Kierowcy autobusów MZK w Kędzierzynie-Koźlu dostają mandaty

Tomasz Kapica
Tomasz Kapica
Powód? Autobusy jeżdżą po moście, który grozi zawaleniem. Ale muszą, bo innej drogi nie ma.

Dyrektor Miejskiego Zakładu Komunikacyjnego Antoni Capała ma nie lada problem. Z jednej strony musi dowozić ludzi do osiedla Lenartowice, z drugiej - przestrzegać przepisów drogowych. A połączenie obu rzeczy staje się coraz trudniejsze.

- Dostaliśmy już dwa mandaty, ale pewnie na tym się nie zakończy - mówi zaniepokojony dyrektor.

Capała i jego ludzie staną teraz przed sądem grodzkim, który będzie musiał ich ukarać. Wszystko przez most przy wjeździe do Lenartowic. Stara przeprawa ledwo trzyma sie kupy, co potwierdziła ekspertyza, którą niedawno zleciło starostwo powiatowe. Z dokumentu wynika, że most może się zawalić, jeśli będą się po nim poruszać zbyt ciężkie pojazdy.

- Mogą tam jeździć pojazdy o masie całkowitej do 8 ton - wyjaśnia Jerzy Pałys, członek Zarządu Powiatu Kędzierzyńsko-Kozielskiego. - Autobusy i ciężarówki ważą dużo więcej.

Do Lenartowic jeździ "piętnastka". MZK ma dwa małe autobusy, które ważą około czterech ton. Problem w tym, że często się psują.

- Wtedy wysyłamy na trasę duże wozy, które ważą ponad 10 ton - wyjaśnia Capała.
I wtedy na kierowców zaczyna polować drogówka.

- Dla nikogo nie może być taryfy ulgowej - zaznacza Helmut Musioł, naczelnik sekcji ruchu drogowej w kędzierzyńskiej policji. - Nie można dopuścić do tego, by most się zawalił, bo może dojść do tragedii.

Problem mają także właściciele firm transportowych. Sławomir Glok prowadzi na osiedlu bazę ciężarówek.

- Kiedy ją tworzyłem, przez most można było przejeżdżać. Potem okazało się, że wymaga on remontu i moje ciężarówki już nie mogą na niego wjechać. Postawili znaki i resztę mają w nosie. Tak to się w Polsce pomaga ludziom w robieniu biznesu - ironizuje pan Sławomir.

Do Lenartowic można jeszcze dojechać od strony Cisowej, ale i tamtędy ze względu na wąską i zniszczoną jezdnię ciężkie pojazdy nie mogą się poruszać.

Rozwiązanie problemu wydaje się tylko jedno: jak najszybszy remont mostu. Ale władze powiatu ani o tym myślą. Ich zdaniem można to załatwić... stawiając kolejne znaki.

- Umocnimy pobocze na drodze od strony Cisowej i przy znaku ograniczającym przejazd powyżej 3,5 tony damy informacje, że nie dotyczy tutejszych przedsiębiorców - wyjaśnia Jerzy Pałys.

Zostają jeszcze autobusy.
- Też damy znak, że ograniczenie ich nie dotyczy, ale oprócz autobusów nikt więcej już nie będzie mógł liczyć na ulgowe traktowanie - dodaje Pałys.
A nie lepiej po prostu wyremontować przeprawę i skończyć ten cyrk?
- Nie ma na to pieniędzy. Najpierw musimy się zająć sprawą drewnianego mostu w Cisku na Odrze - wyjaśnia członek zarządu powiatu.
Ludzie tracą już cierpliwość.

- Władza, zamiast rozwiązywać problemy, zamiata je pod dywan - mówi Adam, jeden z mieszkańców Lenartowic. - To zaczyna przypominać groteskę z czasów PRL, jak w komediach Barei.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska