Notatki Romana Bratnego trafiły do muzeum w Łambinowicach

Redakcja
Beata Madej, kierowniczka Działu Zbiorów i Konserwacji CMJW, prezentuje pamiątki po Romanie Bratnym - jeńcu Stalagu 344.
Beata Madej, kierowniczka Działu Zbiorów i Konserwacji CMJW, prezentuje pamiątki po Romanie Bratnym - jeńcu Stalagu 344. CMJW
Żona Romana Bratnego podarowała Centralnemu Muzeum Jeńców Wojennych obozowe zapiski autora „Kolumbów. Rocznik 20”.

Na trop notatek natrafiła dr Violetta Rezler-Wasielewska, dyrektor CMJW w Opolu/Łambinowicach.

- Przypadkiem, od pana, który przekazywał mi pamiątki po swojej matce, dostałam telefon do Romana Bratnego - mówi pani dyrektor. - O pobycie autora jednej z najważniejszych pozycji kanonu naszej literatury w Stalagu 344 Lamsdorf wiedzieliśmy dotąd bardzo niewiele, więc otworzyła się przed nami szansa, o jakiej marzy każdy muzealnik i historyk.

Kontakt telefoniczny zaowocował spotkaniem, do którego doszło 23 października w warszawskiej kawiarni. Przyszła na nie żona pisarza, Ewa Bratna.

- Dostałam od niej uszyty z żołnierskiego koca futerał, w którym był złożony wpół typowy 32-kartkowy brulion i obozowy nieśmiertelnik z napisem Lamsdorf - mówi Violetta Rezler-Wasielewska. - We wspomnieniach Romana Bratnego znalazłam informację, że notatki miał on zawsze przy sobie, w tym właśnie futerale. Samego pisarza niestety nie spotkałam. Żona powiedziała tylko, że nie ma z nim kontaktu, a ona się nim opiekuje. Nie wnikałam w szczegóły, przypuszczam, że wynika to z jego stanu zdrowia.

Opracowaniem notatek zajmuje się Dział Zbiorów i Konserwacji CMJW w Opolu/ Łambinowicach.

- Nie odczytaliśmy jeszcze wszystkiego - mówi Beata Madej, kierowniczka działu. - Wiemy już, że zawierają osobiste przemyślenia autora dotyczące sytuacji, w jakiej się znajduje, a także zapiski z dziedziny kultury, literatury czy filozofii do wykładów, które prawdopodobnie prowadził w obozie.

Roman Bratny trafił Stalagu 344 Lamsdorf 8 października 1944 r., po upadku powstania warszawskiego.

- W dalszym ciągu szukamy listów Bratnego do jego ówczesnej narzeczonej Joanny Żwirskiej - mówi pani dyrektor. - Wiemy, że istniały, były to najprawdopodobniej kartki owinięte na kamieniach i przerzucane przez druty. Nie były cenzurowane i dlatego są takie ważne.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska