NIE MA ŻADNEGO LOBBINGU

Redakcja
Ze Stanisławem Jałowieckim, marszałkiem województwa opolskiego, rozmawia Joanna Jakubowska

- Członkowie Regionalnego Komitetu Sterującego twierdzą, że wnioski kilku gmin wysłane do Brukseli w ramach programu PHARE 2002 zostały wybrane spośród innych nie dlatego, że były dobre, lecz dlatego, że poparli je silni politycy. Czy zauważył pan takie działania?
- Alboslutnie nie ma takiego lobbingu. Natomiast jeżeli wątpliwości wzbudziła gmina Walce, która w kontrakcie załapała się na budowę gimnazjum i PHARE 2002, to powiem tak: wójt gminy Walce powinien dostać pomnik za to, że pracuje i jest aktywny. Natomiast to, że inne gminy oddają projekty w takim stanie, w jakim oddają, czyli nie najlepszym, to niestety, same są sobie winne. Gmina Paczków sama wycofała swój projekt i to samo stało się z innymi jeszcze projektami, właśnie z powodu ich jakości. Ja osobiście nie słyszałem takich uwag ze strony członków RKS-u.
- Nie słyszał pan protestów na posiedzeniu RKS-u?
- No dobrze, ale projekty przechodzą wyżej na skutek głosowania, a głosuje się biorąc pod uwagę kryteria. Jeśli ktoś nie spełnia kryteriów, to odpada. Jeśli kryteria są spełnione, to przechodzi ten lepszy. To jest proste.
- Przeszły więc najlepsze projekty?
- Przeszły te, które uzyskały najwyższą liczbę głosów. Nikt nie głosował tendencyjnie.
- Jak można o tych wnioskach, które przeszły, mówić, że były najlepsze, skoro były poprawiane po zatwierdzeniu regulaminu. Skoro nie spełniały kryteriów ustalonych na początku, powinny zostać odrzucone na wstępie.
- Ale one są cały czas poprawiane, dlatego, że ciągle zmieniają się kryteria. I dopóki nie przejdą przez Brukselę i nie zostaną zaakceptowane, to nawet w trakcie pracy nad nimi Komisja Europejska może je przyjąć i wykazać pewne poprawki. Dla przykładu: my mocno lansowaliśmy projekt modernizacji drogi od granicy czeskiej do Hanuszowa. W pierwszej wersji powiedziano nam, że może on być złożony, a następnie, przy okazji kolejnego testowania, okazało się, że nie może być, bo występuje w nim element transgraniczności, a skoro tak, to podchodzi on pod inne programy. A zasada ogólna jest taka, że jeżeli projekt wchodzi do programu x, to nie może wchodzić do programu y. No więc gdy podczas prezentacji ktoś podniósł wątek transgraniczności, to ten projekt automatycznie przepadł. Kryteria są bardzo ciężkie. Z kolei problem z programami PHARE jest taki, że jeśli któryś z autorów będzie zbyt mocno podkreślał ekologiczny aspekt projektu, to przepada. Dlatego, że celem tych projektów jest tworzenie miejsc pracy. A twórcy projektów przez dwa lata mieli wbijane do głowy, że w projektach musi być ujęty aspekt ekologii. My wchodzimy w zupełnie nową, trudną ścieżkę i po tych dwóch latach treningu wszyscy powinni mieć świadomość tych bardzo trudnych kryteriów.
- Może dlatego tak trudno jest tworzyć projekty, bo tak późno zarząd województwa poinformował strony zainteresowane?
- Nie. Takie zarzuty są nieuzasadnione, skoro już w 2000 roku wiedziano, że prędzej czy później wejdziemy do programu PHARE.
- Czy to znaczy, że gminy powinny mieć gotowe programy na półce?
- Nie ma tak naprawdę wielu projektów. Myśmy zebrali do PHARE 2002 18 projektów, ale bardzo różniły się one jakością. Od momentu zgłoszenia, zespoły przygotowujące, muszą wykonać katorżniczą pracę. I obojętnie w jakim czasie by to robić, te dwa - trzy miesiące na tę pracę wstępną trzeba przeznaczyć. W związku choćby z tym, że dyrektywy unijne są tak sprzeczne i tak różne. Dlatego razem z autorami powinien usiąść ekspert i powiedzieć, jak to musi być zrobione. I to jest znowu dzień na kolejną naukę, kolejne poprawki, kolejne omówienie. Tak to ma wyglądać. Do tego trzeba się przygotowywać wcześniej. Przy kolejnych programach nie będzie łatwiej. Będzie jeszcze trudniej. Trzeba ciężko pracować.
- Słabsze gminy mówią tak: wątpimy w sensowność ponoszenia nakładów na przygotowanie projektów, bo nie mamy pewności co do obiektywizmu tych, którzy podejmują decyzje o dalszym promowaniu wniosków. Czy członkowie zarządu z mniejszości niemieckiej popierają za wszelką cenę wnioski z gmin mniejszościowych?
- Powiem uczciwie: gdybym wiedział choćby o jednym takim przypadku, to zrezygnowałbym natychmiast z funkcji marszałka. Mogę zapewnić, że nie było takiego przypadku. Było 18 projektów i spośród tych 18 projektów wybraliśmy te, które spełniały kryteria i te przeszły pod Regionalny Komitet Sterujący. Ja co prawda nie byłem na posiedzeniu RKS-u, podczas którego głosowano wnioski, ale wcześniej je analizowałem. Bardzo bym chciał, żeby wszystkie przeszły przez ten straszliwy reżim, którym zostały poddane projekty zwycięskie. Ale przeszły nieliczne. Ja dzisiaj byłem w Skarbimierzu i tam też usłyszałem, że we wschodniej części województwa buduje się drogi, a nie robi się tego w zachodniej. Ja nie umiem na tak postawione kwestie odpowiedzieć. Bardzo nie lubię takiej ideologizacji, ale jeśli ludzie tak mówią, to ja ich poglądów nie zmienię takim czy innym argumentem. Bo te poglądy nie zmienią się bez względu na to, co ja powiem. Przecież zbudowało się obwodnicę Paczkowa. Budowało się objazd w okolicy Kamienicy. To nie jest tak, że nowe inwestycje powstają tylko na wschodzie województwa. Ale jeśli ktoś wierzy, że tak jest, to on będzie w to wierzył. I ja go nie przekonam.
- Na czym wobec tego ludzie budują takie przekonanie?
- Jeśli ktoś wierzy, że mniejszość korzysta ze swojej pozycji i wierzył w to przez wiele lat, to będzie wierzył dalej, niezależnie od tego, co byśmy nie zrobili. Zwłaszcza w sytuacji, gdy mniejszość ma udział we władzy.
- Gminy autochtoniczne korzystały wcześniej z finansowania ze źródeł zewnętrznych i przez to są stosunkowo lepiej sytuowane. Czy wobec tego zadaniem zarządu województwa nie jest pomaganie słabszym w wyrównywanie szans rozwojowych? Sytuacja jest taka, że te bogate zdobywają pieniądze zewnętrzne, bo są bogate, a biedne nie. To pogłębia różnice.
- Mamy przykład wieloletnich działań europejskich, związanych z wyrównywaniem szans regionów i dzisiaj po dziesiątkach lat wzmacniania i wspierania regionów słabszych okazało się, że różnice albo nie zmalały albo zmalały w minimalnym stopniu, dlatego, że na bieguny wzrostu, na koncentrację przemysłu nie ma rady. Rozwija się coś gdzieś z jakichś powodów, a reszcie jak się daje więcej to i tak nie osiąga się celu. Jest wiele naukowych opracowań na ten temat, że mimo pomocy, te różnice rozwojowe nie maleją. Są bieguny wzrostu i rozwój dokonuje się na tych biegunach.
- Czy wynika z tego, że nie należy wspierać słabych gmin?
- Ależ trzeba. I my w ramach naszych skromnych środków staramy się równoważyć rozwój. I właśnie przeznaczyliśmy na oczyszczalnię ścieków w Brzegu 8 milionów, czyli połowę z tego, czym dysponowaliśmy w kontrakcie.
- Czy nie obawia się pan, że przy braku wsparcia władz wojewódzkich dla gmin uboższych, podział na bogatych i biednych, o którym coraz częściej mówią ci ostatni, nie spowoduje powrotu do pomysłu odłączenia się gmin zachodnich do województwa dolnośląskiego?
- Pamiętajmy o kompetencjach Sejmiku Wojewódzkiego. Co on może zrobić? Robimy to, co możemy, a możemy niewiele.
- Jest postulat, żeby na poziomie województwa powstał fundusz, który pomagałby gminom biedniejszym wystartować do programów unijnych, bo same nie są w stanie finansowo im sprostać. Czy jest taka możliwość?
- Jest 20 milionów w Domu Europejskim, z których można korzystać na pomoc z SAPARDU. Gminy także mogą z nich korzystać. Mamy też fundusz poręczeń kredytowych, który może poręczyć kredyt do wysokości 700 tysięcy złotych. Z tej możliwości mogą korzystać różne podmioty. To nie jest dużo, ale zawsze coś.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska