Parafianie przyszli na bierzmowanie na kacu

Radosław Dimitrow
Radosław Dimitrow
Podczas robienia pamiątkowej fotografii z kardynałem doszło do niezręcznej sytuacji. Do zdjęcia ustawił się miejscowy malarz. Fotograf musiał później retuszować zdjęcie, żeby się go pozbyć.
Podczas robienia pamiątkowej fotografii z kardynałem doszło do niezręcznej sytuacji. Do zdjęcia ustawił się miejscowy malarz. Fotograf musiał później retuszować zdjęcie, żeby się go pozbyć.
Parafianie przyszli na bierzmowanie na kacu, fałszowali śpiewając pieśni, a jeden z nich był pijany. Wszystko to podczas ważnej wizyty kardynała Georga von Koppa, który w 1905 r. zawitał do Staniszcz Wielkich.

Wysokiej rangi duchowny przyjechał do miejscowej parafii żeby bierzmować mieszkańców pobliskich wsi. Zgodnie z ówczesną praktyką, wierni mieli mniej okazji do przyjęcia sakramentu niż współcześnie. Był on ponadto udzielany ludziom w różnym wieku - w tym osobom dorosłym.

W związku z tym, gdy wierni z okolicy dowiedzieli się, że 19 maja 1905 r. do Staniszcz Wielkich przyjedzie kardynał Georg von Kopp, tłumnie zgłosili się do miejscowego proboszcza Franciszka Kirchniawy.

Regiopedia - Opolskie

Sakrament bierzmowania chciało przyjąć aż 829 osób. To co się działo podczas przyjazdu duchownego i samego bierzmowania, proboszcz opisał później szczegółowo w parafialnej kronice.

"O 7.13 przyjechał kardynał wraz ze swym tajnym sekretarzem Zieschem i tłumaczem ojcem Lipskim, księdzem Abramskim i kapelanem Leszczykiem (...). Urzędnicy na stacji Fosowskie nie pobrali opłaty od kardynała. Nie musiał również płacić w restauracji".

Pierwszą wpadkę miejscowi zaliczyli już na samym początku - witając kardynała przed swoimi domami. Choć na ulice wyszło wielu wiernych, to nie klękali oni na jego widok, a powinni. To nie zrobiło dobrego wrażenia na kardynale, mimo że czekał na niego rozwinięty dywan i szpaler złożony z członków towarzystwa wojskowego.

- Gdy ogłosiłem parafianom szczęśliwą wieść, że będziemy witać Waszą Eminencję, wszędzie u nas zapanowała wielka radość - mówił Franciszek Kirchniawy do Georga von Koppa. - Mam nadzieję, że mimo naszego kiepskiego geograficznego położenia, będziemy często mieli zaszczyt gościć najwyższego pasterza w naszej parafii.

Zanim rozpoczęła się msza proboszcz pocałował pierścień kardynała, a ten pokropił ludzi wodą święconą. Gdy duchowny wszedł do kościoła nauczyciele, którzy śpiewali w parafialnym chórze, zaintonowali głośne Ecce Sacerdos (Oto kapłan) na cztery głosy.

"(...) ale fałszowali, więc w połowie przestali śpiewać, a organista Puzik zagrał jeszcze kilka akordów, zanim kardynał podszedł do ołtarza" - pisał Kirchniawy w kronice.

Organista oskarżał później nauczycieli, że dzień wcześniej byli na pogrzebie i wrócili do domów dopiero po północy. Ci zaś obwiniali Puzika, że za mało z nimi ćwiczył.

"Wcześniej proponowałem Puzikowi, że kiedy pieśń będzie przećwiczona ma zostać zaprezentowana (...). Z drugiej strony nauczyciele dużo za dużo wypili (...)" - zauważa proboszcz.

Pijany na bierzmowanie przyszedł natomiast Stanisław Foles, jeden z parafian. Ale zachowywał się przyzwoicie. Wierni nie posłuchali proboszcza, mimo że przed przyjazdem kardynała ten uczulał ich, by nie przesadzali z alkoholem.

"Opowiedziałem im, co wydarzyło się przed 12 laty w Krasiejowie: gdy kardynał wracał z bierzmowania na stację kolejową i widział jednego albo kilku pijanych parafian na ulicy. Być może tych samych, których wcześniej bierzmował. Co sobie musiał pomyśleć!".

Georg von Kopp prawdopodobnie nie zauważył niczego nieodpowiedniego. W trakcie mszy podziękował za ciepłe przyjęcie. Po uroczystości parafianie odprowadzili kardynała pod baldachimem na plebanię, gdzie położył się spać, bo był zmęczony.

Nazajutrz proboszcz podał kardynałowi na śniadanie kawiorowe bułeczki, masło i sardynki. Na obiad była m.in. zupa kalafiorowa, sadzone jajko z surówką, szparagi, kartofle, ser, ciasto z kremem, budyń, lody z bitą śmietaną i waflami, kawa i daktyle.

Po południu proboszcz poprosił kardynała o zrobienie pamiątkowego zdjęcia. W tym celu specjalnie sprowadził do Staniszcz fotografa z Zawadzkiego. Georg von Kopp zażyczył sobie, by fotografia była zrobiona przed kościołem i tam doszło do kolejnego incydentu. Obok zacnych duchownych do zdjęcia ustawił się miejscowy malarz o nazwisku Goletz. Fotograf musiał później retuszować zdjęcie, żeby pozbyć się intruza wśród zacnego grona.

Tłumaczenie kroniki parafialnej pisanej gotykiem: Helena Lasończyk z Rozmierki, Wojciech Witoń z Opola. Pomoc merytoryczna - Gerard Mańczyk z Kolonowskiego. Wykorzystano fragmenty publikacji z biuletynu "Powiat Strzelecki" nr 7/201.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska