Kąpiący, strzeżcie się sami

Joanna Forysiak
Zaniepokojona czytelniczka zaalarmowała nas, że na nyskim kąpielisku miejskim w ubiegłą niedzielę nie było ratowników.

Ani na pomoście ani przy plaży, gdzie zawsze siedzą ratownicy, nie można było dostrzec żadnej pomarańczowej czapeczki, a na ślizgawce powiewała czerwona flaga - relacjonowała czytelniczka. - Byłam bardzo zdziwiona, iż nikt nie strzeże bezpieczeństwa kąpiących się, bo w ubiegły upalny weekend na basen przyszły tłumy ludzi, w tym małe dzieci, które na materacach albo w kółkach wypływały na środek akwenu. Dopiero pod wieczór, gdy wychodziłam, usłyszałam, że ratownicy strajkują.

Zygmunt Kloryga, szef ratowników na kąpielisku miejskim, przeczy tym rewelacjom: - Ratownicy znajdowali się na terenie obiektu, ale nie na swoich stanowiskach. W niedzielę zgromadziło się tu ponad trzy tysiące ludzi, przy takiej ciżbie nie sposób wszystkich ogarnąć wzrokiem, zostali więc poustawiani na koronie basenu, żeby móc interweniować w każdej chwili - tłumaczy. - Stąd także pojawiła się czerwona flaga, informująca o tym, iż z braku dostatecznej liczby ratowników, sami kąpiący się powinni uważać na bezpieczeństwo swoje i innych, w tym kilkuletnich dzieci.
Przekonał się o tym mężczyzna, który z dzieckiem w dmuchanych pływaczkach wypłynął na środek kąpieliska. Dziecko zgubiło jeden z nich i zaczęło tonąć. Dzięki sprawnej i szybkiej akcji ratowniczej skończyło się tylko na tym, że dziecko napiło się trochę wody.

Chociaż zgodnie z przepisami na tak dużym obiekcie jak nyski basen powinno być osiem osób z pogotowia wodnego, pracuje ich jednak tylko sześć. Dlaczego? - Gdy uruchamialiśmy basen, była przepisowa liczba ratowników, ale dwóch odeszło z pracy z powodu ich zdaniem zbyt niskiego wynagrodzenia - wyjaśnia dyrektor Nyskiego Ośrodka Rekreacji, Józef Kurek. - Ale chociaż byłoby ich trzydziestu, przy tak wielkiej ilości osób jak w ubiegłą niedzielę nie daliby rady wszystkich upilnować. Nie mam możliwości zwiększenia zatrudnienia na basenie powyżej przepisowej ósemki, jedynym rozwiązaniem byłoby więc chociażby w czasie weekendu przyjmowanie do pracy ratowników społecznych - mówi dyrektor Kurek i zapewnia, że od wtorku na kąpielisku znów osiem osób będzie strzegło amatorów pływania.
Zygmunt Kloryga przekonuje, że mimo niedzielnego incydentu, na basenie można czuć się bezpiecznie. Niektórzy z pracujących tam ratowników mają już dziesięcioletni staż w tej pracy, czterech ukończyło AWF. - Ufam swoim ludziom - mówi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska