Jurij Gagarin. Na Księżyc już nie poleciał

Redakcja
Jurij Gagarin
Jurij Gagarin
Gdy we wtorek cały świat świętował 50. rocznicę lotu w kosmos pierwszego człowieka, Włodzimierz Niechwiadowicz z Ozimka sięgnął po pamiątkowe zdjęcia. Uwiecznił na nich miejsce, gdzie zginął Jurij Gagarin. - Katastrofę samolotu widział mój dziadek - mówi.

Gagarin - pierwszy człowiek w kosmosie - stał się za życia legendą, narodowym bohaterem i bożyszczem. Dla Rosjan istotnie było nie tylko przełomowe historyczne znaczenie tego lotu. Ważny był wymiar propagandowy: Gagrin stał się narzędziem, za sprawa którego po raz kolejny pokazano Amerykanom, że to ZSRR wiedzie prym nie tylko na Ziemi, ale i poza nią. Gagarin był wiec hołubiony, zapraszany na wszelkie ważne państwowe uroczystości, obwożony po kraju i poza nim - jako żywy eksponat i bohater nad bohaterami.

Ale nie najlepiej czuł się w roli sowieckiego vipa. Córka kosmonauty Elena nie ukrywa, że ojciec był zaskoczony tymi wszystkimi honorami - Opowiadał o tym tak często i tak wielu osobom, że był tym po prostu zmęczony. W domu unikaliśmy tego tematu - wyznaje w jednym z wywiadów

Gagrin ponoć z wielka ulgą powrócił do latania, choć niestety - skupienie się na misji kosmicznej oraz kilkuletnie przerwy w praktykowaniu zawodu pilota sprawiły, że nie miał on dużego doświadczenia lotniczego. Łącznie ze szkołą lotniczą, do której trafił na początku służby wojskowej, wylatał około  200 godzin. Przeciętny pilot myśliwca mógł poszczycić się takim bilansem po roku. Tak naprawdę Gagarin musiał się więc uczyć swego fachu od nowa.
W 1968 roku zginął podczas w okolicach miasta Kirżac podczas oblatywania samolotu. Niedaleko mieszkał dziadek pana Włodzimierza.

Dziwne ewolucje
- Jako 15-letni chłopak wyjechałem ze swoja mamą i starsza siostrą do Rosji, a dokładniej do wsi Płotawcewo - wspomina pan Włodzimierz. - Mieszkał tam mój dziadek Jegor Frołowicz Polakow.

Było gorące lato. Włodzimierz gdy dojechał do wsi, był bardzo zmęczony. Po powitaniu - dziadek i wujkowie powiedzieli mu: - Wiesz, to tu niedaleko zginął Gagarin. Ten sam, który jako pierwszy wyleciał w kosmos.
- Chciałem, aby zaprowadzili mnie w to miejsce - mówi. - Ale dziadek i wujkowie stwierdzili, że jest zbyt późno i czas na odpoczynek. Za to dziadek opowiedział jak wyglądała katastrofa.

Płotawcowo to wieś w lasach, we władymirskiej guberni, około 20 kilometrów od miejscowości Kirżac. Miejscowi od dawna opowiadali, że w tutejszych lasach znajduje się zamaskowane, ponoć podziemne - lotnisko. Sądzili tak, ponieważ na niebie nie raz widzieli samoloty, które niemal pionowo wznosił się oraz opadały. Sądzili więc, że ziemia - wraz z porastającymi je roślinami i krzewami - potrafi się przesunąć i odsłonić pasy startowe.
Ale tego podziemnego lotniska nikt nie widział, pozostało ono w sferze domysłów. Natomiast loty samolotów i popisowe akrobacje pilotów - były tu codziennością.

27 marca 1968, Jegor Frołowicz Polaków początkowo zbytnio się nie dziwił, gdy stojąc na swym podwórzu, zobaczył lecący myśliwski samolot. - Maszyna zaczęła wykonywać ewolucje tak szybko, że to właśnie zwróciło uwagę dziadka - mówi Włodzimierz - Maszyna pięła się pionowo do góry, potem pikowała, znów wykonywała podobne akrobacje, jedną za drugą.

Aż po prostu - samolot spadł. Nastąpił wielki wybuch. Jak potem stwierdzono w pobranej z ciał pilotów krwi nie znaleziono śladów adrenaliny, co świadczy, że piloci nawet nie zdążyli się przestraszyć. Tak jakby nie wiedzieli co się dzieje albo byli nieprzytomni.

Widzieli płonący wrak
Według Polakowa siła wybuchu była tak duża, że po zagrodzie przeszedł silny podmuch. - Dziadek mówił, że samolot spadł w lesie, niedaleko jego domu - opowiada pan Włodzimierz.
Wszyscy, którzy byli wtedy we wsi - i dorośli i dzieci pobiegli do lasu. - Mieszkańcy wioski byli pierwszymi, którzy zobaczyli ścięte, jakby piłą po skosie drzewa - mówi Włodzimierz Niechwiadowicz - Samolot płonął, nie można było podejść do wraku. Wujek mówił, że widział na gałęzi rozszarpany i krwawiący kawałek ludzkiej ręki…
Potem przyleciał śmigłowiec, wyskoczyli z niego rosyjscy żołnierze, nakazali miejscowym wracać do domu oraz małcziat. Wieczorem z radia dowiedzieli się o śmierci Jurija Gagarina, który zginął podczas próby oblatywania Miga 15 w lasach koło miejscowości Kirżacz.

Zniszczyli zdjęcia
Następnego dnia po wysłuchaniu tej opowieści, piętnastolatek z Polski był gotowy od świtu na wyprawę do miejsca, gdzie zginął Gagarin. Jego pasją było fotografowanie, więc wziął z sobą aparat Zorkę - 4.
- Wujek wsadził mnie na motocykl i pojechaliśmy leśną ścieżką - mówi. - W ciągu paru minut dotarliśmy na miejsce. Wciąż było widać ścięte drzewa. Na małej polanie, gdzie znaleziono wrak, stał duży głaz z napisem, że tu zginęli bohaterowie ZSRR.

Gagarin był w samolocie z innym z bohaterów Sojuza, Władimirem Serioginem, który miał go szkolić. Ale to Gagarin siedział za sterami i on kontaktował się z wieżą kontrolną.

- Głaz na cześć pilotów ufundowała żona Gagarina. Stał tam parę lat, dopóki władze nie postawiły strzelistego pomnika. Potem wybudowano elegancką szosę, aby tysiące ludzi chcących złożyć hołd Gagarinowi mogło bezpiecznie podjechać. - mówi mieszkaniec Ozimka.

Jednak w 1968 roku, rosyjscy żołnierzy nie byli przyjaźni. Mieszkali w wojskowym namiocie rozbitym nieopodal głazu i pilnowali miejsca katastrofy. Bo choć skrzętnie pozbierano szczątki samolotu i zaspawano je w beczkach na “czas nieokreślony", wciąż obawiano się, ze w leśnym mchu może znaleźć się jakaś mikroskopijny fragment miga i ktoś postronny zabierze go na pamiątkę.

- Zacząłem robić zdjęcia głazu, gdy jeden z żołnierzy zobaczył u mnie aparat fotograficzny - dobiegł, zabrał mi aparat, wyciągnął kasetkę i naświetlił film - mówi Włodzimierz. Obawy wojskowych, że w okolicy wciąż można znaleźć szczątki samolotu nie były chyba bezpodstawne, bo 15-latek wrócił z tej wyprawy z powyginaną rurką. - Znalazłem ją wbitą w ściółkę i potem pokazywałem znajomym mechanikom, nie wykluczali, że może ona pochodzić z samolotu.
- Po trzech latach wróciłem na miejsce i jeszcze raz wykonałem fotografie. Nie było już wojskowych, ale głaz - tak.
Wiele hipotez

We wsi Płotawcewo do dziś trwają żywe dyskusje na temat tego, co wydarzyło się tu wiosną 1968 roku. Tak jak na całym świecie, tak i tu było sporo teorii. Od najbardziej skrajnych, takich jak Gagarina zgładzono na rozkaz Leonida Breżniewa, gdyż sądzono, że kosmonauta chce uciec za granicę i zdradzić tajemnice radzieckich misji kosmicznych. Poprzez dywagacje o zderzenie z balonem meteorologicznych. Aż po przypuszczenia, że piloci byli nietrzeźwi.
Wszyscy świadkowie powtarzali, że akrobacje wykonywano jedną za drugą i bardzo nisko nad Ziemią.

W ZSRR powołano specjalną komisję do badania tego wypadku - ale opinia publiczna do dziś nie doczekała się wystarczających wyjaśnień przyczyn upadku miga. Pułkownik Eduard Szerszer, jeden z członków komisji powołanej do wyjaśnienia "Sprawy Gagarina", przyznaje po latach, że komisja otrzymała polecenie polityczne:

- Sprowadzało się ono do nakazu, by ustalenia w żaden sposób nie rzuciły cienia na ówczesnych bohaterów. Ostatecznie jeśli załoga postępowała całkowicie prawidłowo, za "winowajców" katastrofy uznać można tylko warunki meteo albo niemożliwą do przewidzenia usterkę techniczną. - mówi w wywiadzie dla Niezależnego Przeglądu Wojskowego.

Ale już pierwsze ustalenia komisji wskazywały na przyczyny zupełnie inne - niż niezależnie-meteorologiczne. To był lot ćwiczebny, należało przelecieć w ściśle wyznaczonym obszarze określonym przez punkty nawigacyjne I wykonać szereg manewrów lotniczych takich jak: pikowania, beczki, korkociągu. Wreszcie zadaniem pilotów było przeprowadzenie lotu poziomego z minimalną możliwą prędkością.

- Od dowództwa lotniska dowiedzieliśmy się, że samolot wykonywał lot ćwiczebny wyposażony w dwa dodatkowe zasobniki paliwa. Kiedy to usłyszeliśmy, spojrzeliśmy po sobie: przy locie z prędkością około 350 km/godz. MiG-15 z podwieszonymi bakami może bardzo łatwo stracić stabilność. Przelot z dodatkowymi bakami stanowił ciężkie naruszenie przepisów, a ich zamocowanie mogło być bezpośrednią przyczyną wypadku. "Kto zarządził przelot?" - spytaliśmy. "Dowódca" -brzmiała odpowiedź. Dowódcą był nikt inny, jak komendant pułku lotniczego wchodzącego w skład Centrum Ćwiczeń Kosmonautów, pułkownik Władimir Sieriegin. Ten sam, który zginął wraz z Gagarinem - mówi pułkownik Szerszer.

Nie bez znaczenia dla przebiegu lotu mógł być też fakt, że najprawdopodobniej doszło do rozszczelnienia kabiny (kokpitu) w wyniku niedomknięcia nawiewów wentylacyjnych. Gdy piloci to zauważyli, postanowili szybko zejść na bezpieczną wysokość, ale podczas nagłego zniżania stracili przytomność (to tłumaczyłoby brak śladów adrenaliny we krwi).

Ostatecznie wymienianych jest co najmniej 13 przyczyn wypadku myśliwca pilotowanego przez Gagarina (patrz apla)
8 kwietnia 2011 tuż przed rocznica półwiecza lotu w kosmos pierwszego człowieka, Jurija Gagarina, Rosyjska Agencja Kosmiczna przerwała milczenie w sprawie śmierci bohatera i ogłosiła, że za katastrofę najprawdopodobniej był odpowiedzialny sam Gagarin. Wypadek spowodował manewr wykonany przez pilota - stwierdzono lakonicznie.

To on był pierwszy

Jurij Aleksiejewicz Gagarin, urodził się 9 marca 1934 w Kłuszynie, zginął 27 marca 1968 w okolicach Kirżacza. Radziecki kosmonauta, pierwszy człowiek w kosmosie, Bohater Związku Radzieckiego i kawaler Orderu Lenina. Jego ojciec był stolarzem, matka pracowała jako dojarka w kołchozie. Na początku lat 50. XX wieku Gagarin uczył się w szkole technicznej w Lubiercach. Tam wstąpił do aeroklubu i zaczął uczyć się pilotażu. Pierwszy samodzielny lot odbył w 1955. W 1957 ukończył szkołę lotniczą w Orenburgu, w 1958 Akademię Techniczną Lotnictwa w Moskwie. Pod koniec lat 50. XX w. był pilotem MiG-ów w Murmańsku.

W styczniu 1960 został jednym z 20 pilotów, którzy rozpoczęli przygotowania do lotów w kosmos
(szukano pilotów wysportowanych, ambitnych a przede wszystkich niskich). Treningi odbywały się w tajemnicy, a grupa kandydatów do pierwszego lotu w kosmos została potem zmniejszona do sześciu. 10 kwietnia 1961 Komisja Państwowa zdecydowała, że to właśnie on będzie pierwszym człowiekiem, który poleci w przestrzeń międzyplanetarną. 12 kwietnia 1961 odbył w statku kosmicznym Wostok lot po orbicie satelitarnej Ziemi, dokonując jednokrotnego jej okrążenia w ciągu 1 godziny 48 minut. Lot zaczął się o 06:07 , podczas startu Gagarin wypowiedział wówczas słowa "Nu pojechali". O godzinie 07:00 - wiadomość o locie Gagarina podało Radio Moskwa. Był to punkt zwrotny dla całego programu kosmicznego ZSRR. Od tego momentu utajnione informacje o przygotowaniach do lotu i o samym locie były stopniowo ujawniane.

Hasłem wywoławczym podczas podróży kosmicznej był "Kedr" (ros.- cedr). W czasie lotu Gagarin gwizdał melodię pieśni Ojczyzna słyszy, Ojczyzna wie. Pierwsze wersy pieśni brzmią następująco: Ojczyzna słyszy, Ojczyzna wie | Gdzie jej syn leci w niebo.

Pod koniec lat 60. władze ZSRR planowały, aby Jurij Gagarin był także pierwszym człowiekiem, który wyląduje na Księżycu.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska