Niebezpieczne hobby

Michał Wandrasz
Pistolety, karabiny, broń maszynową i granaty bojowe odnaleźli policjanci w mieszkaniu zmarłego emerytowanego lekarza z Opola.

W piątek około godziny 8.30 opolskie pogotowie ratunkowe poinformowało oficera dyżurnego Komendy Miejskiej Policji w Opolu, że w mieszkaniu jednego z bloków przy placu Teatralnym w Opolu prowadzi akcję reanimacyjną starszego mężczyzny. Kilkanaście minut wcześniej sam wezwał on telefonicznie pogotowie, informując, że źle się czuje i potrzebuje pomocy.
Mężczyzna zdołał jeszcze otworzyć sam drzwi lekarzowi, a potem stracił przytomność. Niestety, wysiłki lekarzy okazały się bezskuteczne i 66-letni Kazimierz S. zmarł.
Przybyli na miejsce policjanci, podczas poszukiwania dokumentów w celu potwierdzenia tożsamości zmarłego, dokonali w mieszkaniu sensacyjnego odkrycia. W szufladach i szafach leżały poupychane pistolety, karabiny, broń maszynowa, szkielety broni oraz amunicja, bagnety, przyrządy celownicze i dwa granaty bojowe. Część przedmiotów pochodziła z czasów drugiej wojny światowej, ale wiele było wyprodukowanych współcześnie.

- W tej sprawie wszczęte będzie postępowanie o nielegalne posiadania broni i amunicji - informuje komisarz Krzysztof Sochacki, naczelnik sekcji dochodzeniowo-śledczej Komendy Miejskiej Policji w Opolu. - W ramach tego postępowania będziemy wyjaśniać, skąd ta broń pochodzi oraz, czy nie została użyta do popełnienia jakiegoś przestępstwa. Na razie ustaliliśmy, że mężczyzna posiadał tylko pozwolenie na broń gazową.
Kazimierz S. był emerytowanym lekarzem anestezjologiem i do niedawna pracował w jednym z opolskich szpitali. Od ponad 30 lat mieszkał w tym samym mieszkaniu przy placu Teatralnym. Jego sąsiedzi nie mieli najmniejszego pojęcia o dziwnych zainteresowaniach starszego pana.
- To był zupełnie zwyczajny, grzeczny i niczym się specjalnie nie wyróżniający człowiek - mówi sąsiadka zza ściany Kazimierza S.

- No, może trochę samotnik. Choć mieszkaliśmy obok siebie od 32 lat, nasze kontakty ograniczały się do wymiany "dzień dobry" na korytarzu. Kiedy dzwonił ktoś do niego przez domofon, to zawsze wychodził otworzyć drzwi na korytarzu w eleganckim szlafroczku. Czasami przychodził do niego przyjaciel, około 50-letni mężczyzna. Niekiedy odwiedzał go z żoną i córką. Nic złego jednak na temat sąsiada nie mogę powiedzieć. Normalny, porządny człowiek. Aż dziw bierze, że miał takie niecodzienne hobby.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska