda biegunka czy wysypka to sygnał, żeby skonsultować to z lekarzem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska