Nie daj się naciągnąć nachalnym żebrakom

fot. Radosław Dimitrow
Policjanci muszą interweniować w okolicach marketów po kilka razy dziennie.
Policjanci muszą interweniować w okolicach marketów po kilka razy dziennie. fot. Radosław Dimitrow
Żebracy pod Strzeleckimi sklepami coraz częściej już nie proszą o pieniądze, tylko je wyłudzają. Wystraszeni klienci rzadko zgłaszają to na policję.

Opinia

Opinia

Jolanta Dec, oficer prasowy strzeleckiej policji
- Dotychczas nikt nie zgłaszał nam podobnych przypadków wyłudzeń. Jeżeli ktoś padł ofiarą naciągaczy, to prosimy by się do nas stawił i opowiedział o zdarzeniu. Apelujemy też, by nie dawać pieniędzy żebrakom. To często osoby, które pobierają rentę, bądź emeryturę i mieszkają w domu pomocy społecznej. Pieniądze potrzebne są im tylko do zakupu alkoholu.

Pani Ania ze Strzelec Opolskich piątkowe zakupy w Kauflandzie skończyła kilka minut po godz. 17. Odstawiła wózek na miejsce, a zakupy zapakowała do bagażnika.

- Potem wsiadłam do samochodu i zaczęłam cofać, żeby wyjechać na drogę - opowiada. - Nagle usłyszałam z tyłu trzask, przeraźliwy krzyk i w bocznym lusterku zauważyłam mężczyznę, jednego z tych, którzy zawsze proszą o pieniądze. Wcześniej go nie widziałam, bo stał za słupkiem pomiędzy tylną, a boczną szybą auta. Byłam przerażona, bo w życiu nikogo nie potrąciłam.

Mężczyzna miał ok. 55 lat, poruszał się o kulach. Podszedł utykając i biadoląc do drzwi kierowcy.

- Mówił, że chciał tylko prosić o drobne, a ja mu przestawiłam kolano - wspomina pani Anna. - Byłam w szoku, więc odruchowo sięgnęłam do torebki po portfel. Dałam mu 50 złotych, bo tyle zostało mi po zakupach. Chciałam dzwonić po karetkę, prosiłam, żeby się zgłosił do lekarza. Ale on nie chciał... Mówił, że nie ma na to pieniędzy, a ból w kolanie za kilka dni minie.

To, że wcale nie potrąciła żebraka, tylko padła ofiarą naciągacza, mieszkanka Strzelec Opolskich uświadomiła sobie dopiero w domu.
- O wszystkim opowiedziałam mężowi, a on skojarzył, że podobny przypadek miał kolega z pracy - mówi. - Zdarzenie było identyczne, tyle że działo się pod Biedronką. Kolega męża - tak jak ja - cofał wolno, patrzył w lusterka i "potrącił" żebrzącego pod marketem mężczyznę. Skończyło się też podobnie - dla świętego spokoju dał mu kilkadziesiąt złotych.

By naciągnąć kierowców żebracy umiejętnie chowają się w tzw. martwym punkcie samochodu, gdzie nie widać osoby ani w lusterku, ani za szybą. Gdy auto rusza, uderzają laską bądź kulą w błotnik i symulują potrącenie. Od ilu klientów wyłudzili już w ten sposób pieniądze - nie wiadomo. Kierowcy, którym się to przytrafiło, nie zgłaszają się na policję. Najprawdopodobniej zaraz po zdarzeniu, gdy jeszcze myślą że przez nieuwagę najechali na kogoś, boją się konsekwencji. A potem, gdy uświadomią sobie, że mogli zostać oszukani zapewne myślą, że jest za późno by kogokolwiek ścigać.

Policjanci zapewniają, że patrolują okolice Kauflandu i Biedronki kilka razy na dzień. Najczęściej wzywa ich jednak kierownictwo sklepu, a nie klienci, by przepędzić pijanych żebraków.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska