Nossol o Benedykcie XVI. Samotny za spiżową bramą

wikipedia
Benedykt XVI.
Benedykt XVI. wikipedia
Arcybiskup Alfons Nossol, emerytowany ordynariusz diecezji opolskiej i przyjaciel papieża emeryta, Benedykta XVI

- Cały świat zdawał się zaskoczony rezygnacją Benedykta XVI. Ksiądz biskup także?
- Powiedział mi o tym nasz kapelan, który wszystkie doniesienia śledzi na bieżąco. Włączyłem telewizor i też miałem wrażenie, że konsternacja właściwie wszędzie na świecie była wielka. Tego się nikt nie spodziewał. Ja wiedziałem od samego początku, że ten papież, jeśli będzie trzeba, jest gotów abdykować. Pamiętam, że kiedy Joseph Ratzinger został wybrany, odpowiadałem przed katedrą na pytania dziennikarzy. Jeden z nich zapytał mnie, czego oryginalnego można się po tym papieżu spodziewać. Nawet mnie to pytanie trochę zdenerwowało, bo zdawało mi się na tę chwilę powierzchowne. Powiedziałem mu wtedy, że jego stać na to, żeby ustąpić. Sprawdziło się.

- Skąd ks. arcybiskup wiedział?
- Znałem mentalność i absolutną uczciwość tego papieża. On jest naprawdę bezwzględnie szczery i wolny od zakłamania. W tej szczerości jest w pewnym sensie bezsilny. Przyjął wybór kardynałów z miłości do Kościoła i z tej samej miłości do Kościoła ustąpił. Uznał, że nie jest w stanie wyjść całym sobą naprzeciw wyzwań współczesności. Skoro nie jest w stanie w pełni wypełniać obowiązków, to rezygnacja była dla niego prostą konsekwencją. Zaskoczony byłem tym, że nastąpiło to tak szybko, samym faktem ani trochę. Było mi żal, że nie przeczytamy już jego czwartej encykliki, choć w dużej mierze była gotowa. Nie do końca rozumiem, że zrezygnował w środku ogłoszonego przez siebie Roku Wiary. Ale ta rezygnacja pokazuje, jak bardzo poważnie powinniśmy do spraw wiary podchodzić. I że trzeba być szczerym, także wobec siebie samego.

- Tej szczerości papieżowi ostatnio nie ułatwiano. Demonstrowano np. jego obecność na Twitterze...
- To było mocno sztuczne. Było widać, że mu to nie leży. Nowy papież z pewnością będzie się musiał mediami elektronicznymi posługiwać, ale w przypadku Benedykta XVI było to nieautentyczne. Nie był w tym sobą. I nie mógł być, skoro wszystkie swoje dzieła przez całe życie pisał ręcznie, charakterystycznym drobnym pismem. Mówił, że przy ręcznym pisaniu lepiej mu się myśli.

- Wielu watykanistów rezygnację papieża wiąże nie tylko z jego wiekiem i stanem zdrowia. Także z tym, że źle się dzieje w Kurii Rzymskiej: afera Vatileaks, spory między kardynałami, nadużycia w finansach Stolicy Apostolskiej, wreszcie niemilknące echa skandali pedofilskich. Jaki miało to wpływ na decyzję Benedykta XVI?
- Te wszystkie wydarzenia negatywne miały na pewno wpływ na rezygnację, ale nie był to wpływ decydujący. On nie miał złudzeń, co do stanu Kościoła. Mówił wprost o miotanej falami łodzi, w której chwilami Pan Jezus zdaje się spać. To nie jest typ marzyciela, tylko realista umiejący dostrzec esencję, istotę rzeczy i zdarzeń. On tych zdarzeń nie lekceważył. Choćby w sprawie nadużyć seksualnych postawa tego papieża była jednoznaczna: zero tolerancji. Bez wykręcania się czy zamiatania pod dywan. Decydujący o rezygnacji był jednak jego stan zdrowia. Źle znosił to, że musiano go wozić, że nie potrafi długo stać. Podczas spotkania ekumenicznego już półtora roku temu widziałem, jak ostrożnie chodzi, nawet rękę podawał z wysiłkiem. Był wyczerpany.

- A może Benedykt zwyczajnie skorzystał z doświadczeń Jana Pawła II. Widział, że cierpiący na oczach świata papież stracił wpływ na wiele spraw. To inni kierowali Kościołem za niego.
- I na to go nie było stać. Nie chciał, żeby to się powtórzyło. On podchodził do cierpienia i odejścia Jana Pawła II z wielkim szacunkiem, ale sam tą drogą iść nie był w stanie. Z bezwzględną szczerością zrobił inaczej.

- Pożegnanie ze współpracownikami przed odlotem do Castel Gandolfo było bardzo chłodne...
- Papież nie chciał tworzyć aury smutku. On się naprawdę szczerze uśmiechał. Nawet z widocznym uczuciem ulgi. Jednocześnie od razu zadeklarował posłuszeństwo wobec następcy i zostawił mu raport grupy kardynałów o sytuacji Kościoła. On sam takiego raportu na początku pontyfikatu, niestety, nie dostał. Jan Paweł II miał do pomocy w rozstrzyganiu trudnych spraw Ratzingera. Benedykt XVI takiego Ratzingera nie miał. Myślę, że był w czasie prawie 8 lat pontyfikatu mocno samotny. Jak to trafnie ujął publicysta "Die Welt" Paul Badde odszedł z odwagą, z pokorą i z wdziękiem.

- Jak ta decyzja może wpłynąć na przyszłość? Kolejni papieże też będą poddani presji abdykacji?
- Papiestwo staje się bardziej ludzkie, bo odmitologizowane. Kiedyś także prezydenci USA pełnili urząd do końca. Z czasem wprowadzono ograniczenie do dwóch kadencji. Presji pewnie nie będzie. Ale realna staje się taka możliwość. Warto zwrócić uwagę, że na ten rewolucyjny krok zdobył się akurat ten papież, który uchodził za żelaznego konserwatystę. Najbardziej zawiódł tych, którzy spodziewali się, że będzie trwał na stanowisku za wszelką cenę i zamazywał, zwłaszcza ludziom młodym, obraz Kościoła. To był gest zadziwiający, bosko-ludzki, łączący pokorną wiarę w Boga z ludzką odpowiedzią na tę wiarę.

- A papież przeniósł się do niewielkiego klasztoru w Ogrodach Watykańskich...
- To jest piękne miejsce. Zwłaszcza latem i wiosną. Mnie by się tam też podobało. Jestem pewien, że zgodnie z obietnicą papież emeryt nie będzie występował publicznie. Na pewno nie razem ze swoim następcą. Będzie się modlił, czytał i pisał. Choć publikował nie będzie, żeby nie tworzyć wrażenia, że konkuruje z papieżem. Kiedy będę w Rzymie, zrobię wszystko, co w mojej mocy, żeby się z Benedyktem XVI spotkać. Nie ukrywam, że bardzo by mi na tym zależało, żeby na spokojnie z nim w cztery oczy porozmawiać. Teoretycznie to jest możliwe, bo abp Gaenswein, sekretarz Benedykta XVI i prefekt Domu Papieskiego, będzie nadal łącznikiem między nim a światem.

- Chce mu ksiądz arcybiskup coś ważnego powiedzieć, czy raczej posłuchać jego refleksji?
- Mógłbym mu powiedzieć, że wiem, jak słodka jest ta ulga, którą on teraz odczuwa. Że mogę się skupić na tym, co mnie pasjonuje. Życie emeryta pełne modlitwy i medytacji może być całkowicie bezinteresowne. Jego życie też z pewnością takie będzie.

- Papież emeryt mógł się przenieść wszędzie, choćby i do Bawarii...
- Dom, który mieli wspólnie z bratem w okolicach Regensburga, został już sprzedany. Zresztą w Bawarii nie miałby takiego spokoju, jak w Ogrodach Watykańskich, których zasadniczo turystom się nie udostępnia. No i papież odchodząc, może jednak pozostać w Watykanie. Myślę, że dobrze to przemyślał i pewnie także ten klasztorek wpadł mu w oko już wcześniej podczas spacerów po ogrodach.

- Jakie mogą być relacje emerytowanego i nowego papieża. Będą przecież sąsiadami.
- Jestem pewien, że następca będzie się z papieżem emerytem spotykał, zasięgał jego rady i czerpał z doświadczenia, także teologicznego. Ale to na pewno będą rozmowy całkowicie poufne, odbywane w wąskim gronie i bez udziału mediów.

- Wśród publicystów - także w Polsce - pojawiły się oceny, że po pontyfikacie Benedykta XVI w historii Kościoła nie zostanie nic albo co najwyżej to, że zrezygnował.
- To są ujęcia skrajnie ideologiczne, naznaczone nieznajomością tego papieża i tego pontyfikatu. Nikt tak spójnie nie przedstawił od lat choćby związków wiary i rozumu. Rozum bez wiary ginie. Wiara bez rozumu staje się fanatyzmem. Wiara łączy intelekt, wolę i emocje niesione łaską. I ta wizja oświeconej wiary na pewno po nim zostanie. Nie mówiąc o dorobku teologicznym. Jestem przekonany, że takiego mędrca, głębinowego teologa na Stolicy Piotrowej jeszcze nie mieliśmy. Trudno będzie go zastąpić.

- Jeden z amerykańskich kardynałów przyznał, że kolegium po raz pierwszy od wieków nie wyklucza wyboru kogoś spoza swojego grona - jakiegoś wybitnego biskupa czy teologa...
- Teoretycznie taka możliwość istnieje. Ale tego się na najbliższym konklawe nie spodziewam. Myślę, że kardynałowie wybiorą jednak papieża spośród siebie.

- Ma ksiądz arcybiskup swoich faworytów?
- Nie, bo to byłoby gdybanie. Mocno wierzę, że tak jak na soborze powszechnym, tak też na konklawe Duch Święty jest realnie obecny i będzie wspierał wybór dokonany przez kardynałów. Bez niego, tylko po ludzku, już papież Niemiec po papieżu Polaku byłby niemożliwy. Dla Niemców był kardynałem pancernym. Dla Polaków był Niemcem. Papież i Niemiec to się nie rymuje. Mógł to sprawić tylko Duch Święty.

- Może teraz wskazać kogoś spoza Europy?
- To jest możliwe i nawet prawdopodobne. Taki wybór podkreślałby uniwersalizm Kościoła i świadomość, że chrześcijaństwo nie jest związane tylko z europejskością. Osobiście bym się nawet z takiego wyboru cieszył.

- Najmłodsi na liście kardynałów są mający nieco ponad 50 lat Hindus, Filipińczyk i Niemiec - arcybiskup Berlina. Ich młody wiek może być atutem w wyborach, w świecie, który pędzi i wciąż przyspiesza?
- To nie będzie łatwe. Bo większość elektorów jest jednak starsza i pewnie będą wybierać, odwołując się do własnych doświadczeń. Ale moc Ducha Świętego nie jest ograniczona. Więc gdyby taki młody papież na czele Kościoła stanął, trzeba ufać, że Duch, który do takiego wyboru dopuści, wzmocni go. Nie wpuści go w maliny, ale będzie wspierał. Ale powtórzę, to nie jest Sejm i nie tylko ludzki wybór.

- Spodziewa się ks. abp, że nowy papież będzie modyfikował stosunek Kościoła np. do antykoncepcji czy szerszego dopuszczenia osób rozwiedzionych do sakramentów?
- Na pewno będzie szersza, odważniejsza dyskusja o wielu sprawach budzących w świecie wątpliwości czy spory. I to jest bardzo dobre, bo kiedy nazywa się wszystko po imieniu, nie dla nowinkarstwa, ale po to, by lepiej opisać współczesną sytuację, czasem można zbliżyć się do prawdy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska