On to zrobił 15-letniej dziewczynie

Małgorzata Kroczyńska <a href="mailto: [email protected] ">[email protected] </a> 077 44 32 585
Krupa zarzuca Markowi K., że szantażuje jego rodzinę. K. uważa, że to zwykła transakcja.
Krupa zarzuca Markowi K., że szantażuje jego rodzinę. K. uważa, że to zwykła transakcja.
Rozmowa z Dariuszem Krupą, muzykiem, mężem Edyty Górniak.
Krupa zarzuca Markowi K., że szantażuje jego rodzinę. K. uważa, że to zwykła transakcja.
Krupa zarzuca Markowi K., że szantażuje jego rodzinę. K. uważa, że to zwykła transakcja.

Krupa zarzuca Markowi K., że szantażuje jego rodzinę. K. uważa, że to zwykła transakcja.

- Czy pańska żona zgodziłaby się na wywiad?
- Raczej nie, bo podejrzewam, na jaki temat chciałaby pani rozmawiać.

- Na temat szantażu, którego dopuścili się dwaj opolanie. Za film i zdjęcia kompromitujące Edytę Górniak zażądali 170 tys. zł haraczu.
- No, właśnie. Już dla TVN został nagrany materiał o całej tej sprawie. Moja żona postanowiła opowiedzieć tę swoją historię, ale tylko raz. I myślę, że wystarczy, ponieważ dużo ją kosztowało, żeby się przełamać, przywołać bolesne wspomnienia.

Koperta ze 170 tysiącami złotych przechodzi z rąk do rąk.
Koperta ze 170 tysiącami złotych przechodzi z rąk do rąk.

Koperta ze 170 tysiącami złotych przechodzi z rąk do rąk.

- Właśnie chodzi o te wspomnienia. Wiemy już, że jednego z szantażystów, Marka K., pańska żona poznała, gdy była jeszcze nastolatką...
- Tak, miała dokładnie 15 lat.

- A on, już dorosły mężczyzna, prowadził w Opolu agencję modelek, do której ściągał takie młode dziewczyny...
- ... i tym się trzeba zainteresować. Kogo on jeszcze zwerbował, ile dziewcząt przeżyło to co Edyta. Być może one też do dziś boją się o tym mówić. Może odważą się dopiero teraz, kiedy moja żona to zrobiła.

- Co przeżyły, jakie są winy Marka K.? Dopóki tego nie wiemy, tu, w Opolu cała ta historia sprzed lat obrosła już w plotki i spekulacje. Może dobrze byłoby je przeciąć?
- Proszę zrozumieć, że to jest zbyt bolesna sprawa, jeśli ktoś przez 18 lat nie mógł się z tego otrząsnąć i ukrywał prawdę. Ja o wszystkim też dowiedziałem się dopiero teraz, kiedy w tak drastyczny sposób wróciło to do mojej żony.

Do akcji wkraczają agenci Krzysztofa Rutkowskiego, obezwładniają Marka K.
Do akcji wkraczają agenci Krzysztofa Rutkowskiego, obezwładniają Marka K.

Do akcji wkraczają agenci Krzysztofa Rutkowskiego, obezwładniają Marka K.

- Mówi się, że chodzi o film porno.
- To jest żenujące. Jeżeli ktoś był molestowany, to taki film pogrąża przede wszystkim tego, który się tych czynów dopuszczał. Powiem tylko tyle, facet długo nie wyjdzie z pierdla, a tam nikt nie trafia bez powodu. I szantaż to jedno, a jest jeszcze wiele innych rzeczy, które z niego wyciągnąłem podczas rozmów telefonicznych i podczas 40-minutowego spotkania, kiedy miała nastąpić wymiana tych filmów na pieniądze, jakich za nie zażądał. Facet sam sobie chyba nie zdaje sprawy, w jak marnej sytuacji jest w tej chwili. Przecież szantażyści nie przyznali się do winy, bo nie wiedzieli, że wszystko było nagrywane.

- Dlaczego zdecydowali się państwo nagłośnić sprawę?
- Prokuratura i tak oficjalną informację przekazałaby do prasy. Więc to prędzej czy później by wypłynęło. Gdybym nie nagrał tych wszystkich rozmów z szantażystami i całej akcji z ich złapaniem, nie miałbym materiału dowodowego, a znając prawo i wymiar sprawiedliwości w naszym kraju, byłbym na straconej pozycji. Znając z kolei uprzedzenie i niechęć niektórych gazet do mojej żony - nie wiem, czym spowodowaną, może zbyt wielkim sukcesem, jaki osiągnęła - byłoby tak, że robiłoby się wywiady z tym panem i pisałoby się o jego tragedii, a nie o tragedii mojej żony. Dlatego postanowiłem zrobić to profesjonalnie. Po drugie, chciałem wyeliminować jakąkolwiek możliwość komentowania i robienia prywatnych śledztw przez gazety nam znane, czyli "Super Express" i "Fakt". Dziennikarze snuliby domysły, nie zastanawiając się tak naprawdę, dlaczego bandzior grozi i wymusza 200 tys. zł.

- Tyle że tego akurat nadal nie wiemy, a są tacy, którzy twierdzą, że już ten film widzieli, wiedzą, kto i co na nim jest.
- To za chwilę mogą posypać się sprawy cywilne, o zniesławienie. Nie będę miał żadnych skrupułów.

- Ale te filmy i zdjęcia, które zrobił Marek K., są dla pana żony kompromitujące i - jak sam pan wspomniał w rozmowie z szantażystą - złamałyby jej życie?
- Gdyby te zdjęcia zostały opublikowane, facet od razu trafiłby do więzienia, ponieważ Edyta Górniak na tych materiałach po pierwsze była nieletnia. Poza tym odpuśćmy je sobie, one są w tej chwili kompletnie nieistotne. Jakiś wykolejony psychopata grozi komuś, że zrobi mu krzywdę, że zmarnuje mu życie, chce wyłudzić pieniądze. Na tym trzeba się skupić, a nie na tym, co on tam przywiózł w tej kopercie, bo to nie ma żadnego znaczenia w tym momencie.

- Z tego co wiemy, Marek K. nie dawał o sobie zapomnieć przez te wszystkie lata?
- Nie. Edyta była bez przerwy śledzona, on powiedział, że jej nigdy nie popuści, zawsze będzie w pobliżu. Nie miała znikąd pomocy, nie miała takiej osoby, której mogłaby o tym opowiedzieć, która by w to uwierzyła.

- Może po prostu powinna wcześniej zareagować zdecydowanie, zdemaskować prześladowcę?
- Niektóre kobiety nie mówią o takich sprawach przez całe życie i z tą tajemnicą umierają. Edyta zasługuje na podziw i szacunek, że mając taką sytuację rodzinną i takie przeżycia w dzieciństwie, podniosła się z tego wszystkiego, osiągnęła taki sukces. To tylko świadczy o jej wyjątkowości i trzeba ją wspierać.

- Można przypuszczać, że gdyby Marek K. nie posunął się teraz do takiego szantażu, koszmar trwałby przez kolejne lata?
- Pewnie tak. Mając za sobą takie przykre, nie załatwione sprawy, nie da się tworzyć, a ona to wszystko przełamała i udało jej się być taką artystką, jaką jest. To jest ogromny wyczyn. Ja dopiero teraz zacząłem rozumieć pewne rzeczy i jeszcze bardziej ją doceniać, jest niesamowicie silna. Teraz, przymuszona okolicznościami, zdecydowała się sprawę ujawnić nie dla rozgłosu. Robi to przede wszystkim po to, żeby ośmielić inne kobiety, którym się takie rzeczy przytrafiają. Ludzie nie powinni patrzeć na tę całą sytuację przez pryzmat gwiazdy, ale człowieka.

- Dlaczego, kiedy Marek K. ją nękał, po prostu nie poszła na policję?
- Ja też nie poszedłem na policję. Bo chciałem, żeby akcja była taka, jak należy. Zdecydowałem się poprosić o pomoc ludzi, którzy zajmą się tym właściwie, nie będą zadawać pytań, tylko po prostu złapią szantażystę na gorącym uczynku. A wiadomo, przez ile papierkowej roboty, przez ile szczebli trzeba się przebić na policji. Szczególnie w przypadku osoby publicznej byłoby milion niepotrzebnych pytań. Potem ktoś komuś by powiedział w domu, na imprezie, o kogo chodzi i sprawa mogła się wymknąć spod kontroli. A tak miałem pewność, że z panem Krzysztofem Rutkowskim zrobimy to szybko, sprawnie i przestępca nam nie umknie. Chodziło o to, żeby bandziorowi nic nie uszło na sucho.

- A jeśli Marek K. zrobił jakieś kopie? Wprawdzie u niego w domu już była rewizja, ale mógł je komuś przekazać i za chwilę taki film pojawi się w internecie.
- Nie mam takich obaw. Jeśli gdziekolwiek coś by się pokazało, to tylko pogrąża tego człowieka. W jego interesie jest w tej chwili to, żeby żadne z tych materiałów, jakie robił nastolatkom, z którymi miał do czynienia, się nie ukazały.

- Ten drugi szantażysta, Andrzej G. Jego też Edyta Górniak znała wcześniej?
- Nie, ten drugi człowiek nie jest nam znany, ale brał udział w szantażu i za to odpowie.

- Nie bał się pan, kiedy w hotelowym pokoju został sam na sam z Markiem K.? Za ścianą na rozwój wypadków czekali ludzie Rutkowskiego, ale sprawy wcale nie musiały się potoczyć po ich myśli.
- Jeżeli trzeba stanąć w obronie mojej rodziny, nie boję się. O siebie nie. Boję się o nich, dla nich gotów jestem zrobić wszystko.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska