Mleczną drogą do sukcesu

Zdjęcia: Magda Trepeta
Z produkcją bydła mlecznego Klichowie wystartowali trzy lata temu. Każdy dzień poświęcają pracy.
Z produkcją bydła mlecznego Klichowie wystartowali trzy lata temu. Każdy dzień poświęcają pracy. Zdjęcia: Magda Trepeta
Trzy lata temu zmienili swoje życie i wystartowali z produkcją bydła mlecznego. Dziś to owocuje. Maria i Krystian Klichowie z Raszowej zajęli III miejsce w Agrolidze.

Każdy dzień Klichowie zaczynają o szóstej rano. Wypijają po szklance soku i ruszają do pracy do obory. Spędzają tam około trzech godzin. Pan Krystian karmi zwierzęta i sprząta, a jego żona zajmuje się udojem 54 krów. Około 9.00 świeże mleko jedzie do mleczarni w Kadłubie.
- Współpracujemy z mleczarnią prowadzoną przez tutejszych rolników - mówi pan Krystian. - Mamy satysfakcję, że to nasz interes, a nie żadne zachodnie koncerny.

Klichowie mają oborę nowoczesną. Krowy są dojone w specjalnej hali, gdzie za człowieka niemal wszystko robią maszyny. Przewodami mleko płynie do zbiornika, skąd jest przelewane do cysterny. Księgowością i zarządzaniem stadem zajmuje się 13-letni Marcin, syn Klichów.
- Jest świetnym informatykiem - chwali syna pani Maria. - Pilnuje zapisków, zbiera dane, rysuje wykresy. Do perfekcji opanował specjalny program do zarządzania oborą.
Pani Klich też zna się na swojej robocie. Kiedy wraz z mężem rozkręcała interes trzy lata temu, pojechała do Bad Hersfeld w Niemczech na kurs poświęcony nowoczesnej produkcji mleka. Sam pomysł, by zająć się produkcją bydła mlecznego, podpowiedział małżeństwu z Raszowej Mieczysław Pencko, terenowy doradca rolniczy. Klichowie podkreślają, że sukces zawdzięczają właśnie jemu.
- Namawiał nas, byśmy zaryzykowali i wybudowali nową oborę - wspomina pan Krystian. - Zdecydowaliśmy się. Chcieliśmy mieć pracę i móc godziwie zarabiać. Zaczynaliśmy od 10 krów z przychówkiem. Dziś pracy mamy dużo. Mam nadzieję, że nasza obora jeszcze się rozwinie.
Sukces Klichowie przyjęli ze skromnością. O zdobyciu III miejsca w ogólnowojewódzkim konkursie "Agroliga 2004" przypomina im tylko puchar stojący obok telewizora. Rodzina nie ma czasu myśleć o nagrodach. Cały dzień zajęty ma ciężką pracą. Gdy tylko Klichom udaje się znaleźć wolną chwilę, poświęcają ją swojej pasji - muzykowaniu.
- Żona gra na gitarze, Marcin na trąbce, a Monika, nasza 16-letnia córka, na flecie - wymienia pan Krystian. - Ja gram na tubie. Muzykujemy od zawsze. Dzieci ukończyły nawet szkołę muzyczną. Wspólnie gramy czasem w orkiestrze parafialnej, dajemy koncerty na wyjazdach. Uwielbiamy jeździć do Filharmonii Opolskiej posłuchać występów znanych artystów. Byle tylko prędzej oporządzić wieczorem krowy, by zdążyć dojechać do Opola!

Klichowie nie myślą, co będzie w przyszłości. Chcą się rozwijać i pracować uczciwie. Nie myślą o wielkiej produkcji.
- Chcemy mieć w stadzie co najwyżej 70 jałówek - zapewnia pani Maria. Rodzice nie wiedzą też, kto odziedziczy schedę. Dzieci na razie się uczą - Marcin poszedł właśnie do I klasy gimnazjum w Leśnicy, a Monika startuje do jednego z opolskich liceów. Jak twierdzi, w przyszłości chce zostać dziennikarką.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska