Opolanie na wyjeździe zaprezentowali się poniżej oczekiwań, zwłaszcza kiedy trzeba było spróbować rozstrzygnąć mecz na swoją korzyść. Od początku inicjatywa należał do gospodarzy, którzy atakowali, ale czynili to nieudolnie, a niecelna "główka" Marcina Dettlaffa, była jedyną akcją w polu karnym Odry. O dziwo to opolanie zdobyli bramkę, choć nic jej nie zapowiadało.
Marek Tracz doszedł do piłki zagrywanej z obrony i dośrodkował w pole karne. Futbolówka przeskoczyła nad Grzegorzem Paciorkiem, przeleciała obok bramkarza i wpadła na głowę Ugochu-kwu Enyinnayi, a ten dopełnił tylko formalności.
- Graliśmy ostrożnie i czekaliśmy na okazję i pierwszą wykorzystaliśmy - mówił Tracz. - Wydawało się, że wszystko jest pod kontrolą.
- Mecz ułożył się dla nas wyśmienicie - dodał Madrin Piegzik. - Ale potem rozpoczął się nasz dramat.
W 28. min po raz pierwszy doszło do nieporozumienia między naszymi obrońcami i w sytuacji sam na sam z Marcinem Feciem znalazł się Wojciech Ankowski.
Nasz bramkarz zdołał jednak obronić nogą jego techniczny strzał. Za chwilę w doskonałej sytuacji główkował Piotr Chlipała, ale przestrzelił. Za kolejną pomyłkę Odra zapłaciła najwyższą cenę. Tym razem błąd popełnił Krzysztof Janicki i Ankowski z bliska pokonał Fecia.
- To był pierwszy kluczowy moment meczu - mówił trener Witold Mroziewski. - Straciliśmy bramkę dziesięć sekund przed końcem pierwszej połowy i załamał się cały plan taktyczny.
- Drużynie drugoligowej nie przystoją takie błędy, a tę bramkę strzeliliśmy sobie sami - dodał Tracz.
Po przerwie na boisko nie wrócił Janicki, którego zastąpił Tomasz Nakielski. Błędów w defensywie już nie było choć Feć miał co robić. Musiał obronić strzał Dariusza Romuzgi z 18 m oraz uderzenie Ankowskiego. Po nim sparował piłkę pod nogi Macieja Bębenka, który z bliska spudłował, podobnie jak Paulius Paknys.
Protokół
Protokół
Kmita zabierzów - Odra Opole 1-1 (1-1)
0-1 Enyinnaya - 19., 1-1 Ankowski - 45.
Kmita: Różalski - Makuch (20. Ali), Cios, Jędryszczyk, Paknys - Bębenek, Ankowski, Romuzga, Kiciński, Dettlaff (76. Kurowski) - Chlipała (68. Król). Trener Krzysztof Piszczek.
Odra: Feć - Zalewski, Janicki (46. Nakielski), Ganowicz, Surowiak - Paciorek (82. Marcinkiewicz), Tracz, Copik, Kubik (60. Feliksiak), Piegzik - Enyinnaya. Trener Witold Mroziewski.
Sędziował Sebastian Jarzębak (Bytom).
Żółte kartki: Ali - Copik, Suro-wiak. Czerwona: Copik (68.).
Widzów 300.
Odra odpowiedziała akcjami Madrina Piegzika, niezwieńczonymi celnymi strzałami oraz jedną doskonałą okazją bramkową. W 61. min znów dośrodkowywał Tracz, a będący przed pustą bramką "Ugo" nie sięgnął piłki.
- Staraliśmy się zaatakować, przejąć piłkę na dłużej, ale po przerwie nie realizowaliśmy założeń, gra się nie kleiła - przyznał Piegzik. - Na koniec musieliśmy się bronić i nie było mowy o postawieniu wszystkiego na jedną kartę.
Stało się tak, gdyż w 68. min aż dwie żółte kartki zobaczył Tomasz Copik i "wyleciał" z boiska.
- Nie wiem za co dostałem pierwszą kartkę, gdyż nie dotknąłem rywala - mówił Copik. - Przy drugiej zaatakowałem ostro, ale sędzia nie widział jak wcześniej byłem faulowany.
- Wobec tego co się wydarzyło, to tylko punkt nie jest porażką, bo jak nie można wygrać, to trzeba zremisować - podsumował trener Odry.
- Przyjechał do Zabierzowa aż z Holandii i liczyłem, że Oderka zagra dużo lepiej - mówił opolanin Piotr Toman. - No cóż, tak się nie stało. Może następnym razem.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?