Nazywam się Paweł Kukiz, nie jestem proszkiem do prania

Krzysztof Ogiolda
Krzysztof Ogiolda
Paweł Kukiz: – Podstawową sprawą jest to, żeby nie było tak, jak jest teraz.
Paweł Kukiz: – Podstawową sprawą jest to, żeby nie było tak, jak jest teraz. Krzysztof Świderski
Paweł Kukiz opuścił scenę muzyczną na rzecz sceny politycznej. Pierwszy w historii kandydat na prezydenta RP z Opolszczyzny w niedzielnych wyborach zdobył 20,5 procent głosów.

Koniec współpracy

Koniec współpracy

Już po przeprowadzeniu tego wywiadu podczas telewizyjnej debaty prezydenckiej Janusz Korwin-Mikke zaatakował ideę jednomandatowych okręgów wyborczych.
W tej sytuacji Paweł Kukiz zarzucił mu złamanie umowy i wycofał się z - jak to określił - naciąganego sojuszu z Korwin-Mikkem.
Niech pan przekaże swoje głosy komukolwiek. Ja ich nie chcę - napisał na jednym z portali.

Kiedy rozmawialiśmy w dniu, gdy pan ogłaszał, że wystartuje w wyborach prezydenckich, deklarował pan jasno: Wiem, że nie mam szans na ten urząd. Biorę udział, żeby móc mówić w kampanii o mojej wizji państwa, zwłaszcza o jednomandatowych okręgach wyborczych. W ostatnim tygodniu przed głosowaniem poparcie panu rosło na tyle, że nie tylko elektorat, ale i niektórzy eksperci zaczęli spekulować o Kukizie w drugiej turze...
Nadal moim celem nie jest urząd dla urzędu, tylko walka o jak najskuteczniejsze uświadomienie obywatelom, jak wiele podmiotowości utracili. I że są drogi, przez które można tę podmiotowość odzyskać. To jest w mojej kampanii najważniejsze, że rośnie liczba ludzi, którzy już wiedzą, że obecny system polityczny i ustrojowy Polski jest dramatycznie niekorzystny dla państwa i dla obywateli. Im dłużej kampania trwa, tym więcej osób jest świadomych koniecznych zmian. Patrząc z tej perspektywy, chciałbym wejść do drugiej tury.

Tylko że to, co jest pańską siłą, może też okazać się słabością. Pan skupił wokół siebie niezadowolonych od Sasa do Lasa. Kiedy zobaczyłem na boisku w Falmirowicach sporą grupę członków stowarzyszenia ojców pozbawionych prawa do wychowywania swych dzieci, uświadomiłem sobie, że nawet gdyby pan został prezydentem, ich oczekiwań nie będzie pan w stanie spełnić.
Bezpośrednio być może nie. Ale jako prezydent mógłbym zwrócić uwagę nawet na pojedyncze przypadki, w których prawa obywatelskie ojców zostały złamane. Prezydent powinien być obrońcą interesów obywateli, swego rodzaju trybunem ludowym. Funkcja prezydenta także konstytucyjnie jest pomyślana jako furtka dla obywateli przed uciskiem klanów partyjnych. Jeśli uda się zmienić ordynację wyborczą i mocno naruszyć partiokrację, zaistnieje możliwość zmiany prawa w interesie obywateli. Także tych pokrzywdzonych ojców. Dziś sądy i prokuratura są ściśle powiązane z partyjnymi klanami. Nie ma obywatelskiej kontroli nad ich działalnością. Nie ma ław przysięgłych, nie ma sędziów pokoju. Prezydent może wnieść odpowiednie ustawy do Sejmu i to zmienić.
Ale jak rozmawiałem w Falmirowicach z pańskimi wyborcami, miałem wrażenie, że oni wiedzą, co im się w Polsce nie podoba, ale nie mają wizji tego, jak ma w niej być. I w panu składają nadzieje. Pan wie, jak ma być?
Podstawową sprawą jest to, żeby nie było tak, jak jest teraz. Trzeba przerwać degradację państwa i rozłożoną w czasie eksterminację polskości. To jest priorytet. A jak ma być, wiem doskonale. Jest cały plan. Także gospodarczy. I on zaspokoi dużą liczbę potencjalnych wyborców, bo jest pisany dla pracodawców i dla pracobiorców. Ja na razie mało o tym mówię, bo proobywatelskie zmiany trudno wprowadzać w partiokracji. Proponuję m.in. określenie wzrostu świadczeń pracowników w stosunku do wzrostu PKB, rozwój przedsiębiorczości przez zmniejszenie podatków i uproszczenie przepisów podatkowych, by były czytelne dla ludzi, wprowadzenie zasady, że w przypadku niejasnych przepisów prawo ma być zawsze po stronie obywatela (Komorowski pracował nad tym pięć lat), obniżenie podatku VAT i akcyzy na energię, likwidacja CIT-u i zastąpienie go podatkiem obrotowym itd. Tylko żeby to wszystko zrobić, trzeba zmienić ustrój. Bez tego dyskutujemy, gdzie jechać na wakacje, a silnik w aucie popsuty.

To pana program autorski czy wytwór piarowców?
Dostałem mnóstwo e-maili od marke-tingowców. Pisali, jakie uczelnie skończyli, chwalili się profesorskimi tytułami i proponowali, że mi pomogą w kształtowaniu wizerunku. Odpowiadam, że mój wizerunek ukształtowała mama, tato, siostra, żona i dzieci oraz ludzie, z którymi spotykam się na koncertach. Reszcie od mojego wizerunku wara. Nazywam się Paweł Kukiz i nie jestem proszkiem do prania.
Najbardziej jest pan znany z radykalnego popierania jednomandatowych okręgów wyborczych.Trudno uwierzyć, że są one lekarstwem na całe zło w Polsce, skoro w wyborach do Senatu JOW-y obowiązują, a 94 miejsca w Senacie zajmują dwie partie - PO i PiS.
Akurat w Senacie nie jestem zwolennikiem JOW-ów. Traktowałbym Senat raczej jako najmniej demokratyczne ciało w demokratycznym państwie - grupę ekspercką złożoną np. z byłych premierów, prezydentów itp. JOW-y działają źle, kiedy jeden senator jest wybierany z ogromnej liczby obywateli. To pozwala manipulować wizerunkiem kandydata i z przestępcy zrobić anioła lub odwrotnie (przecież statystycznie ok. 370 tys. osób przypada na jednego senatora). Ponadto wybory do Senatu odbywają się jednocześnie z wyborami do Sejmu. Partie polityczne mają gotowe sztaby wyborcze, mają pieniądze z budżetu na kampanię. W dodatku PO wiedziała z wyprzedzeniem, kiedy wybory zostaną rozpisane. Kandydat bezpartyjny może założyć komitet wyborczy dopiero po ogłoszeniu daty wyborów. Żeby zbierać pieniądze na kampanię, musi mieć regon, a na jego przyznanie urząd skarbowy ma dwa tygodnie. Szanse od początku są nierówne.

To gdzie JOW-y się sprawdzą?
Powinny obowiązywać w wyborach do Sejmu i to bez zmniejszania liczby posłów. Wtedy Polska zostałaby podzielona na 460 okręgów wyborczych. Czyli byłoby ich nawet więcej niż jest w kraju powiatów, bo mamy ich 380. Jeden poseł reprezentowałby zatem około 80 tys. obywateli. Wystarczająco mało, by wyborcy znali kandydata bezpośrednio. A on walczy o głosy w tym jednym małym okręgu. Jeśli jest znany jako uczciwy człowiek i patriota, nie potrzebuje partyjnego szyldu. Dziś - bez JOW-ów - bierne prawo wyborcze gwarantowane konstytucją jest fikcją. Paweł Kukiz i ktokolwiek inny nie ma szans na sukces w wyborach do Sejmu, jeśli swoich przekonań i światopoglądu nie podporządkuje PO, PiS lub innej partii, która w poprzednich wyborach przekroczyła próg 5-procentowy.
Nigdy pan nie ukrywał, że jeśli uda się zyskać dobry wynik w majowych wyborach prezydenckich, to wystartuje także jesienią do Sejmu. Nie szuka pan zbyt szerokiego poparcia, zabiegając i o głosy lewicy, i skrajnej prawicy w stylu Korwin-Mikkego?
Od samego początku traktowałem start w wyborach prezydenckich jako krok w stronę zmiany konstytucji i przywrócenia państwa obywatelom. Czy wejdę do drugiej tury czy nie, czy zostanę prezydentem czy nie, moim celem jest zbudowanie ruchu obywatelskiego, który będzie dążył do zmiany konstytucji. Od początku mówiłem, że jeśli przekroczę pięć procent, uznam to za wielki sukces. Tyle potrzeba partii politycznej, by wejść do Sejmu. Przy czym ja myślę nie o partii, ale o ruchu obywatelskim, który wprowadzi zmiany w konstytucji, szczególnie w ordynacji wyborczej.

Wszystko pięknie, tylko sięga pan po elektorat tak szeroko, że trudno będzie jednocześnie zachować dzisiejszą wyrazistość i głosy tych ludzi.
Jeżeli chce się zmienić system, trzeba mieć szeroki front społeczny z dużą rozpiętością światopoglądową. Bo nie chodzi o to, żeby konstytucję zmieniać w imię jednego światopoglądu. Chciałbym konstytucji napisanej dla ludzi przyzwoitych i dobrych. Dzisiejsza jest napisana pod interes partyjnej neoarystokracji.

Łatwo przyznać się do współpracy z Januszem Korwin-Mikkem, kiedy mówi publicznie, że jest za JOW-ami. Ale jak powie, że w klasach integracyjnych dzieci zdrowe zarażają się od niepełnosprawnych, będzie się pan wstydził i wycofywał?
Niosę ideę obywatelską i - powtarzam - interes obywateli jest dla mnie ważniejszy od interesu jakiejkolwiek partii, frakcji itd. Ponadto polityka powinna być etyczna. Więc na pewno ponad interes polityczny będę stawiał sumienie. Skoro tak, to podobna wypowiedź bardzo by komplikowała dalszą współpracę.
Obawiam się, że grozi panu coś, co spotkało Jarosława Gowina, który też jest dużą indywidualnością. Tylko jeden Gowin, jak jeden Kukiz, we wszystkich okręgach do Sejmu nie wystartuje. Gdy się patrzyło, jakie twarzyczki pojawiały się w różnych miejscach w Polsce przy nim, na jakie kompromisy musiał iść, wielu odechciewało się na jego ruch głosować.
Nie mówię, że to będzie łatwe. Gdyby było, już dawno mielibyśmy demokratyczny kraj. Z całym szacunkiem dla pana Gowina, którego cenię, jego program nie ma takiego wsparcia obywatelskiego jak mój. Ponadto od czerwca planuję objechać całą Polskę. Naprawdę całą, powiat po powiecie, mam na to pół roku. Jeżeli będziemy tworzyć wyborcze listy obywatelskie, to będziemy dążyć do tego, by jedynkami były osoby znane w danym okręgu i danej społeczności jako przyzwoite, o nastawieniu patriotycznym, działające w interesie obywateli. Najlepiej prawnicy, ekonomiści, przedsiębiorcy i przedstawiciele interesu pracowniczego. Światopogląd tych osób mnie nie interesuje. Sam jestem osobą wierzącą, ale decydujące dla mnie jest to, czy ktoś jest dobry czy zły. Jestem przekonany, że dobry człowiek, który jest ateistą, pójdzie do nieba. W ciągu pięciu miesięcy można przejechać Polskę i nawet robić minireferenda wśród lokalnych społeczności. One zminimalizują wejście do parlamentu przypadkowych ludzi albo tych, którzy uważają, że im się miejsce należy, bo zebrali najwięcej podpisów. Tym tropem nie pójdziemy. Na kolejnych miejscach będziemy wpisywać ludzi, których znam osobiście - wolontariuszy i działaczy związanych z JOW-ami, część reprezentantów związkowców itd.

Stałem na boisku w Falmirowicach w sporym tłumie pańskich zwolenników. Kiedy mówił pan o powolnej eksterminacji polskości, czego wyrazem jest wypchnięcie 3 milionów Polaków na emigrację, gdzie stracą język polski najdalej w trzecim pokoleniu, jeden z panów stojących obok wyjęczał: Ale poleciał Kaczorem. Nie boi się pan zarzutów o demagogię?
Nie boję się. Każdy ma i zalety, i wady. Jarosław Kaczyński także. Od dawna podkreślam, że między nim i Tuskiem jest przepaść, gdy chodzi o podejście do Polski i jej podmiotowości i znaczenia. Tę cechę u pana Kaczyńskiego szanuję. Drogi do wydobycia Polski ze zgliszczy mamy różne, cel taki sam. Ale proszę z tego nie wyciągać wniosków o planach koalicyjnych itp. Nie widzę żadnej różnicy między Hofmanami a Nowakami. Koncentruję się na jak najwyższym wyniku w wyborach prezydenckich i dopracowaniu kształtu ruchu, który weźmie udział w wyborach parlamentarnych. Im będziemy silniejsi, tym mniej będziemy potrzebowali kompromisów.

Jeśli pan do drugiej tury nie wejdzie, komu chce pan przekazać poparcie wyborców?
Nie ja będę głosował, tylko ludzie. Więc tylko oni mogą zdecydować, czy w drugiej turze do urn iść i komu swoje głosy oddać. Ja osobiście mogę dać jakiś komunikat, ale to będzie tylko prywatne zdanie Pawła Kukiza. Niech pan sobie sam odpowie, czy ja mogę głosować na Bronisława Komorowskiego, skoro dwa lub trzy razy jako ruch JOW zwracaliśmy się do niego z prośbą o rozpisanie referendum. Raz nam odpisał jakiś urzędnik niższego szczebla i był to e-mail zniechęcający.

Wywiad został przeprowadzony przed I turą wyborów prezydenckich

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska