Mąż się obudził o pierwszej. Już kapało z sufitu - pokazuje Joanna Kuliga z ul. Armii Krajowej. - Potem woda dosłownie ciekła. Do rana ścierałam podłogę, podstawiałam miski. Nawet dzieci miały nieprzespaną noc.
- U mnie zaczęło kapać ok. 5 rano. Mam założone panele na suficie. Widocznie woda potrzebowała trochę czasu, żeby się przedrzeć przez tę barierę. Jak mi zaczęło kapać na nos, pobiegłem na strych, a tam wszystko zamoknięte od góry - mówi Stanisław Leśniak z sąsiedniego mieszkania.
- Tylko we wtorek rano mieliśmy ok. 20 podobnych zgłoszeń - mówi Mirosław Czupkiewicz, prezes Prudnickiego Towarzystwa Budownictwa Społecznego. - Jeśli nadal utrzyma się taka pogoda, zgłoszeń będzie jeszcze więcej.
Prezes Czupkiewicz tłumaczy, że na płaskich dachach domów leży gruba warstwa śniegu, który topi się od dołu z powodu ciepła wydzielanego przez budynek. Woda nie ma jednak odpływów, bo rynny są całkowicie zalodzone.
- Nie możemy odkuwać lodu z rynien, bo je zniszczymy. Zresztą i tak następnego dnia znów by były zamarznięte - tłumaczy prezes Prudnickiego TBS. - Cały czas staramy się usuwać śnieg z dachów. Od rana pracują nad tym trzy podnośniki.
Lokatorzy kamienicy przy ul. Armii Krajowej 2 opowiadają, że z ich domem od początku były problemy. Wybudowano go zaledwie 8 lat temu. Najpierw okna były zbyt szczelne. Potem wymieniono zniszczone płyty regipsowe na zewnętrznych ścianach. Od początku też mieszkańcom dokucza grzyb koło okien i pod sufitami. Tymczasem zarządcy twierdzą, że to wynik złej eksploatacji lokalu.
- Mam dwoje małych dzieci. Jedno choruje na astmę. Nie możemy sobie poradzić z tym grzybem - skarży się pani Joanna.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?