Mniejszości w Europie zebrały milion podpisów. Jest szansa na więcej praw

Krzysztof Ogiolda
Krzysztof Ogiolda
Z lewej Bernard Gaida, obok Lorant Vincze, prezydent FUEN-u. W środku lider Romów Jan Korzeniowski. Z prawej poseł Ryszard Galla.
Z lewej Bernard Gaida, obok Lorant Vincze, prezydent FUEN-u. W środku lider Romów Jan Korzeniowski. Z prawej poseł Ryszard Galla. Fot. Wochenblatt.pl
W Polsce udało się w ramach inicjatywy Minority SafePack zebrać około 23 tysięcy podpisów. Zdecydowana większość z nich została złożona w środowisku mniejszości niemieckiej.

Celem inicjatywy jest zrównanie praw mniejszości w całej Unii i przeniesienie ich na wyższy, tj. europejski poziom.

Magdalena Lemańczyk, ogólnokrajowa koordynatorka kampanii petycyjnej oceniła (rozmawiamy w Wielką Sobotę) głosy zebrane w całej Polsce na ponad 21 tysięcy. Zdecydowaną większość podpisów złożyli członkowie mniejszości niemieckiej lub inne osoby przez MN zachęcone. Swój udział w zbieraniu poparcia dla inicjatywy Minority SafePack miały także m.in. mniejszość ukraińska, Kaszubi oraz Romowie (około 500 głosów, ich przekazanie widoczne na zdjęciu ). Akcja była kontynuowana do 3 kwietnia. Pani Lemańczyk spodziewała się zgromadzenia w postaci papierowej i elektronicznej około 23 tysięcy podpisów.

- W skali całej Europy zebraliśmy już milion podpisów w dziewięciu państwach, co oznacza spełnienie warunków postawionych inicjatywie europejskiej – mówi Bernard Gaida, przewodniczący zarządu VdG. - Zależało nam, by moblilizacja trwała aż do ostatnich godzin, bo podpisy będą poddawane weryfikacji (w Polsce w MSWiA) i może się zdarzyć, że jakaś część nie zostanie uznana.

Lider VdG nie ukrywa, że zbieranie podpisów nie odbywało się łatwo. - Największym zaskoczeniem jest słaba aktywność pozostałych mniejszości narodowych i etnicznych w Polsce – mówi. - Zdecydowana większość (ok. 19-20 tys.) została zebrana w środowisku MN i przez to środowisko, ale i tutaj można się było spodziewać większego zaangażowania.

Jeśli zebranie miliona głosów zostanie ostatecznie potwierdzone (za około 4 miesiące), będzie to czwarta inicjatywa europejska od ustanowienia Traktatu Lizbońskiego (na kilkadziesiąt), która się – przynajmniej ilościowo - zakończy sukcesem.

- Ten głos w sprawie praw mniejszości powinien być usłyszany zarówno w Brukseli, jak i w krajach Unii – uważa Bernard Gaida. - Ale automatyzmu tu nie ma. Jest to pierwsza próba wprowadzenia polityki mniejszościowej na poziom prawa europejskiego. Każdy element dotyczący praw mniejszości przeniesiony z ustawodawstwa poszczególnych państw na poziom europejski będzie miał znaczenie historyczne. Komisja - wobec zebrania miliona podpisów - musi się nad prawami mniejszości pochylić. Właśnie musi, bo mogła i dotychczas. Decyzja ostateczna może być różna. Prawa mniejszości mogą zostać na obecnym poziomie. Może być przyjęta część postulatów (są one podzielone na grupy tematyczne (media, ochrona języka i tożsamości, bezpośrednie wspieranie projektów mniejszościowych bezpośrednio z Unii). Mogą też zostać zaakceptowane wszystkie. Czego byśmy sobie życzyli.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska