Proszę słuchać, sąd idzie, czyli lekcja wychowawcza na prawdziwym procesie

Sławomir Draguła
Sławomir Draguła
Uczniowie mogą przywdziać togi i poprowadzić proces według wcześniej przygotowanego scenariusza.
Uczniowie mogą przywdziać togi i poprowadzić proces według wcześniej przygotowanego scenariusza. Sąd Okręgowy w Opolu
Kiedy młodzi ludzie widzą siedzącego na ławie oskarżonych przerażonego rówieśnika, dochodzi do nich, jak łatwo znaleźć się po ciemnej stronie mocy. Czasem wystarczy głupi przypadek.

Anna Maria-Wesołowska i rozprawy, które prowadzi w telewizji, mają niewiele wspólnego z prawdziwymi procesami - mówi Sonia Rucińska z II klasy Zespołu Szkół Technicznych i Ogólnokształcących im. Kazimierza Gzowskiego w Opolu. - Na szklanym ekranie więcej jest humoru. Oskarżeni i świadkowie krzyczą na siebie, wyzywają się, a na prawdziwej sali sądowej panuje spokój. Oskarżeni też są jakby bardziej przerażeni niż ci z telewizji.

Już kilka tysięcy uczniów opolskich szkół - głównie średnich - w ciągu ponad 10 lat wzięło udział w Programie Edukacji Prawnej Młodzieży w Sądzie Okręgowym w Opolu. „To była lekcja życia”, „Mamy nauczkę na całe życie” - to najczęstsze komentarze po lekcji wychowawczej na sądowej sali.

- Po rozprawie uczniowie gorączkowo dyskutują na temat procesu, oceniają wiarygodność świadków i postawę oskarżonego - mówi Ewa Kosowska-Korniak z biura prasowego Sądu Okręgowego w Opolu, która prowadzi program skierowany do młodzieży. - To dobrze. Takie zajęcia to fajna forma profilaktyki. Uczniowie, którzy byli na rozprawie i widzieli proces z bliska, oskarżonego zakutego w kajdanki, siedzącego za kuloodporną szybą, jego płacz i żal, słyszeli, jak skomplikowało mu się życie, nie będą skorzy do popełniania przestępstw, a przynajmniej bardzo mocno się zastanowią, nim zrobią coś głupiego.

Takie lekcje to też okazja do pierwszego liźnięcia prawa. Nastolatkowie mogą zobaczyć kodeks karny, przywdziać sędziowskie, adwokackie i prokuratorskie togi, założyć sędziowski łańcuch, a nawet przeprowadzić proces według wcześniej przygotowanego scenariusza.

- Część z osób, które wiele lat temu jako młodzież były na lekcjach w sądzie, dziś studiuje prawo, robi aplikacje bądź zaczyna już przygodę prawniczą - mówi Ewa Kosowska-Korniak.

To była dla mnie prawdziwa lekcja życia - mówi siedemnastoletnia Sonia Rucińska, uczennica drugiej klasy Zespołu Szkół Technicznych i Ogólnokształcących im. Kazimierza Gzowskiego w Opolu. - Wcześniej nie byłam świadoma tego, jak łatwo jest złamać sobie życie, narobić kłopotów, które będą miały konsekwencje w całym dorosłym życiu. Przecież z wyrokiem dostanie wymarzonej pracy jest nieosiągalne.

- Nie chciałem być w skórze tego człowieka - dodaje klasowy kolega Soni - Fabian Labus. - Siedział tam na ławie oskarżonych i wiedział, że zaraz usłyszy wyrok. Do tego cała nasza klasa patrzyła na niego. Taka lekcja daje do myślenia...

Oskarżony, o którym mówi Fabian, odpowiadał za uprawę konopi indyjskich, wytwarzanie z nich marihuany oraz sprzedaż jej w salonie gier, w którym pracował.

- Kiedy prokurator zażądał dla niego trzech lat więzienia, widziałam na twarzach moich uczniów przerażenie i niedowierzanie, jak wysoka kara mu grozi - wspomina Agnieszka Przysiecka, nauczycielka historii i wiedzy o społeczeństwie w Gzowskim. - Nie byli świadomi, jakie konsekwencje grożą za eksperymentowanie z narkotykami. Być może dzięki temu część z nich nie będzie po nie sięgała. To byłby najlepszy wniosek, jaki mogli wyciągnąć z takiej lekcji...
Lekcja wychowawcza w sądzie

Każdego roku kilkuset uczniów bierze udział w lekcjach wychowawczych w Sądzie Okręgowym w Opolu. Wszystko zaczęło się dziesięć lat temu, gdy pracę rozpoczęła tam Ewa Kosowska-Korniak, była dziennikarka śledcza „Nowej Trybuny Opolskiej”.

- Do pracy w sądzie szłam między innymi z postanowieniem, by takie lekcje były prowadzone częściej niż do tej pory i w taki sposób, by młodzież jak najwięcej z nich mogła wynieść - mówi Ewa Kosowska-Korniak.

Dlatego pomysł był taki, by uczniowie opolskich szkół chodzili na sprawy, w których oskarżonymi są ich rówieśnicy lub osoby niewiele starsze i odpowiadają za przestępstwa najczęściej popełniane w tym wieku, między innymi chodzi o sprawy narkotykowe czy rozboje.

- Zwłaszcza o te ostatnie bardzo łatwo. Wystarczy kogoś uderzyć i zabrać mu jakąś cenną rzecz i już grozi kara do 12 lat więzienia - mówi Ewa Kosowska-Korniak.

Nie zapomni nigdy min nastolatków, którzy przyszli do opolskiego sądu na proces jednego z opolskich strażników więziennych. Mężczyzna był dobrym funkcjonariuszem, przykładnym mężem i ojcem. Jednak pewnego dnia po wyjściu z pracy poszedł do pubu. Wypił więcej niż mógł i napadł na przypadkowego chłopaka, który pisał właśnie SMS-a. Funkcjonariusz zabrał mu telefon i poszedł do domu. Obudził się na drugi dzień i wtedy doszło do niego co zrobił. Poszedł w miejsce, gdzie doszło do przestępstwa, i tam zostawił skradziony telefon.

- Oskarżony w sądzie płakał, przepraszał wszystkich, nawet młodzież, która przyszła na rozprawę, że muszą patrzyć na takiego człowieka jak on - wspomina Ewa Kosowska-Korniak. - Uczniowie byli wstrząśnięci. To na sądowej sali doszło do nich to, jak łatwo jest zejść na złą drogę.
Gdy chęć zysku przysłania umysł

Nastolatkowie zapraszani są też na sprawy o fałszowanie pieniędzy.

- Każdy z nich ma dziś komputer, skaner i dobrej klasy drukarki, a pokusa łatwego zarobku już niejednego wpędziła w kłopoty - mówi Ewa Kosowska-Korniak. - Natomiast mało kto wie, że za fałszowanie pieniędzy grożą bardzo surowe kary. Nawet 25 lat więzienia! Wystarczy zwykła ciekawość, by stać się przestępcą.

Tak było w przypadku Piotra Sz., młodego mieszkańca jednej z podstrzeleckich wsi. Chłopak w połowie zeszłego roku kupił sobie wielofunkcyjne urządzenie służące m.in. do skanowania i drukowania. Zaraz potem wpadł na pomysł, by wydrukować na nim 50-złotowy banknot. Okazało się jednak, że kolor podróbki ma inny odcień niż oryginał, więc przerzucił się na banknoty stuzłotowe. Tu poszło znacznie lepiej.

- Żeby osiągnąć odpowiedni efekt, zgniatałem wydrukowane banknoty, rzucałem też nimi po pokoju, by wyglądały na stare, wielokrotnie używane - mówił w sądzie Piotr Sz.

Zaraz potem zaczął puszczać w obieg fałszywki. Między innymi w jednym ze strzeleckich sklepów kupił papierosy, u starszej kobiety handlującej warzywami zapłacił fałszywą setką za fasolkę szparagową, kolejną fałszywkę wydał za zakupy w markecie i jeszcze jedną ponownie za papierosy. Wpadł, gdy kolejny lewy banknot dał młodszemu bratu, by ten zapłacił nim w jednej ze strzeleckich Żabek. Sprzedawca zorientował się, co jest grane, i wezwał policję. Podobnych spraw w opolskim sądzie okręgowym nie brakuje. Głośnym echem w całym kraju odbiła się sprawa studenta, który drukował sobie stuzłotowe banknoty i płacił nimi prostytutkom. Fałszerzem został bardzo szybko i bez wysiłku. Z internetu ściągnął system Windows 7 oraz pakiet Microsoft Office i zainstalował nielegalne kopie na komputerze. Potem zeskanował jeden banknot i tak ruszyła produkcja.
Co wiemy o młodzieży?

- Lekcje z młodzieżą dają nam, dorosłym, wiele do myślenia - mówi Ewa Kosowska-Korniak. - Dowiadujemy się z nich, jak nastolatkowie postrzegają świat, co jest dla nich dobrem, a co złem, kogo uważają za ofiarę, a kogo za przestępcę. I nie są to zawsze optymistyczne wnioski...

Ewa Kosowska-Korniak razem z opolskimi szkołami ruszyła z akcją „Działam razem przeciw przemocy”. Lekcje mają na celu między innymi przeciwdziałanie przestępczości w sieci, która jest coraz większym problemem wśród nastolatków.

- Do jednej z opolskich szkół średnich poszłam z filmem ukazującym tragedię nastolatki z Kanady - Amandy Todd - mówi Ewa Kosowska-Korniak. - Dziewczyna popełniła błąd, bo poznanemu przez internet człowiekowi przesłała zdjęcie, na którym była topless.

Jej koszmar zaczął się wówczas, gdy nieznajomy wrzucił fotkę do sieci i zadbał o to, by trafiło do jej rodziny, przyjaciół, szkolnych kolegów. Nic nie dawały kolejne przeprowadzki, zmiany szkół, bo prędzej czy później fotka trafiała do nowych znajomych. Dziewczyna zaczęła pić, sięgnęła po narkotyki. Potem były okaleczenia i kolejne próby samobójcze. Wreszcie 15-latka postanowiła o wszystkim opowiedzieć w internecie. Na nagranym filmiku trzyma plik kartek, które kolejno pokazuje do kamery. Na każdej z nich napisane jest, co spotkało ją w ciągu ostatnich lat. Kilka tygodni później dziewczyna powiesiła się we własnym pokoju.

- Po projekcji filmu rozmawialiśmy z młodzieżą o tym problemie, tłumaczyliśmy, że zdjęcie, które raz trafi do sieci, zostaje już tam na zawsze. Chcieliśmy się też dowiedzieć, kto według uczniów w tej całej sprawie zawinił. Zaskakujące było to, że niemal wszyscy wskazali na Amandę, która dała zdjęcie nieznajomemu. Nie widzieli natomiast nic złego w tym, że człowiek ten opublikował fotkę w internecie, że nakręcił całą spiralę przemocy wobec dziewczyny, że włączyli się do tego inni internauci i znajomi ofiary - mówi Ewa Kosowska-Korniak. - Nauczyciele i dyrekcja szkoły są tak tym wstrząśnięci, że postanowili zorganizować kolejne spotkania z uczniami, na których będziemy starali się zwrócić uwagę na istotę problemu.
Areszt robi wrażenie

Pobyt młodzieży w sądzie nie tylko ogranicza się do spędzenia kilku godzin na sali sądowej. Na początku uczniowie zabierani są do sądowego aresztu, gdzie zazwyczaj oskarżeni oczekują na rozpoczęcie rozprawy.

- Spędzenie nawet kilku chwil za zamkniętą kratą robi na nich ogromne wrażenie - mówi Ewa Kosowska-Korniak.

Lekcja wychowawcza w sali nr 9 Sądu Okręgowego w Opolu, gdzie za pancerną szybą sądzeni są najgroźniejsi przestępcy. Stąd wychodzi się z jednym życzeniem
Lekcja wychowawcza w sali nr 9 Sądu Okręgowego w Opolu, gdzie za pancerną szybą sądzeni są najgroźniejsi przestępcy. Stąd wychodzi się z jednym życzeniem - by nigdy tu już nie trafić. Sąd Okręgowy w Opolu

Potem młodzież prowadzona jest do słynnej sali nr 9 Sądu Okręgowego w Opolu. To miejsce, gdzie sądzeni są przede wszystkim najbardziej niebezpieczni przestępcy. Podczas procesu siedzą za pancerną i kuloodporną szybą w obstawie policjantów, a z sądem porozumiewają się za pomocą specjalnego systemu mikrofonów i głośników. Pierwszy prowadzony w niej proces dotyczył słynnej sprawy „Killera”, czyli Dariusza P., skazanego na 25 lat więzienia za głośne zabójstwo na ul. Kośnego w Opolu. Do egzekucji doszło w listopadzie 2003 roku. Do wracającego do domu Jana P. ps. Wolf podszedł od tyłu mężczyzna, wyciągnął pistolet i strzelił mu w szyję. Ofiara upadła na chodnik, zabójca nachylił się nad nią i strzelił w klatkę piersiową. Razem z „Killerem” na 25 lat więzienia skazany został Janusz W. ps. Siara, który zlecił zabójstwo.

Uczniowie podczas sądowych lekcji mogą przymierzyć togi. Sędziowską z fioletowym żabotem, prokuratorską z czerwonym, adwokacką z zielonym oraz radcowską z niebieskim. Uczniowie mogą też założyć łańcuch sędziowski oraz stuknąć młotkiem, którym sędziowie między innymi przywołują do porządku niesfornych podsądnych czy publiczność.

- Prowadzimy też sami rozprawy według wcześniej przygotowanych scenariuszy - mówi Ewa Kosowska-Korniak. - Część uczniów wciela się w skład sędziowski, kolejni w prokuratora i obrońców, jeszcze inni są świadkami, kolejni - oskarżonymi. To też jest bardzo ciekawe doświadczenie. Co skład sędziowski, to inny wyrok w tej samej sprawie.
Młodzież zdaje egzamin

Sędzia Piotr Kaczmarek z Sądu Okręgowego w Opolu chętnie widzi młodzież na sprawach, w których orzeka.

- Oczywiście tylko na tych, na których obecność tak młodych ludzi jest wskazana, które nie epatują przemocą, ale niosą ze sobą aspekt edukacyjny - zaznacza sędzia Kaczmarek. - Jestem natomiast przekonany co do tego, że obecność młodych ludzi na procesach ma charakter prewencyjny. Kiedy zobaczą na własne oczy, co grozi za nieprzestrzeganie prawa, jak łatwo można sobie zniszczyć życie, wówczas będą bardziej uważać na to, co robią, by nie popełnić błędów, które popełnili oskarżeni, na których sprawę przyszli, zwłaszcza ich rówieśnicy. Chcę w to wierzyć.

Najmłodszy sądzony przez sędziego przestępca miał 15 lat. Był jednym z autorów zbrodni, która na początku 2006 roku wstrząsnęła regionem. 41-letni wówczas Andrzej G. wraz ze swoim znajomym 31-letnim Pawłem F. zamordował mężczyznę, z którym wspólnie mieszkał w Brzegu. Zrobili to, bo ofiara nie chciała dłużej trzymać pod swoim dachem Andrzeja G. Ciało ukryli i wyjechali do mieszkania siostry Pawła F. w Głuchołazach. Tam po pijackiej libacji wtargnęli do mieszkania w sąsiedztwie. Pomagała im przyjaciółka Pawła F., 27-letnia Wanda C. oraz jego... 15-letni siostrzeniec Andrzej D. Ciężko ranili nożem właściciela mieszkania, który przeżył tylko dlatego, że udawał, że nie żyje. Zginął natomiast przypadkowo przebywający w mieszkaniu Marian S. oraz konkubent siostry jednego z zabójców. Jak ustalono w śledztwie, 15-latek proponował kompanom, by zabili również jego matkę, bo za dużo widziała, ale na szczęście nie zgodzili się na to. Całą czwórkę 8 stycznia 2006 roku nad ranem zatrzymała głuchołaska policja, kiedy usiłowali zatrzymać jakiś samochód do Nysy. Zrobiono to w samą porę.

- Jak złapiemy jakąś okazję, to się kierowcę zarżnie i weźmie auto - planowali uciekający mordercy. Andrzej D. dostał wyrok 15 lat więzienia. Nie zrobiło to na nim chyba wrażenia. Podczas odsiadywania wyroku razem z dwoma innymi współwięźniami znęcał się nad innym osadzonym. Golili mu głowę, bili, gwałcili...
To nie telewizja

Biorąca udział w procesach sądowych młodzież poznaje jeszcze jedną prawdę: że telewizja to nie życie.

- Widziałam parę razy w telewizji Annę Marię Wesołowską i prowadzone przez nią procesy. Mają niewiele wspólnego z tym, co widziałam w sądzie - mówi Sonia Rucińska z Zespołu Szkół Technicznych i Ogólnokształcących w Opolu. - Inne jest zachowanie sędziów, oskarżonych i świadków. W telewizji wszyscy na siebie krzyczą, sędzia musi ich uspokajać, a na prawdziwej sali sądowej jest spokój.

Zgodnie z polskim prawem przed sądem odpowiadać może osoba, która skończyła siedemnaście lat. Odpowiedzialność może ponieść również nieletni, który po ukończeniu 15. roku życia dopuścił się m.in.: zamachu na prezydenta RP, zabójstwa, spowodowania ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, niebezpiecznych zdarzeń czy gwałtu. Warunkiem jest jednak to, by okoliczności sprawy oraz stopień rozwoju sprawcy za tym przemawiały, w szczególności, jeżeli poprzednio stosowane środki wychowawcze lub poprawcze okazały się bezskuteczne.

Sąd, wymierzając karę młodocianemu przestępcy, kieruje się przede wszystkim tym, by sprawcę wychować. Wobec oskarżonego, który w czasie popełnienia czynu nie ukończył 18 lat, nie można orzec też kary dożywotniego więzienia. Natomiast rozpatrując sprawę nieletniego i młodocianego przestępcy, sąd może zastosować nadzwyczajne złagodzenie kary. Dla sprawcy młodocianego, który popełnił czyn umyślnie, sąd obowiązkowo musi orzec też dozór kuratora.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska