Pocałujta w kartę wójta

Jarosław Staśkiewicz
Jarosław Staśkiewicz
Za Kartą nauczyciela murem stoją związki zawodowe, a także cała rzesza instytucji i urzędów, których zadaniem jest pilnowanie, by prawo było respektowane: od kuratorium oświaty przez inspekcję pracy i wojewodę, po sądy.
Za Kartą nauczyciela murem stoją związki zawodowe, a także cała rzesza instytucji i urzędów, których zadaniem jest pilnowanie, by prawo było respektowane: od kuratorium oświaty przez inspekcję pracy i wojewodę, po sądy.
Skarbimierz od blisko roku przypomina poligon, na którym wójt Andrzej Pulit sprawdza wytrzymałość nauczycieli.

Wydawałoby się, że dowódca jest na straconej pozycji, bo nie tacy generałowie próbowali wygrać podobne starcia, a przeciwnik ma mocne wsparcie.

Za Kartą nauczyciela murem stoją związki zawodowe, a także cała rzesza instytucji i urzędów, których zadaniem jest pilnowanie, by prawo było respektowane: od kuratorium oświaty przez inspekcję pracy i wojewodę, po sądy.

W takich bataliach nawet rząd osiąga mizerne sukcesy, z których najbardziej spektakularnym było dołożenie nauczycielom dwóch godzin pracy w tygodniu.

Ale wójt skutecznością na razie przebija wszystkich.

Od przedszkola do Opola

O tym oświatowym poligonie Opolszczyzna usłyszała jesienią ubiegłego roku, kiedy wójt zaczął wprowadzanie nowych porządków w przedszkolu.

Wiosną rada gminy przyjmowała stawkę opłat za opiekę nad dziećmi w przedszkolu. Rada otrzymała propozycję podniesienia stawki do 3,40 zł za godzinę, a podniosła jedynie do 2,70 zł.

- I wydaje mi się, że to właśnie wtedy zaczęło się dążenie do zmian - mówi Marek Kołodziej, przewodniczący rady gminy.

Bo niższe wpływy od rodziców oznaczały, że gmina musi wydać na przedszkola więcej pieniędzy. Wójt zaczął szukać oszczędności. Ofiarą padła dyrektorka Gminnego Zespołu Przedszkoli Jolanta Pietkiewicz.

Okazało się bowiem, że z przyjętego przez wójta arkusza organizacyjnego przedszkola (czyli planu podziału godzin pracy nauczycieli) wynika, że powinni oni pracować znacznie więcej, niż jest zapisane w Karcie nauczyciela - 25 godzin tygodniowo.

Trzymać się swojego pensum nie mogli, bo inaczej musieliby zostawiać dzieci w przedszkolu pod wyłączną opieką woźnych oddziałowych. Dlatego przedszkolanki zostawały, a z każdym dniem liczba nadgodzin rosła. Wójt ani myślał płacić, a dyrektorkę, domagającą się nadgodzin w imieniu swoim i pracowników, zwolnił dyscyplinarnie.

To była pierwsza, ale nie ostatnia w Skarbimierzu ofiara wojny z Kartą nauczyciela.
Przez kolejne miesiące wójt przekonywał wszystkich, że nauczyciele z powodzeniem mogą pracować więcej niż ustalone pensum albo że panie woźne mogą się opiekować dziećmi. Problem polegał na tym, że do tych swoich oświatowych interpretacji nie mógł znaleźć wykonawców.

Objęcia funkcji dyrektora odmawiały pracujące w przedszkolu nauczycielki, które już wiedziały, co się święci. Dwoje kolejnych dyrektorów pochodzących z Brzegu wytrzymało na swoich stanowiskach po kilka-kilkanaście dni.

Wtedy wójt Andrzej Pulit wpadł na genialne rozwiązanie: połączy Gminny Zespół Przedszkoli z sąsiednim Gminnym Zespołem Szkół. A wszystkim pokieruje jego prawa ręka od oświaty, czyli Genowefa Prorok, wieloletnia dyrektorka szkoły. Radni przyklasnęli temu pomysłowi, tworząc pierwszy w województwie twór łączący w sobie przedszkola, podstawówkę i gimnazjum, a droga do zwycięstwa była otwarta.

Bomba wybuchła w marcu, kiedy Pulit wyrzucił Prorokową.
- W przedszkolu chciałam wprowadzić niewielkie udoskonalenia w zakresie dydaktyki - mówi była już pani dyrektor. - Ale przede wszystkim uważałam, że nic nie trzeba robić na siłę, pośpiesznie. Liczyłam, że dostanę czas i będę mogła działać zgodnie z prawem.

Nic z tego nie wyszło, bo wójt chciał zmian natychmiastowych.

Ten scenariusz powtarza się regularnie: przychodzi nowy dyrektor z dobrymi chęciami i pewnością, że przy swoim doświadczeniu, zdolnościach do godzenia stron i osiągania kompromisu poradzi sobie z konfliktem. Otrzeźwienie przychodzi szybko, zwykle wtedy, gdy trzeba podpisać arkusze organizacyjne albo inne dokumenty, które podsuwa wójt, a które budzą poważne wątpliwości.

Wójt przegrywa, ale się nie poddaje

Wiele z tych spraw skończyło się w sądzie. Wojewoda zaskarżył zwolnienie dyscyplinarne dwóch dyrektorek, sprawy swoich nadgodzin skierowały do sądu nauczycielki z przedszkola, a kolejną sprawą rozpatrywaną przez Wojewódzki Sąd Administracyjny jest budzące wątpliwości połączenie zespołów szkół i przedszkoli. W pierwszych instancjach wójt przegrał na razie wszystko, choć na prawomocne wyroki trzeba będzie jeszcze czekać. Ale to wcale nie zniechęca szefa gminy.

Pomiędzy jednym a drugim dyrektorem przeforsował swój inny pomysł, do którego wykonawcę tym razem znalazł. Gminna spółka Eko Skarbimierz zajmowała się dotąd głównie wodociągami. Teraz jej prezes Andrzej Buchowiecki dostał bojowe zadanie: założyć niepubliczne przedszkole.

Wywiązał się z niego tak, że zasłużył chyba na awans. 3 września w części budynku, w którym działała administracja przychodni lekarskiej, urządzono takie przedszkole: pachnące nowością sale, pięknie wyposażona jadalnia, dostosowane do maluchów toalety.

Nie wiadomo, ile kosztował ten remont, kto będzie dyrektorem przedszkola i kto w nim będzie pracował. - Nie chcę rozgłosu - ucina nasze pytania prezes Buchowiecki.

Wiadomo jednak, po co wójtowi przedszkole niepubliczne.
- Mamy kłopoty kadrowe w związku z nadużywaniem Karty nauczyciela. A skoro publiczne przedszkole się nie sprawdza, to jest możliwość utworzenia niepublicznego. Wydając mniejsze pieniądze, możemy zagwarantować więcej usług, bo nie działa tu Karta i oczywiście wynagrodzenia będą adekwatne do rzeczywistej pracy - tłumaczy od miesięcy Andrzej Pulit. - Dzięki temu możemy zagwarantować 10-godzinną opiekę, wprowadzając szereg różnych zajęć: naukę języków czy rytmikę. Co więcej - to przedszkole może zapewnić opiekę całoroczną, nawet w czasie wakacji.

Jak nietrudno było przewidzieć, do niepublicznego, ale darmowego przedszkola rodzice zgłosili ponad setkę dzieci, czyli drugie tyle, ile będzie się uczyć w przedszkolu publicznym.

Wójt zrobił następny krok: sześć nauczycielek z gminnego przedszkola zostało zwolnionych. A pozostałe siedem (w tym kilka zatrudnionych na 3/4 etatu) ma kolejne zadanie nie do wykonania: zapewnić opiekę nad siedmioma oddziałami przedszkolnymi. To oznacza, że panie musiałyby pracować po 40 godzin tygodniowo.

- W ciągu jednego dnia do jednej grupy potrafi przychodzić 4-5 nauczycieli. To nie do pomyślenia, bo dziecko w tym wieku jest bardzo przywiązane do swojej pani - załamywała ręce wicedyrektor Zespołu Szkół i Przedszkoli, która w maju relacjonowała swoją pracę i plany przed radą gminy. - Chciałabym, żeby każdy nauczyciel odpowiadał za swoją grupę. Ale przy obecnym projekcie organizacyjnym tego nie osiągnę.

Do rodziców jeszcze nie dotarło

- Szczerze mówiąc, nie wiem, jak to będzie wyglądało, bo na razie panuje rozgardiasz i tak naprawdę dowiemy się czegokolwiek we wrześniu - mówi nam mama jednego z przedszkolaków. - Zresztą co my, jako rodzice, możemy?

Bo na tym oświatowym poligonie większość rodziców pełni rolę obserwatorów, do których dociera ledwo echo największych wybuchów.

- Ja już też wyluzowałem - mówi tato, który początkowo angażował się m.in. w zbieranie podpisów w obronie pierwszej zwalnianej dyrektorki. - Mam wrażenie, że większości rodziców jest obojętne, kto i w jakich warunkach będzie się opiekował ich dziećmi. Ważne, że mogą je zostawić na kilka godzin.

- Niestety, na tym konflikcie na pewno ucierpią dzieci - dodaje inna mama. - Bo jak widzę te panie w przedszkolu: zestresowane, martwiące się o to, czy będą pracować, niedoceniane, to wiem, że nie będą w stanie opiekować się dziećmi tak, jak powinny. Ale na to prawie nikt dzisiaj nie zwraca uwagi.

- Nauczyciele widzą, że źle się dzieje, bo ciągłe zmiany dyrektorów nie sprzyjają podnoszeniu poziomu w szkole - komentuje nauczycielka ze Skarbimierza. - Za jakiś czas dostrzegą to też uczniowie. A dopiero potem dotrze do rodziców.

Polityka faktów dokonanych

To, że źle się dzieje w Skarbimierzu, dociera już do urzędników z Kuratorium Oświaty, w Opolu, Opolskiego Urzędu Wojewódzkiego i PIP. Na skargi słane przez nauczycieli odpowiadali kontrolami, zaleceniami, kierowaniem spraw do sądu, rozstrzygnięciami uchylającymi decyzje wójta.

Tyle że nikt w Opolu tak naprawdę nie nadąża za dynamiczną sytuacją i działaniami Andrzeja Pulita. To z lektury nto urzędnicy dowiadują się o nowym niepublicznym przedszkolu, o nowych dyrektorach, o nowych pomysłach szefa gminy.

Wymowna jest sytuacja z uchyleniem jednej z decyzji wójta o powołaniu komisji konkursowej na dyrektora szkoły. Wójt wydał zarządzenie w kwietniu, a wojewoda uchylił je pod koniec czerwca. W ciągu tych dwóch miesięcy dyrektorzy zmienili się dwukrotnie, wójt zaczął przygotowywać konkurs na kolejnego szefa oświaty i o kwietniowym zarządzeniu wszyscy już w Skarbimierzu zdążyli zapomnieć, gdy nadeszło w tej sprawie pismo z Opola.

- To jest polityka faktów dokonanych, a pan wójt często usiłuje stworzyć własne prawo - ocenia Halina Bilik, opolski kurator oświaty. - Ale to nie znaczy, że my mamy stosować takie same standardy. Reagujemy za każdym razem, kiedy otrzymujemy informacje o nieprawidłowościach, zawiadamiając wojewodę albo Państwową Inspekcję Pracy, czego efektem są sprawy w sądzie. Ale musimy się trzymać prawa.

- Nawołujemy do trzymania się procedur, więc sami nie możemy ich łamać - tłumaczą urzędnicy.
A trudno np. zarzucić wójtowi, że złamał prawo, kiedy dopiero zapowiada kolejną odsłonę batalii. Tym razem pod lupę wziął nauczycieli ze szkoły. Wysłał do niej kontrolę, która miała wykazać, że nauczyciele w ciągu roku nie wypracowali swojego pensum, a jednocześnie brali pieniądze za nadgodziny! Jak to możliwe?

- To kolejna nowatorska interpretacja przepisów oświatowych - mówi nam jedna z nauczycielek, która usłyszała rewelacje wójta podczas środowej rady pedagogicznej.

Według szefa gminy, który opiera się na wytycznych MEN, nauczyciel nie tylko powinien wypracować obowiązkowe pensum w rozliczeniu tygodniowym (czyli 18 godzin + 2 godziny zajęć dodatkowych), ale również w rozliczeniu na cały rok. A jeśli odliczyć ferie zimowe, święta czy inne dni wolne, nie mówiąc o zwolnieniach chorobowych, to zawsze będzie mu tych godzin brakowało. Po 100 godzin rocznie, lekko licząc.

W ten sposób szef gminy wyliczył, że na każdego nauczyciela wypada średnio co najmniej kilka tysięcy złotych do oddania za nadgodziny wykazane w ciągu ostatnich trzech lat.

- Tyle że te wytyczne ministerstwa dotyczą szkół zawodowych, w których uczniowie mają np. praktyki przez cały miesiąc. W tym czasie nauczyciel ma wolne, ale musi te godziny odpracować w ciągu roku szkolnego. Tego już pan wójt nie doczytał. A kiedy ktoś zwrócił mu na to uwagę, skomentował, że minister się pomylił, a on to poprawia - relacjonuje nauczycielka. - Wszyscy się śmiali, ale niestety pan wójt traktuje to poważnie i szykuje się kolejna "afera".

Dlatego nauczyciele - pod kierownictwem siódmego już dyrektora w ciągu ośmiu miesięcy - z obawą czekają na rozpoczęcie roku szkolnego. Za to wielu samorządowców z innych gmin, którym ciężko przychodzi domknięcie budżetów, z nadzieją spogląda na Skarbimierz. Licząc, że wójt znajdzie cudowny sposób na oszczędności.

Sam wójt zapewniał wiele razy, że żadnej rewolucji nie robi.
- Przecież wszyscy wiemy, że dzieci jest mniej, że przyrost jest coraz słabszy. I nie możemy przy mniejszej liczbie dzieci utrzymywać zatrudnienie na stałym poziomie, bo subwencja jest na dziecko, a nie na nauczyciela - przypomina Andrzej Pulit. - Kończy się okres nadużywania Karty nauczyciela, a zaczyna się konkurencja. Ale jak ktoś chce ich bronić, to proszę bardzo, tylko od razu proszę powiedzieć, kto będzie za to płacił?

- Rozmawiam z kolegami z innych regionów i wiem, że teraz podobne pomysły pojawiają się też na ich terenie - mówi Łukasz Śmierciak, rzecznik opolskiej Państwowej Inspekcji Pracy. - Bo w ten sposób tworzą się precedensy.

Czy ktoś lub coś powstrzyma wójta Pulita przed kolejnymi rewolucyjnymi krokami?
Od 23 sierpnia kuratorium prowadzi kolejną kontrolę w Skarbimierzu. Protokół pokontrolny nie jest jeszcze gotowy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska