Krzysztof Zyzik: - Ujawniam, kto stoi za tekstami o wicemarszałku

Redakcja
O wicemarszałku Kostusiu napisaliśmy w ubiegły piątek.
O wicemarszałku Kostusiu napisaliśmy w ubiegły piątek.
"Nie mamy politycznych patronów. Nie wiemy, jak to jest ich mieć. I nie chcemy wiedzieć" - komentuje Krzysztof Zyzik, redaktor naczelny nto.

Tekst redaktor Mireli Mazurkiewicz z ubiegłego piątku "Odlot marszałka" wstrząsnął Opolanami, mimo usilnych prób samego Tomasza Kostusia oraz osób do niego zbliżonych (w tym również niektórych opolskich dziennikarzy), by obniżyć jego rangę.

Sprowadzić do roli "informacji z magla" powielanych przez osoby anonimowe, sfrustrowane lub niekompetentne. Te dość prymitywne manipulacje nie wypaliły - kierownictwo Urzędu Marszałkowskiego już zdaje sobie sprawę z faktu, że napisaliśmy prawdę.

Mamy potwierdzone informacje, że poniewierani przez wicemarszałka urzędnicy nie dali się zastraszyć i potwierdzili w tych dniach fakt stosowania wobec nich psychicznej przemocy.

Niezależnie od tego, nto jest oczywiście dobrze przygotowana na obronę tez tekstu w trakcie ewentualnego procesu sądowego. W samym artykule nie ujawniliśmy tożsamości informatorów ze względu na ich ochronę - to klasyczny w dziennikarstwie śledczym i interwencyjnym zabieg.

Nie pisaliśmy jednak tekstu na podstawie anonimów. Mamy mocne dowody na opisywane fakty, artykuł był przed publikacją poddany analizie prawnej. Z kolei wyrażanie opinii o politykach, w tym opinii ostrych, jest prawem nie tylko mediów, ale i każdego z wyborców. Jesteśmy zatem gotowi na ewentualny proces.

Marszałek Kostuś po publikacji artykułu przyjął niejednoznaczną postawę. Napisał w liście do redakcji, że jego sumienie jest czyste. Z drugiej strony zadeklarował w Radiu Opole, że jest gotowy przeprosić urzędników.

Nam dodał, że owe przeprosiny nie wynikałyby z "potrzeby sumienia", lecz z jego osobistej kultury. Nieoficjalnie wiemy, że Tomasz Kostuś zabiegał w ostatnich dniach o wsparcie agencji PR, która pomogłaby mu wyjść z sytuacji kryzysowej. A więc sztuczki socjotechniczne zamiast rzetelnej autorefleksji?

Czy puszczanie w obieg szkalujących gazetę i jej dziennikarzy informacji o "robocie na polityczne zlecenie" to autorski pomysł marszałka Kostusia czy już "czarny PR" spod ręki profesjonalnej agencji? Śmiem w tym kontekście przypomnieć, że najwyższym dobrem "Nowej Trybuny Opolskiej" jest wiarygodność i zaufanie Czytelników. W tych dniach otrzymujemy od Państwa szczególne wsparcie i wyrazy owego zaufania. Dziękujemy.

Tym bardziej musimy się bronić przed próbami oczerniania gazety. Oświadczam zatem, że nie tylko wicemarszałka Tomasza Kostusia, ale i każdą inną osobę, która będzie publicznie głosić, że nto tekstem "Odlot marszałka" wykonała "zlecenie polityczne", będziemy pozywać do sądu.

Nie są to bowiem dopuszczalne w debacie opinie, ale zwykłe oszczerstwa. Będziemy zatem żądać od oszczerców ujawnienia owych "zleceniodawców" oraz okoliczności "zlecenia". Wykonywanie politycznych zleceń to najcięższy zarzut dla redakcji słynącej od lat z niezależności - nie tylko w skali Opolszczyzny. Dlatego będziemy reagować stanowczo.

Deklaruję, że gdyby doszło do procesów w sprawie powielania tych kłamstw, ewentualne odszkodowania przekażemy w całości na konto Fundacji Dom Rodzinnej Rehabilitacji Dzieci z Porażeniem Mózgowym.

Wiemy, że niektórzy nasi wpływowi krytycy funkcjonują na co dzień w rzeczywistości zbierania "haków", "kwitów", "podkładania świń", "podwieszania się" pod politycznych patronów.

Dotyczy to nie tylko polityków, ale niestety również części środowiska dziennikarskiego, naukowego, a nawet medycznego - mówił o tym niedawno w nto ordynator z Kędzierzyna-Koźla.

Tak "zaprawionym w boju" komentatorom trudno jest pojąć, że gazeta tekstem "Odlot marszałka" po prostu zareagowała na ludzką krzywdę. Coś, co w większości cywilizowanych krajów byłoby zupełnie oczywiste (wstawienie się redakcji za krzywdzonymi pracownikami), u nas urasta do rangi wydarzenia tak niebywałego, że musi w tym "coś być". Jakieś drugie dno.

Powielanie takich teorii więcej mówi o powielających niż o nas. Nie świadczy to także dobrze o standardach, jakie w Polsce obowiązują 23 lata po odzyskaniu wolności oraz 11 lat po ujawnieniu przez nas opolskiej afery ratuszowej.

A nam właśnie zależy na podnoszeniu standardów życia publicznego. To takie nasze skrzywienie - chcemy żyć w bardziej cywilizowanym otoczeniu. Tymczasem musimy oglądać żenujące przypadki obrony marszałka w stylu materiału w TVP Opole o niebezpieczeństwach wynikających z powolnej jazdy samochodem. Ale rozkwitły już kolejne medialne kwiatki.

Oto w obronę wziął wicemarszałka Kostusia prawicowy portal, współpracujący z… Obozem Narodowo-Radykalnym. Jego założyciel, były działacz PiS, gawędzi z radnym wojewódzkim Platformy Obywatelskiej, byłym sportowcem i dobrym kolegą Kostusia. Bronią wicemarszałka jak potrafią i jadą po nto, aż furczy.

Próbują nawet lustrować rodzinę autorki tekstu. Skąd ta egzotyczna koalicja? Obaj panowie zostali niegdyś opisani przez naszą gazetę w negatywnym świetle. Jeden za bałagan w papierach "Stop korupcji", drugi - radny PO - za rozłożenie swojej firmy i perypetie z komornikiem. Zatem ubaw po pachy, tylko zdezorientowani prawicowcy, nie pałający na co dzień miłością do PO (delikatnie ujmując), pytają na forum: o co chodzi? Czy teraz PO jest już cacy?
Cóż... Gratulujemy sojuszników.

Po publikacji tekstu "Odlot marszałka", poza nowymi sygnałami, które weryfikujemy, odbieramy dziesiątki wyrazów uznania, również za… nadzwyczajną odwagę. Od znajomych i nieznajomych.

Zwykłych ludzi i prominentów, np. szefów opolskich firm. Jesteśmy oczywiście wdzięczni, ale mamy też przy okazji smutną refleksję. Bo w jakiej rzeczywistości żyjemy, jeśli krytyczne opisanie młodego karierowicza ma się dla nas wiązać z jakimś ekstraryzykiem?

Troszczą się np. o nas, czy nie najadą nas teraz jakieś uporczywe kontrole. Czy nie padniemy ofiarą prowokacji. Czy - to jest częsty wątek - w przyszłości ktoś nam da w Opolu pracę.

Pamiętam doskonale - podobnie ostrzegali nas, kiedy wraz z redaktor Ewą Kosowską-Korniak pisaliśmy w 2002 roku serię tekstów o aferze ratuszowej ekipy z SLD.
Drodzy przyjaciele: nie dajmy się zwariować. Jesteśmy wolnymi obywatelami wolnego kraju w Unii Europejskiej. Czy białoruskie klimaty nie gryzą wam się ze szklanymi gmachami, które stawiamy w Opolu za brukselskie pieniądze?

I na koniec jeszcze obiecana odpowiedź na pytanie: kto stoi za tekstami nto? Kto stoi za jej naczelnym? Kto stoi za autorką głośnego tekstu? Już odpowiadam.

Za nto stoją Czytelnicy, którzy codziennie "głosują" na nas w kioskach. Którym nie jesteśmy w stanie dać w kryzysie tak obszernej gazety, jak nam się marzy, ale którzy jedno mają w nto zagwarantowane: niezależność myślenia, nieuleganie wpływom, niewysługiwanie się aktualnie rządzącym partiom. Partie i ich topowi politycy przychodzą i odchodzą. Dzieje się to co kilka lat z mniejszym lub większym hukiem, a my w nto mamy ten komfort, że nie musimy wtedy w popłochu zmieniać frontu.

Jesteśmy prywatną gazetą - częścią europejskiego koncernu prasowego. O zatrudnianiu czy zwalnianiu dziennikarzy, redaktora naczelnego czy prezesa wydawnictwa nie decydują u nas politycy ani lokalne koterie. Nie mamy politycznych patronów. Nie wiemy, jak to jest ich mieć. I nie chcemy wiedzieć.

Jesteśmy sobą i robimy swoje. Nasi dziennikarze i redaktorzy nie muszą drżeć na myśl, że jakiś Ważny Polityk się na nas obrazi. Jasne, że krytycyzm gazety może być irytujący dla owych notabli, czasem mają nas za tę krytykę serdecznie dość, choć coraz częściej rozumieją rolę wolnych mediów w demokratycznym państwie. Z drugiej strony wiedzą, że mogą na nas liczyć w sprawach ważnych dla regionu, a taką jest w ostatnich miesiącach np. idea specjalnej strefy demograficznej.

Mogą też mieć owi politycy gwarancję, że gdy do władzy dojdzie opozycja, to nie przestaniemy ich rozpoznawać na ulicy i nie będziemy biegać za nowymi panami. Uważamy bowiem w nto, że zawód dziennikarza jest na tyle nobilitujący i ważny społecznie, że lepiej dać sobie spokój i zmienić branżę, niźli stać się propagandystami.
Co jeszcze za nami stoi?

Mocne przekonanie, że warto być przyzwoitym, choć - jak zauważył prof. Władysław Bartoszewski - na krótką metę nie zawsze jest to opłacalne. Długofalowo bycie przyzwoitym ma jednak głęboki sens.

Warto się tego trzymać niezależnie od okoliczności, czego życzymy sobie, naszym przyjaciołom, ale również oponentom, a w szczególności wicemarszałkowi Tomaszowi Kostusiowi, w którego przemianę (ale nie w wersji PR) chcielibyśmy wierzyć.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska